Rozdział 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szłam przez dziedziniec, myśląc jakie miejsce będzie najlepsze na rozmowę. Jordan zrównał się ze mną.

- Może pójdziemy na klif?- zaproponował.

Przez chwilę rozważałam ten pomysł.

- Dobra.

Całą drogę pokonaliśmy w milczeniu. Stanęłam na końcu skały. Gdybym przechyliła się do przodu pewnie bym spadła.

- Więc, o czym chciałeś porozmawiać?- spytałam.

- O tobie- odparł.

- O czym dokładnie?

- Dlaczego tak się dzisiaj zachowałaś?- zapytał.

- Bo chciałam. Nie rozumiem, w czym problem- powiedziałam oschle.

- Wiem, dlaczego się tak zachowujesz! Ale liczyłem, że sama mi to powiesz. To nie jesteś ty. Robisz to przeze mnie. Zraniłem cię i próbujesz pokazać, że ciebie to nie rusza. Zachowujesz się jak większość dziewczyn. Tych, które są płytkie i są zwykłymi dziwkami.- W szoku rozchyliłam wargi. Na szczęście nie widział mojej reakcji. Zabolały mnie jego słowa. Głównie dlatego, że były prawdziwe.- Ty taka nie jesteś. Znam cię. Jesteś powyżej tego. Jesteś inteligentna. Masz wyjątkowy charakter i jeśli ktoś cię pokocha, tak jak ja, to powinien właśnie za to, a nie dlatego, że pomachasz mu tyłkiem przed twarzą. Ario, proszę. Nie zniżaj się do ich poziomu, bądź sobą. Nie zmieniaj się przez mnie. Nie próbuj mi nic udowadniać. Nie musisz. Znam twoją wartość.- Jego głos był pełen żalu i desperacji. Miałam ochotę podejść do niego, objąć go i obiecać, że więcej tego nie zrobię.

Nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy.

- A może się mylisz? Może właśnie taka jestem?- zapytałam.

- Nie jesteś!- wrzasnął.- Nawet nie wiesz, jak bardzo boli mnie myśl, że to przeze mnie. Przepraszam, że cię zraniłem. Nie wiem, co mogę jeszcze powiedzieć.

- Jordan...- westchnęłam. Odwróciłam się do niego przodem. W jego oczach błyszczał autentyczny ból. Ścisnęło mi się serce.- Co chcesz ode mnie usłyszeć? To, że zrobiłam to przez ciebie? Że odkąd powiedziałeś mi to, co myślisz, codziennie wieczorem płaczę? Że nie umiem sobie z tym poradzić? Że jesteś kolejnym facetem, który mnie odrzucił? Że przez to czuję się jak śmieć? Że szukam pocieszenia u innych facetów, bo oni przynajmniej docenią moje ciało?

Widziałam, że każde moje słowo jest dla niego jak cios prosto w serce.

- Na wszystkie te pytania jest jedna odpowiedź. Tak- zakończyłam lodowatym głosem.- Byłeś moim przyjacielem. Kocham cię. A ty? Zawsze byłam niewystarczająca. Przy tobie czułam się wartościowa, doceniona. Po raz pierwszy, a potem rezygnujesz ze mnie?

- Aria...

- Czego ode mnie oczekujesz?- podniosłam głos.

- Chcę, żebyś była szczęśliwa- ryknął.- Chcę, żeby jakiś facet cię pokochał naprawdę. Nie tylko ze względu na twój wygląd. Ja kocham cię całą.

- To czemu cię przy mnie nie ma? Przy każdej rozmowie mówisz, że mnie kochasz. I co z tego? Nie ma cię Jordan. Nie mogę na ciebie liczyć- ostatnie zdania wypowiedziałam szeptem.

Chłopak ruszył w moją stronę. Wziął mnie w ramiona. Wtuliłam się w jego tors. Właśnie tego potrzebowałam. Jego bliskości. Owionął mnie zapach jego wody kolońskiej.

- Obiecaj, że będziesz sobą. Nie zmieniaj się- poprosił.

Pokiwałam głową.

Przytulał mnie jeszcze przez chwilę. Potem odsunął się. Odwrócił się i patrzyłam jak jego sylwetka ginie w cieniach drzew.

Zostawił mnie.

Znowu.

Chce mi się płakać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro