Rozdział 33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I to nie byle jakie.

Łzy Jordana.

Szybko się odwróciłam i objęłam ciało chłopaka. Już nie przypominał tego chamskiego dupka, który ma na wszystko wywalone. Teraz wydawał się kruchy i bezbronny. Przytulał mnie i płakał.

Posłałam bezradne spojrzenie brunetowi.

- Zostawię was samych- powiedział, poruszając ustami. Wszedł do stołówki.

- Cśśś. Spokojnie. Jordan, wszystko w porządku- szeptałam. Poprowadziłam go do kamiennej ławeczki na uboczu. Skulił się dalej wtulony w moje ciało.

- Przepraszam, Ario... Ja nie dam rady... Już nie potrafię... Kocham cię... Nie chcę dłużej żyć bez ciebie- mówił między napadami płaczu, a mi ścisnęło się serce.

Co teraz czułam?

Na pewno żal, smutek. Nie lubiłam oglądać ludzi w takim stanie.

Powiedział, że mnie kocha. Czy ja czuje to samo?

Chyba.

CHYBA.

Skup się. Zapomnij na chwilę o Nathanielu. Czy przed tym jak się pojawił kochałaś go? Tak mi się zawsze wydawało. Czy gdyby on się nie pojawił kochałabyś go nadal? Pewnie tak.

Dość. Szybka decyzja.

Kocham czy nie kocham.

Kocham.

Podjęłam tę decyzję, patrząc na niego.

- Ja ciebie też, Jordan- szepnęłam.- Proszę cię, uspokój się. Pamiętasz, co mi mówiłeś? Że nie chciałeś mnie nigdy zobaczyć w takim stanie, w jakim ty jesteś teraz? Ja mam tak samo.

Chwilę zajęło zanim chłopak doszedł do siebie. Łzy przestały lecieć z jego oczu i jego oddech wrócił do normalnego tępa.

- Spójrz na mnie- powiedziałam delikatnie.

Podniósł głowę i spojrzał na mnie udręczonym wzrokiem.

- A teraz zadam ci jedno pytanie... To wszystko co mówiłeś podczas naszych rozmów, to prawda? Naprawdę tak uważasz?- spytałam ostrożnie.

- Zależy, o co konkretnie pytasz- odparł cicho. Wpatrywałam się w niego wyczekująco. Westchnął.- Kocham cię, chcę dla ciebie jak najlepiej, jesteś dla mnie najważniejsza, uważam, że na mnie nie zasługujesz, że powinnaś być z kimś takim jak Nathaniel. To wszystko to prawda. Natomiast ta rozmowa podczas, której nazwałem cię...- zawahał się.

- Dziwką- podpowiedziałam.

- Dokładnie- przytaknął zduszonym głosem.- To była nieprawda. Powiedziałem to w przypływie emocji. Chciałem przemówić ci do rozumu. I może były to dość drastyczne środki to... Przepraszam, wiem, że nic mnie nie tłumaczy. Powinnaś wiedzieć, że codziennie żałuję tych słów.

Skinęłam głową.

- Chcę wrócić do twojego życia. Oczywiście tylko jeśli ty tego chcesz- dodał szybko.- Wiem, że nie będzie tak jak kiedyś, ale postaram się to naprawić. Chcę po prostu być z tobą. Nawet jako przyjaciel. Będę żył nadzieją, że może kiedyś mi wybaczysz i znowu będziemy mieli szansę na coś więcej.

Milczałam przez dłuższą chwilę, bijąc się z myślami. Moje zachowanie zaniepokoiło chłopaka.

- Powiesz coś?

- Ja... Czekałam na ten dzień, kiedy wreszcie porozmawiamy. Tak szczerze. Wymyślałam w głowie scenariusze, jak to się może potoczyć. A teraz kiedy wreszcie do tego doszło, nie wiem co powiedzieć. Mam pustkę w głowie. Nie wiem co myśleć, co ci odpowiedzieć- mówiłam powoli, ostrożnie dobierając słowa.- Nie chodzi o to, że nie chcę odbudować kontaktu. Bardzo chcę. Od początku bardzo mi na tobie zależało. I zraniłeś mnie, Jordan. Ten ból już na zawsze gdzieś tam zostanie.

- Wiem.

- Już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Chociaż... może trzeba w to wierzyć. Chcę mieć ciebie w swoim życiu. I spróbujmy na razie przyjaźń. Kiedy będę gotowa na coś więcej, powiem ci- oznajmiłam.

- Dziękuję- szepnął.

A ja wiedziona jakimś impulsem, nachyliłam się i delikatnie go pocałowałam. Nie było tak namiętnie jak naszej pierwszej nocy. Pocałunek był ostrożny, pełen tęsknoty. Oboje chcieliśmy sobie przekazać nim swoją bliskość. Jordan próbował też pokazać mi jak bardzo żałuje. Z jego strony był to też rodzaj przeprosin.

Ja po prostu cieszyłam się jego bliskością, której tak bardzo mi brakowało przez ostatnie tygodnie. Jordan objął mnie w pasie i posadził na swoich kolanach. Nie protestowałam.

Ale pierwsza przerwałam pocałunek.

- Na razie tyle wystarczy. Na więcej musisz sobie zasłużyć- zaśmiałam się, widząc jego rozczarowaną minę.

- Będę grzeczny- obiecał.

- Miałam cię jakoś ukarać za to wszystko, ale chyba nie potrafię- powiedziałam nadal się uśmiechając.

- Nie- jęknął.- Wystarczającą karą było to, że byłem tak daleko od ciebie.

- Nie będę jednak taka okropna- pocieszyłam go.- W ogóle względem ciebie to nie potrafię. Jesteś za bardzo...- machnęłam ręką, szukając słowa.

- Atrakcyjny? Pociągający? Seksowny?- wymieniał.

- Coś pomiędzy- parsknęłam śmiechem.

- To skoro na razie jesteś otumaniona moim urokiem osobistym zadam ci jedno pytanie- powiedział poważnie.

Mi do powagi brakowało bardzo dużo. Byłam bardzo szczęśliwa. Moja radość przysłaniała logiczne myślenie.

- Już się boję- mruknęłam.

- Zostaniesz moją dziewczyną?- zapytał, patrząc mi w oczy.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro