Rozdział 34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zerwałam się z miejsca. Wyszło to trochę niezgrabnie ze względu na to, że siedziałam na kolanach chłopaka, który próbował mnie powstrzymać.

- To nie fair- krzyknęłam, gdy stałam w odległości mniej więcej metra od Jordana.

- Ty też nie grasz fair- wypomniał mi.

Zatkało mnie.

- Co? Niby jak?!

- Samo patrzenie na ciebie sprawia, że człowiek staje się bezbronny. Ty sprawiasz, że nie myśli się o niczym innym niż o tym, żeby po prostu wziąć cię w ramiona. To dezorientujące. Przy tobie nie da się normalnie myśleć- wyjaśnił.

Wpatrywałam się w niego z szokiem.

- Ty tak całkiem serio?- wykrztusiłam.

- Całkiem serio- przytaknął.

- I powiedział to ktoś, za kim ogląda się cała żeńska cześć tej Akademii- zauważyłam ze śmiechem.

- O właśnie!- powiedział ochoczo.- Ja wiem jak zachowują się osoby obezwładnione czyimś urokiem. I wiem, że właśnie to dzieje się ze mną, kiedy jesteś obok.

- Jordan- westchnęłam, kręcąc głową z niedowierzaniem. Tak naprawdę brakowało mi rozmów z nim.- Obiecałeś dać mi czas, pamiętasz?

To przywołało go do porządku.

- Wiem, ale to wcale nie takie proste- powiedział skruszony.- Przez tyle czasu nie miałem z tobą kontaktu i tęskniłem za tym. Teraz kiedy wreszcie mogę z tobą porozmawiać, wkurzyć cię... no, cokolwiek.

- Rozumiem.

Jordan podszedł do mnie i wskazał głową drzwi stołówki.

- Idziemy?

- Tak.

Chłopak niepewnie objął mnie ramieniem. Nie odsunęłam się. Ruszyliśmy do sali.

Moja wcześniejsza rozterka poszła w zapomnienie. Jak mogłam myśleć, że jest inaczej? Kochałam go. Nie dało się tego ukryć. Zaczęłam podważać to uczucie i wahać się co do niego przez pryzmat tego, co łączyło mnie z Nathanielem.

No właśnie, Nathaniel. Czy powinnam powiedzieć o tym Jordanowi? Może na razie nie. Lepiej, żeby nie wiedział. Nikt nie mógł się dowiedzieć. Żadnych wyjątków.

Zanim chłopak otworzył drzwi, szybko go pocałowałam.

Stanęliśmy w kolejce po jedzenie. Odmachałam przyjaciołom, którzy siedzieli przy stoliku. Crystal miała dość skonsternowaną minę. Nie dziwiłam się jej. Nie mogła nadążyć, jeśli chodziło o moje uczucie do chłopaków. Ale jak miała to zrobić skoro ja sama nie wyrabiałam?

Na dodatek moja przyjaciółka nie wiedziała wszystkiego. Te ważniejsze szczegóły były pomijane. Dawno nie rozmawiałam z Crystal tak szczerze, o tym co się dzieje w moim życiu.

Trzeba to nadrobić.

Usłyszałam chrząknięcie Jordana, a potem poczułam jego dłoń na ramieniu.

- Aria?

- Tak?- odwróciłam się do chłopaka.

- Chcesz usiąść ze mną?

Mój wzrok przeniósł się na grupkę osób, które były najgłośniejsze na stołówce. Elita. Osoby władające duchem. Ja i Nathaniel na luzie moglibyśmy się do nich wkręcić, ale żadne z nas tego nie potrzebowało. Więcej wcale tego nie chcieliśmy. Ku zdziwieniu wszystkich woleliśmy spokojne towarzystwo. Najlepiej swoje. Pasowało mi, że przyjaźniliśmy się z Crystal i Emanuelem. To było w porządku. Cieszyłam się, że brunet też ich polubił.

- Nie, nie z nimi- zaprzeczył szybko, widząc gdzie patrzę.- Usiądziemy razem.

- Tylko powiem przyjaciołom- rzuciłam. Podałam swoją tacę Jordanowi, posyłając mu wdzięczne spojrzenie.- Zajmij jakieś miejsca- krzyknęłam.

Podbiegłam do naszego stolika. Przytuliłam szybko wszystkich na powitanie.

- Dzisiaj z wami nie siądę. Chciałam usiąść z Jordanem. Nie będziecie źli?- spytałam. Mina Crystal mówiła sama za siebie.

Szybko się otrząsnęła i zostało tylko zdezorientowanie.

- Czekaj... Ja dobrze zrozumiałam? Z Jordanem?- patrzyła na mnie jak na idiotkę.

Nikt nie mówił, że nią nie byłam.

- Tak- odpowiedziałam ostrożnie.- Później się zgadamy i wszystko ci wyjaśnię.

- Mam nadzieję. Ja już w ogóle nie wiem o niczym, co się dzieje w twoim życiu- wytknęła mi.

- No wiem- jęknęłam.- Przepraszam.

Zanim odeszłam wymieniłam spojrzenie z Nathanielem. On rozumiał. Na tym zależało mi najbardziej, żeby zrozumiał i mnie nie potępił. Wiedział, że jeśli ludzie znowu zaczną widywać mnie z Jordanem, to na pewno nie pomyślą, że mnie i Nathaniela może łączyć coś więcej niż przyjaźń.

Rozejrzałam się, szukając stolika, przy którym siedział Jordan. Po chwili zobaczyłam, że czeka na mnie przy małym dwuosobowym stoliku w rogu stołówki.

Podeszłam od tyłu i zakryłam mu oczy dłońmi. Usłyszałam cichy śmiech.

- Zgadnij, kto to- powiedziałam.

- Ario, dobrze wiedziałem, że to byłaś ty nawet za nim się odezwałaś.

- Dobra odpowiedź.

Zajęłam miejsce naprzeciwko niego.

- To teraz opowiedz mi o wszystkim, co mnie ominęło.- Oparł się łokciami na blacie i oparł brodę o dłonie zwinięte w pięści.

- No więc, na pewno zbliżyłam się z Nathanielem. Okazał się naprawdę fajny- widząc słaby grymas na jego twarzy postanowiłam pociągnąć temat. Tylko bardziej brutalnie.- Właściwie jest cudowny. Przystojny, inteligentny, zabawny... No mówię ci, chodzący ideał. Żałuj, że nie widziałeś go bez koszulki- mówiłam z udawanym rozmarzeniem. Jordan patrzył na mnie w szoku. Po chwili gdy zrozumiał, co robię, zakrył sobie uszy rękoma i zaczął podśpiewywać pod nosem ciche: „Lalalalalalalala".

A ja ciągnęłam swój bezsensowny monolog:

- I może faktycznie byłoby z tego coś więcej, ale nie możemy być razem- powiedziałam z rozczarowaniem.- Przez jakieś debilne zasady dziedziców, które zabraniają miłości pomiędzy dziedzicami. Idiotyczne, co nie?

- Lalalalalalala- usłyszałam w odpowiedzi.

Nachyliłam się nad stołem i zdjęłam ręce chłopaka z jego uszu.

- Skończyłaś się nade mną znęcać?

- Hm... Tak. Mówiłam ci, że wymyślę ci jakąś karę- zauważyłam z uśmiechem.

- Ale liczyłem na coś łagodniejszego.- Chwycił się za pierś.- Nic nie rani faceta bardziej niż to, jak dziewczyna zachwala przy nim innego.

Ten lunch mogłam zaliczyć do jednego z najlepszych. Całą przerwę przegadałam z Jordanem. Rozmawialiśmy na luźne niezobowiązujące tematy. Nawet nie zauważyliśmy kiedy rozległ się dzwonek i musieliśmy iść na lekcje.

Teraz nareszcie wszystko było na swoim miejscu.

Względnie.

Ale dogadałam się z Jordanem, więc musiało być dobrze.

Prawda? 

Musi być dobrze, prawda? no nie do końca, ponieważ trochę jakby straciłam wenę do tej historii...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro