Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co teraz masz?- zapytał mnie chłopak, idąc obok mnie.

Zastanowiłam się przez chwilę.

- Teraz idę na ogień- odpowiedziałam po chwili.

- Uuu, gorące- stwierdził, poruszając brwiami.

Trąciłam go łokciem, śmiejąc się.

- Przestań.

- Stwierdzam fakty- powiedział, po czym skręcił idąc pod swoją salę lekcyjną.

Z niedowierzaniem pokręciłam głową. Zdecydowanie potrzebowałam takiego chłopaka w swoim życiu.

Weszłam do klasy równo z dzwonkiem. Rozejrzałam się, szukając wolnego miejsca. Podeszłam do rudowłosej dziewczyny, która siedziała sama.

- Hej, mogę z tobą usiąść?- zapytałam.

Spojrzała na mnie zdziwiona.

- Tak...jasne...siadaj- powiedziała speszona.- Dlaczego chcesz usiąść akurat ze mną?- spytała, gdy zajęłam miejsce.

- Eee...- Zaskoczyła mnie takim pytaniem.- Po prostu nie chciałam siedzieć sama? Wybacz, ale nie rozumiem o co ci chodzi.

- Jesteś dziedziczką żywiołów. Każdy o tym wie. I każdy chce z tobą usiąść, a ty wybrałaś mnie. Nie wolisz siedzieć z nimi?- wskazała głową grupkę, która się nam przyglądała.

Gdy zobaczyli, że na nich patrzę natychmiast umilkli. Jeden chłopak wstał i podszedł do mnie. Oparł się o ławkę i nachylił nade mną. Nasze twarze dzieliły centymetry.

- Chcesz może się do nas dosiąść, Ario?- spytał głębokim głosem.

Oczywiście, że mnie to zaskoczyło. Nie byłam przyzwyczajona do takich sytuacji.

- Nie, dzięki. Może następnym razem- odparłam uśmiechając się uroczo.

- Będę czekał, mała- błysnął zębami i odszedł.

- Bezczelny dupek- mruknęłam do rudowłosej. Dziewczyn parsknęła śmiechem.

- Tak w ogóle jestem Madison.

- Aria.

- Wiem- ponownie się zaśmiała.

I wtedy nauczycielka kazała nam się uciszyć i zaczęła prowadzić lekcję.

Lekcja była naprawdę ciekawa. Na pierwszej godzinie była teoria. Na drugiej próbowaliśmy zapalić świeczki. Mi jedynej udało się zapalić za pierwszym razem.

No i, skoro byłam taka utalentowana to miałam pomóc innym. Okazało się, że chłopak, który do mnie podszedł na początku najbardziej potrzebował pomocy. Przynajmniej dowiedziałam się, że ma na imię Ivan.

Kierowałam się na stołówkę, gdzie byłam umówiona z Crystal i Emanuelem. Szłam przez ogromny dziedziniec. Poczułam, że ktoś do mnie podbiega. Odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z jakimś chłopakiem.

Dobra, nie jakimś. Najprzystojniejszym jakiego kiedykolwiek widziałam. Aż na chwilę odebrało mi dech. Czarne, luźno roztrzepane włosy wpadały mu do oczu, które były po prostu czarne. Zlewałyby się ze źrenicami gdyby nie blask, który z nich bił. Kształt twarzy też miał idealny. Twarde rysy szczęki, które miały w sobie jakąś delikatność. Nie miał nawet śladu po zaroście, który na pewno nie odebrałby mu uroku.

Uśmiechał się do mnie. Nie kpiąco albo tak jak Ivan, pokazując jaki jest pewien siebie. To był zwykły, przyjazny uśmiech.

- Hej. Jesteś Aria, tak?- upewnił się.

-Tak- uśmiechnęłam się do niego.- A ty...?

- Jordan- odparł chłopak.

- Widziałem cię dzisiaj rano na stołówce, ale bałem się podejść i zagadać- wyznał lekko zawstydzony.

- Naprawdę?- zapytałam zaskoczona.- Nie musisz się bać. Nie gryzę- powiedziałam, kładąc rękę na jego ramieniu.

Zaśmiał się.

- Uff... Cieszę się. Mam tylko nadzieję, że nie naślesz na mnie żywiołów.

- Nie mam tego w planach, ale w sumie nie wiadomo. Jak mnie wkurzysz to może się to zmienić- uśmiechnęłam się złowrogo. Przynajmniej taki był cel, bo nie jestem pewna czy wyglądało to tak jak sobie wyobrażałam.

- Nie, nie zamierzam podpadać dziedziczce żywiołów. Nie jestem kretynem- stwierdził.- Słuchaj, chcesz usiąść ze mną i moimi znajomymi podczas lunchu?

Zrobiłam rozczarowaną minę.

- Nie mogę. Umówiłam się już z przyjaciółmi- powiedziałam.

- Rozumiem. Ej, nie przejmuj się będzie jeszcze okazja- dodał, widząc moją minę.

- Tak, na pewno- westchnęłam.

- Jesteś z pierwszego rocznika, tak?- spytał.

Pokiwałam głową. Jordan się rozpromienił.

- Ja też. Mam nadzieję, że będziemy mieli razem jakieś wspólne zajęcia- oznajmił jakby naprawdę mu na tym zależało.

Doszliśmy do stołówki. Zatrzymaliśmy się w drzwiach. Wyszukałam w tłumie znajome twarze.

- To do zobaczenia- mruknęłam. Nie do końca wiedziałam jak się pożegnać. Ruszyłam w stronę stolika, ale Jordan chwycił mnie za rękę. Przyciągnął mnie do siebie. Wpadłam w jego objęcia. Oplótł mnie ramionami.

Ostrożnie położyłam swoje ręce na jego plecach. Wyczułam pod jego koszulką napięte mięśnie, które trochę się rozluźniły pod moim dotykiem.

Wciągnęłam w nozdrza jego zapach. Pachniał świeżością i jakąś wodą kolońską. Naprawdę ładną i nie mocną. Zapach był delikatny. Dla mnie idealny.

Po chwili odsunęliśmy się od siebie.

- Do zobaczenia- wyszeptał mi do ucha, a ja rozpłynęłam się pod pływem jego głosu.


Mamy nowego bohatera!  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro