Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy otrząsnęłam się, poszłam do stolika, który zajmowali Crystal i Emanuel. Okazało się, że przegapili mój uścisk z Jordanem.

- Jak tam ogień? Umiesz już kogoś przysmażyć?- zapytał na wstępie Emanuel.

- Chyba tak. To dopiero pierwsza lekcja, a ja już umiem wzniecać delikatne płomienie i zapalać kilka rzeczy. Z naszej klasy tylko ja- powiedziałam.

- No to gratki. Bystra jesteś- stwierdził blondyn.

- No. To nie pierwszy raz gdy cos podpalałam- stwierdziłam, przypominając sobie TĄ noc.

- Coo? Jak to?- zapytała zszokowana Crystal.

- Dziedziców obowiązują trochę inne zasady. My od dziecka mamy już rozwinięte moce. I zmienia nam się kolor oczu- wzruszyłam ramionami.- Tyle wiem od babci. Gdy byłam mała podpaliłam swój pokój w nocy- powiedziałam obojętnie.

Moi przyjaciele wytrzeszczyli oczy.

- Jak to podpaliłaś pokój?-dopytywał Em.

- No jakoś tak.

- Ale stało ci się coś?- zapytała ze zmartwieniem Crystal.

- No właśnie nie- zmarszczyłam brwi.- Ja się nie przypaliłam. Czułam ciepło, ale raczej takie wewnętrzne. Rozumiecie?- Oboje pokręcili głowami.- Podczas wzniecania ognia czuję coś podobnego, ale trochę mniej intensywnego. No, ale nic mi się nie stało, a gdy się uspokoiłam i wyłączyłam ogień to nie było po nim śladu. Nic nie było nawet osmolone- wyjaśniłam.

Emanuel wyglądał jakby powstrzymywał śmiech.

- Co?- zapytałam go.

- Wyłączyłaś ogień- parsknął.- Dość dziwne określenie, ale za to cię lubię, Ario.

- Aww. Ja ciebie też.

- A ja?- fuknęła Crystal.

- Ciebie już kocham- zaśmiałam się, obejmując dziewczynę. Ona też mnie przytuliła.

- Zostańmy przy przyjaźni- odparła.

- Ja kocham swoich przyjaciół- powiedziałam cicho.

- Nie pomyślałaś, że twój chłopak może być zazdrosny?- zapytał Em.

- Nie mam chłopaka.

- Ale kiedyś będziesz mieć.

Wzruszyłam ramionami.

Przez resztę lunchu rozglądałam się, szukając Jordana. Niestety nigdzie nie mogłam go znaleźć. Po cichu liczyłam, że złapiemy kontakt wzrokowy.

Następną miałam geografię z Crystal i Emanuelem. Powinnam skupić się na lekcji, wiem to. Ale gdybym miała powiedzieć cokolwiek o tym co mówiła nauczycielka...

Po prostu nie wiem o czym była lekcja.

Cały czas myślałam o Jordanie. Gadałam z chłopakiem dziesięć minut, a nie potrafiłam myśleć o niczym innym. Zawrócił i w głowie. Oczywiście nikomu się do tego nie przyznam.

- Aria!- syknęła Crystal.- Wstawaj!

- Co?- zapytałam zdezorientowana.

- Jak to co? Lekcja się skończyła, a ty dalej bujasz w obłokach. Cieszymy się, że jesteś tak zainteresowana geografią Cavecall, ale nie przesadzajmy- powiedział Em.

Szybko zebrałam rzeczy i wyszłam z nimi z klasy.

- Co to było?- zapytała blondynka.

- W sensie?- mruknęłam.

- No... twoje zachowanie- wykonała jakieś gesty rękoma.

- Po prostu się zamyśliłam- odparłam.

- Nie wciskaj mi bzdur. Odleciałaś na całą lekcję- nalegała.

Spojrzałam jej w oczy. Gdy złapałyśmy kontakt wzrokowy, popatrzyłam na chwilę na Emanuela, który szedł ze nami i średnio interesował się nasza rozmową. Dosłownie na sekundę, po czym wróciłam wzrokiem do niej. Miałam nadzieję, że zrozumiała przekaz.

- Pogadamy później- szepnęłam.

Pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Do zobaczenia później- pożegnałam się i ruszyłam w stronę w stronę miejsca gdzie umówiłam się z Amatis.

Kobiety jeszcze nie było. Przyjrzałam się dokładniej miejscu.

Budynek wyglądał trochę jak świątynia. Wielkie drewniane drzwi i jasne ściany z materiału, o którym nie mogłam za dużo powiedzieć. Właściwie to nic oprócz koloru. Przed schodami, które prowadziły do drzwi znajdowało się coś w rodzaju ronda. Tyle, że to były ścieżki wysypane żwirem.

Za to na środku było coś w rodzaju kręgu. Dodatkowo było pięć rzeź. Cztery wskazywały na jeden kierunek świata. Trzy z nich postawą przypominały mężczyzn. Jedna wyglądem przypominała kobietę.

Ale to jeszcze nic. Najbardziej wzrok przykuwała postać w środku kręgu. Ona nie miała żadnego kształtu, który pomógłby stwierdzić płeć. Rzeźba wyglądała jak zjawa. Zakapturzona postać, której twarzy nie dało się zobaczyć, nie ważne pod jakim kątem się patrzyło. Jej peleryna, połączona z kapturem, sięgała do samej ziemi.

Z zachwytem wpatrywałam się w pomnik.

- Podobno przedstawia pierwszy krąg żywiołów, który został stworzony- odezwał się za mną głos. Od razu go rozpoznałam. Nie mogłam go pomylić z żadnym innym.

- Jordan- powiedziałam z uśmiechem, odwracając się do niego.- Co tu robisz?

Podszedł do mnie.

- Zobaczyłem, że tu stoisz i postanowiłem dotrzymać ci towarzystwa.

Gdy stanął obok mnie, zarzucił na mnie swoje ramię. Przyjrzałam się jego twarzy. Wyglądała tak samo pięknie i idealnie jak rano. Przyznałam się, że jego obecność odbierała atrakcyjność pomnikowi.

- Dlaczego stoisz tu sama?- zapytał, spoglądając na mnie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Gdyby nie to, że miałam oparcie w jego ramieniu pewnie bym zemdlała.

- Czekam na Amatis. Mam z nią jakieś zajęcia dotyczące mojej nowej roli- wyjaśniłam, opuszczając wzrok. Nadal jednak czułam, że jego czarne tęczówki się we mnie wpatrują.

- Mimo wszystko nie powinnaś czekać tu sama- oznajmił.

Podniosłam wzrok zaskoczona.

- Czemu?

- Po prostu- wzruszył ramionami.- Ze względu na swoją pozycję nie powinnaś się narażać. Nikt nie chciałby, żeby coś ci się stało, a w szczególności ja- końcówkę zdania wypowiedział szeptem.

Stał teraz przede mną, trzymając obie dłonie na moich ramionach.

- Przecież w Akademii nic mi nie grozi- stwierdziłam ze zmarszczonymi brwiami.

Dziwiło mnie jego zachowanie, ale w środku rozpływałam się. Martwił się o mnie.

- Oczywiście- parsknął.- Nie miałaś jeszcze lekcji o demonach?- Pokręciłam głową.- To dużo wyjaśnia.

- Jordan, wszystko w porządku?- zapytałam zmartwiona, kładąc dłoń na jego policzku i zmuszając go, żeby na mnie spojrzał.

- Tak, przepraszam. Jestem po prostu trochę na to wyczulony przez niektóre sytuacje.

- Chcesz o tym pogadać?

- Kiedyś na pewno ci to opowiem i wtedy, mam nadzieję, zrozumiesz moje nietypowe zachowanie. To czysta troska- wyjaśnił. Przyciągnął mnie do siebie i objął na chwilę.

- Opowiesz mi jeszcze o tym pomniku?- spytałam, gdy się od siebie odsunęliśmy.

- Jasne. Według legend przedstawia on pierwszy krąg żywiołów. Stworzony przez samych bogów. Na wschodzie jest powietrze, czyli Akadi. Jedyna bogini znajdująca się w tym kręgu. Potem jest Kossuth, bóg ognia. Następnie Istishia, czyli bóg wody. Na północy Grumbar, bóg ziemi.

Słuchałam go jak urzeczona. Pięknie o tym wszystkim opowiadał. Zachwycał mnie też jego głos. Głęboki, zmysłowy, ale też delikatny na swój sposób i jakby poetycki. Taki zmysłowy.

- A ta na środku?

-To... Właściwie nie wiem. W żadnych źródłach nie ma o niej ani słowa. Wiadomo, że krąg składa się z pięciu żywiołów i pięciu osób. Ta legenda też mówi o pięciu członkach kręgu, ale nie ma żadnej informacji o postaci, która symbolizuje ducha. Wiesz, że żeby krąg dało się dopełnić i on naprawdę zadziałał to potrzeba pięciu osób powiązanych z żywiołami. Każdy odpowiednik. Powietrze, ogień, woda, ziemia i duch- zmienił temat.

- Naprawdę? Nie mogą być jakieś przypadkowe osoby?- spytałam.

- Nie- zaśmiał się.- Ale to zależy o jakie przypadkowe osoby ci chodzi. To nie mogą być zwykli ludzie, bo nie mają żadnego połączenia z magią i żywiołami. A jeśli weźmiesz przypadkowe osoby, takie jak my, to, cóż, wyobrażasz sobie, że na miejscu ognia stoi woda, a zamiast ducha mamy ziemię? Tak się po prostu nie da.

- Sporo wiesz jak na to, że jesteś na pierwszym roku- zauważyłam.

- A co potrzebujesz korków?- zapytał z uśmiechem.

- I będziemy wtedy sami, a ty będziesz mi o tym wszystkich opowiadał, tak?- upewniłam się.

- Tak, tak to będzie wyglądało- odparł.

- W takim razie potrzebuję korków- stwierdziłam.

- Wybacz, Ario, że musiałaś czekać, ale coś mi wypadło...- Zamilkła widząc Jordana.

- Do zobaczenia później.- Nachylił się i złożył na moim czole delikatny pocałunek. Włożył ręce do kieszeni bluzy i ruszył chodnikiem.

Czy ja z nim flirtowałam?

Kolejny rozdział i piękna sytuacja  z Jordanem <33333

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro