꧁Ognisko꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziś Niemcy znów nie czuł się zbyt dobrze. Wciąż męczył go ten sam koszmar. Dawne lata. Dodatkowo rutynowo budził się o trzeciej w nocy. Przypadek? Skądże, wszystko zdawało się mieć ze sobą coś wspólnego. Niemcy domyślał się o co chodzi, jednakże nie chciał zagłębiać się w to wszystko. Idąc szkolnym korytarzem zauważył rozmawiającego z Polską Rumunię. Wampir także zdawał się zauważyć Germana kątem oka. Niemcom zdawało się, że Rumunia specjalnie w pewnym momencie zbliżył się bardziej do niczego nieświadomego Polaka. Niemcom jednak to wystarczyło. Krew wrzała w nim z wściekłości, lecz cóż mógł czynić? Musiał przywyknąć do tych sytuacji. Przecież nie ma szans w walce o Polskę. Jego szanse zawsze będą wynosić zero, bez względu na wszystko. Niemiec często obserwował zachowania Polski i wiedział, że jest on dosyć pamiętliwy. Jednak inaczej sprawa ma się z przyjaciółmi, a inaczej z wrogami...

German skierował się do swojej klasy, gdzie zastał Rosję. Rozmawiał on ze swoimi przyjaciółmi z kółka sportowego. Rosjanin zauważył jego przybycie i już po chwili stał obok niego z uśmiechem.

- Privet Germaniya!

- Hallo Russland.

- Cóż to za mina? Coś się stało?

- Nein. Wszystko w porządku.

- Widzę, że coś jest nie tak.

- Alles gut. (Wszystko dobrze)

- No niech ci będzie. Słuchaj, rozmawiałem z chłopakami i zrobiliśmy coś genialnego.

- Cóż takiego?

- Otóż, wypad na jezioro będzie miał charakter wypadu dla najstarszych klas naszej szkoły.

- Was? (Co?) - Niemcy zmarszczył brwi, nie do końca rozumiejąc.

- Kilka klas się spotka. Bez nauczycieli. Będzie niezła zabawa.

- Wydaje mi się, że mamy inne definicje słowa "zabawa". - mruknął German. Rosja westchnął i szturchnął przyjaciela w bok.

- No weź. Będzie fajnie. Będą dziewczyny, alkohol, zabawa.

- I to miałem na myśli. Całkiem inaczej rozumiemy to pojęcie.

- No nie mów, że wolałbyś pójść do domu starców i grać z nimi w bingo.

- Brzmi ciekawiej od patrzenia na to, jak spity starasz się zaciągnąć kogoś do łóżka.

- Nie masz litości nawet dla mnie.

- W szczególności dla ciebie. - odparł Niemcy. Rosja skrzyżował ręce na piersi. Niemcy natomiast uśmiechnął się lekko i pokręcił głową. - Kiedy ten wypad ?

- W ten weekend. Wszyscy spotykamy się nad pobliskim jeziorem. Ojciec ma tam działkę, więc wszystko na legalu.

- Mhm. Może uda mi się przybyć. - odparł Niemcy. Rozmowę przerwał dzwonek na lekcje. Każda godzina spędzona w szkole zdawała się niezwykle przeciągać, przez co sześć godzin lekcyjnych, zdawały się trwać wieczność. Jednakże w końcu wszyscy byli wolni. Niemcy wrócił do swoich czterech ścian i skupił się na porządkach. Ogarnął wszystko do szkoły, wszelkie pokoje i obowiązki jakie miał do wykonania. Gdy skończył był już wieczór. Zmęczony usiadł na kanapie i spoglądał w sufit.

"To twoje dziedzictwo"

- "Nie mam zamiaru mu ulegać" - pomyślał i zamknął oczy. Znów dziwny chłód zawitał w domu. Niemcy rozejrzał się dookoła, jednak nie zauważył nigdzie otwartych okien, czy drzwi. Wstał i posprawdzał wszystkie okna i drzwi, czy są szczelne. Po sprawdzeniu wiedział, że to nie one wpuszczają zimno, a więc co? Westchnął i zrezygnowany nie widział co ma zrobić. Spędził tak resztę wieczoru, a następnie położył się do snu.

Te kilka dni minęło mu rutynowo. Każdego dnia był zmuszony oglądać Rumunię, rozmawiającego z Polską, musiał znosić Rosję i walczyć ze snem na lekcjach.
W końcu nadszedł upragniony weekend. Niemcy ostatecznie postanowił zjawić się na wspólnym wypadzie. Rosja natychmiastowo przywitał go silnym przytulaniem.

- Privet Germaniya! Jesteś! Wiedziałem, że mnie nie zostawisz ! - wolał radośnie, czym przykuł uwagę innych. Niemcy odsunął się od niego i poprawił ubrania.

- Ja, ja (Tak, tak). Jestem. Nie musisz robić z tego takiej sensacji.

- Nie lubisz być w centrum uwagi?

- Nein, nie lubię. - odparł i spojrzał z powagą ma przyjaciela. Ten mimo wszystko uśmiechał się do niego przyjaźnie.

- Zapamiętam. - odparł i zarzucił mu ramię na barki, a następnie zaczął prowadzić do centrum działki, gdzie znajdowało się idealne miejsce na ognisko. - Masz wszystko co niezbędne?

- Wszystko jest w samochodzie. - odparł Niemcy. Rosja skinął głową.

- Okej, w takim razie rozgość się. Ja lecę jeszcze ogarnąć drewno na ognisko.

- Może ci pomóc?

- Net, dam radę. - zapewnił i zostawił Niemcy samego. Chłopak westchnął i rozejrzał się wokół. Dostrzegł ten ponury widok, na który skazany jest każdego dnia w szkole. Rumunia i Polska. Ich relacja musiała być naprawdę dobra, gdyż Polak zdawał się uśmiechać przy nim szczerze. German zrezygnowany usiadł przy nierozpalonym ognisku. Za "ławki" robiły konary drzew. Niemcy spoglądał przed siebie i pogrążył się w myślach.

- "Co ja tu robię? Przecież widać, że jestem zbędny" - pomyślał. Po chwili ktoś zajął miejsce obok. Niemcy spojrzał kątem oka na osobę, którą okazała się być Japonia.

- Ohayō Doitsu. (Dzień dobry Niemcy) Jak tam samopoczucie?

- Hey Japan. Szczerze? Czuję się fatalnie, ale już do tego przywykłem.

- Wciąż problemy z akceptacją?

- Nie tylko. Dużo by mówić, a nie chcę cię dołować.

- Spokojnie Niemcy! Nie takie rzeczy znosiłam. - odparła wesoło. German uśmiechnął się lekko. Jednakże po chwili westchnął i spojrzał na nią.

- Naprawdę ciężko mi o tym mówić.

- Więc przyjadę do ciebie w któryś dzień na herbatę. Wtedy opowiesz mi o wszystkim! - odparła radośnie. German nie chciał psuć jej humoru, więc jedynie skinął głową na jej słowa. Rosja wrócił z drewnem i rozpalił ognisko, gdy tylko zaczęło się ściemniać. Wszyscy obecni zasiedli na "ławkach". Niemcy siedział obok Japonii i Rosji. Po chwili Rosjanin oznajmił, że musi zadzwonić. Wstał i odszedł, a German dostrzegł, że teraz siedział obok Polaka. Polska spoglądał z uśmiechem w ogień. Niemcy nie potrafił się przełamać i odezwać. Poza tym był świadom, że Polska z pewnością nie ma ochoty na jakiekolwiek rozmowy z nim. Spojrzał w ogień ogniska i zaniemówił. Zdawało mu się, że zauważył tam parę ślepi, która wpatrywała się wprost w niego. Drgnął i cofnął się, tym samym spadając z pniaka na którym siedział. Wszyscy spojrzeli na niego i zaczęli się śmiać. Wyjątkiem był Polska, który patrzył na niego z obojętnością i Japonia, która pochylała się ku niemu i wyciągała dłoń, w geście pomocy. Niemcy przyjął go i wstał, następnie odszedł na bok, by nie poddać się zdenerwowaniu i gniewu, jaki się w nim narodził.

- "Banda idiotów" - pomyślał.

- Mówiłem ci... Mein Sohn... Nie możesz liczyć na normalne życie. - słysząc to Niemcy odwrócił się gwałtownie. Jednak niczego nie zauważył. Rozejrzał się w koło. Nic... Tak jakby jakieś głosy wyparowały jedynie do jego umysłu.

- Nein, das stimmt nicht. (Nie, to nie jest prawdą)... Nie może być... - mruknął Niemcy sam do siebie. Czując dziwny ścisk w klatce piersiowej skulił się. Oparł się o drzew i zaczął powoli oddychać. Ból ustępował, a on znów zaczynał odczuwać spokój. Nagle ktoś położy rękę na jego ramieniu. Gdy German się odwrócił, ujrzał Rosję.

- Wszystko w porządku chłopie?

- Nein. Ich habe Probleme..  (Nie... Mam problemy)

- Jakie? Może zdołam ci jakoś pomóc ?

- Nein, na to już za późno... - mruknął Niemcy i wrócił wraz z Rosją do ogniska. Widział, że niektórzy szeptają między sobą.

- Ej Ruski! Twój przyjaciel wybrał sobie ciekawy cel. Leci na łono natury! - zaśmiał się ktoś z obecnych. Reszta towarzystwa zaczęła się śmiać. Rosja zmarszczył brwi i rozejrzał się. Wiedział, że Niemcy nie powie nic, a jedynie będzie tłumić w sobie wszystko. Dlatego też postanowił stanąć w jego obronie. Czyż nie tak robią przyjaciele ?

- Wiesz, matka natura kocha wielu, ale z tego co wiem to ty wciąż prawiczek. Brak tej odpowiedniej, czy do zbyt wielu wzdychasz? - odparł. Śmiech ponownie roznosił się po obecnych. Niemcy natomiast tym razem usiadł sam, na pieńku ściętego dębu. Siedział i rozmyślał, a inni rozmawiali ze sobą. Niemcy nie patrzył na nich, wiedział, że ten widok będzie go ranić. Wpatrywał się w ogień, który zdawał się go w jakiś sposób przyciągać. Płomienie wirowały, a blask rozpraszał panujący wokół mrok nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro