Pierwsze komplikacje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~ Rozdział zawiera nieprzyjemne opisy przymocy i scen z nią związanych. Proszę zachować ostrożność ~

Minęło kilka dni. Większość uczniów zrezygnowało z uczestnictwa w zajęciach lekcyjnych. Nie bez powodu. Wszyscy obawiali się, że mogą być następną osobą na liście mordercy. Niemcy ostatnio dużo rozmyślał. Nawet teraz, podążał korytarzem całkiem zatracony w swych przemyśleniach. Polska faktycznie może stanowić zagrożenie dla jego planów. Może i policja by mu nie uwierzyła, ale jest jeszcze przecież kilka innych wyjść, prawda? Co jeśli Polak sam zdecyduje powstrzymać germana? Co powinien wtedy zrobić Niemcy? Przecież nie chciał tak naprawdę go skrzywdzić, przecież był w nim zakochany, był? Niemcy całkiem zaczął się gubić we wszystkim. Głos w głowie mówił jedno, serce zaś kierowało go w drugą stronę. German czuł jak jest rozrywany na pół.

- Ej Niemiec! - głos wyrwał go z zamyśleń. Spojrzał chłodnym wzrokiem na Rumunię, który z pewnym siebie uśmiechem, spoglądał na niego, opierając się jednocześnie o ścianę. Towarzyszyła mu jego grupka "przyjaciół", w tym także i Polska.

- Czego ? - Niemiec zatrzymał się i odwrócił w ich kierunku. Skrzyżował znużony ręce na piersi.

- Widzę, że nagle zmężniałeś. Masz jaja, że wciąż chodzisz do szkoły, mimo tego szaleńca co morduje nas po kolei. - słowa Rumunii nieco zdziwiły Germana. To oznacza, że Polska jeszcze nic mu nie powiedział? Dziwiło to Niemca. Przecież są bliskiemi przyjaciółmi z Polską. Czyżby młodszy ukrywał to czego się dowiedział i trzymał jedynie dla siebie?

- Ta, a ja widzę, że tobie dalej nie wypełniło pustki w głowie. Wciąż brakuje tam inteligencji. - Mruknął w odpowiedzi i odwrócił się zirytowany.

- Coś mi mówi, że będziesz następny Germania.

- Żebyś się nie zdziwił. - warknął demon i odszedł. Polska wzdrygnął się na jego słowa i ukradkiem spojrzał na wampira. Ten z wrogością patrzył za oddalającym się chłopakiem.

Irytacja Niemca była na tyle silna, że motywowała do dalszego działania. Tej nocy kolejny z uczniów został zamordowany. Niemcy właśnie stał nad jego martwym ciałem. Krew ubrudziła nie tylko obszar wokół, ubrania Niemca także były nią przesiąknięte. Źrenice wciąż pozostały zwężone, gdy szał mordu nie zdążył w stu procentach opaść. Niemiec wciąż słyszał błagalny głos ucznia, który prosił go o litość. Niby melodia dla uszu, lecz niezwykle drażniąca. Niemcy pochylił się nad ciałem i posilił się jego krwią. W trakcie usłyszał czyjeś kroki. Nie przeszkodziło mu to jednak w skończeniu posiłku. Gdy upuścił martwe ciało pozbawione krwi spojrzał na kiniec ciemnego zaułka. Stał tam nie kto inny jak właściciel demonicznego, a dokładniej wampirzego oduru, który drażnił nozdrza demona.

- Czyli to w tym rzecz. To ty bawisz się w mordercę i łamiesz wszelkie przyjęte prawa. - zakpił Rumunia.

- Prawa? - zaśmiał się Niemcy.

- Myślisz, że obowiązują nas tylko ludzkie prawa? Nie bądź głupi. My demony także mamy własne prawa.

- Demon i prawo? Ciekawy dobór słów. Szkoda tylko, że błędny.

- Niemcy do cholery! - warknął wściekły Rumunia. - Nie jesteś wyjątkowy! Ciebie też obowiązuje prawo! Ale skoro masz je w powiązaniu, nie będziesz miał nic przeciwko najsurowszej karze.

- Ach tak? - demon uśmiechnął się, a jego oczy zabłysły wściekłą czerwienią. - Jaką karę zamierzasz mi wyznaczyć?

- Śmierć! - warknął Rumunia i w mgnieniu oka znalazł się przy Niemcu, gotów zaatakować, lecz demon świeżo po posiłku był niezwykle wzbogacony w siłę, dlatego też bez trudu zablokował ów atak. Pchnął Rumunię na mur, a ten syknął cicho. Wampir znów zaatakował, lecz tym razem jego forma uległa zmianie. Palce zmieniły się w długie i ostre szpony, które rozcięły materiał ubrań demona, raniąc przy tym jego skórę. Niemcy zamiast wydać jakikolwiek dźwięk związany z bólem, zaczął śmiać się szaleńczo. Zdezorientowało to Rumunię, więc Niemcy mógł ponownie go odepchnąć. Krew zaczęła spływać z ran, brudząc bardziej podarte ubranie. Rumunia ponowił atak, lecz tym razem Niemcy z siłą uderzył go w żuchwę. Wampir upadł nieopodal. Podniósł się i otarł krew z twarzy, mordując w tym czasie demona spojrzeniem.

- Zapomniałeś, że mam więcej zdolności do pochwały. - zaśmiał się german, a z jego pleców wyrosły ogromne macki, z których skapywała czarna jak smoła ciecz. Ruszyły do ataku na wampira, lecz ten wysunął swe skrzydła u ochronił się nimi. Wytrzymał tak jeden atak, przy kolejnym odciął swoimi szponami kilka z macek. Niemcy warknął wściekły i osobiście ruszył na wampira. Walka była zacięta. Każdy z nich odniósł wiele poważnych ran, lecz ostatecznie przewagę uzyskał Niemcy. Chwycił wampira za szyję i z siłą uderzył nim o mur, który pękł pod siła uderzenia.

- Jesteś nic nie wartym śmieciem! - warknął Rumunia. Niemcy zaśmiał się krótko.

- Zabawne. Jak bardzo musisz być słaby, by pokonał cię "śmieć"? - spytał, a Rumunia w odpowiedzi splunął na niego krwią. Wściekłość Niemiec sięgnęła nowego poziomu. Zaczął ściskać ręką szyję Rumunii, przez co wampir zaczął się dusić. Jego szyja była powoli niszczona przez nadludzką siłę. Niemcy pochylił się nad nim i spojrzał mu prosto w oczy.

- Chcę widzieć jak umierasz. - szepnął złowieszczo. Rumunia tracił przytomność, a oczy traciły blask. Ostatkami sił walczył o życie, lecz nie była mu pisana wygrana. Gdy był już bliski zgonu, rozległ się kolejny głos.

- Zostaw go!

Niemcy westchnął zrezygnowany i puścił szyję tuż przed tym, gdy był bliski połamania Rumunii kości. Spojrzał na przybyłego wściekłe czerwonymi ślepiami.

- A miało być tak zabawnie. - mruknął niezadowolony german.

- Niczym nie różnisz się od ojca. - warknął Polak. Jego rozłożone skrzydła raziły po demonicznych ślepiach, tym samym osłabiały demona. Rumunia opadł na ziemię, gdy tylko został puszczony przez Niemcy. Utracił przytomność, więc można powiedzieć, że Polska był z Niemcami sam na sam.

- Odejdź od niego. - powaga w głosie Polski nieco bawiła młodszego.

- Martwisz się o niego. - odparł z uśmiechem - Musicie być blisko. - śmiech w mgnieniu oka zmienił się w śmiertelną powagę.

- Przyjaźnimy się. Nie udawaj, że nie wiesz. - warknął anioł.

- Ochyda. Jak można lubić się z pijawką. - Mruknął niezadowolony. Nagle ręka Polski pokryła się jasnym płomieniem.

- Kazałem ci odejść. - powtórzył, a w kącikach jego oczu także narodziły się języki ognia.

- Robisz najgłupszą rzecz jaka jest możliwa. - Warknął Niemiec.

- Wiem co oznacza lojalność. - odparł Polak.

- Tak, szkoda tylko, że twoja lojalność wiąże się z naiwnością. - Wtem płomień uderzył w ramię Niemca wypalając nie tylko ubranie, lecz także skórę. Głośny syk wydał się z ust demona. Spojrzał na Polskę, który zaczął iść w jego kierunku.

- Ze mną ci łatwo nie pójdzie. - odparł chłodno.

- Myślisz, że uważam cię za prostego przeciwnika? Jeśli by tak było, dawno byłbyś martwy. - zaśmiał się Niemcy. Jasny płomień uderzył nieopodal niego. Niemcy spojrzał w oczy Polski. Dostrzegł w nich nienawiść i ból.

- Kolejny raz nie chybię. - warknął. Niemcy zacisnął pięści. Umysł nakazywał walczyć, lecz serce wołało o ucieczkę.

- To nie koniec. - warknął Niemcy i przyjął formę czarnego jak smoła wilka. Jego czerwone ślepia spojrzały ostatni raz w zielone tęczówki Polaka, po czym wilk uciekł.

- Masz rację... To nie koniec...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro