꧁Role się odwracają꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Niemcy wyszedł z biblioteki po rozmowie z ojcem. Wiedział, że pora odpłacić się innym za wszystko, lecz to w swoim czasie. Na początku ci, którzy tak bardzo zranili go w codziennym życiu. A więc celem stała się szkoła z nielicznymi wyjątkami. Po zajęciach Niemcy udał się do szatni po swoje rzeczy. Gdy tylko zbliżył się do niej, wszelkie rozmowy ucichły. Zapanowała grobowa cisza, a zebrani spoglądali na Niemcy z przerażeniem. Ten z obojętnością szedł dalej nie patrząc na innych. Dotarł do swojej szafki i otworzył ją. Po chwili zjawił się obok niego Rosja.

- Zaczynam się zastanawiać czy to przez twoją "popularność", czy coś innego wszyscy zaczęli się dziwnie zachowywać.

- Nie potrzebnie się tym martwisz. - mruknął Niemcy.

- Aha, jasne. Powiedz mi jeszcze, że nic się kompletnie nie zmieniło i to tylko moje zwidy.

- Po co mam ci powtarzać prawdę, skoro jesteś jej świadom? - spytał Niemcy unosząc brew.

- Germanya, zaczynam się martwić i to poważnie.

- Niesłusznie.

- Coś wątpię. Nie będę cię jednak naciskał. Wiem, że się przyjaźnimy i możemy na sobie polegać w każdej sytuacji. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, wiesz gdzie mnie szukać.

- Danke, za twoją wyrozumiałość.

- Ta, żaden problem. - odparł Rosja nieco zawiedziony. Chciał wiedzieć co dzieje się z jego przyjacielem, lecz ten milczał. Rosja poklepał go po ramieniu po czym odszedł na spotkanie klubu sportowego. Niemcy zaś skończył zbierać swoje rzeczy. Był gotów do wyjścia. Tuż przy nim stała grupka osób. Niemcy rozpoznał wśród niej Polskę i Rumunię. Chciał ją minąć bez jakichkolwiek interakcji, lecz gdy tylko usłyszał słowa z ust jednego z członków grupki wiedział, że jest to niemożliwe.

- Widzieliście? Niemcy zaczął udawać fajniejszego. - odezwał się jeden z uczniów.

- Jak dla mnie tylko udaje po to, by nie być już kozłem ofiarnym. - wtrącił Rumunia.

- Myśli, że mu to pomoże? - zaśmiał się uczeń.

- Najwyraźniej. A ty Polonia co o tym sądzisz? - Rumunia spojrzał na Polskę, lecz w międzyczasie jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem Niemca. Rumunia jakby specjalnie zwrócił na siebie uwagę Germana, by ten zasmakował porażki.

- Mnie w to nie wciągaj. - mruknął Polska widocznie niezainteresowany tematem.

- Oj nie bądź taki. Widać, że Niemcy to marna kopia swojego ojca. Nic nie zdziała. - zaśmiał się pogardliwie Rumun. Niemcy poczuł ścisk w sercu, a gorąc zaczął opanowywać jego ciało.

~ No dalej, pokażmy mu gdzie jego miejsce. - rozlegl się głos w głowie Germana. Propozycja głosu była niezwykle kusząca, lecz Niemcy musiał działać ostrożnie. Każdy zły ruch mógł przysporzyć niepożądanych kłopotów. W końcu mogli go zamknąć nim wdroży swój plan w życie. Zignorował głos i zbliżył się do drzwi, a tym samym do grupki. Gdy ich mijał wszyscy spojrzeli na niego.

- No proszę. O wilku mowa. - zaśmiał się uczeń.

- Jakim wilku? To zaledwie Chihuahua, która potrafi jedynie szczekać. - wtrącił Rumunia. Oczy Niemiec przybrały żywszej czerwieni. Polska zauważył to i widocznie się spiął. German spojrzał na nich, a jego wzrok u wszystkich wywołał dziwne uczucie strachu.

- Myślisz..., że się przestraszymy twojego spojrzenia? - odparł uczeń, choć chciał brzmieć pewnie, jego głos łamał się pod wpływem niepokoju.

- Wolisz by doszło do rękoczynu? - spytał Niemcy, a uczeń przeraził się na jego słowa.

- Lepiej uważaj. Pamiętaj, że może cię spotkać to samo co twojego ojca. - tym razem odezwał się Polska. Jego głos mimo niepokoju brzmiał pewnie i groźnie.

- Myślisz, że będę tak nieuważny i dam się złapać?

- Niedaleko pada jabłko od jabłoni.

- W szczególności widać to po tobie. Jesteś tak samo silny jak twój ojciec. Dodatkowo mimo wszystko jesteś gotów rzucić się do gardła nawet dużo silniejszemu, by bronić swojego honoru. - odparł Niemcy spokojnym tonem. Polska zmieszał się na te słowa.

- Przestań chrzanić... - mruknął po chwili.

- A więc się mylę?

- Nie igraj z ogniem. - warknął Polak. German spojrzał na swoją dłoń, która po chwili zapłonęła.

- Spokojnie, ogień jest moją częścią. Nie sparzę się nim. - mruknął z satysfakcją i po chwili odszedł. Czuł na sobie ich spojrzenia, lecz nie interesowali go inni. Myślał jedynie o swoim ostatnim rozmówcy. Racja, Niemcy musiał uważać. Ponieważ mógł dokonać złego wyboru jak jego ojciec. Jednakże on nie ulegnie tak łatwo. Nie podda się póki to ktoś go nie zabije.

Następnego dnia Niemcy obrał sobie za cel jednego z uczniów. Wiedział, że będzie to szybki cel i wystarczy by wzniecić niepokój w szkole. W jednym Polska miał rację. Jednak niedaleko pada jabłko od jabłoni. Jednakże nowe pokolenie wyciąga wnioski z błędów starszego. Niemcy dobrze pamiętał, jaką drogę pokonuje jego ofiara by dojść do szkoły i odwrotnie. Po zajęciach czekał w miejscu, gdzie wszystko miało nastąpić. Był to ciemny zaułek na uboczu miasta. Niedługo zjawi się ten, na którego czeka. Mijały minuty, a Niemcy bawił się długopisem w ręku. W końcu usłyszał zbliżające się kroki. Uczeń zatrzymał się widząc go ciemnościach. Widocznie przyglądał się jego osobie, by poznać kto skrywa się w mroku.

✮Drogi czytelniku, w tym momencie rozpoczynają się sceny przemocy i szczegółowy opis okrucieństwa, jeśli nie lubisz takich opisów, proszę udaj się do kolejnego rozdziału✮

- Długo kazałeś na siebie czekać. - odparł Niemcy, odpychając się od ściany.

- Po co miałbyś na mnie czekać? Nie myślisz chyba, że się zaczniemy kumplować? - prychnął uczeń, a śmiech Niemiec wypełnił zaułek. Mocno zaniepokoiło to chłopaka.

- My? Kumplować się? Nie bądź śmieszny. Tyle lat mnie poniżałeś. Myślisz, że można to od tak zapomnieć?

- Myślisz, że się ciebie boję? Dobre żarty!

- Och, a więc się nie boisz? A powinieneś. To ja mam teraz przewagę. - odparł Niemcy spokojnym tonem. Chłopak cofnął się, lecz jego plecy napotkały się z niewidzialną ścianą, która uniemożliwiła mu ucieczkę.

- Co ty?!

- Tyle lat, tyle przykrych słów, ani razu przeprosin. Chyba pora wyrównać rachunki, prawda? - Niemcy zaczął zbliżać się do chłopaka, a z jego pleców zaczęły wyrastać czarne jak smoła macki.

- Nie! Zostaw mnie! Pomocy! - zaczął krzyczeć, co spowodowało cichy śmiech Niemca.

- Tak łatwo zapomnieć o dumie, jeśli życie wisi na włosku. Powinienem zacytować twoje słowa. - odparł Niemcy i stanął przed chłopakiem, który z przerażeniem spoglądał w jego oczy. Niemcy pochylił się i uśmiechnął przeraźliwie.

- Zdechniesz, a nikt nawet nie pofatyguje się pójść na twój grób. Znikniesz szybciej, niż się pojawiłeś. Tak jak w każdym przypadku zera. - warknął Niemiec i odsunął swoją twarz od ofiary.

- Jakieś ostatnie słowa? - spytał z powagą.

- Idź w diabli! - warknął uczeń. Niemiec zaśmiał się krótko.

- Tam właśnie zmierzam. - odparł German, a jego macki Zacisnęły się na czterech kończynach ucznia.

- Puszczaj! Błagam zostaw mnie! - krzyczała ofiara. Niemcy zaśmiał się kpiąco.

- Podobno odważni pozostają tacy do śmierci. Jak jest w twoim przypadku?

- Spierdalaj! - warknął uczeń. Niemcy spoważniał.

- Widać, że zmieniasz zdanie zbyt często. Musisz się w końcu zdecydować. - mruknął German gwałtownie naprężając mackami ciało ucznia. Ten wrzasnął boleśnie.

- Zostaw! Puść! Pomocy!

- Niczego się nie uczysz.

- Przepraszam! Przepraszam za wszystko! Nie rób mi krzywdy! Błagam! - krzyczał przerażony. Niemcy mackami uniósł go nad ziemię i przybliżył do siebie tak, by ich twarze znajdowały się naprzeciwko siebie.

- Przepraszasz?

- Tak! Błagam puść mnie! - na te słowa Niemcy uśmiechnął się lekko.

- Dobrze zrobiłeś. Teraz może zrobi się dla ciebie miejsce w niebie. Przynajmniej żałujesz. - odparł, a uczeń słysząc jego słowa plunął mu w twarz.

- Spieprzaj psie! Mam w dupie co mi zrobisz! Jesteś niczym, rozumiesz?! Nic nieznaczącym psycholem! - krzyczał wierzgając jednocześnie.

- A było tak pięknie. - mruknął Niemcy mocniej naprężając ciało chłopaka. Ścięgna zaczęły puszczać. Kości wypadać ze stawów. Ogromny ból zrodził się w całym ciele. Krzyki agonii można byłoby słyszeć w sąsiednim mieście, gdyby nie moc Niemiec. W końcu wszelkie mięśnie puściły, kości zaczęły się łamać, a zaraz za nimi rozerwała się skóra. Krew trysnęła z ran, a okropny ostateczny krzyk śmierci sprawił, że Niemcy skrzywił się w niesmaku. Ciało upadło na ziemię tonąc w kałuży własnej krwi. Źrenice  rozszerzyły się, przestając reagować na jakiekolwiek bodźce. Usta rozwarte w krzyku, lecz teraz wylewała się z nich jedynie krew. Kończyny zostały puszczone nad ciałem. Tam gdzie upadły pozostały ślady krwi, a następnie zaczęły pojawiać się nowe kałuże krwi.

- Role się odwróciły. Ciągle groziłeś mi, że zdechnę. Jednak cię przechytrzyłem. - odparł Niemcy stojąc nad trupem. Macki schowały się za jego plecami. Spojrzał przed siebie. Kilku przechodnie szło chodnikiem. Musiał poczekać by minęli zaułek, a następnie mógł prześlizgnąć się w inne uliczki. Co z kamerami? Gdy Niemcy był w pobliżu moc sprawiła, że gubiły sygnał, dzięki temu Niemcy pozostał jako cień. Zrobił kilka kroków, lecz zatrzymał go głos.

- Potrzebujesz krwi. Zabierz mu ją. Krew to twoje paliwo. - Niemcy odwrócił się. Ujrzał postać Rzeszy, który spoglądał na dzieło syna.

- Nie chcę się zaśmiecać jego krwią. - warknął German.

- Więc zabij kogoś innego. Jeśli dalej chcesz prowadzić grę, musisz zadbać o krew dla swojej mocy. Inaczej nawet jej siła ci nie pomoże, gdyż nie będziesz potrafił jej użyć. - Rzesza niestety miał rację. Niemcy czuł, że moc w nim powoli, niespiesznie studzi się. Musiał skorzystać z rady ojca.

~ Nie musisz zatapiać w nim swoich kłów. Wystarczy, że położysz na nim rękę. Dużo prostsze jest wysysanie krwi z trupa przez moc, niż kły, które stworzono do picia krwi żywej ofiary.  - usłyszał Niemiec. Niechętnie zbliżył się do trupa i przyłożył do niego rękę. Dziwne mrowienie opanowało opuszki palców. Krew zaczęła wypływać, lecz zdawała się wspinać ku ręce Niemiec. Gdy tylko krew zetknęła się z dłonią Niemca, zaczęła się wchłaniać w jego ciało, a on sam zaczął czuć się dużo lepiej. Po wchłonięciu odpowiedniej ilości mógł się oddalić. W głowie układał kolejny plan zemsty. Najpierw inni, potem Rumunia i na koniec Polska. Niemcy miał przed oczami wizję przyszłości. Nieliczni, którym darował winy żyją, wielbią go za dar życia, Rumunia zdobi jego martwe trofea, a Polska klęczy przy nim. Uległy i poddany. Gotowy na każdy jego rozkaz, każde polecenie. Plan idealny ~

꧁❦꧂

Witajcie czytelnicy,
Cieszę się, że jeszcze ktoś zagląda do tej książki. W najbliższym czasie, gdy tylko zdołam w stu procentach pogodzić studia, życie prywatne i pisanie książek, planuję nieco poprawić tą książkę. Dużo się nie zmieni, jedynie kilka rozdziałów zostanie napisane na nowo lub zostanie w nich zmienione kilka kwestii. Będę się starać by rozdziały liczyły minimum 1500 słów (dotychczas liczyły 1000 lub coś koło tego) Dodatkowo pojawi się odnowiona okładka książki i zostanie napisany do niej szczegółowy plan zdarzeń. Póki co szłam za intuicją, natchnieniem i chwilą, teraz każda książka jaką wyjdzie z mojej strony będzie miała rozpiskę w aplikacji, która pomaga mi ogarnąć cały bajzel. Szykuję książkę na święta, lecz nie jestem pewna czy zdołam ją wypuścić. Mam jednak nadzieję, że mimo długich przerw w aktualizacji każdej z książkę, pozostaniecie ze mną.

Dobrej nocy,
Autorka ~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro