꧁Sny i wspomnienia꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ciemne pomieszczenie, które oświetlała jedynie samotna żarówka. Słabym światłem ukazywała w mroku obraz tak przerażający, że na samą myśl człowiek miał ochotę uciec...Znaleźć się jak najdalej od niego... Wszędzie były kałuże świeżej, jak i starszej krwi. Szkarłatne plamy były ogromne. Ciszę, która panowała wokoło, przerywało jedynie ciche kapanie kropel życiodajnej cieczy ze świeżej rany. Była głęboka. Zagojenie zajmie kilka miesięcy, zwłaszcza, że warunki były fatalne. W powietrzu można było wyczuć wilgoć oraz odrażający zapach krwi i śmierci. To miejsce było salą cierpień i śmierci, która radowała się z każdego nowego poddanego w jej martwym królestwie. Chłopak o delikatnej budowie ciała, leżał na drewnianym łożu, jeśli można je określić tym mianem. Jego nadgarstki oraz kostki były skrępowane przez ciężkie, metalowe kajdany, które przytrzymywały je przy łożu. Niegdyś biała koszula, stanowiła obecnie skąpe resztki lekko żółtawego materiału, zakrywającego tak mało... Klatka piersiowa, która była odsłonięta, powoli poruszała się w dwóch kierunkach. Góra, dół, góra, dół... Oddech był słaby, ledwo wyczuwalny, podobnie było z biciem serca. Po chwili w ciemnościach pojawiło się niewyraźne światło. Było coraz większe i większe. Szparka, zmieniła się w źródło światła. Była to świeca. Jej płomień rozpraszał panujący wokoło mrok. Dwoje ludzi weszło do środka. Jeden z nich ręką zaczął szukać czegoś po mundurze. Po chwili metaliczne ostrze błysnęło w świetle żarówki.

- Du bist aufgewacht? (Obudziłeś się?) - rozległ się ochrypły głos. Zdawało się, że był przesiąknięty jadem nienawiści. Nikt nie odpowiedział.

- Obudź go! - wydano rozkaz. Drugi obecny mężczyzna, który także miał na sobie mundur zbliżył się do leżącego na drewnianym łożu. Chwycił jego twarz, a śpiący czując ogromny ból zbudził się. Jęk bólu rozniósł się po pomieszczeniu.

- Endlich bist du wach (Nareszcie się obudziłeś)- odparł pierwszy.

- Nie rozumiem twojego szczekania nazistowski psie. - odparł chłopak leżący na łożu. Po chwili został uderzony w twarz.

- Den Mund halten! (Zamknij się!) Myślisz, że ja nie rozumie twojego? Słyszę twoje żałosne jęki każdego dnia. - odparł uśmiechając się, tym samym ukazując szereg ostrych kłów. Wyższy milczał, stał i przyglądał się dwóm pozostałym. Po chwili odchrząkanął. Niższy zaśmiał się krótko.

- Już, już mój drogi przyjacielu. Wszystko w swoim czasie. - odparł i przyłożył nóż do klatki piersiowej chłopaka. - Więc po połowie, Rechts? (Racja?)

- Da. Szybciej, ponieważ mi się spieszy. Mamy wojnę.

- Gut, gut. - odparł niższy. Po chwili nasilił nacisk, przecinając skórę. Krew zaczęła wypływać z rany, jego dłoń zaczęła ciągnąć ostrze ku dołowi. Zatrzymała się trochę nad nadbrzuszem. Chłopak stękał i jęczał z bólu. Nie był w stanie krzyczeć. Jego głos był już bardzo zmęczony.

- Więc już wszystko ustalone? - spytał wyższy.

- Ja, ja. Wszystko już załatwione i ustalone. Tereny są nasze. - Odparł niższy z zadowoleniem.

- Co z nim? - spytał drugi wskazując na ledwo dyszącego.

- Spokojnie, jest w bardzo dobrych rękach. - zaśmiał się niższy.

- W to nie wątpię... - po chwili niższy spojrzał w kąt. Z okropnym uśmiechem podszedł do niego. Spojrzał prosto w czerwone oczy swoimi ślepiami i szepnął te słowa.

~ To twoje dziedzictwo ~

German zbudził się. Ciężko oddychając, zaczął szukać okularów. Gdy odnalazł zgubę na szafce nocnej, założył je i spojrzał na telefon.

3.00

- Scheiße. Znów będę zmęczony. - odparł i zrezygnowany ponownie się położył. Liczył, że sen nadejdzie szybko. Ciągle jednak przed oczami widział te parę ślepi, które wpatrują się w niego. Słowa oobijały się echem tym samym drażniąc wszelkie komórki. Niemcy przekładał się z boku na bok, jednak czas mijał, a sen nie nadchodził. Po dłuższej chwili udało mi się przymknąć oko.

Długo nie dane było mu się pocieszyć chwilą snu, ponieważ budzik zaczął dzwonić z oznaką zbliżającej się szkoły. Zszedł on z łóżka i skierował się do łazienki. Przemył twarz zimną wodą. Spoglądając w lustro dostrzegł wory pod oczami.

- Znów będę wyglądać jakbym miał depresję. - mruknął niezadowolony i zszedł do kuchni. Przygotował sobie pyszne śniadanie, a następnie w międzyczasie spożywał je, a także przygotowywał się do szkoły. Ciągle zdawało mu się, że jakiś dziwny chłód unosi się w powietrzu. Przeszedł się po domu, jednak każde okno i drzwi były zamknięte. Nie rozumiał o co chodzi, jednak nie chciał już tracić więcej czasu. Po przygotowaniu się do szkoły, ubrał na siebie białą koszulę z czarnym krawatem. Do tego założył czarne dżinsowe spodnie. Chciał w dłoń torbę i skierował się do wyjścia. Do szkoły miał zaledwie piętnaście minut spacerem. Dlatego też nie spieszył się zbytnio. Rozglądał się po mieście. Dostrzegał jak powoli wszystko zbudza się do życia. Światła zapalały się w poszczególnych domach. Niemcy dobrze znał zachowania danych osób. Każdego dnia o tej samej godzinie, zapalały się te same okna. W końcu dotarł do domu swojego przyjaciela Rosji. Rosjanin przez pewien czas był dla niego jak brat. Po samobójstwie Rzeszy, kraje podzieliły biednego Germana, co skutkowało jego brakiem poczucia bycia kompletnym. Dopiero po upływie lat, gdy spotkał się ze swoim drugim "ja", mógł się ponownie złączyć. Zaskutkowało to gwałtownym wzrostem. Przez to Niemcy stracił wiele lat dzieciństwa. Mimo to nie było mu żal, nie szkoda owego czasu. Twierdził, że skoro nie ma on rodziny, nie potrzebuje szczęśliwych lat dzieciństwa, które powinno być przesiąknięte wspomnieniami rodzinnymi.

Po chwili z domu wybiegł Rosja. Jego białe kosmyki jak zawsze były pozostawione w nieładzie.

- Wyglądasz jakby huragan po tobie przeszedł. - skomentował młodszy. Rosja skrzywił się, jednak po chwili uśmiechnął się znacząco.

- Skąd wiesz, że nie miałem huraganu w nocy?

- Znam cię i wiem o twojej słabości do kobiet i alkoholu. Śmiem jednak twierdzić, że wczoraj mogłeś pozwolić sobie jedynie na wódkę. Dlaczego? Ponieważ twój ojciec zadbał o to, byś był pod kontrolą.

- Takie tam gadanie. Jeśli będę chciał to mogę bez problemu ściągnąć sobie jakieś urodziwe dziewczyny.

- Myślałeś ty kiedyś nad stałym związkiem?

- Nie, jakiś nigdy nie wpadło mi to do głowy. Nie lubię ograniczeń.

- To nie tylko ograniczenia. Zrozum to.

- A ty skąd wiesz? - spytał Rosja z uśmiechem. - Masz kogoś?

- Nein. - odparł Niemcy i nie czekając na przyjaciela ruszył przed siebie. Idąc zaczął rozmyślać nad tym, jak spędzi kolejny dzień. Prawdopodobnie znów będzie nudził się na lekcjach, "słuchał" gadania Rosji i znów napotka się z chłodnym spojrzeniem pewnej osoby.
German od zawsze wiedział, że wiele osób sądzi, że jaki ojciec taki i syn. Niemcy nie był całkiem bez winy. Wiedział, że niektórzy otrzymali pewne informacje na jego temat. Nie mieli pojęcia tylko o jednym, lecz to dobrze. Ta informacja miała pozostać tajną jak najdłużej...
Prawdą jest, że Niemcy nigdy nie czuł się niewinnym. Wiedział, że w jednej części, nawet i drobnej, ale części, brał udział w dziele ojca. Pamięta te dni, w których Rzesza zaciągał go do podziemia, gdzie przetrzymywał jeńców wojennych. Przemierzali zimne i ponure korytarze. W powietrzu unosiła się woń śmierci, a wszędzie wkoło roiło się od krzyków bólu i cierpienia. Krew widniała na ścianach i podłodze. Mimo to Niemcy musiał iść dalej. Bolesny uścisk ojca mocno zakorzenił się w pamięci chłopaka. Gdy w końcu docierali do końcowych drzwi, Rzesza puszczał go, by otworzyć metalowe wrota. W środku znajdował się chłopak. Półprzytomnym wzrokiem wodził po swoim "pokoju". Niemcy poczuł ścisk w żołądku. Miał wtedy zaledwie 5 lat...

- Niemcy! - krzyknął Rosja. Niemcy spojrzał na niego obojętnie.

- Czego?

- Słyszałeś co ja ci mówiłem? Prawię ci o tym odkąd wyszliśmy z mojego domu.

- Nein. Zamyśliłem się i nie słuchałem. - odparł wracając wzrokiem na drogę.

- Jesteś chamski. Powinieneś mieć do mnie więcej szacunku.

- Jaki jest tego powód?

- Jestem jakby twoim starszym bratem!

- Nein. Es ist nicht wahr. (To nie prawda). Nie jesteśmy ani w najmniejszym stopniu spokrewnieni.

- Gdyby nie mój ojciec i jego rygorystyczne wychowanie, to obecnie latał byś w ciele dwudziestolatka śpiewając chodzi lisek koło drogi. - odparł nieco urażony. Niemcy westchnął i spojrzał na niego.

- Powtórz o czyn mówiłeś.

- O tym, że planuje wypad nad jezioro.

- No i ?

- Chcę żebyś pojechał idioto! Zawsze mówisz, że nie masz czasu, ale teraz jestem w stu procentach pewny, że nie masz żadnych planów.

- Skąd ta pewność?

- Miałem wywiad u Japonii. - odparł śmiejąc się Rosjanin. German westchnął i przewrócił oczami. Jedyne o czym teraz marzył to spokój. W końcu dotarli do szkoły. Los chciał aby chodzili do tej samej klasy. Dlatego Niemcy nie mógł uwolnić się od Rosji nawet na minutę. W pewnym momencie, gdy razem siedzieli przed klasą, poczuł dziwne uczucie. Jakby był obserwowany. Rozejrzał się, lecz nic nie rzuciło mu się w oczy. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż linii kręgosłupa, tym samym potwierdzając dziwne uczucie. Niemcy westchnął i nieco zaniepokojony czekał na lekcje. Upragniony dzwonek po chwili przybył z ratunkiem.

꧁❦꧂

Tak oto rozpoczynam nową książkę i nową historię.

W ostatniej chwili stwierdziłam, że opis troszkę nie pasuje, dlatego pojawi się prawdopodobnie dzisiaj wieczorem ^^'

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro