꧁Szepty꧂

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Każdy z pewnością posiada chwile słabości, chwile w których wszystko nas przerasta. Ciągle koszmary w podobny sposób wpływały na Niemcy. Chłopak trzymał się dobrze, jednak coraz częstsze występowanie koszmarów i mniejsza ilość snu, źle wpływały na jego zdrowie, zarówno fizyczne jak i psychiczne. Cierpiał, to było niewątpliwe. Jednak czy ktoś miał pojęcia o tym? Otóż nie, nawet Rosja, który zdawał się być najbliżej z Germanem. Skąd owe nastawienie? Odpowiedź jest niebywale prosta. Co w rodzinie, nie ginie. Tak samo jak Rzesza chciał sam uporać się z przerastającą go mocą, chęcią władzy i szaleństwem, które się w nim zakorzeniło, tak i Niemcy chce sam zwalczyć to, co ciąży na jego duszy. Upartość nie zna granic, nie ma zamiaru także ustępować. Niemcy siedział lekko zgarbiony. Obecnie znajdował się w parku, gdzie szukał spokoju. Jednak i tam nie mógł go zaznać. Mijały go liczne pary, które tuliły się, szły trzymając się za ręce, całując się. Każda para emanowała pozytywną energią, bliskością i ciepłem. Wszystkim czego brakowało Niemcom. Dlatego zjawiły się one. Ciche, lecz natarczywe. Nie znające słowa stop, gotowe do najboleśniejszych ciosów. Te, które starały się zniszczyć barierę, którą Niemcy się otoczył.
Szepty, ciche, mroczne, tajemnicze. Czyje one były? Tego nie da się wyjaśnić... Widomym jest, że towarzyszą Niemcom odkąd pamięta. Nawet za dziecka towarzyszyły mu, lecz nie dawały się we znaki. Dopiero gdy ten został sam, one zaczęły wołać, upominać, naprowadzać...

Ignorowanie ich było trudnym zadaniem, wymagającym cierpliwości i skupienia. Poruszały one delikatne tematy, tak jak teraz...

Gdy Niemcy przyglądał się wszystkim słyszał w swojej głowie powtarzające się frazy.

„Oni się cieszą, ty zaś cierpisz. Powinni za to zapłacić!” „Jeżeli oni doznają szczęścia, czemu ty nie?” „Tylko słabi są sami, więc znajdź kogoś, najlepiej ofiarę” „Nie spoglądają na ciebie, są zbyt zajęci sobą, a ty jesteś sam” „Nikt cię nie widzi, nie słyszy, nie mają o tobie pojęcia. Każdemu kojarzysz się tylko z jednym, z Rzeszą...”

Każda bolała na swój sposób, na swój sposób reagowała z umysłem chłopaka, który starała się za wszelką cenę odepchnąć wszelkie pragnienia krwii, cierpienia i płaczu. Nigdy nie wątpił, że odziedziczy po ojcu owe popędy szaleństwa. Miał jednak nadzieję, że nim oszaleje, zdąży skosztować życia na spokojnie. Z pewnością trafi do szpitala, gdzie nic mu już nie pomoże, dlatego walczył z nimi, by jak najdłużej cieszyć się wolnością i w pewnej części zdrowym rozsądkiem. Tak długo jak to możliwe.

W pewnej chwili szepty nasiliły się na tyle, że German ledwo wytrzymywał ból głowy, jaki powodowały. Pochylił się i złapał za skronie. Ciało zaczęło drżeć.

„Nie opieraj się. To wszystko zmieni wszystko co dotąd przeżyłeś. Zaczną cię szanować! Wielbić! Kochać! Niczego nie będzie ci brakować!”

- Scheiße. Jeśli tak dalej pójdzie, nie podołam. - odparł Niemcy do siebie. Wstał z ławki i postanowił "uciec" od innych. Szybkim krokiem przemierzał chodnik i najwyraźniej los chciał, by wpadł na Rosję.

- Privet Germaniya. Coś się pali?

- Ja... Hallo Russland. Nein. To nic poważnego...

- Pewny jesteś? Tak szybko idziesz, że szybciej idzie chyba tylko Japonia, gdy jest premiera jakiejś nowej mangi w sklepie.

- Bardzo śmieszne. - odparł młodszy smętnie, a starszy cicho się zaśmiał.

- No już nie gniewaj się. Wiesz, że nie mam nic złego na myśli. - odparł szturchając go lekko w ramię. Niemcy westchnął.

- Ja, ich weiß.(Tak, wiem). - odparł Niemcy. Spojrzał zmęczony na Rosjanina. - Muszę iść. - dodał i wyminął go. Zaczął iść przed siebie, lecz starszy mimo wszystko ruszył za nim.

- Czekaj, na pewno wszystko w porządku? Serio zachowujesz się niepokojąco.

- To zmęczenie. Muszę się położyć. - odparł pospiesznie.

- No niech będzie, ale daj znać jeśli coś będzie nie tak. - odparł Rosja zatrzymując się, lecz uczucie niepokoju pozostało. Martwił się odchodzącym pospiesznie Germanem. Nie wiedział, czy mówił prawdę. Czy na pewno to zmęczenie. Jednak nie mógł się tego domyślić. Pozostało to tajemnicą Niemiec.

Gdy czerwonooki wszedł do środka swojego domu oparł się przy ścianie. Ciężko łapał oddech, wiedząc, że znów to zaczyna go męczyć. Kłucie w klatce piersiowej nie ustępowało. Źrenice zwężyły się, a ciało ciągle drżało. Ręka zgięła się, a Niemcy zsunął się po ścianie na ziemię.

- Scheiße... - odparł z trudem. Wszystko zdawało się go przytłaczać.

„No już. Dalej! Poddaj się pragnieniom!”

Po chwili wszystko zdawało się odpuścić. Cisza znów zapanowała wokół, a German mógł powoli wstać z ziemi. Udał się do kuchni, by napić się wody. Orzeźwiająca ciesz pobudziła na nowo wszystko, co zdawało się przybrać bierną postawę.

- Jeśli dalej tak będzie, to zostanie mi niecały miesiąc. - szepnął do siebie. Po chwili chwycił w dłoń telefon i napisał do Rosji. Poinformował go, że już wszystko w porządku, a następnie położył się na kanapie. Włączył telewizję, by nie siedzieć w ciszy. Następnie zaczął robić się senny. Długo walczył, lecz w końcu sen spowił jego osobę.

Śniły mu się czasy młodości, gdy czuł się niekompletny. Żył dwoma życiami jednocześnie. Doznawał różnych podejść, względem jego osób. Z pewnością nie chciał wracać do danych czasów. Znów czuć się w ten sposób. Wciąż czuć, że jest się zbędnym, niekompletnym, samotnym. Niemcy od zawsze miał jedynie ojca. Jego matka zmarła zaraz po porodzie, a sam Rzesza wcale nie mówił o niej Niemcom. Dlatego też German nigdy nie miał do niej przywiązania. Nie brakowało mu matczynej opieki, gdyż nigdy takowej nie doznał. Od małego zajmował się nim ojciec. Od zawsze wychwalał swą osobę tworząc wizję idealnego i niepowtarzalnego. W oczach małego Niemiec był on ideałem w czystej postaci. Syn niezwykle szanował ojca, lecz gdy nadeszły czasy wojny, wszystko się zmieniło... Strach zagościł w jego sercu, obawa o życie, innych... Zaczął dostrzegać szaleństwo, które rosło w osobie ojca. Sposób mówienia, bycia... Wszystko było szaleństwem. Niemcy z trudem unikał spotkań z Rzeszą. Wojna po części wspomagała go. Rzadziej widział ojca, jednak sam miał trudności podczas pomagania innym, którzy byli skazani na więzienie. Wszyscy jeńcy znali Niemcy jedynie z widzenia. Nigdy im się nie przedstawił, zawsze starał się skrywać jak najwięcej ciała. Tak by pozostał nierozpoznany. Jednak z czasem i tak Rzesza dowiedział się o jego czynach. Złość i gniew były na tyle poważne, że cierpienie Niemiec do dnia dzisiejszego zawsze pozostanie niezdolne do opisania. Podobnie jest także i z Polską, lecz różnił ich jeden szczegół. Polsce ból zadawał największy wróg, Niemcom jedyna bliska osoba...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro