Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kalina pov.

Łeb bolał mnie niemiłosiernie. Za moją głową słyszałam płytki oddech. Moją talię oplatały silne, męskie dłonie. Niektóre wspomnienia z poprzedniego wieczora wracały do mojej głowy. Noc spędzona z Marcusem, spotkanie z Ericą i naszą wspólną imprezę. Później wylądowałam w mieszkaniu Tieriego. Film urwał mi się kiedy chłopak robił mi jedzenie. Mój telefon zawibrował, spróbowałam wyswobodzić się z objęć bruneta, ale moja próba zakończyła się fiaskiem. Obróciłam się do chłopaka, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Chłopak miał roztrzepane włosy i lekko rozchylone usta. Przeczesałam mu palcami włosy, chłopak mruknął i mocniej mnie do siebie przysunął. Mój telefon zaczął dzwonić, tym samym doprowadzając mnie do białej gorączki. Ponowiłam próbę wydostania się z ramion chłopaka. Moja próba ponownie nic nie dała. 

- Marcus daj mi wyłączyć ten cholerny telefon- powiedziałam. 

- Mhm- mruknął, ale nadal mnie trzymał. 

- Obiecuję, że wyłączę telefon i wrócę do łóżka- powiedziałam. 

Chłopak mnie puścił, a ja wyłączyłam telefon z połączeniem od M.J. na wyświetlaczu. Stres, to słowo idealnie opisywało moje emocje tamtego ranka. Spotkanie ze starą znajomą uświadomiło mi jak bardzo zależało mi na nowym życiu. Na życiu, które prowadziłam w Los Angeles. Marcus usiadł na skraju łóżka bacznie mi się przyglądając. 

- Pamiętasz coś z wczoraj- spytał chwytając mnie za biodra i przyciągając do siebie. 

- Trochę. Film urwał mi się trochę po tym jak robiłeś mi gofry.

Tieri westchnął i założył mi kosmyk moich włosów za ucho. Jego zachowanie było dziwniejsze niż zwykle. Trochę mnie to zmartwiło. Może powiedziałam mu coś po pijaku?  

- Powiedziałam ci coś?- spytałam patrząc mu w oczy.

- Nic co by mnie uraziło. Po prostu szkoda mi, że nie pamiętasz co mówiłaś. 

- To co w takim razie ci powiedziałam?- spytałam zaciekawiona.

- Bełkotałaś coś o tym, że psuje ci plan i o tym, że nienawidzisz uczuć. W między czasie powiedziałaś, że mnie kochasz.

Niemal jednocześnie z jego słowami przypomniał mi się moment kiedy weszłam do jego pokoju poprzedniego wieczora i jakie słowa padły z moich ust. Powiedziałam mu, że go kocham. Wyznałam mu to prosto w twarz. Chłopak skanował moją twarz, na której pojawił się uśmiech.

- Powiedziałam tylko i wyłącznie prawdę.

Odwróciłam się i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam się ogarniać. Przede mną był długi dzień. 

****

Weszłam do domu zdenerwowana jak nigdy. Mój powrót od Marcusa wydłużył się o dwie godziny. Wolałabym spędzić je z nim, a nie Ericą i jej siostry chłopakiem, ale cóż. Kiedy tylko przekroczyłam próg domu napotkałam Edith i mamę. Kobiety wychodziły właśnie do galerii. Minęłam je w przejściu i weszłam do gabinetu ojca. 

- Czemu do cholery Brać nadal jest w LA?- spytałam wściekła.

- Są zaproszeni na inicjacje Marcusa Tieriego i na nasz bal- odpowiedział spokojnie.

- Nie przekroczą progu tego domu nigdy więcej- warknęłam.

- Masz rację, bal będzie odbywał się w muzeum- jego spokój irytował mnie jeszcze bardziej. 

Wyszłam z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Kiedy weszłam do mojego pokoju krzyknęłam na całe gardło. Emocje zalegające we mnie przez kilka miesięcy wyszły ze mnie wraz z krzykiem. Poczułam się o niebo lepiej, tak spokojnie, jakby grunt wcale nie walił się pod moimi stopami. Przebrałam się z wczorajszych ciuchów na coś wygodniejszego. Zgarnęłam z kuchni jabłko i wsiadłam na swój czarny motor. Moja przejażdżka zakończyła się na plaży. Usiadłam na huśtawce i lekko odepchnęłam się nogami od piasku. Moje myśli były utkwione piętnaście minut od plaży, w apartamencie wysokiego bruneta. Po tym jak wyszłam z łazienki chłopak powiedział mi kilka zdań. Staliśmy się sobie bliżsi niż chcieliśmy. Słowa Marcusa nie dawały mi spokoju.

- Kocham cię Kalina, ale widzę, że w twoim życiu za dużo się dzieje. Nie chcę dokładać ci stresu. Chciałbym spróbować z tobą związku, ale jeśli ty nie jesteś na to gotowa to nic. Chcę żebyś wiedziała, że poczekam. Za bardzo mi na tobie zależy kochanie. 

Tieri zrobił mi taki mentlik w głowie, że nie jestem w stanie myśleć o niczym innym. Spędziłam godzinę na plaży, kiedy wróciłam do domu w salonie siedziały Edith, Claudia- moja matka i Audrey. Podeszłam do siostry i mocno ją przytuliłam. Dziewczyna się ode mnie odsunęła i zmierzyła ostrym wzrokiem. 

- Okłamałaś mnie. Znowu cię pobił- powiedziała drżącym głosem.

Wyraz jej twarzy zmienił się w ułamku sekundy. Szybkim krokiem przemierzyła korytarz i wpadła do gabinetu ojca. Jej krzyki było słychać w całym domu. Błyskawicznie znalazłam się obok siostry. Dziewczyna straciła nad sobą panowanie, zamachnęła się żeby uderzyć naszego ojca. Złapałam jej rękę zanim zdążyła zrobić coś naprawdę głupiego. Wypchnęłam ją na korytarz. Audrey próbowała się wyszarpać, ale na marne. Nie miałam zamiaru pozwolić żeby spotkał ją mój los. To ja byłam za nią odpowiedzialna, tak jak wszyscy mi powtarzali. 

- Puszczaj mnie!

- Audrey nic mi nie jest. Uspokój się zanim zrobisz coś czego będziesz żałować- powiedziałam przyciągając siostrę do siebie. 

Dziewczyna się do mnie przytuliła. Po moim ramieniu spłynęło kilka łez. Moja malutka siostrzyczka płakała.

- Ej Audrey co jest?

- Nie zasługujesz na to. Ten świat to bagno, w którym tkwisz od dziecka. Najpierw morderstwo Fabiano i Aurory, później Dario zrobił ci najgorszą rzecz jaką mógł, a na dodatek ojciec ubzdurał sobie, że jesteś za mnie odpowiedzialna i bije cię za każdym razem kiedy ja coś zrobię! Czemu nadal to znosisz? Mogłabyś uciec, żyć normalnie. Byłabyś bezpieczna. 

- Problem polega na tym, że to jest dla mnie normalność Audrey. Nie potrafiłabym żyć jak zwykły człowiek. Chodzić do pracy, wychowywać dzieci i czekać na męża z kolacją. Ja potrzebuję adrenaliny i strachu. Bo tylko wtedy czuję, że żyję. 

Brunetka westchnęła i wróciła do salonu. Edith mierzyła mnie dziwnym wzrokiem, w końcu przerwała niezręczną ciszę.   

- Będziesz dobrą matką Kalinko. 

Jej słowa zbiły mnie z tropu. To było zdecydowanie najdziwniejsze co usłyszałam w tym miesiącu. 

- O co ci chodzi babciu?

- O nic słoneczko, o nic.

****

Po dwudziestej do mojego pokoju przyszła Audrey. Rozmawiałyśmy o wszystkim co się teraz działo, powiedziałam jej o Marcusie i moim dylemacie. Dziewczyna stwierdziła, że powinnam olać ojca i spróbować z Tierim. Powiedziała mi o jej relacji z Marcello. Muszę stwierdzić, że nieźle ją wzięło. Cieszę się, że w tak młodym wieku ma osobę, której ufa, i którą kocha. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział raczej taki luźniejszy. Mam nadzieję, że was nie zanudziłam. Pamiętajcie o gwiazdkach. Miłego i do następnego.   



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro