Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kalina pov.

Założyłam bordową sukienkę. Zgarnęłam z biurka telefon i okulary przeciwsłoneczne i zeszłam na dół. Carter i Sofia siedzieli na kanapie, obok nich siedziała Audrey, rozmawiała z kimś przez telefon. Nie musieliśmy długo czekać na Lorenzo i Augusto. Obaj mężczyźni byli ubrani w czarne garnitury. Starszy z Morettich miał tak samo jak ja okulary przeciwsłoneczne. Wyszliśmy z domu, dwadzieścia minut później parkowaliśmy pod domem Tierich. W progu powitał nas Bernardo Tieri. Na miejscu był już William Gray, Dimitriev Orłow, don dwóch rodzin nowojorskich i don z Chicago. Dotarliśmy na miejsce jako ostatni. W wielkiej jadalni znajdowali się również Marcus oraz Marcello. Chłopcy wstali i od razu do nas podeszli. Marcello i Audrey usiedli obok siebie, a ja naprzeciwko Marcusa. Chłopak wyglądał na zestresowanego swoim przejściem. Położyłam swoje nogi na jego kolanach żeby odwrócić jego uwagę. Brunet zaczął jeździć swoimi zimnymi rękami po mojej rozgrzanej skórze. Od mojego powrotu do domu nie zamieniłam z nim ani słowa. Nie było to jakoś strasznie niezręczne czy przytłaczające, aczkolwiek nie było to przyjemne. Za jego plecami pojawił się Bernardo, szepnął mu coś na ucho. Chłopak popatrzył się na mnie, zdjął moje nogi z kolan i wstał. 

- Jeszcze raz witam wszystkich przybyłych. Możemy zaczynać.

Bernardo stanął tak żeby wszyscy go widzieli, obok niego stanął Marcus. Ojciec chłopaków zaczął tradycyjną nudną paplaninę. Nikt gonie słuchał, ale wszyscy udawali, że jest inaczej. Kiedy skończył głos zabrał Marcus.

- Jak dobrze wiecie mam przejąć funkcje ojca. Nie wszyscy byli zadowoleni z tego faktu. Nie zdziwię się jak niektórzy rozerwą umowy, ale mam nadzieję, że wy, jako najbliższy krąg sprzymierzeńców pozostaniecie wierni. Ja przyrzekam na swoje życie, że nie złamię danego wam słowa. Wszystkie zawarte sojusze przez mojego ojca są aktualne i będą również za mojego panowania- głos chłopaka był stanowczy i spokojny za razem, jak na razie dobrze sobie radził.- W najbliższym czasie możecie się spodziewać, że to grono ulegnie małej zmianie. Ale możecie być spokojni o ile nie zrobiliście niczego przeciw mnie lub moim bliskim. 

Chłopak podkreślił trzy ostatnie słowa, a jego wzrok padł na mnie. Wiedziałam o czym mówił, byłam pewna, że Tieri nie zostawi Orłowa w swoim najbliższym gronie, byłam pewna również, że mój ojciec też nie będzie miał wstępu na zebrania. Wykluczenie ich było tyko kwestią czasu. Bernardo poklepał syna po plecach, ten gest dla wielu nieistotny, dla nas, w tamtej chwili oznacza, że Marcus Tieri został donem. Wszyscy usiedli do stołu, na którym wylądowało kilka talerzy z jedzeniem. Uroczysta kolacja była najnudniejszą częścią przejęcia władzy. 

****

Następnego dnia rano postanowiłam poważnie porozmawiać z Tierim. Pojechałam do Fiamma i od razu pokierowałam się do biura Marcusa. Idąc po schodach w mojej głowie pojawiły się wspomnienia mojego ostatniego pobytu tam. Chwyciłam klamkę i popchnęłam drzwi. Na biurku leżała platynowa blondi nad nią stał Marcus. W tamtym momencie miałam ochotę wyjąć spluwę i zastrzelić oboje. Chyba po raz pierwszy byłam zazdrosna, chujowe uczucie. Zbiegłam po schodach i wsiadłam do swojego auta. Mimowolnie wybrałam numer Erici. Ruszyłam w stronę centrum. 

- No co tam Kali?

- Mogę do was wpaść? Napilibyśmy się czy coś.

- Jasne, chłopaki się ucieszą, że przyjeżdżasz. 

Marcus pov.

Kurwa co ja narobiłem? Wybiegłem za dziewczyną, ale było już za późno. Odjechała, a ja nie  miałem pojęcia gdzie jej szukać. Wyjąłem telefon i próbowałem się do niej dodzwonić. Nic, cisza w eterze. 

Do Kalina

Przepraszam to nie miało tak wyjść. 

Ona nic dla mnie nie znaczy.

Błagam odpisz mi.

Kalina błagam.

Możesz mnie zwyzywać nawet zastrzelić, ale proszę odpisz.

Kalina martwię się proszę odpisz.

Nie odpisała na żaden sms, nawet ich nie odczytała. Wywaliłem tą laskę z klubu i dalej próbowałem dodzwonić się do Kaliny, ale na marne. Po trzech godzinach napisałem do Octavii. Nie miała bladego pojęcia gdzie może być. Martwiłem się o brunetkę coraz bardziej. Byłem idiotą, ona mi już nigdy nie wybaczy. Kocham ją, ale jestem tylko głupim facetem, który musiał odreagować. Cały dzień spędziłem na wypisywaniu do Moretti z nadzieją, że w końcu odczyta wiadomości i coś odpisze. Po kolejnych czterech godzinach byłem tak zdesperowany, że postanowiłem pojechać do jej domu. Drzwi otworzyła mi starsza kobieta o takich samych oczach jak moja kochana Kalina. 

- Jest Kalina?- spytałem.

- Wyszła o dwunastej od tamtej pory jej nie widziałam. Coś się stało młodzieńcze? Czemu szukasz mojej wnuczki?

- Zrobiłem coś okropnego, gdybym mógł cofnąć czas. Gdyby Kalina się odezwała proszę powiedzieć Audrey żeby zadzwoniła do Marcusa- odwróciłem się w stronę wyjścia.

- Tieri, jak dobrze, że jesteś- w drzwiach pojawiła się młoda Moretti.- Chodzi o Kalinę, musisz mi pomóc.

Dziewczyna wybiegła z domu i wsiadła do mojego auta. Ruszyłem we wskazanym przez piętnastolatkę kierunku. Dwadzieścia minut później znaleźliśmy się pod jakimś klubem. Przed wejściem Stało sporo ludzi, moją uwagę jednak przyciągnęła trójka najgorzej wyglądających nastolatków. Blond dziewczyna opierała się o parapet, rozpoznałem ją niemal od razu. Tą dziewczyną była Erica- koleżanka Kaliny. Obok niej klęczał brunet, był pobity, na kolanach leżała mu Kalina, moja Kalina. Podeszliśmy do nich błyskawicznym tempie. Uklęknęliśmy koło brunetki, która była nieprzytomna. 

- Co się stało do cholery!? Dylan miałeś je pilnować!- Audrey była wściekła.

- Ktoś podał jej GHB, musiałem się tym zająć. Erica dała jej coś jeszcze przed wyjściem. Cholerne idiotki! Erica jesteś świadoma, że może jej się coś stać!?- chłopak był naprawdę zły.

Ja też byłem wściekły, wziąłem delikatnie Kalinę na ręce i położyłem w samochodzie. Jej siostra podłożyła swoje kolana po jej głowę. Jadąc do domu Morettich złamałem chyba każdy istniejący przepis drogowy. Zaniosłem dziewczynę do domu i jak kazała Audrey położyłem w jej pokoju. Młoda powiedziała, że nie mogę tu zostać. Obiecała, że będzie mnie informować o stanie siostry. Wyszedłem z ich domu cały zdenerwowany. Gdyby nie ja Kalinie nic by się nie stało. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

W tym rozdziale jest w sumie wszystko. Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. Miłego i do następnego. Następne dwa rozdziały będą około dwudziestej.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro