Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kalina pov.

Fabiano obudził mnie o szóstej rano. Aurora zrobiła śniadanie i łaziła po domu zdenerwowana.  Widać było, że stresowała się spotkaniem z dawno niewidzianą rodziną. Zgadywałam, że najbardziej bała się spotkania z Audrey. W dzieciństwie były nierozłączne i wszystko robiły razem. Jakby nie patrzeć ja też się stresowałam, nie tyle co spotkaniem z rodziną co z Marcusem. Nie mieliśmy okazji porozmawiać, byłam przekonana, że nasze spotkanie będzie cholernie niezręczne. Nie chciałam żeby tak było, chciałabym żeby było tak jak dawniej.  

****

Założyłam czarną sukienkę do ziemi, która odsłaniała mi piersi i moje złote szpilki. Cały strój dopełniał idealnie złoty łańcuszek, sięgający mi za piersi. Rory ubrała bordową sukienkę i srebrne szpilki. Wyglądała jak księżniczka. Fabi założył granatową koszulę i czarne jeansy. Po osiemnastej ruszyliśmy w stronę sali balowej. Fabiano zaparkował swojego błękitnego mustanga tuż obok samochodu Tieriego. W tamtej chwili serce zaczęło mi szybciej bić. Zbliżał się moment naszego spotkania, a ja nie wiem dlaczego zaczęłam strasznie się stresować. Nie rozmawiałam z nim od dnia, w którym poszłam do klubu z Ericą i Dylanem, i w którym się naćpałam. Mój brat popchną szklane drzwi i wszedł do środka. Przepuściłam Aurorę przodem i weszłam jako ostatnia. Marcus od razu uszył w moją stronę. Zamknął mnie w szczelnym uścisku. Do moich nozdrzy dotarł jego zapach. Mieszanka kawy, papierosów i wody kolońskiej. Wyglądał tak jak zwykle. Miał na sobie czarną koszulę i czarne jeansy. Odsunął się ode mnie trochę. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Cholernie za nim tęskniłam.

- Tęskniłam za tobą- powiedziałam, całując go.

Wszyscy zebrani na ślubie patrzyli się na Fabiano i Aurorę. Nikt nie odważył się nawet odezwać, w końcu mój ojciec wstał z miejsca i podszedł bliżej. Marcus przeniósł wzrok na moje rodzeństwo. Audrey wyjęła ze swojej torebki rzemykową bransoletkę i podała ją Fabiano. Chłopak odebrał swoją własność i od razu ją nałożył. Dałam mu tą bransoletkę jak miałam dziesięć lat, on parę dni później dał mi niemal identyczną. Aurora zaśmiała się pod nosem na panującą w pomieszczeniu grobową ciszę. 

- No i to się nazywa wejście- powiedziała zabierając kieliszek szampana stojącego obok na stole.

- Rory- warknęłam- Zostaw tego cholernego szampana- upomniałam ją.

- Jakbym nigdy nie piła- powiedziała biorąc łyk alkoholu.

Fabiano, który za nią stał zabrał jej kieliszek i odstawił go z powrotem na stół. W tym momencie w końcu nasz ojciec odważył się odezwać. 

- Wy żyjecie- powiedział udając zaskoczonego.

- Oj tato daruj sobie. Dobrze wiedziałeś, że nie zginęliśmy. Ty nawet wiedziałeś gdzie mieszkamy- powiedziała Rory, zakładając ręce na piersi. 

- Sporo cię kosztowało ukrycie tego przed resztą. Teraz ci się to zwróciło, Orłow nieźle zapłacił za Kalinę- wtrącił Fabiano.

Marcus posłał mi pytające spojrzenie, ja tylko pokręciłam głową. Wytłumaczę mu to później teraz musiałam zając się ojcem i moim przejęciem władzy. Augusto nie wiedział co powiedzieć, nawet nie zaprzeczył, ani nie zaczął się wykłócać. 

- Niestety nie udało ci się mnie pozbyć- powiedziałam.- Wciąż żyję i zgodnie z umową dzisiaj zostanę capo. Spróbuj mnie powstrzymać, a przynajmniej cztery osoby będą w ciebie celować.

Podeszłam do niego, mój stukot szpilek było słychać w całej sali. Zmierzyłam ojca zimnym, obojętnym wzrokiem i podeszłam do Cartera. Przytuliłam go.

- Wybacz, że przerwaliśmy wasze wesele, ale jak to mówią element zaskoczenia to podstawa- powiedziałam uśmiechając się. 

- Nie ma sprawy młoda. Miło, że żyjesz- powiedział chłopak.

- Sofia pięknie wyglądasz- powiedziałam w stronę żony Cartera.

- Ty też wyglądasz ślicznie- odpowiedziała.

Przytuliłam dziewczynę i wróciłam do Tieriego, który nie za bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Postanowiłam oficjalnie przedstawić mu moje zaginione rodzeństwo. 

- To jest Fabiano i Aurora. Moje rodzeństwo- powiedziałam.- Ojciec sprzedał ich Josephowi Turnerowi . Postanowili mnie ostrzec przed Orłowem, który kupił mnie dla Nikolaja. 

Widziałam jak Marcus spiął się na imię młodszego Orłowa. To uroczę, że był zazdrosny. To cud, że po tym wszystkim nadal doceniam takie błahe gesty. 

- Miło was poznać. Kalina często o was mówiła- powiedział brunet do mojego rodzeństwa.- Marcus Tieri.

Trochę pogadaliśmy, ale później Fabi i Rory poszli pogadać z innymi, a my zostaliśmy sami. Nie widzieliśmy się tylko pięć dni, ale wydawały się dłuższe niż zwykle. 

- Musimy porozmawiać- powiedział Tieri, odwracając się w moją stronę.- O nas i o tym wszystkim. Chce wiedzieć na czym stoję. Chyba oboje chcemy. 

- Przez te pięć dni uświadomiłam sobie jak ważny dla mnie jesteś. Chce być twoją dziewczyną, ale to nie będzie prosty i normalny związek- powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Normalność jest nudna kochanie- odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie. 

Pocałował mnie i pociągnął  na parkiet. W głośnikach rozbrzmiała piosenka  Eda Sheerana- Give Me Love. Zaczęliśmy poruszać się w rytm muzyki. Nie zamieniła bym tej chwili na żadną inną. Liczyliśmy się tylko my i to było cudowne. 

****

Po trzech godzinach godzinach w końcu nadszedł ten czas. Sekundy dzieliły mnie od przejęcia stanowiska ojca.  Wszyscy potrzebni do tego ludzie zebrali się w sali obok. Podpisałam umowę i wypowiedziałam słowa przysięgi. Wzięłam nóż leżący obok i przejechałam nim po wewnętrznej stronie dłoni. Krew zaczęła kapać na wcześniej wspomnianą umowę. Ja Kalina Moretti zostałam capo dei capi. Otarłam dłoń chusteczką, którą podał mi Lorenzo i wyjęłam trzy umowy. Spojrzałam na Tieriego starając zachować powagę. Przysunęłam w jego stronę umowę i długopis. Chłopak tak jak myślałam nie przeczytał umowy tylko od razu złożył podpis na dole kartki. Kiedy podniósł na mnie wzrok przybrał równie poważną minę co moja. Podał mi rękę i skiną lekko głową. Brunet wrócił na swoje miejsce, a do stołu podszedł Fabiano. Szybko złożył podpis na umowie i mnie przytulił.

- Będziesz najlepszym capo w historii- wyszeptał i się odsunął.   

Została mi tylko jedna umowa do podpisania, w momencie kiedy chciałam dzwonić po spóźnialskiego księcia do pokoju wszedł zdyszany Nicolas Gray. 

- Wybacz spóźnienie ślicznotko, ale byłem z Gavinem na kolacji- powiedział, przytulając mnie na powitanie. 

Blondyn jako jedyny z naszej trójki przeczytał umowę po czym podpisał dokument. Pogratulował mi awansu i ruszył w stronę wyjścia podobnie jak ja i Marcus. 

- Dobra skończmy z tymi formalnościami. Nico jak tam randka z Gavinem?- spytałam wychodząc z budynku.

 - Cudownie, a wy gołąbeczki jakieś plany na wieczór?

- Nicolas weź ty lepiej zajmij się swoim chłopakiem co?- powiedział Tieri okrążając mnie ramieniem.

Zaśmiałam się pod nosem na jego odpowiedź. Cholernie mi go brakowało.

- Dobry pomysł, ja się zbieram. Widzimy się niedługo- powiedział.

Blondyn wsiadł do swojego auta, w którym czekał Gavin. Marcus jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi, kiedy wsiadłam do środka okrążył samochód i wsiadł za kierownicę. Ruszył w stronę swojego apartamentu, a ja rozsiadłam się wygodnie. Położyłam nogi na kokpicie. Widziałam, że chłopak tylko pokręcił z rozbawieniem głową i dodał gazu. Widać było, że chciał jak najszybciej znaleźć się w domu. 

****

Chłopak zdjął buty i zniknął w kuchni. Ja w tym czasie pozbyłam się moich niewygodnych złotych szpilek. Brunet po chwili przyszedł do salonu z butelką szampana i dwoma kieliszkami. Uśmiechnęłam się na ten widok. Nalałam nam trochę alkoholu. Ciągle czułam na sobie wzrok Marcusa. Chłopak wpił się w moje usta. Chętnie oddałam pocałunek. Zostałam przyszpilona do ściany. Wykorzystałam okazję i zaczęłam rozpinać mu koszulę, która chwilę później wylądowała na ziemi. Tieri nie pozostawał mi dłużny. Moja sukienka w mgnieniu oka znalazła się obok jego koszuli. Chłopak złapał mnie za pośladki i podniósł do góry. Oplotłam jego biodra nogami i zaczęłam podgryzać oraz lizać jego skórę na szyi. Zniecierpliwiona zaczęłam się o niego ocierać, chłopak warknął. Położył mnie na łóżku i zdjął spodnie. Zjechałam jego umięśnione ciało i aż zrobiło mi się gorąco. Nie mogłam uwierzyć, że jest tylko i wyłącznie mój. Przygryzłam wargę, brunet z prędkością światła znalazł się przy mnie. Wpił się w moje usta z takim pożądaniem. Zjechał pocałunkami niżej. Kiedy dotarł do linii moich stringów po prostu je zerwał. Zdjął swoje bokserki i wszedł we mnie mocno. Wbiłam w jego plecy paznokcie, a z moich ust wydobył się jęk rozkoszy. Czułam się jak w niebie. Moje jęki wypełniły całe pomieszczenie. W naszych ruchach było widać tęsknotę i spragnienie. Pragnęliśmy siebie jak nic innego na ziemi. Marcus wykonał kilka mocnych ruchów, byliśmy na skraju. Doszliśmy w tym samym czasie. Mój oddech był przyspieszony chyba jeszcze bardziej niż bruneta. Tieri pocałował mnie w czoło i rzucił mi swoją koszulkę. Sam założył tylko dresy i poszedł do kuchni. Po założeniu koszulki, dołączyłam do chłopaka. Usiadłam na blacie wyspy kuchennej i zaczęłam obserwować Marcusa. Wyjął wszystkie składniki potrzebne do zrobienia gofrów. Szeroko się uśmiechnęłam. Szybko zrobił ciasto, kiedy było już gotowe zeskoczyłam z wyspy i rozlałam ciasto do gofrownicy. Chłopak przytulił mnie od tyłu, kładąc mi swoją głowę na moje ramię. Czułam, że zaciągnął się moim zapachem. To było cholernie urocze.

- Wiesz, że cię kocham?- spytałam owijając się jego rękami jak kocem.  

- A to ci zbieg okoliczności. Ja też cię kocham- odpowiedział, całując mnie w policzek.

Kilka minut później gofry były gotowe. Chłopak polał je moim ulubionym syropem klonowym i zaniósł gotowe  danie do salonu. Rozsiadłam się wygodnie na swoim miejscu i zaczęłam skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś ciekawego do oglądania. W końcu zatrzymałam się na filmie, który oglądałam z Audrey. Czerwona Nota. Co prawda był to film trzynaście plus i Marcus na początku nie był do niego przekonany, ale później się wciągnął. Miło spędziliśmy czas. Po krótkim prysznicu położyliśmy się spać. Przez dłuższy czas nie mogłam zasnąć. Strasznie bolała mnie głowa. Kiedy już udawało mi się zasnąć poczułam, że zaczęła mi lecieć krew. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Usiadłam na klapie od sedesu i przyłożyłam sobie chusteczkę, która dosyć szybko stała się czerwona. W drzwiach łazienki pojawił się Marcus. Popatrzył się na mnie zmartwiony i ukucną przede mną i zaczął gładzić moje udo. Widziałam, że strasznie się o mnie martwił, było to miłe, ale kompletnie niepotrzebne. 

- Jestem przemęczona. Ostatnio dużo się działo- powiedziałam.- Muszę po prostu odpocząć. 

- Pojedźmy gdzieś-zaproponowałem.- Na przykład do Vegas.  

- Zastanowię się. Na razie jedyne o czym marzę to położyć się spać. 

Jeszcze chwilę leciała mi krew, od razu kiedy przestała poszliśmy do łóżka. Wtuliłam się w tors Tieriego. Chłopak zaczął gładzić mnie po włosach. Zasnęłam dosyć szybko, wydaję mi się, że Marcus też. Obudził mnie płaczący przez sen Marcus. Zmartwiam się, niecodziennie widziałam go płaczącego. Tak naprawdę to chyba nigdy nie widziałam jak płakał.

- Marcus, obudź się, to tylko zły sen- powiedziałam, lekko go szturchając.

Przyciągnęłam go do siebie. Wiedziałam, że potrzebował bliskości żeby się uspokoić. Wplotłam palce pomiędzy jego puszyste włosy.

- Co ci się śniło?- spytałam.

- Twoja śmierć- odpowiedział przytulając mnie mocniej.

Nie wiedziałam co powiedzieć. On płakał, bo śniła mu się moja śmierć. Nie powinnam się z tego cieszyć, ale oznaczało to, że mu na mnie zależy. Chłopak w końcu się uspokoił i odsunął się ode mnie lekko. Posłałam mu zaspany uśmiech i położyłam się z powrotem. Chłopak powiedział, że idzie do łazienki i zostawił mnie samą. Kiedy opuścił pokój poczułam dziwne zimno, chociaż leżałam po kołdrą. Kiedy doszłam do wniosku, że nie zasnęłabym bez chłopaka, wygrzebałam się z łóżka i powolnym krokiem poszłam do łazienki. Oparłam się o futrynę drzwi i zmierzyłam chłopaka zmartwionym wzrokiem. 

- Nie zasnę bez ciebie- powiedziałam zgodnie z prawdą.- Wracaj do łóżka.   

- Zaraz przyjdę- odpowiedział chłopak.

Przyciągnął mnie za biodra do siebie. Zarzuciłam mu ręce na kark i uśmiechnęłam się do niego. Chłopak złączył nasze usta w długim i leniwym pocałunku. Chwilę tak postaliśmy i wróciliśmy do jego sypialni. Byłam strasznie wymęczona tym dniem. Dłużył mi się niemiłosiernie. Praktycznie cały czas się stresowałam, albo martwiłam o Marcusa. Ten dzień nie wpłyną na nas pozytywnie. Ponownie wtuliłam się w tors chłopaka. Tym razem zasnęliśmy i udało nam się przespać całą noc.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Mamy drugą wersję osiemnastego rozdziału. Trochę krótszy, ale mam nadzieję, że i tak się wam podoba. Na następny rozdział będziecie musieli trochę poczekać, bo będę teraz pisała trochę dłuższe jak prosiliście. Pamiętajcie o gwiazdkach. Miłego i do następnego.            



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro