Śnieg zatopi nasze smutki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Grudzień. Ostatnie dni w Hogwarcie przed wyjazdem.

Śnieg zatopi wszystkie nasze smutki. Niby zwykłe słowa, ale od ponad tygodnia. Kto był autorem tych słów? Jeden z najlepszych nauczycieli OPCM Remus Lupin. Kiedy po raz kolejny próbowałam z nim porozmawiać o Syriuszu powiedział mniej więcej, że znali się ze szkoły i byli na jednym roku. Później dodał, że Syriusz był roztrzepany, ale bardzo dobry. Próbowałam wypytać się o ich prywatne relacje, ale powiedział te zdanie i wyszedł. Gdzieś od ponad tygodnia siadam rano na parapecie i obserwuje jak te magiczne płatki spadają na ziemię. Czasami siedzę i opisuje w swoim notatniku moje odczucia związane, z tym widokiem. Jednak częściej po prostu patrzę na ten świat i wyobrażam jak to będzie, gdy powiem rodzicom, że się dowiedziałam prawdy. Mam do tej decyzji zmienne decyzję, ale nie chce udawać, że wszystko jest w porządku.
Nie będę przygniatać siebie, a przede wszystkim moich bliskich. Dziś śnieg padał o wiele mocniej, ale i tak widok był cudny. Zima to chyba moja ulubiona pora roku. Nagle ktoś zapukał do naszych drzwi. Może to by nie było dziwne, ale jest 6:30. Ostrożnie podeszłam do drzwi z moją różdżką.

- Kto tam? - szepnęłam do osoby za drzwiami

- To my - odpowiedziały mi dwa identyczne głosy. Fred i George.

- Co wy tu robicie?! Wiecie, która jest godzina?!

- Wiemy, ale chcemy zrobić coś szalonego, a ty nam pomożesz - odpowiedział chyba Fred.

- Oj dobra. Dajcie mi piętnaście minut i będe gotowa - odprałam. Wciągnęłam z szafki jakiś miętowy sweter oraz granatowe jeansy i szatę. Szybko weszłam do łazienki i rozpoczęłam jeszcze szybsze przygotowanie się do wyjścia. Wzięłam orzeźwiający prysznic, a później umyłam zęby. Ubrałam strój, który wcześniej przygotowałam i wciągnęłam z kosmetyczki swoją szczotkę. Postanowiłam, że włosy zwiąże w kucyk. To chyba tyle. Zabrałam piżame z podłogi, aby włożyć ją na swoje miejsce. Do torebki, która była najbliżej mojego wzroku spakowałem sprzęt każdego czarodzieja ( czyt. Różdżka), notes oraz jakieś orzeszki, gdyby wyprawa Weasleyów przedłużył się. Zostawiłam jeszcze kartkę z informacją dla moich współlokatorek o całej zaistniałej sytuacji i wyszłam z dormitorium. W Pokoju Wspólnym dwaj bracia siedzieli przed już prawie gasnącym ogniu.

- Jestem gotowa - zawołałam, gdy byłam obok nich.

- To świetnie. Tutaj mamy nasz plan dnia - pokazali do góry dwie potargane kartki - Pierwszym punktem jest śniadanie, więc chodźmy go zrealizować.

Tak jak powiedział tak też zrobiliśmy. Na sam początek poszliśmy do Wielkiej Sali, aby coś zjeść. Nie było tam dużo osób, więc Fred mógł na głos opowiedzieć cały plan. Zaraz po śniadaniu udajemy na błonie, bo muszą mi coś pokazać. Nastepnym korkiem na liście jest pójście do Hogsmead. Na szczęście dziś jest ta sobota na odwiedziny magicznej wioski, więc nie musimy uciekać. Na samym końcu zostawili punkt o nazwie Coś się wymyśli. Jak zjedliśmy posiłek ruszyliśmy w stronę Wieży Gryffindoru po jakieś cieplejsze ubrania. W głównym punkcie wieży zebrali się chyba wszyscy gryfoni, uczniowie zrobili okrąg wokół prefekta, którym był Percy. Weasley trzymał w ręce żółtawy papier. Zaraz obok wyjścia znaleźliśmy Lucy, Olivera oraz Katie, a nieopodal ich stali Harry, Hermiona, Ron i Ginny.

- Umarł ktoś czy co? - spytał się Fred kiedy znaleźliśmy się obok naszych przyjaciół.

- Podobno profesor McGonagall wydała jakieś oświadczenie - odpowiedziała Hermiona.

- Proszę wszystkich o cisze! - zawołał Percy i rozwinął ogłoszenie - W dniu dzisiejszym zostają odwołane wszystkie wycieczki do Hogsmead z powodu niebezpieczeństw panujących na zewnątrz. Jeśli jednak ktoś miałby chęć wymknąć się z zamku, aby tam się udać może od razu iść do dyrektora. Przy wejściu do wioski stać będą strażnicy pracujący dla Hogwartu, a na całym terenie będzie ich jeszcze więcej. Dziękuję to tyle.

W całym pomieszczeniu wybuchł gwar rozmów i nawet nie dało się w nim myśleć. Ktoś z mojej prawej strony lekko mnie szturchnął, abym poszła z nim na korytarz. Tam było ó wiele ciszej, ale i tak dało się słyszeć jakieś rozmowy.

- To co robimy? - spytałam bliźniaków.

- My osobiście moglibyśmy uciec z zamku, ale wiedząc jak ważna jest dla ciebie reputacja postanowiliśmy ominąć ten punkt i zrobić coś innego - odpowiedział Fred - To czegoś innego potrzebujemy więcej osób, więc wy ich załatwcie, a ja pójdę przygotować do coś. Widzimy się za godzinę na Błoniach.

Godzina później

Tak jak się umówiliśmy razem z kilkoma osobami po godzinie poszliśmy na błonie. Zabraliśmy ze sobą nasze wspaniałe Golden Trio, Lucy, Olivera, Ginny oraz Percego, czyli razem będzie nas dziesiątka. George zaprowadził nas na bardziej oddalone błonie gdzie czekał już jego bliźniak. Okazało się, że tą niespodzianką było polo na bitwę śnieżkową. Podzieliśmy na dwie grupy po pięć osób, a później zaczęliśmy zabawę. Na prawdę było świetnie. Bliźniaczy wymyślili coraz to nowsze strategie, które kompletnie nie miały sensu. Ginny i Hermiona stworzyły swój własny sojusz i ,,zabiły" najwięcej osób. Lucy i Oliver stworzyli swój własny konkurs kto dostanie częściej śnieżką i eliminowali siebie chciaz byli w jednej drużynie. Nawet Pan prefetk świetnie się bawił i śmiał się jak nigdy. Kiedy mokrzy, ale szczęśliwi wracaliśmy do Hogwartu uderzyłam się głową o drzewą i spadła na mnie koperta, która zaadresowana była do mnie. Oprócz adresu był również cytat Śnieg zatopi wszystkie nasze smutki.


Hejka. Oto już kolejny rozdział. Rozpieszczam was nimi, ale jest powód do tego. Dokładnie dziś wybiło piętnaście tysięcy wyświetleń! Naprawdę wam dziękuję. Przypominam, że z tej okazji będzie Q&A, więc zadawajacie pytania. Jeszcze raz bardzo wam dziękuję, a jeszcze nie dawno dziękowałam wam za dziesięć tysięcy ❤️❤️.
Do zobaczonka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro