#23 powrót...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tradycja to tradycja jednak czy muszę...
Chcę... Szczerze tego pragnę...

Idę kręgiem pożądania oglądając zniszczenia. Patrząc na każdą kroplę krwi. Na każdy zniszczony budynek...

By szybciej móc się poruszać co jakiś czas zmieniałem się w cień. To trochę oszukaństwo jednak chyba po prostu jest mi tak dane...

Zatrzymałem się przy filarze. Albo przynajmniej przy tym co po nim pozostało... Gdyby ściany mówiły to znałyby moje uczucia... Jednak ja sam ich nie znam...

Kucnąłem przy plamie która na szczęście duża nie była.
-Obiecalem cię chronić... A jednak nie będzie mi nigdy to dane... Nie ochronię cię za każdym razem...
-Nie, nie ochronisz... - Angel podeszła do mnie. - Znów się widzimy... Ile to już?
-Wdzieliśmy się ledwie wczoraj...
-Wiem. Pytałam o to ile już tu jesteś... 3 lata. Prawda? Trzy lata a przygoda zaczęła się w tym świecie. Tym piekle i nie koniecznie w tym kręgu.
-Trzy lata... Fakt, sporo to...
-Zgromadziłeś wokół siebie tylu ludzi. Szczerych jak Aurora i wiernych jak Sunny.
-Fakt, Sunny... Będzie się martwić...
-Już wie gdzie cię znaleźć. Jest bardziej wyrozumiała niż sądzisz.
-Dziekuje...
-I tak znacząco różni się od Loony... Prawda?
-Co?
-To o niej myślisz tak jak nikt inny. Lecz nie chcesz zranić kogoś kto wydaje ci się bliski... Ale ona zrozumie...
-Ale ja nie chcę nikogo zranić...
-Zostawic cię?
-Po prostu... Muszę pogadać z nimi... Z tymi którzy mnie znają...
-Nie zapominaj, że oni rozumieją...

Stałem się niematerialny i zniknałem w pierwszej lepszej uliczce. Pierwszy na mojej liście był pałac Stoalsa...

Tradycyjnie zawsze przychodziłem po odcinku o ile mogłem... Koszmary Crimsona. Pomoc Vii po Seeing stars... Szpiegowanie ich podczas unhappy campers. Opiekowanie się Octavią po Western Energy...
Nawet gdy nie mógło mnie tu być... Ja tu byłem.

-Kto tam? -Zapytał książę.
-mówiłem, że będą z tego kłopoty.
-Jesli przyszedłeś mnie oczerniać to nie musisz.
-jestem tu w dwóch sprawach... Po pierwsze. - po prostu go przytuliłem tak z użyciem mocy, że tego się nie spodziewał jednak odpuściłem gdy go już trzymałem.
-co ty...?
-Jestem. Dobrze? Po prostu jestem... I tyle... Nie musisz nawet mówić bo ja wiem... Stolas... Ja wiem...

Nie chciałem iść bo nie chciałem... Powiem to otwarcie...
-Nie chciałem spotkać się z Looną. Bo odrzuci mnie jak Blitzo Staloasa... Chwila... Ja to powiedziałem...?
-Najwidoczniej... Obawiasz się uczuć? Więc teraz to ja nie jestem odpowiednią osobą do porady...
-Po prostu tam wejdę i wyjdę robiąc odrobinę contentu... Taką wartość ma już tylko ten świat. Tworzyć content...
-czy na prawdę tak sądzisz?
-Ja... Nie... Po prostu już boli mnie przebywanie tutaj... Gdybym mógł cofnąć czas... (A mogę. Fluff [obecnie w hotelu Hazbin] może potwierdzić) Nie zrobiłbym tego... To wszystko co się stało zbudowało nas... Ale zepsuło mnie...
,
Zacząłem się wtulać w jego pióra więc to teraz on tulił mnie...
-Moja wewnętrzna przemiana to ściema! Jak mam pokonać Glitha skoro nie potrafię poradzić sobie nawet z... Prywatnymi sprawami...
-Jeszcze wszystko się ułoży...
-Jeszcze wszystko się ułoży... - odparłem...
Kilkadziesiąt minut pocieszaliśmy się nawzajem.
Gdy już miałem wychodzić przypomniało mi się coś...
-Dbaj o Vię. Bo jej bólu sobie nie wybaczę.
-Skoro zwracasz na to uwagę to..

Nie dokończył gdyż skoczyłem tyłem z balkonu i po prostu dałem się ponieść wiatrowi..

Wszedłem przez okno do M&M

-Blitz? Nie jesteś u...? Kai?
-Cześć Mox... Dawno się nie widzieliśmy... Zbyt długo...
Millie mnie przytuliła.
-Myslalam, że nie żyjesz albo coś...
-Znowu? Cóż to w sumie do mnie podobne...
Zaśmialiśmy się.
-Loona jest nieco bardziej poobijana niż ja... - stwierdziła Mills.
-Loona? Ah, ona... Wiem... Oberwała w ramię. Ale czy przy przemianie się nie zregenerowało?
-Nie wszystko... -Millie sugestywnie chwyciła moją dłoń i położyła na sercu. - u ciebie również, prawda?
-To przeszłość...
-Spojrz na to inaczej... - powiedział Moxxie. - pamiętasz jak kiedyś ten twój kryształ...
-Zabrał nas do tamtego komiksu? Pamiętam... Millie była tak wkurzona, że aż obezwładniła samą siebie bo mocy nie starczyło by mogła wcielić się w siebie...
-I czy to złe wspomnienia?
-Niektóre... Dziękuję wam, jednak teraz chyba czas wkurzyć Blitza...
-To może przestań łamać jej serce?
-Mox!
-no co..? To nie tak?
-Nie, to nie jest tak...
"To skomplikowane" -stwierdziliśmy jednocześnie z Millie.

Nim jednak zdołali powiedzieć więcej mnie już tam nie było.
-Trzymaj się kundelku...


Loona przykładała wacik z spirytusem do rany postarzalowej...
Zapukałem w okno.
-Mogę wejść?
-Nie...
-Wiec po prostu będę tutaj stał. Za szybą...
-Dobra właź... Czego?
-Wilka złego...
-Bardzo zabawne...
-niezły look.
Loona spojrzała po sobie i zauważyła, że ma sobie jedynie bieliznę i bandaże. Dziewczyna zakryła się i zaczerwieniła
-Cholera...
-Spokojnie... Nie w takim stanie cię widziałem...
-o czym ty mówisz?
-Czyli nie pamiętasz? To o tyle dobrze... Powiem tylko tyle, że spełniłaś jeden ze snów ale potem przesadziłaś...
-ta... Na pewno...
-tak czy inaczej... mam coś ważniejszego niż to do powiedzenia... Przepraszam...
-Co mi po twoim "przepraszam"? Zawsze jest tak samo. Niby chcesz dobrze ale potem mieszasz i znów boli tak samo. Więc po prostu... Nie chcę cię tutaj. Nigdy więcej... Bo znów odejdziesz. Znów zarobisz coś przez co nie wrócisz. Czas możesz sobie manipulować. Ale ja nie... I muszę przeżywać każdą minutę tęsknoty. Tak. Ja tęsknię... Więc wynoś się albo zacznę wrzeszczeć...
-Loona...
-zjebałeś to już tyle razy. I nie pozwolę ci na to poraz kolejny...







Dach jednego z wietzowców rozpościerał piękny widok...

Ale ja siedziałem tutaj... W Ozzie's... Asmodeus powiedział, że mogę tu przyjść kiedy chcę. Ale za rozrywkę...
Siedziałem przy stoliku popijając drinka...

Chórek dziewcząt: 🎶 Asmodeus, rzadzy twojej pan🎶
Asmodeus: 🎶 Asmodeus 🎶
Chórek dziewcząt: 🎶 Asmodeus, rzadzy twojej pan🎶
Asmodeus: 🎶 Asmodeus 🎶
Asmodeus: 🎶gdy życie ci ma wszystko za złe.
Gdy twoja kochana mówi ci mocne nie.
Olej ją skarbie, ze mną zabaw się.
W Ozzie's tu będzie ci jak w niebie🎶
Asmodeus: 🎶 wszystko jest w cenie🎶

Kai: 🎶och witaj Ozzie. I fizz witaj też. Lecz czy sądzicie, że ma miłość ma sens?🎶
🎶Co rusz to zdrada, taka moja rada. Wezmę nawałę się i będzie ekstra sprawa...🎶

🎶Więc, tańczyć będę do upadłego. Nich w tym tańcu zje mnie me ego🎶
🎶I Lust i Dust i wszyscy to znają. Ale czy mnie może tutaj kochają?🎶

Żeński tłum/chór: 🎶 kochają, tak kochają. Bierz mnie mały. Na ciebie czekają 🎶
Kai: 🎶 więc tak wyszło, tracę wszystko...🎶

🎶 Daję ponieść się...🎶

Asmodeus: 🎶 widzę, że znowu ukradłeś mi show. Lecz coś nie tak jest teraz czuję ten twój błąd. Czy sądziłeś mój kochany, że nikt nie zauważy? Straciłeś miłość. To jest rozpacz jak się patrzy więc~ 🎶

Bee: 🎶oh Ozzie daj się mu zabawić. Też czuję Vibe jego lecz nie chcę go zranić... Może po prostu niech już powraca do domu?🎶

Chór: 🎶o przygodzie tej nie powiem nikomu...🎶

Sunny: Dość! Wszystko wiem. A ty idziesz ze mną...

###

Hej, tu Sunny...
Jak się to obsługuje?

Dragonest: brak danych. Wymagane najprawdopodobniej hasło.
Sunny: coś kiedyś wspominał... Ślepota, zniszczenie, twarz...
Dragonest: system w pełni sprawny. Dane zakodowane zostały rozszyfrowane. Na prośbę Kaia po zakończonej akcji mają zostać zaszyfrowane na nowo.

Sunny: hej... Jestem Sunny. Możecie mi mówić Sun. Czy jak tam chcecie... Kai jest teraz... Poza kontrolą... Ale spokojnie. Przejdzie mu...
Dragon: brak danych.
Sunny: cóż... Mam nadzieję... Zawsze się podnosi...







D: "on zawsze się podnosi..."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro