#26 kolejny spis ale bardziej istotny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

15.07.2023 <przypis autora z.. teraz... radzę wam spojrzeć na daty... mam ponad 13 miesięcy opóźnienia...>  <btw. jeśli nie ma daty to wydarzyło się to blisko daty publikacji...>

zapomniałem opisać dnia w Aquaparku, ale i tak to pewnie zrobię...
<wy już oczywiście macie to>

<Edit 04.08.24: rok opóźnienia w ramach rekompensaty dla tych co sądzą, że ich to interesuje mogłem postarać się o lepsze opisy a jednak nawet tego nie mam sił robić. Może poprawiam trochę w orto i interpunkcji ale tak to mogło być lepiej... Zwłaszcza, że sporo regon i pewnie będę tak leniwy by nigdy nie zrobić tych opisów.  Mam wenę na coś konkretnego ale jak na złość nie mogę się zalogować na revolt ani na discord by powiedzieć kilku ważnym dla mnie osobom, że mogę i chciałbym pogadać... Cóż rozgadałem się niepotrzebnie. Miłego czytania>

Ahh..! chyba oberwałem... ale od początku...
cofnijmy się o jakieś 10 minut max... siedziałem sobie spokojnie rozmyślając nad tym jak pokonać armię samego siebie [nie ma to jak wymyślać jednocześnie plan zniszczenia i ocalenia świata... takie cyrki tylko ze mną...] 
starałem się policzyć ile wersji mnie już przeciągnął na swoją stronę mocy...

on, znaczy ja dokładnie wiedziałem o tych wszystkich rozważaniach. nie wiedziałem tylko, że mam aż tyle wersji. . .

ostatni widziałem tyle wersji mnie... poprzedniego dnia gdy przejmował tą wersję mnie za którą w zasadzie nie przepadam... [AAAh!]
nie, nie chodzi o alfa Kaia. (Nad nim nie mam kontroli)

Gdy dotrwał(em) do miejsca w którym miałem spokojnie pomyśleć mroczna wersja wyciągnęła klucz Alfa. (Kto wie z jakiego uniwersum?) Co prawda dałem ten klucz każdej swojej wersji by w razie potrzeby użyć go i zakończyć ten koszmar... (Ciekawy dobór słów...)

[M: Mroczny, K: Kai/ja]

K: jesteś tu... 

M: dobrze wiesz po co przybyłem... 

K: nie dostaniesz mnie...

M: mówisz? 

Mroczna wersja machnęła kluczem zmieniając go w berło nieco podobne do włóczni.

M: nadchodzi twój kres... 

[...]

M: A teraz przejmę ciebie i wszystko...

[Ugh... Kolejna rana... Nie wiem czy się zregeneruję...]

[Podczas tych wakacji linia czasu oraz wszystko straszliwie się komplikuje. Zapamiętać: stworzyć zaklęcie absolutnie likwidujące inne wersje. Coś jak podczas tego gdy opuściłem Amandę by uratować siebie zamkniętego przez się siebie... Ta...]

[Ah... Rzesz...]

M: a gdy to zrobę to przejmę sobie Kaia z tej twojej książeczki. 

Kai: chwila... To byłem ja? To od początku byłem ja!?

M: no weź... Przecież wiedziałeś... A raczej będziesz wiedział gdy się dokona.

Wkurzony ruszyłem pędem w jego stronę 

K: Fluff, Rusz wskazówki! 

Otworzyłem norkę tuż za nim po czym go sprytnie wyminąłem. Niestety on wlazł zaraz za mną 

<Ubolewam nad tymi opisami, a najgorsze jest to, że nie mam chęci ani sił by je poprawić...>

Ustałem przy jednym z zwierciadeł po czym zacząłem przewijać do momentu starcia Spelniacza Marzeń i Piaskowego Chłopca. 

K: bingo...

Wszedłem do środka chwytając za parasol by w każdej chwili móc osłonić samego siebie... Gdy to zrobię to wszystko stanie się tylko złym wspomnieniem... 

[Jak ona]

Które nigdy nie miało miejsca... 

M: jeśli to zrobisz to strzelę jednocześnie w ciebie i w niego. Obu nie oslonisz... 

Byłem zaskoczony. To niemożliwe by ktoś mógł przenieść się w czasie bez miraculumc hoć co ja się dziwię? W końcu jego potęga jest ogromna.


Chcecie wiedzieć co było dalej?

Ja też... 


[Zacząłem opisywać niedawną retrospekcje jednocześnie walcząc w przeszłości... To dopiero jest chore...]

K: skoro to ty - zacząłem - to linia czasu nie ma sensu!


Mimo, że każdy pieprzony wątek w tym pieprzonym wieloświecie się ułożył... Wiedziałem... Ja jestem mrokiem... Od początku podświadomie o tym wiedziałem... 


Tym razem obroniłem się parasolką. Jednak miałem kilka ran i sporo dziur w tym pozornie niezniszczalnym stroju. Kwami pewnie ucierpiało... Podobno kwami są nieśmiertelne lecz skoro on zdołał mnie zranić to nie wiem do czego może być zdolny. 


Determinacja napełniła mnie od nowa!

K: nie! Nie pozwolę ci na to! To miejsce jest już zarezerwowane dla innego mroku! 

K: cofaj wskazówki!

M: poddajesz się? 

K: nie, nie wydaje mi się...


Gdy strój opadł postanowiłem zadziałać inaczej. Teraz oboje byliśmy uwięzieni w przeszłości... I żaden z nas nie mógł opuścić tego świata. To był pat.

Trzymałem kwami ewolucji na ręce i schowałem się za kominem

K: odpoczywaj... Wszystko będzie dobrze 

Powiedziałem kojącym głosem. A przynajmniej takim na jaki było mnie stać w takiej sytuacji. 

K: Nooroo, Duusu... Przekazuję wam wasze miraculua... Nie zrzekam się was. Zajmijcie się Fluff.  Je wiem czy wrócę... Lecz jeśli tak będzie przekażcie Miracula Anieli

Odłożyłem broszki obok zegarka...

K: tak czy siak... Miło było was znać. 

Siliłem się na uśmiech lecz nie potrafiłem tego znieść. Cofnąłem się do krawędzi po czym rozłożyłem ręce i zacząłem spadać. 

K: trudna to decyzja. 

K: Tekkit! Twoja moc jest teraz moja! Tekkit, ciemność nocy!

[Ta... Czyżbym znów "zapomniał" wspomnieć, że ostatnio wpadłem na trop kwami pozarzeczywistości? Nieco potężniejsze niż Gimmi. Symbolizujące nieskończoność wielosiwatu i jego nieskończenie wielkie pokłady energii. 

Tak, korzystam z mocy kwami potężniejszego niż ja kiedykolwiek. Nie byłbym w stanie opanować takiej mocy nawet tymczasowo tworząc miraculum... no chyba, że... 

Że użyję najpotężniejszego mroku... tak... chcę przyzwać mrok by zniszczyć mrok. to może mnie zniszcyć lub ocalić. 


mimo licznych ran przechodzę przemianę i wznoszę się. a w innym świecie? już straciłem siły i piszę ich ostatkami.

czułem jak traciłem wszystko... świadomość... kontrole... panowanie nad świadomością... wspomnienia... kimkolwiek był tamten Kai to już nie ważne... 
nic już nie jest ważne. i tym razem nie pomoże mi nikt... zadbałem o to... 

czułem jak potęga wypełniała mnie całego gdy jednocześnie starałem się nie opaść z sił i przestać pisać... 

skupiłem całą swoją energię na norce by zniszczyć wszystko. całą czasoprzestrzeń. wszystkie światy. umysły... wspomnienia... 
by zniszczyć wszystkie światy w Omegaverse... łącznie z naszym. przecież jestem taki prawda? zadufany w sobie by sądzić, że da radę... 

cała armia upadła gdy tylko Mroczny skąpał się w blasku mojej mocy i przepadł. 

Ta energia była tak potężna, że mogła zabić również tak odległego Kaia jakim był Alfa. jeśli nie nawet pozostałych versów...

po prostu wszystko. sądzicie, że jak wygląda pustka absolutna? 

jeśli mam odejść to w wielkim stylu...



















16.07.2023

jestem... zaraz... co ja robię pod wieżą Effela bez drugiej połówki? a no tak... siedzę pomiędzy sobą i sobą podczas wielkiej walki los wszechświata... 

czyli dzień jak co dzień...

tyle, że teraz jest dużo gorzej. 

więc co was ominęło i czemu jest mnie tutaj aż 3? postaram się streścić dzisiejszy dzień.


gdy szykowałem się do najpotężniejszego ataku w historii w formie bardziej potężnej niż pełny mrok... <dalej jestem takim ego topem? ale tak szczerze> po stanowiłem siebie powstrzymać

gdy potężny ja dotarł bliżej nory nagle wyszedłem z niej ja. 

[jak tak teraz o tym myślę to moje opowieści nadawałyby się na telenowelę. niby wszystkie wątki się łączą ale nagle pojawi się coś przez co wszystko szlag strzela i wątki sensownie układają się inaczej. poza tym to by wyglądało lepiej jako nagranie albo chociaż animacja... bo wiele z was pewnie stara to się sobie wyobrazić a ja komplikuję to jeszcze bardziej.]

nie wyszedłem tam jako ogar. ani w zasadzie nawet Kai. postanowiłem pokazać się tam jako JA... choć może nie do końca. może i po prostu był to kolejny Kai z moim wyglądem ale symbolicznie jest. <ego top? serio aż tak?> 

stanąłem tam bez niczego. bez broni, bez mocy, bez planu. tak jak słaby w rzeczywistości. 

stałem i patrzyłem. stałem i czekałem.

?: nie musisz tego robić!

Kai: muszę! to jedyny sposób...

?:jedyny sposób na co? zniszczenie wszystkiego? 

Kai: zniszczenie mnie... skutki będą katastrofalne

<o cholibka... zapomniałem... lecz z przeszłości... sprzed roku należy wyciągać wnioski... XD>

?: słuchaj... wiem o tym... wiem o wszystkim. od samego początku mojej historii z wieloświatem... odkąd przewidziałem Białego Kota, Kameleona i Miraculum żywiołów (smoka [moja wersja lepsza) 

?: odkąd sądziłem, że to tylko wyobraźnia... od MLP i moimi przygodami z ekipą kucyków... od całego dzieciństwa. ale najważniejsze... od przygód w piekle...

?: czy kiedykolwiek... nie mam słowa... nie raz umarłem lub się zabiłem. nieraz mrok mnie dopadał, nieraz ryzykowałem cały wszechświat by zyskać miłość, ale pamiętamy, że cokolwiek by się nie działo ja jestem tobą. ty jesteś mną. 

?: my jesteśmy światłem...


Kai narrator pojawił się w połowie tego monologu i znikł gdy tylko się zakończył. wiec jeśli chodzi o to to jesteśmy na bierząco.

?: proszę. zrób jak należy... proszę cię... 

Kai: ja... nie mogę! 

Promień wystrzelił w stronę norki znajdującej się na jednej z dachów. 

<co mnie do teraz zastanawia jak skoro zamknąłem by Mroczny się nie wydostał... chyba, że podczas zaniku coś wypuściłem>

Ja jednak stałem mu naprzeciw gotów przyjąć na siebie moc promienia z spokojem i determinacją. skoro to i tak koniec to przynajmniej zginąłbym w mniejszych męczarniach... 

chwila! jakimś nieopisanym cudem dalej żyję!

i trzymam a raczej zatrzymuję promień przed zniszczeniem światów. tylko jak!? przecież nie mam mocy... 

Kai: niemożliwe!

?:[normalnie powiedziałbym coś w stylu: "chłopie, ty chcesz rozwiać wszystko co istnieje lub nie. nie mów co jest możliwe, a co nie..." ale tym razem (nie pomógł mi mrok. nie czułem tej pewności siebie która mu towarzyszy...)] niemożliwe staje się możliwe. . .

promień stawał się coraz silniejszy ale ja stałem niewzruszony normalnie rękami zasłaniając norkę. no może niewzruszony to nie... 

Kai: przecież to nie może być prawda! ciebie tu przecież nawet nie ma! nie możesz mi przeszkodzić! 

?: po części masz rację... siedzę sobie i staram się odzyskać siły jednocześnie opisując to całe zajście...

moc promienia, lasera czy jakkolwiek to nazwać stawała się coraz potężniejsza...

pod napływem tej energii moje dłonie zaczęły lekko pękać tak jak przy trafieniu przez Piaskowego Chłopca. tym razem zamiast wylewać się z nich moc zdawały się jakby świecić co było prawie niezauważalne przy sile lasera.

?: co jest? przecież...

Kai: GIMMI! TWOJA MOC JEST TERAZ MOJA! 

Kwami rzeczywistości połączone z kwami poza nią spowodowało (opisywałem wam kiedyś półświat? albo kryształ? 

chodzi o miedzywymiar nazwa cały czas się zmienia jednak świat pozostaje taki sam... pusty świat o nieskończenie gładkiej powierzchni. ten świat nie jest czarny ani biały. nie ma też po części tak i po części tak... on jest po prostu jednocześnie czarny i biały. zwykłe oko nie jest w stanie tego pojąć. więc czemu o tym mówię? bo właśnie taki promień teraz mnie trafił... i próbuje złamać mnie i multiversum. 

nie cierpię się przechwalać bo zwykle się potępiam ale tylko ja stoję między nim a zniszczeniem wszystkiego... każdego wspomnienia... każdej myśli... każdego istnienia... 

Ahh... pęknięcia zaczęły się rozrastać... 

Każdej prawdy... każdej fikcji... każdej opowieści i ich światów... trzymam... ja...

nie mogę się poddać...

?: słuchaj... wiem, że jeszcze tam jesteś... że ja tam jestem... pod pokrywą mocy... jesteśmy by to przerwać... 

to na nic... moje ręce zaczęły pękać coraz bardziej. nawet nie wiem co to jest? skóra? dłonie stały się całkowicie białe...  a najdalsze pęknięcia sięgały do łokci...

lecz gdy nastała kolejna fala energii poczułem się inaczej... zacząłem pochłaniać tą energię... 

potęga Kaia zaczęła zaczęła wzrastać mimo, że on sam opadał na dach. spoglądając na mnie stojącego przed norką <btw. w oryginale pisałem to z perspektywy potężnego ale już aż tak mieszać nie będę> 

Kai: światło dnia... cofnij przemiany... i tak oto staliśmy naprzeciwko siebie w zasadzie nie wiedząc co powiedzieć.... a jednak...

?: słuchaj... wiem osobiście jak boli to wszystko. czasem chcę z tym skończyć. przecież przed chwilą byliśmy tego świadkiem... ale nie mogę... zawsze pozostaje ta iskierka mnie która chce walczyć do końca... i choćbym był autorem. 

Kai: czy tak jak wszyscy sądzą, OC hehehe

?: cokolwiek by się nie dział...

?K: zawsze będę jednością z samym sobą i nie ważne co inni myślą. i jak to widzą. jestem Kai! Kai z wieloświatu i jestem powalony! (no i absolutnie dumny przy okazji ale zapomniałem przepisać XD) 

?: a gdy w końcu opuszczę realny świat... wtedy będę

?K: wolny... 

<przykro mi, że muszę nas rozczarować... 

D: zamknij się! już jedną fabułę złamałeś! nie sądziłem, że poddajesz się tak łatwo...

nie ma wyjścia...

D: ty jesteś specjalny... i to wiesz... a jak nie to ja się uwolnię gdy ty skończysz istnieć... >



ok zacznijmy od nowa... całkowicie od nowa. mówcie mi Kai. moje prawdziwe imię to sekret który zna tylko kilka osób w świecie rzeczywistym. ten monolog wcale nie oznacza zakończenia moich przygód. oznacza nowy start. mimo, że oficjalnie nie jest to nowy akt... to zaś zmieni się gdy opowiem swoją historię. kiedyś... nie ma co żyć przeszłością skoro czeka mnie ciekawa przyszłość. może mrok zawsze będzie mi zagrażał ale ja zawsze będę walczył. bo nie ważne ile razy oberwę, ja zawsze w końcu się opanuję i podniosę stając do boju. miłość? może kiedyś. wieloświat jest nieskończony. a coś się w ogóle zmieni? chyba tylko moje nastawienie... niech moja kreatywność rośnie jak nigdy dotąd. wasze szczere (albo i nie) wsparcie momentami dodawało mi sił, by dalej być sobą. pora wybrać to "kim byłem i będę" i ulepić z tego "kim jestem" na wzór "kim na prawdę chciałbym być" pamiętajcie by zawsze i podążać za marzeniami.

~ten co nigdy nie wierzył w siebie ani w takie "motywujące" teksty...

Kai... po prostu Kai
















-shit - zakląłem pod nosem wychodząc z norki do "pokoju zmiany multiversum"  konkretnie po przemianie zwrotnej. moje ręce były prawie całkiem białe. pęknięcia sięga najdalej aż do piersi i łopatki (no i trochę szyi) - shit, shit, shit... 

zmieniłem strój to chyba pierwsza zmiana. 

założyłem długi płaszcz i rękawiczki w kolorze czarnym do tego buty a reszta się jakby sama założyła wcześniej.  

nieszkodzi, że wyglądam mrocznie w tym stroju. nie wiem czym są te rany więc lepiej by nikt o tym na razie nie wiedział... bo znając mnie to opublikuję to w grudniu <chyba przyszłego roku XD> więc wszystko gra... lub nie... 

mam przynajmniej taką nadzieję... i oby do tego czasu nie powtórzyła się sytuacja z krainy lodu... 

pomijając fakt, że ostatnio śpiewałem "mam tę moc" <wersja grudniowa była lepsza XD> <na zimowy bal> robiąc przy okazji jakąś tajemniczą nieopanowaną sytuację...

ruszyłem do pokoju przez korytarz tak jakby ten dom był ustawiony w kilku wymiarach więcej niż powinien... no i się chyba zgubiłem bo dotarłem do korytarza o metrze szerokości oświetlonego pochodniami po kilku krokach ściany stały się gładkie a pochodnie prostopadłościanowe

nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się zgubić... to strasznie dziwne. normalnie wykorzystuję time skip by znaleźć się na miejscu...  w dodatku po kilku krokach wyszedłem na zewnątrz. 

gdy wróciłem do tunelu okazało się, że kończy się na 16 bokach

Kai: serio?

zacząłem wymachiwać losowo znalezionym patykiem. 

Kai: brokatowa bomba błysku...

gdy pojawiły się drzwi po prostu przez nie przeszedłem. i znalazłem się w swoim pokoju, 

"nareszcie" - pomyślałem

Kai: chodź kici kici

Thunder wskoczył mi na kolana gdy tylko usiadłem na łóżku. 

Kai: dobry kotek.

gdy jednak próbowałem go pogłaskać ten zeskoczył zjeżył się i gdzieś uciekł. 

zdjąłem ten cały strój i włożyłem do szafy. po spojrzeniu na ręce zadałem sobie jedno pytnie:

Kai: jakim cudem? 

odłożyłem cały ekwipunek na biurko i położyłem się na łóżku gapiąc się w sufit . było tak blisko by wszystko zniszczyć... ale to powstrzymałem... czemu? skąd ta jedna iskra ma tak wiele motywacji? lecz czemu ktokolwiek robi cokolwiek?

kwami położyły się obok mnie... i tak wszyscy zasnęliśmy...


17.07.2023

słuchaj uważnie mnie

zrobisz dziś to co chcę

cokolwiek powiem ci

otworzysz światów drzwi

za drzwiami stoi mrok

ale ty stań z nim w krok

posłuchaj się dobrze mnie

wypełnisz to czego chcę

wypędzisz ty za drzwi mrok

ulegniesz mym słowom w proch

otworzysz mi świata drzwi

za drzwiami będziesz ty

posłuchaj ten syren śpiew

weź tylko lekki dech

skocz za mną w ogień, idź

śpiewu  tej pieśni kiść owocu skosztuj już 

niech poniosą cię płatki róż

marionetką mą staniesz się 

będziesz mrokiem poprzez dnie

jesteś pod moją kontrolą

wysłuchasz każde me słowo

a teraz ma pacynko idź

otworzyć światów drzwi












18.07.2023

rano zastanawiałem się czemu rany wyglądające jak pęknięcia się nie goją. próbowałem już chyba wszystkiego. od nowych wersji. po regenerację  i eliksiry.  

ale nic nie działa. moje dłonie dalej jakby są białe a "pęknięcia" dalej pozostają na swoich miejscach co muszę ukrywać rękawiczkami a nawet płaszczem. ale przypomniałem sobie o cudownym lekarstwie od Reya i może to pomoże? 

otworzyłem więc zeszyt. a w pokoju chwyciłem za miksturę w sprayu.

okay: próba 1: 

psiknąłem sprayem na szyję gdzie utrzymywało jedno z tych blizn "pęknięć" i jak widzę w lustrze... 


UGH...!

boli! 

pomogło ale tyko na chwilę bo chwilę póżniej blizna wróciła na tamto miejsce (nie bliżej. nie dalej.) w towarzystwie potwornego bólu. 


test 2: 

psikam sobie tym sprayem na rękę a konkretnie na prawą dłoń... nic się nie wydarzyło...

test 3: skoro "początek" i "końcówki" "pęknięć" nie chcą się zagoić to może pora uderzyć w środek? 

"jeśli zaatakujesz ogon zaatakuje cię głowa. jeśli zaatakujesz głowę zaatakuje cię ogon. jeśli zaatakujesz środek zaatakują cię obie strony"

boję się... 

przez chwilę tracę dech gdyż pęknięcia na piersi najwidoczniej dotarły również do serca... w wieloświecie zawsze byłem odważny. nigdy nie bałem się śmierci... bo przecież zaraz odrodziłbym się w innym wcieleniu... prawda? 

znaczy inaczej jest w Rzeczywistości ale to już inna sprawa...

ale teraz... to coś... pojawiło się każdej mojej formie... <nie mylić z innymi wcieleniami> 

gdybym znów miał znów spotkać tego wilka to byłoby kopiowanie kontentu... 


to było okropne doznanie...  czuć ból którego nie powinienem czuć.. bo nawet w rzeczywistości mam tę dziwną umiejętność, że potrafię nie czuć bólu... znaczy gdy coś się dzieje to czuję go jednak potrafię tak go odłożyć na tył głowy i sprawić jakby go nie było...to ogólnie jakbym czuł i nie czuł bólu... to dziwne uczucie... ale ja jestem dziwny...

i dobrze mi z tym, że jestem odmienny <czasami...>

bo dzięki temu jestem wyjątkowy. a osoby które chcą ze mną być po prostu ze mną są niezależnie jaki bym był... niezależnie od wszystkiego... dobra, koniec rozczulania się!

K: Nooroo, Dusuu! podwójna przemiana! 

ruszyłem więc przed siebie do... no właśnie... gdzie? zatrzymałem się i cofnąłem o krok

wskoczyłem na dach budynku który nazywam "pałacem" mówiąc szczerze to jest taki "pałac wolności" Amirart wpadając na to chyba nie miała pojęcia, że w pewnych aspektach (choć szczerze to niewielu) przypomina inny pomysł... 

położyłem się i spojrzałem na zachodzące w oddali słońce między moimi nogami. gdybym mógł to pobiegłbym za nim bez zastanowienia...

Kai: cofaj przemiany...

Nooroo: coś się stało?

Kai: chyba tak... sam nie wiem... 

Dusuu: spokojnie... nie może być aż tak źle..

Kai: mówisz? jest tragicznie...

Kai: wszystko się wali i sypie... 

<teraz ci się wali...? poczekaj na przyszłość...>

Fluff: cokolwiek się stanie wczoraj, niech jutro było piękniejsze. 

Nooroo: Fluff. to nie jest zbyt dobra pora by filozofować. 

Fluff: pora jest dobra. była i będzie.

Kai: czas to kręta droga która jednak CZASEM zawraca by się przecinać. niekiedy da się wrócić na początek bez jazdy pod prąd...

Dusuu: widzę, że dobraliście się idealnie... 

Kai: możliwe... jednak nawet miraculum ewolucji nie naprawi błędów mojej przeszłości... <*nie mówię nic*>

Kai: mojej realnej jak i tej multiverse... mogłem was zniszczyć... zniszczyć wszystko... było tak blisko... w imię czego? mnie? mroku? czemu powstrzymałem to?

tyle pytań tak mało odpowiedzi. nie znajdę ich przecież na niebie w które się patrzyłem...

Kai: i teraz mam to...

zdjąłem rękawiczkę

Kai: coś wyglądającego jak pęknięcia... to coś sprawia, że boję się... ale ja nie mam nikogo by spędzić z nim życie w przeciwieństwie do kota w butach... 

Fluff: masz... nas... 

Nooroo: kwami zawsze do usług.

Dusuu: plus zawsze możesz sobie kogoś stworzyć. 

K: haha ha... dzięki Dusuu... 

Kai: ale to i tak bez sensu... Fluff, Rusz wskazówki!


♪Zakładam kostium no i przed siebie gnam bo w tą noc płaczę zupełnie sam♪

♪tacy roześmiani wszyscy ci których znam lecz przez mrok płaczę całkiem sam...♪

♪dlaczego mi tak tego ciepła brak? pośród mrok snuję się tu i tam...♪

♪za szybą stoję tu a wokół ciemność i chłód♪

♪lecz ja przez mrok płaczę całkiem sam♪

♪nadszedł już taki dzień, że czas zniknął jak cień co przez dzień przestał być tu i tam♪

♪tego wszystkiego mam dość, czas bym już zniknął stąd♪

♪w sercu złość już tylko mam♪

♪w sercu mrok już tylko mam♪

♪KO-TA-KLIZM!♪


zatrzymałem rekę przy sercu... jeśli mam się dobić to w taki właśnie sposób... ale nie potrafię... po prostu jestem za słaby... 

K: AAAAA

zniszczyłem bilbord przedstawiający P###N studio czyli coś od Valentino. czyli plus tak czy siak... 

Kai: cofaj wskazówki... Fluff?

Kai: Fluff!? wszystko w porządku?

Fluff: ♪nie wiem jak ci pomóc... oraz nie wiem co się dzieje. całkiem nagle zabrakło mi sił. to pewnie ten mrok ze mnie wyciąga tak moc i tylko marchewka pyszna mi się śni...♪

Kai: Fluff? Fluff! 

Nooroo: w zasadzie to jak użyłeś mocy czarnego kota bez jego miraculum?

Kai: ja... nie wiem... jak to możliwe, że nie wiem...? nie ważne... teraz trzeba pomóc Fluff. szybko! 

Starałem się otworzyć portal lecz to nic nie dało. próbowałem też się teleportować lecz z tak samo marnym skutkiem... 

Kai: co jest...?

Nooroo: twoje moce nie działają?

Kai: TO niemożliwe... 

wziąłem Fluff na ręce.

Dusuu: a może emopotwór który pozwoliłby ci wrócić.

Kai: tak! to jest genialny pomysł! nastrosz pióra!

szybkim krokiem ruszyłem do ciemnej uliczki by nie przyciągnąć wzroku nieproszonych demonów. 

<funfakt: ulice były absolutnie puste...>

wyciągnąłem pióro i stworzyłem amok.

<Mroczne Pióro>(Kai): choć tu mój amoku i tchnij życie w moją kreację...

zacząłem formować byt tworzyć emo Kaia m się nie opłacało. nic by to zapewne nie dało a ja nie mam ochoty na spotkanie z samym sobą... 

<Mroczne Pióro>: Lustro światów... ja jestem~ w sumie to nie mam zbytnio ciekawej nazwy...

<przybywam z pomocą>

Lustro: wiem kim jesteś K~

Mroczne Pióro: Kai w zupełności wystarczy... 

emopotwór w kształcie lustra odbijał mnie w postaci ogara piekielnego <szarego jeszcze wtedy>

<lustereczko powiedz przecie. kto kiedyś miał najoryginalniejszy pomysł na hellsonę na świecie?>  

chyba muszę nadmienić, że podczas przemiany byłem w ludzkiej wersji. 

Mroczne Pióro: zabierz mnie do "domu"...

Lustro: oczywiście... jednak nie mogę cię zabrać nigdzie poza ten świat... 

Mroczne Pióro: czemu?

Lustro: coś blokuje moją moc jak i twoją... jesteś więc teraz tylko zdany na swój ekwipunek... a teraz jeśli łaskaw... uwolnij mnie od mojego bytu...

Mroczne Pióro: więc uwalniam cię od twojego istnienia... cofaj przemianę...

jeszcze przez chwilę klęczałem w miejscu w którym jeszcze przed chwilą stał emopotwór... 


czyli w dużym skrócie: utknąłem w piekle? w piekle Hazbin? bez możliwości powrotu? oraz bez moich mocy? oraz też nie mogę się stąd ewakuować norką bo Fluff jest w ciężkim stanie co zapewne jest moją winą... a i nie mogę sobie przyzwać niczego poza tym co mam... 

a jedyne co mam to: o rzeczy od Airy i Reya... oraz miracula... i jeszcze może sztylet który tweraz nawet z kryształem jest bezużyteczny... 


chyba największym i jedynym plusem jest to, że mam zaufanych przyjaciół w hotelu... może jednak napiszę wątek "ja w hazbinie" 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro