31

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


17.08.2021 20:25

Odkąd Pastor zabrał mi samochód, nie kontaktował się ze mną. Nie powiem, trochę mnie to zabolało, sądziłem że robił sobie żarty i chociaż po służbie mi ją odda, myślałem że jestem dla Niego trochę więcej wart, niż tylko łatwy dostęp do policyjnych gadżetów. Oczywiście na komendzie musiałem ponieść tego konsekwencje, prawdopodobnie będę musiał opłacić odszkodowanie i spłacić chociaż połowę kosztów samochodu. Tak jakbym nie miał już wystarczająco własnych problemów na głowie, czeka mnie jeszcze zaciągnięcie kredytu. Od razu powstały plotki, że pozwoliłem Mu ukraść samochód celowo, pewnie, bo wcale Corvette nie jest mi potrzebna na co dzień w pracy. Nawet nie próbowałem się z Nim skontaktować, naruszył moje zaufanie i zranił mnie. Po co urządza te całe szopki z zakładaniem sojuszu, wychodzeniem na randki i mydleniem mi oczu, na prawdę tak Go satysfakcjonuje ludzkie cierpienie? Jestem idiotą, czemu ja się sobie dziwię, pracuje w tej branży 15 lat, a Knuckles to zwykły przestępca, w dodatku terrorysta. Ma ludzkie uczucia w głębokim poważaniu, a wszystko co robi, to zwykłe, brudne gierki. Tacy ludzie nie mają uczuć, a jedynie patrzą na własne korzyści. Czemu musiałem zakochać się akurat w Nim..? Czara goryczy jednak się przelała, kiedy zauważyłem na mieście plakaty na temat odbywającego się w weekend wyścigu. Organizatorem był niejaki Nicollo Carbonara, a w puli nagród znajdowała się moja Corvette. Te skurwysyny chciały oddać moją drogą Corvette za wygranie jakiegoś jebanego wyścigu. Nikt z nich nie zasługuje, by prowadzić to auto, rozpieprzą je przy pierwszej możliwej okazji. Bez wahania postanowiłem, że pojadę na ten wyścig, by skopać im wszystkim tyłki. Może nie powinienem działać na własną rękę, ale policja tylko by mi przeszkodziła w wybiciu Pastorowi zębów, a sam też potrafię Go aresztować. Wolałem zająć się tym w pojedynkę i po wszystkim przynieść zakutego Erwina i Corvette na komendę, wtedy przynajmniej docenią, że udało mi się naprawić swój błąd. I może w końcu odpuszczą sobie plotki, że kręcę z Pastorem.

Na miejscu oczywiście nie pojawiłem się służbowo, mógłbym mieć problemy, że jadę na tak dużą interwencję sam, ale to nie zmienia faktu, że miałem przy sobie policyjny asortyment. Cóż, to już działa trochę jak nałóg, nawyki wyciągnięte z pracy, nigdzie się nie ruszam bez broni. Z tego co zauważyłem Erwin też, ale on raczej nie korzysta z niej w celach samoobrony. Nie potrzebowałem dużo czasu, żeby odnaleźć Pastora. Kręcił się przy Carbonarze i od razu mogłem dostrzec w Jego ręce kluczyki do mojego autka, zauważył bym je z kilometra. Kiedy już miałem Go dorwać, sam zostałem zaciągnięty w uliczkę przez kilka osób. Zaczęli mi grozić i wyzywać, że nie powinienem tu w ogóle przyjeżdżać. To jednak mógł być zły pomysł, moja Corvette mogła być tylko przynętą, a wyścig ustawioną na mnie pułapką, cholera, że też na to nie wpadłem.. Cóż, moja pewność siebie, upartość i lekkomyślność mają swoją cenę. Jednakże o dziwo do niczego nie doszło, bo Pastor stanął w mojej obronie. Kazał napastnikom mnie zostawić, mówiąc im tylko, że to część planu i mój instynkt samozachowawczy podpowiadał mi, że powinienem w tym momencie się stamtąd zmyć i wezwać posiłki, ale ciekawość jednak zwyciężyła. Byłem ciekaw, co znowu Pastor wymyślił i jakie ma dla mnie wyjaśnienia za swoje zachowanie, no i nie mogłem odpuścić okazji dania Mu w zęby, więc przez najbliższe parę dni Erwin będzie chodził z sińcem. Jego usprawiedliwieniem na kradzież seu i wystawieniem go jako nagrody, był trening dla mnie. Jebany trening w prowadzeniu pościgów. Erwin stwierdził, że chciał mnie przeszkolić w prowadzeniu samochodu i nauczyć paru sztuczek, bym łatwiej mógł opanować samochód na drodze. Myślałem w tamtym momencie, że jebne Mu w drugi policzek, co On sobie wyobraża odnosząc się tak do mnie? Jestem przecież zajebistym kierowcą, a nic tak nie klei jak moja Corvette. Pastor zaproponował mi wzięcie udziału w wyścigu, abym pokazał Mu na co mnie stać i abym miał możliwość odzyskania mojego auta. Wyśmiałem Go, bo czemu miałbym brać udział w jakimś durnym, w dodatku nielegalnym wyścigu, żeby odebrać moją własność? Poza tym nawet nie miałem wystarczająco dobrego samochodu, by się z nimi ścigać. W rajdzie brały udział Elegy, Zentorno, RS'ka, Tailgator, a gdzie tam przy nich moje Buffalo. Miałem się przed nimi dodatkowo upokorzyć i stracić całkowicie szacunek, jako szef policji? To był cały plan Erwina, żeby zniszczyć doszczętnie wszystko, co posiadam, łącznie z moją psychiką? Jednakże On nie odpuszczał, wciąż przekonując mnie, bym wziął udział. To było aż podejrzane, czemu Mu na tym tak zależy, ale nawet był w stanie zaproponować mi swojego Dominatora! Stwierdził, że zrezygnuje z wyścigu, żebym mógł poprowadzić Jego auto i pokazać, co umiem. Ewidentnie bardzo Mu zależało żeby, jak On to stwierdził, zrobił mi "szkolenie". W dodatku stwierdził, że jak nie wygram, pozwoli mi się aresztować za kradzież, więc Jego propozycja robiła się coraz bardziej kusząca. Zwłaszcza, że mimo iż byłem genialnym kierowcą, raczej nie widziałem szans na swoją wygraną. Przeciwnicy posiadali lepsze pojazdy, w dodatku na pewno jakoś zmodyfikowane, nie łudziłem się nawet na zwycięstwo. Lecz możliwość poprowadzenia złotego Dominatora i następnie zakucie i zamknięcie Pastora, było wystarczająco kuszącą wizją, aby wziąć udział w tym, pożal się boże wyścigu. Tak więc Erwin przekazał mi kluczyki do auta (ale byłoby zabawnie, gdybym nim uciekł) i zajął miejsce pasażera obok mnie, stwierdził że będzie mnie instruował, co do trasy i pokaże tajne sztuczki. No, jestem ciekaw, czy uda Mu się zrobić na mnie jakieś wrażenie.

Na początku szło mi dobrze, znajdowałem się w czołowej 5, a przed nami było do przejechania 3 okrążenia. Oczywiście, jak zwykle Pastor mnie oszukał i zamiast, tak jak obiecał, pomagać mi, zaczął mnie rozpraszać. Na początku tylko mnie zagadywał, próbując przeprosić za kradzież pojazdu i delikatnie flirtując, ale ignorowałem Jego zaczepki, chcąc skupić się na trasie. Kiedy widział, że to na mnie nie działa, a mi idzie coraz lepiej, posunął się o krok dalej, zaczynając mnie dosłownie obmacywać, jebany sabotażysta. To już lepiej podziałało, bo nie potrafiłem się skupić i odprężyć, mając przy sobie ręce Erwina, w pewnym momencie atmosfera w aucie zrobiła się tak gorąca, że musiałem otworzyć okno. I dziękuję bogu, że ktoś z uczestników okazał się takim chujem, by nas spitować, bo zadziałało to na Erwina jak kubeł zimnej wody. Pastor bardzo się zdenerwował i sam stwierdził, że pokaże chujowi jak naprawdę się jeździ. Zaczął się skupiać na trasie razem ze mną i naprawdę mi pomagać, był tak zaangażowany i równie zdenerwowany, że 2 razy próbował mi wyrwać kierownicę, omal nas nie zabijając. Instruował mnie, kiedy na trasie lepiej przyspieszyć, a kiedy lepiej zwolnić, bo doskonale już ją znał i miał na nią dobre metody. Pokazał mi nawet parę skrótów, które w teorii są lekkim oszustem, ale pitowanie też jest nielegalne. Dzięki Jego radom wskoczyłem na drugie miejsce, dobrze poznać metody jazdy kryminalisty, będę w przyszłości znał taktykę, jaką się stosuje. Zapewne ma ich więcej, ale to zawsze jedna mniej, którą może wykorzystać, a jedna więcej, którą mogę stosować w PD. W końcu umiejętności Erwina przysłużą się prawu, stał się cud!

Przed nami w dalszym ciągu jechało zielone Bugatti, które wcześniej nas pitowało. Mało tego, kiedy go doganialiśmy powtórzył swój obrzydliwy ruch, tym razem powodując że straciłem panowanie nad kółkiem i zaliczyliśmy lekkie 10-50 na jakimś murku. Na szczęście nikomu nic się nie stało, w porę zdążyłem wyhamować, więc uszkodziłem jedynie samochód, ale Erwin był wściekły. Przejął ode mnie kierownice (wciąż siedząc na miejscu pasażera) i kazał wdepnąć gaz, zaczęła się naprawdę chora jazda. Knuckles próbował prowadzić samochód, omal nie wchodząc mi na kolana, bo koniecznie chciał dogonić tamto Bugatti i się zemścić. Udało mi się Go uspokoić, przejmując w końcu kółko i stosując się do Jego poprzednich porad, a po kilku minutach dogoniliśmy drania. Do mety dzieliły nas ostatnie kilometry, a Erwin wydawał się bardziej podenerwowany ode mnie, ewidentnie chciał się zemścić na kierowcy limonki i udowodnić mu, kto jest najlepszy. No tak, bo Pastor ma bardziej wyjebane ego niż ja, On chyba nigdy nie przyjmuje porażek. Nie wiem, skąd mi to przyszło do głowy, podczas gdy powinienem się skupić na ostatniej prostej, ale chyba po prostu chciałem Mu trochę poprawić humor. Wyjąłem z kieszeni schowany wcześniej tazer i przebiłem w Bugatti opony. Kierowca stracił panowanie nad kółkiem i całkowicie wyleciał z trasy, a my po minucie ciszy i lekkiego szoku, obaj zaczęliśmy się śmiać. Było to nielegalne zagranie, a nawet bym powiedział, że kutasiarskie, ale całe te wyścigi są tak samo nielegalne, więc pieprzyłem wszystkie konsekwencje. Mogłem się w końcu odprężyć i czuć satysfakcję z dzikiej jazdy, której nie mogę czuć w pracy, starając się zachować porządek na ulicy i dbać o życie obywateli. Przy Erwinie zawsze mogłem się czuć tak lekko i swobodnie, niezależnie od tego, co razem robiliśmy. Mogłem się po prostu cieszyć z rzeczy, które robię, dawno tego nie czułem. Praca nie dawała mi już tyle satysfakcji co kiedyś, teraz była zazwyczaj monotonna, męcząca lub denerwująca, a przy Pastorze umiałem się poczuć tak, jak kiedy wstąpiłem do policji i każda prowadzona akcja potrafiła mnie ekscytować. Potrafiłem znowu czuć się szczęśliwy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro