33

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


22.08.2021 03:39

Dziś w nocy dostałem od Erwina sms'a z lokalizacją i prośbą o pilne przyjście na wyznaczone miejsce. Nie powiem, trochę mnie to zmartwiło, Pastor zazwyczaj nie prosił mnie o pomoc w środku nocy, w dodatku to On zawsze przychodził, kiedy czegoś chciał. A może tym razem też przyszedł na komendę, tylko nie miałem akurat nocnej zmiany? Bez wahania pojechałem na wysłane z gps'a miejsce, mimo wszystko będąc ostrożnym, co jeżeli to jakaś pułapka, a wiadomość nawet nie była napisana przez Erwina? Moje obawy wzrosły, kiedy wyznaczonym miejscem okazał się dach, który nota bene pokazałem Mu kiedyś, jeszcze na początku naszej znajomości. Zacząłem się martwić, że Erwin może chcieć sobie zrobić krzywdę, to popierdolony psychopata, nie wiadomo, co tym razem przyszło Mu do głowy. Dlatego byłem wielce zaskoczony, kiedy wchodząc na umówione miejsce zastałem Pastora, spokojnie siedzącego metr od krawędzi dachu i oglądającego panoramę miasta. Myślałem, że już bardziej nie może mnie zaskoczyć, ale najwyraźniej się myliłem. Kiedy spytałem o powód tak późnego spotkania, odparł, że chciał pokazać mi gwiazdy i podziwiać ze mną miasto w szczycie jego piękna. Nie mogę zaprzeczyć, Los Santos wygląda nocą cudownie, szczególnie oglądając je z wysokiego punktu, oświetlane blaskiem ulicznych lamp, świecących billboardów i gwiazd. Dołączyłem do Niego, przyglądając się w ciszy miastu. Było wyjątkowo spokojnie tej nocy, jedynie gdzieś w oddali mogliśmy usłyszeć syreny policyjne, ale to nic nowego dla tego miasta. Nie spodziewał bym się, że Erwin tak po prostu chciał się spotkać, by oglądać ze mną gwiazdy, naprawdę ma duszę romantyka. A to też oznacza, że też ma jakieś uczucia poza wyolbrzymionym samouwielbieniem, chorobliwą chęcią upokarzania mnie i satysfakcją z oglądania ludzkich krzywd. Było naprawdę przyjemnie i klimatycznie, objęło mnie cudowne uczucie błogości. Po całym dniu ciężkiej pracy, potrzebowałem po prostu usiąść i odetchnąć, u boku osoby, którą darzę głębszym uczuciem. Erwin nagle zaczął poruszać temat swoich najgłębszych marzeń o podboju Los Santos. Mówił, że chce rządzić naszym miastem, chce by obywatele się Go bali, a każdy czuł wobec Niego respekt, łącznie z policją. To niedorzeczne marzenie, a na pewno nierealne i chociaż nie chciałem psuć tej chwili, musiałem Go uświadomić, że Jego sny nigdy się nie spełnią. Przede wszystkim dlatego, że to ja sprawuję piecze nad policją i nigdy nie dopuszczę, żeby MOIM miastem rządzili gangsterzy. Erwin wydawał się na domiar spokojny, kiedy niszczyłem Jego marzenia, raczej sądziłem że się zdenerwuje, albo zacznie mi grozić? Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać po przestępcy. Przez myśl nawet mi przeszło, że może to wszystko dotychczas było grą, a ja zaraz zostanę porwany i szantażowany, zwłaszcza że takie sytuacje miały już miejsce. W dodatku byłem w miejscu, o którym niewiele osób wie, po służbie, sam na sam z kryminalistą. Jednakże nawet z tą świadomością nie odczuwałem przy Erwinie strachu, nie wiem czy to kwestia tego, że po prostu Mu ufam, czy dlatego, że jara mnie ta adrenalina przy każdym naszym spotkaniu. Nawet jeżeli wynika z niepewności, czy za chwilę nie stanie mi się krzywda, cholernie mnie to kręci. Może to wszystko powoduje Pastor, albo odkryłem właśnie moje masochistyczne alter ego. Erwin wciąż nie odpuszczał i opowiadał mi o swoich wizjach, zupełnie się nie przejmując, że siedzi właśnie z szefem policji na pierdolonym dachu i opowiada mi swoje plany na podbój miasta. Pieprzony egoista, i co ja mam w takiej sytuacji zrobić? Sam mi się podkłada, niemalże błagając o aresztowanie Go, równocześnie rozkochując mnie w sobie i owijając wokół palca, bym nie potrafił myśleć racjonalnie i postąpić jak policjant postąpić powinien. Ten człowiek rujnuje moją psychikę, ale w tak cholernie dobry sposób, że nie jestem w stanie tego przerwać. Jakby tego było mało, Erwin chciał, żebyśmy razem spełnili Jego marzenia... Poprosił mnie o pomoc, żebym do Niego dołączył. Chciał siać postrach w mieście z policjantem u boku, On już totalnie zwariował. Policja to w dalszym ciągu moje życie, moje priorytety, moja rodzina, poświęciłem dla niej wszystko, łącznie z małżeństwem.. Nie zrezygnuje z niej od tak, nawet dla Erwina. Robię już wystarczająco dużo, odpuszczając Mu każde wykroczenie i nie aresztując, wiedząc o Jego nielegalnych planach. Pokłóciliśmy się tej nocy na dachu... Erwin uparcie mnie namawiał, żebym Mu pomógł, wmawiał mi, że moja "psia rodzina", jak to ładnie ujął, i tak mnie nie szanuje i spiskuje za moimi plecami. Cóż, zdarzają się czasem zgrzyty, ale każdy na komendzie trzyma się razem i traktuje na równi, jedno nieporozumienie to nie powód, by od razu zrzekać się pracy. Knuckles nawet zaczął mnie prosić i oczywiście stosować przy tym nieczyste chwyty, aby mnie przekonać. I w pewnym momencie nawet pojawiła mi się wizja, mnie i Jego jako panów Los Santos, razem, mających aż zanadto pieniędzy i respekt od każdego obywatela, ale czy bylibyśmy wtedy szczęśliwi? Zacząłem ostatnio myśleć o Erwinie na poważnie, stwierdziłem że byłbym w stanie stworzyć z Nim zdrową relację, od naprawdę dawna nie czułem się przy nikim tak niesamowicie, od naprawdę dawna nie czułem się... zakochany. Jednak w dalszym ciągu nie chciałbym nigdy rezygnować z policji i nie czułbym się szczęśliwy siejąc terror w mieście, nawet z Nim. Nie spodobało Mu się, że ciągle Mu odmawiałem, zaczął mi opowiadać plotki, jakie słyszał rzekomo od moich funkcjonariuszy na mój temat, z których wychodziło, że każdy na komendzie mnie nienawidzi. To był cios poniżej pasa, nie będę Mu pozwalał obrażać mojej rodziny, fakt, że nie każdy musi się lubić, ale nie wierzę, by każdy na komendzie miał spiskować o moim zwolnieniu. Są osoby, które mógłbym o to podejrzewać, ale Erwin nawet ich nie wymienił. Podawał nazwiska moich przyjaciół, upierając się, że mam im nie ufać, ale pracuje w tym zawodzie prawie 20 lat i sam przekonałem się, komu mogę ufać. Capela, Hank, Woolf, Power i Rift są jednymi z najbardziej porządnych i zaufanych funkcjonariuszy, znam ich lepiej niż Erwin, więc nie wierzyłem w żadne Jego kłamstwa. Chciał mnie omamić, żeby mnie wykorzystać, dlatego się pokłóciliśmy. Ale czy naprawdę wszystko co robił było tylko po to, żeby mnie wykorzystać? Nie chciałbym w to wierzyć..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro