46

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


27.09.2021 20:41

E̶r̶w̶i̶n̶o̶w̶i̶ ̶u̶d̶a̶ł̶o̶ ̶s̶i̶ę̶
Udało mi się przekonać Ernesta, żeby nie wspominał nikomu o zaistniałej sytuacji w moim biurze zeszłej nocy... Byłoby to dla mnie cholernie niekorzystne, do tego stopnia, by całkowicie mnie pogrążyć. Tym bardziej, że Krakers utrzymuje bardzo dobre relacje z Capelą odkąd tylko zaczął u nas służbę i gdyby powiedział mu cokolwiek.. mógłbym stracić pracę. Kocham Dante jak brata, ale to cholerna plotkara. Informacja od razu rozeszła by się po całej komendzie, a gdyby dowiedział się o tym Rightwill.. wtedy już na pewno mógłbym się pożegnać z posadą szefa policji. Dotychczasowe plotki panujące na komendzie były tylko wrednymi docinkami opierającymi się na głupich podejrzeniach, ale teraz mieliśmy naocznego świadka. Nie powinienem był do tego nigdy dopuścić... Byliśmy strasznie nieostrożni, dlatego w drodze wyjątku ̶p̶o̶z̶w̶o̶l̶i̶ł̶e̶m̶ ̶z̶a̶j̶ą̶ć̶ ̶s̶i̶ę̶ ̶t̶y̶m̶ ̶K̶n̶u̶c̶k̶l̶e̶s̶o̶w̶i̶, przekonałem Krakersa, żeby o tym "zapomniał".





Na komendzie panowała cisza i spokój. Zgaszone światła w budynku świadczyły o tym, że jest pusty, a przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wszyscy funkcjonariusze prowadzący nocną służbę uczestniczyli w patrolach pilnując porządku na ulicach Los Santos, co było trudniejszym zadaniem niż za dnia, bo więcej przestępców było skorych do napadów na sklepy, banki, stacje benzynowe i jubilery. Poza jednym, który akurat ten wieczór postanowił umilić sobie w biurze szefa policji, ale o tym nikt nie miał pojęcia, nawet on sam, gdy wchodził na komendę.

Nocna zmiana przypadła również jednemu z kadetów, który jako nowa osoba chciał się wykazać. Prowadzenie patrolu było dla niego olbrzymim wyzwaniem, zwłaszcza że nigdy jeszcze nie jeździł na patrolach sam. Zgłaszając gotowość do służby na radiu, postanowił rozejrzeć się po budynku. Pomimo, że komisariat wydawał się być pusty pojedyncze, drobne światło przedostawało się z gabinetu szefa policji wprost na ciemne korytarze. Im bliżej biura się znajdował, słyszał coraz wyraźniejsze dźwięki świadczące o czyjejś obecności wewnątrz.

- KADET KRAKERS MELDUJE SIĘ NA SŁUŻ...- urwał w pół zdania, zszokowany zastanym widokiem swojego szefa posuwającego jakąś osobę na swoim biurku.- be...- chcąc go zaskoczyć swoim zaangażowaniem, finalnie zaskoczył sam siebie będąc świadkiem wizerunku 01 zabawiającego się.

- Kadet, wypierdalaj mi stąd!- ostre słowa Montanhy przywróciły go do porządku i spowodowały niepokojący dreszcz wzdłuż jego kręgosłupa świadczący o tym, że to, co zobaczył nigdy nie powinno być ujrzane przez kogokolwiek.

-... Przyjął. - jak posłuszny pies opuścił pomieszczenie, pozwalając funkcjonariuszowi kontynuować wykonywane czynności w prywatności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro