51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


14.10.2021  18:29

Od kilku dni Erwin zaczął odbierać mnie z pracy. Zawsze czeka przed komendą w Zentorno, które kupił dosyć niedawno na pewno za nielegalną gotówkę, ale zakochałem się w tej furce. Oczywiście Vecia zawsze będzie na pierwszym miejscu, ale Zentorno Pastora robi wrażenie. Zawsze przyjeżdża punktualnie i zawsze krzywo patrzy kiedy wychodzę z komendy z Sussane. Czyżby mnie pilnował? To głupie zachowanie, ale podoba mi się jaki jest zaborczy. To chyba oznacza, że Mu na mnie zależy jeżeli jest do tego stopnia zazdrosny, by pilnować swojego pieska. Urocze.

Wczorajszego dnia chciałem pojechać po pracy do Capeli, lekarze przekazali mi, że w końcu się obudził i jest z nim dużo lepiej. Musiałem sprawdzić jak się czuje, no i dowiedzieć się, czy pamięta cokolwiek z naszej akcji "Egipskich Ciemności". Hank nazwał tak sprawę z napadem na elektrownię, nawet specjalnie podpisał tak teczkę, więc nie było już dyskusji by ją zmienić. Poza tym Dante jest dla mnie jak brat, co prawda trochę aspołeczny i z lekka odklejony od rzeczywistości, ale nadal brat. Chciałem mu pomóc przystosować się do teraźniejszości po prawie 3 tygodniach w śpiączce i dowiedzieć się, czy jego organizm bezproblemowo się zregenerował. Nie wiem co bym zrobił gdyby Dante już nie mógł z nami pracować, gdyby coś mu się stało... Nie wiem czy potrafiłbym go nawet pomścić. W teorii powinienem, ale nie mógłbym zrobić Erwinowi krzywdy. Chujowy ze mnie przyjaciel.

O dziwo Pastor chciał pojechać do szpitala ze mną, co podchodziło już trochę pod obsesję. Wyglądało to tak jakby cały czas chciał mnie mieć na oku, ale po dotarciu na miejsce okazało się, że się pomyliłem. Nie chciałem by wchodził ze mną do sali, lepiej żeby Capela nie widział nas razem, ale Knuckles nie miał z tym żadnego problemu. Tak w zasadzie po wejściu do szpitala ignorował to, co do Niego mówiłem niemalże od razu kierując się w kierunku jednej z medyczek. Dokładnie była to Heidi Bunny, która była lekarzem prowadzącym Dante, czego On mógł od niej chcieć? W głowie pojawiła mi się obawa, że może razem z nią próbowali zrobić Capeli jeszcze większą krzywdę. Rozmawiali ze sobą na tyle swobodnie, jakby znali się od dawna. Uspokoiłem się dopiero kiedy wszedłem na jego salę, mój funkcjonariusz wyglądał całkiem nieźle, nie wydawał się być w umierającym stanie. Bunny dobrze o niego zadbała. Poza tym Erwin mógłby zabić go od razu tamtej nocy na Mount Chilliad i nie zrobił tego, czemu miałby go próbować dobić w szpitalu? Ale w takim razie jeżeli nie przyjechał ze mną po to, by nabroić to... Po co?

Po przegadaniu z Dante najważniejszych kwestii szybko się przekonałem jaki Pastor miał cel, by mi "towarzyszyć". Po wyjściu z sali przyjaciela zauważyłem Go jak wciąż rozmawiał z Heidi w holu. Rozmawiał to za mało powiedziane, mógłbym to raczej nazwać bezczelnym flirtem. Blondyna robiła do Niego maślane oczy, co chwila śmiejąc się z tego co szeptał jej na ucho, a jakby tego było mało Jego dłoń leżała niebezpiecznie nisko na jej plecach. Dodatkowo, kiedy mnie zauważył posunął się dalej i zsunął rękę na pośladki medyczki, na co ta wściekle się zarumieniła, ale nie protestowała. Wiem co chciał osiągnąć. To miała być zemsta za Sussane, ale ja nie dam się tak łatwo pokonać w mojej własnej grze. Jeżeli myśli, że uda Mu się mnie sprowokować to jest w wielkim błędzie, ale jeżeli chce grać ostro to ja zacznę rozdawać karty. Pastorek się chyba jeszcze nie nauczył, że ze mną nie da się wygrać.



Głośne chrząknięcie przerwało swobodną rozmowę dwójki przyjaciół. Zażenowany wzrok Heidi i znudzone spojrzenie Erwina uraczyło uśmiechniętą twarz Montanhy.

- Wybacz, że ci przeszkadzam skarbie, ale powinniśmy wracać. - pomimo wręcz palącego spojrzenia na dłoni pastora, która wciąż obejmowała tyłek medyczki Gregory wydawał się oazą spokoju. Jakby w ogóle się nie przejął tym, że przyłapał Erwina na flircie, nie taki efekt chciał osiągnąć pastor.

- Jeszcze nie skończyłem, musisz poczekać. - twarde spojrzenie złotych oczu chciało pokazać mu swoją dominację, jednak policjant nawet nie zamierzał się przeciwstawiać.

Szatyn stanął pomiędzy dwójką przerywając tym samym ich kontakt fizyczny. Sprawnie wsunął dłonie w tylnie kieszenie spodni pastora, korzystając z okazji by ścisnąć jego pośladki. Ten nieprzewidywalny ruch nie tylko zaskoczył Knucklesa, ale i chwilowo odebrał mowę. Chłopak zupełnie się tego nie spodziewał ze strony funkcjonariusza. Raczej przewidywał, że będzie zazdrosny i zły, tym bardziej że mężczyźni nigdy nie okazywali sobie uczuć publicznie. Oczywiście niejednokrotnie na komendzie Erwin rzucał sprośne komentarze na temat swoich relacji z szefem pd, ale były tylko po to by go zirytować, narobić mu problemów bądź ocalić własną dupę.

- W takim razie poczekam w samochodzie. - wymruczał wprost do jego ucha równocześnie wyciągając mu z kieszeni kluczyki do auta. - Ja prowadzę. - zwycięski uśmieszek zagościł na ustach mulata, kiedy opuszczał szpital. Nie dość, że pokazał tej głupiej pindzie gdzie jej miejsce, to udało mu się zdobyć kluczyki do ukochanego samochodu, którym chciał pojeździć odkąd tylko pastor je nabył, jednakże ciągle było mu to zabraniane.

Zdezorientowany wzrok śledził ruchy policjanta próbując wyłapać, co się właśnie wydarzyło, jednakże napotykając się ze skonfundowanym spojrzeniem Bunny sam do końca nie wiedział, jak się jej z tego wytłumaczyć.

Niestety oboje nie wiedzieli, że Heidi nie będzie jedyną osobą, przed którą będą się musieli tłumaczyć, bo wścibskość jednego z funkcjonariuszy nigdy nie da im spokoju, dopóki nie osiągnie swojego celu.

========================
Jako że do końca pozostało 5 rozdziałów zrobimy sobie mały maraton.
Kolejny rozdział za 15 ⭐

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro