Matka i "pytanie na śniadanie"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłem się czując, jak przepocona koszulka przykleja mi się do ciała. Zamlaskałem suchymi ustami. Nie miałem siły rozejrzeć się, by zobaczyć co mnie przebudziło, ani nawet by zmienić pozycję. Powinienem przewietrzyć pokój, żeby było mi nieco lepiej.

Jak na zawołanie usłyszałem dźwięk uchylanego okna i głos mojej mamy.

-Ugotujecie się tutaj.

Mruknąłem zadowolony czując chłodny powiew na twarzy. Tup, tup, tup. Mama przeszła przez pokój i delikatnie zamknęła za sobą drzwi. Na ten dźwięk moja kołdra uniosła się do góry. Otworzyłem gwałtownie oczy. Napotkałem wzrok tak samo zdezorientowanych zielonych oczu przyjaciela.

-Rudy? - wyszeptałem do niego. Zwlókł nogi z moich ud i przetarł niemrawo oczy.

-Kazałeś zostać na noc. - szepnął i powoli na jego twarz wychodził uśmiech. Położył głowę obok mojej patrząc w sufit, a jego włosy rozsypały się na poduszce. Poczułem rumieniec.

-No tak... przepraszam. - wyszeptałem. Czy to nie było tak, że pocieszał mnie po kłótni z Matem? Już nie był w mojej głowie pisarzem z kawiarni, tylko wampirem. Przez którego czułem się wczoraj fatalnie. Mój przyjaciel zawsze był przy mnie w trudnych momentach, ale teraz jedyne co pulsowało mi w głowie to imię jego chłopaka.

-Kiedy Daniel wyjeżdża? - zapytałem biorąc przykład z Rudego i utkwiłem wzrok w suficie. Pozwalało to uniknąć jego wzroku. Czułem się cholernie winny, że pozwoliłem mu na spanie ze mną. Przypomniało mi się jak głaskał mnie przed snem po nogach. Moja twarz się znowu rozgrzała. Zakryłem rumieniące się policzki ręką.

-Jutro.

-Nie powinieneś być z nim? - zdziwiłem się i spojrzałem na przyjaciela. Trochę się spłoszył.

-Może i powinienem, ale potrzebowałeś mnie. Ja to rozumiem. Poza tym, nie obraź się, ale muszę wiedzieć o co chodzi.

Kiwnąłem głową.

-Racja, współczuję Ci, masz w głowie tylko strzępki informacji. - Przez moją głowę przetoczył się wir wspomnień, z siłą tornado rzucając mi w twarz wspomnienie pocałunku z Matem. Chyba tylko przez to teraz tyle o nim myślę, czuję jego obecność w taki dziwny sposób. Nagle stał mi się bliski, przez głupotę. Czułem kłucie w sercu. Przez jego głupie udowadnianie mojej orientacji namieszał w mojej głowie. Ostatnia kłótnia uświadomiła mi, jak niewiele dla niego znaczę. Chciał tylko nie dopuścić do skazy na swoim sumieniu... Dupek.

-Bartek... co się stało? - zaniepokoił się mój towarzysz.

-Nic - warknąłem i szybko wróciłem do ważnego tematu. - Mat opowiadał mi o tym, że w tym świecie żyją takie postacie jak wampiry, wilkołaki i wszystko inne co podejrzewaliśmy, że jest tylko wytworem wyobraźni. Że pojawia się tylko w książkach. - mówiłem powoli, żeby wszystko do niego dotarło. Zerknąłem na Rudego, który patrzył na mnie zmartwiony. Zbliżył mi dłoń do twarzy i przyłożył do policzka. Wstrzymałem oddech.

-Zdajesz sobie sprawę z tego, że płaczesz? - Nerwowo przetarłem oczy obiema rękami niechcący za mocno odpychając jego rękę.

-Dziewczyna którą spotkałem, ta blondynka, też jest jakimś potworem. Była u mnie i chłopcy martwią się, że coś mi zrobi.

-Twoje aniołki - mrugnął do mnie próbując nieumiejętne rozładować napięcie. Westchnąłem.

-Jak już widziałeś... niekoniecznie. Mat jest wampirem, ile razy już przez niego czułem się źle to nie zliczę - mruknąłem.

-Co? - sapnął zdenerwowany.

-Dopiero to cię poruszyło? - zapytałem zaskoczony.

-Ale to co on ci zrobił? Chyba cię nie ugryzł?

-Pocałował mnie! - wydusiłem w końcu z siebie. Rudy podniósł się i klęknął przede mną, między moimi nogami. Trawił tą informację przez chwilę, a ja czułem się... zawstydzony. Serce mi znowu chciało wyskoczyć z piersi, ale cieszyłem się, że w końcu udało mi się to powiedzieć na głos.

-Podobało ci się? - zapytał patrząc na mnie z ukosa. Analizował.

-Nie...- od razu zaprzeczyłem. Pokiwał głową, a jego zielone tęczówki przeszyły mnie na wylot. Przestrzelił mnie jednym mruknięciem, jakby zawodowo strzelał wzrokiem „nie pierdol". - Tak. Problem w tym, że ja nadal mam nadzieję, że jestem hetero.

-Dlaczego? - Roześmiałem się.

-To proste, nie chcę być pedałem. - Wyjaśniłem mu najprościej na świecie. Rozumiałem go od zawsze, ale nigdy jakoś specjalnie nie ciągnęło mnie do mężczyzn. Nie zastanawiałem się nad moją orientacją. Można powiedzieć, że tak, byłem troszeczkę bi. Ale minimalnie. Nie miałem zamiaru...

-Mhm...- wyrwał mnie z przemyśleń i wstał. Kiedy zobaczyłem jego wyraz twarzy zdrętwiałem.

-Przepraszam! Nie chciałem!

Kiedy byliśmy w podstawówce bardzo często był wyzywany od pedałów. Nie raz wtedy widziałem ten wzrok i zawsze chciałem zabić jego oprawców. A teraz zupełnie nieświadomie doprowadziłem go do takiego stanu. Przewiązał bluzę, którą podniósł spod moich stóp, przez biodra i rzucił mi jeszcze spojrzenie pełne zawodu.

-Ej Rudy... nie... Na prawdę nie chciałem.

-Nic się nie stało. Muszę iść do Daniela. - rzucił w przestrzeń.

-Błagam... - Moja twarz płonęła ze wstydu. Byłem na siebie wściekły. Okropnie wściekły. Już miałem dość galopującego serca i bólu. Kiedy to się skończy? Jestem debilem.

*******************************

Klapnąłem obok mamy z miną męczennika. Nadęła usta i wypuściła powietrze z głośnym świstem.

-Już po pierwszej kłótni małżeńskiej? - zaśmiała się wesoło.

-Poszedł do Daniela.

-Och... - mruknęła pod nosem.

-Czyj to był pomysł z tym noclegiem? - uniosła wymownie brwi. Znała mnie za dobrze, żeby stwierdzić, że to jego pomysł.

-Wiesz, że mój.

-Narobiłeś chłopakowi nadziei i kopnąłeś w dupę. Nieładnie. - zbeształa mnie nadal radosnym tonem i pociągnęła łyka kawy. W telewizji leciało „pytanie na śniadanie". Na zewnątrz słońce wychodziło już wysoko. Pralka w łazience szumiała nierównym rytmem. Ja siedziałem z rozerwanym z bólu sercem obok mamy. Patrząc na nią jak wryty.

-Słucham?...

-Przecież wiesz, że jesteście blisko. Wybacz skarbie, ale to po prostu nie ładnie z twojej strony. - Ona robiła mi typowy matczyny wykład! Na temat gejowskiej miłości! Na temat Rudego!

-Ale ty nic nie rozumiesz... - Jak nie powiedzieć jej o Mateuszu, ale przedstawić sytuację?

-Ponoć każdy nastolatek kiedyś tak powie. - Mrugnęła do mnie oczkiem. Podniosłem się czując jak zagotowało się we mnie. Muszę się przewietrzyć! -Bartek! Wracaj, jeszcze nie skończyłam! - zawołała za mną, ale ja już byłem myślami zupełnie gdzie indziej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro