Sedes nie lubi moich seriali

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozsiadłem się wygodnie w łóżku i włączyłem wiatrak. Myśleliście, że go wpuszczę do środka?Zimne piwo przyjemnie chłodziło dłonie, a brak ubrań dodatkowo usuwał dyskomfort grzania się organizmu. Na ekranie rozłożonego przede mną laptopa już pojawiły się pierwsze sceny serialu.

I tak właśnie spędziłem cały dzień. Odpoczynek jest znamienną częścią naszego życia. Nie można spędzić całego życia w biegu, bo tak naprawdę nie będziemy mieć na tyle siły, żeby się z niego cieszyć. Wszystko potrzebuje ładowania swoich akumulatorów, a moje były na wyczerpaniu. Jeszcze jeden dzień a uwierzcie mi zwariowałbym.

Już sama rozmowa z Samuelem była na tyle dziwna i stresująca, że potrzebowałbym dwóch dni na powrót do rzeczywistości. Nikt nigdy nie zadawał mi takich pytań, w dodatku tak lekko jakby pytał o ulubioną potrawę. Rozumiem grę na imprezach w „prawda czy wyzwanie", po spożyciu dużej ilości alkoholu człowiek się uzewnętrznia przed przyjaciółmi.

Jeszcze jego słowa: „właśnie z nim rozmawiam". To było najbardziej niepokojące. Na szczęście już koło piętnastej moim największym problemem był upieprzony rzygami sedes. Do tego to doszło, że właśnie tego mi brakowało.  Wspominałem, że mam słabą głowę?

***************************

-Chłopie, gdzieś ty balował. – zaśmiała się mama podstawiając mi pod nos jajecznicę. Wróciła wczoraj bardzo późno ze spotkania rodzinnego. Byłem już w stanie wysokiego upojenia alkoholowego. – Chodź, zjedz ze mną śniadanie. – Mruknąłem tylko z aprobatą wąchając jajecznicę, ślinka napłynęła mi do ust na ten cudowny zapach.

-Byłem na randce. – skłamałem.

-Ooo... jak miło...

-Z chłopakiem. – mama przerwała w połowie drogi widelca do ust. Zaśmiałem się głupkowato a ona westchnęła kręcąc głową.

-Dalej dokuczasz Dawidowi? To niemiłe z twojej strony.

-Oj wiesz, że Rudy mnie zna nie od dziś. Poza tym ciebie tak łatwo nabrać... - puściłem mamie dokuczliwie oczko i napchałem usta jajecznicą.

-Nie obraź się słonko, ale byłoby trudniej gdybyś miał jakąś dziewczynę. – Uśmiechnęła się do mnie słodko. Gdyby wiedziała o blondynie. Gdyby tylko wiedziała... Pewnie martwiłaby się o mnie jeszcze bardziej. Po chwili szybkiego posiłku spoważniała na twarzy i wyprostowała plecy. Oho...

-Ykhm... - odchrząknęła. – Bartek, powiedz mi, jak się ostatnio czujesz. Wszystko w porządku? – pytała ze szczerą troską. Zmarszczyłem brwi.

-No tak. Chodzi ci o alkohol? Przecież nie piję dużo. – Mama pokręciła energicznie głową i zaczęła nerwowo stukać palcami o blat. To musi być coś poważnego.

-Pamiętasz jak ostatnio spałeś na sofie? – Więc jednak wie. Zasłoniłem twarz dłońmi zawstydzony i sapnąłem oburzony.

-No co?.. Zdarza się. – Spojrzałem na nią nie wiedząc co powiedzieć. Oblizała usta i zabrała się za wykład.

-Wiesz, spodziewałam się, że z problemami można sobie radzić przez alkohol. Oczywiście to nie jest dobre. Zawsze upominałam cię na temat używek, pamiętasz?

-Tak, tak. – nie bardzo rozumiałem do czego zmierza. Machnęła ręką w stronę kuchni.

-Coś sobie zrobiłeś? – zagryzła usta wyczekując odpowiedzi a ja czułem się wyprowadzony z równowagi nawet bardziej, niż kiedy zobaczyłem chłopaka całującego moją blondynkę. Po prostu mnie zamurowało.

-Nie rozumiem... - powiedziałem powoli starając się jakoś łączyć fakty. Matka westchnęła i oparła głowę o dłonie.

-Zostawiłeś nóż kuchenny na sofie. O mały włos się na nim nie skaleczyłam. Nie mam pojęcia co chciałeś sobie nim zrobić, ale kochanie to nie jest sposób na rozwiązywanie problemów. Zawsze możesz ze mną...

-Muszę iść – przerwałem jej niemal krztusząc się ze strachu. -Nie chciałem nic sobie zrobić. Otwierałem nim piwo. Przepraszam. – skłamałem szybko i pobiegłem się przebrać.

-Ale... aha. – Nie zdążyła nic więcej powiedzieć.

Serce znowu tłukło mi się w piersi. Co się dzieje do cholery? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro