¹:Dziewczynka, której popsuł się mózg

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A więc tak.

Nie wiem, czy istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie tego, co mi się dziś przydarzyło, poza tym, że tak naprawdę nic się nie stało i miałam halucynacje. Zepsuł mi się mózg, albo coś. Normalna rzecz, która przydarza się każdej dziewczynie podczas okresu dorastania, no nie? Przez chwilę miałam wrażenie, że to prawda. Aż wpisałam sobie to hasło w internecie. I, nie zgadniecie - nie było to prawdą. Zaczęłam się mocniej martwić o moje zdrowie psychiczne. Ale chyba powinnam zacząć od początku. Tak mi się wydaje.

Obudziłam się wcześnie rano, co było dość dziwne, jak na mnie. Z reguły lubię spać do południa, albo i dłużej. Inaczej po prostu nie jestem wyspana i resztę dnia zachowuję się jak półzombie. Co, niestety, wcale dobrze na mnie nie wpływa, bo smutna rzeczywistość wygląda tak, że aby zdążyć na czas do szkoły, muszę zwlec się z łóżka przed szóstą rano. Masakra.

A tego dnia po prostu, ni stąd, ni zowąd poczułam się przytomna, kiedy na dworze jeszcze było ciemno. Z jednej strony nic dziwnego, bo w końcu była dopiero wiosna, i to wczesna, słońce wciąż wschodziło dość późno. Ale nawet w tak okropnej porze, jaką jest poranek, nie panowały takie diabelskie ciemności, jak wtedy. Dosłownie. Nie mogłam dojrzeć własnego palca, chyba, że wsadziłabym sobie go do oka. A tego wolałam nie próbować. Przez chwilę miałam wrażenie, że wciąż śpię, ale w końcu doszłam do wniosku, że chyba nie. Spróbowałam się poruszyć i zmienić niezbyt wygodną pozycję.

Nawet na ścianie obok mojego łóżka nie pojawiały się błyski pochodzące od świateł przejeżdżających drogą pojazdów, co było już wystarczająco nienormalne. Dawniej nie dawały mi one zasnąć, ale już się chyba przyzwyczaiłam. Stały się nawet czymś przyjemnym, czymś, co zawsze przypominało mi dom i sprawiało, że czułam się bezpieczna. W pewnym sensie nawet mnie usypiały. Były fajne. I nagle znikły. Poczułam się przeraźliwie samotna.

Przez chwilę wydawało mi się, że słyszę jakąś cichą muzykę. Na początku trochę mnie to wystraszyło, ale miałam z tym już pewne doświadczenie. Było to sensownie wytłumaczalne - niedaleko mojego domu znajdowała się mała restauracja. Nie myślałam wtedy dość przytomności umysłu, że w takich godzinach - czyli pewnie gdzieś koło trzeciej nad ranem, lub trochę później - nikt normalny nie wyprawia wesela. Melodia stawała się coraz głośniejsza, ale nie drażniła uszu. Była bardzo spokojna, ale trochę przerażająca, jak te rosyjskie kołysanki, które kiedyś oglądałam na Youtubie z przyjaciółką w środku nocy, kuląc się razem pod kołdrą w jednym łóżku. Lubiłam te nasze wspólne noce. Potem przeprowadziła się i nie miałyśmy zbyt dobrego kontaktu. Eh, dobre stare czasy... Co prawda, nie mogłyśmy po tym zasnąć, ale uważam, że się opłacało. Naprawdę dobrze nam się gadało. Trochę szkoda, że sprawy tak się potoczyły.

W końcu zaczęłam się trochę niepokoić, ponieważ dziwna melodia nie ucichała, a jedynie może przybierała na sile. Zaczęła się powtarzać i w końcu mimowolnie zaczęłam ją sobie nucić. Nie była wcale taka trudna. Miałam zamknięte oczy, ponieważ próbowałam ponownie zasnąć. Nie chciałam sprawdzać godziny, ponieważ światło mojego przedpotopowego telefonu strasznie drażniło oczy w takich ciemnościach. Podejrzewałam, że było już koło piątej, kiedy muzyka nagle się urwała, co rozbudziło mnie. Prawie już zasypiałam! Przekręciłam się na drugi bok i w końcu otworzyłam oczy, mamrocząc coś bezwiednie pod nosem. Wtedy zamarłam, wpatrując się w to, co ujrzałam przed sobą.

Na tle białej w dzień, a teraz ledwo widocznej ściany unosiła się dziwna, czarna mgła, wystarczająco gęsta, aby być zauważalną. Pośrodku błyszczały dwa czerwone punkty, skośnie pociągnięte ku górze, jak oczy Azjaty. To właśnie przywodziły na myśl. Wstrzymałam oddech. Dym wił się w dziwnych skrętach, ale nie ulatniał się ku górze, zostawał w jednym miejscu. A może jednak znikał, a na miejsce starego pojawiał się nowy. To właśnie ta halucynacja, o której mówiłam wcześniej. Ciemna maszkara chyba na mnie czekała, bo dwoje oczu zamrugało, jakby mi się przyglądała.

Zmęczona długim nie oddychaniem, w końcu wciągnęłam ostrożnie łyk powietrza, a potem drugi. To wszystko wyglądało po prostu na dziwny, beznadziejny sen. Jak zwykle. Moje sny bywały naprawdę dziwne. Zwłaszcza, gdy naoglądałam się przed spaniem dziwnych filmów. Tak też było i tym razem.


Zamrugałam kilka razy, chcąc przywrócić ostrość widzenia. Mgła chyba to zauważyła, ponieważ poruszyła się całkowicie i chyba nawet przysunęła do mnie. Moje ciało natychmiast zamarło.

Usłyszałam cichy syk, wibrujący w powietrzu i wdzierający się w uszu, a potem zupełnie niespodziewany głos.

— No co, na co czekasz? Wskakuj — odezwała się mgło-chmura. Właściwie, powinno być "odezwał", ponieważ ta mgła miała męski głos.

Może wyraziłam się lekko nieprecyzyjnie. Gdybym nie widziała tego, co do mnie mówiło, podejrzewałabym, że jest to kilkunastoletni chłopak. Brzmiał naprawdę przyjaźnie i kojąco, chociaż wydawał się mi być trochę zachrypnięty. Mój mózg chyba nie działał normalnie.

Tak, to jedyne sensowne wytłumaczenie.

Popsuł mi się mózg.

Rozumiem, jak to beznadziejnie i śmiesznie brzmi, ale jak inaczej mam sobie to uporządkować w głowie? Słyszę głosy i widzę rzeczy, nie da się zaprzeczyć. A to nie był sen, chociaż próbowałam sobie to potem wmówić. Późniejsze wydarzenia mnie jeszcze mocniej w tym utwierdziły. Ale jesteśmy w końcu tu i teraz, tak. W tamtej chwili miałam wrażenie, że popsuł mi się mózg.

Brzmi jak tytuł jakiejś dziwnej książki.

Dziewczynka, której popsuł się mózg.

Ha, ha.

Zrobiło mi się trochę melancholijnie, tymczasem, gdy dziwny dym przysunął się jeszcze bliżej do mnie. Zapomniałam już, o co mnie spytał przed chwilą. Coś musi być ze mną serio nie tak.

Nie byłam w stanie wykrztusić ani słowa, ale nie wydawało mi się, że to może być potrzebne. W końcu, ta halucynacja i tak powinna prędzej czy później przejść? Nie uśmiechało mi się robić tego, co kazała mi dziwna chmura czarnego dymu, nie. Bywało, że robiłam dziwne rzeczy, ale to nie tak, że słuchałam rad tajemniczej mgły. Nawet decyzja o nasmarowaniu na ścianie szkoły tekstu mojej ulubionej piosenki była moim własnym pomysłem. Zrealizowałyśmy go razem z Jessie. To ta moja najlepsza przyjaciółka, której już nie mam. Ekscytowałyśmy się tą samą muzyką, dlatego chętnie przyklasnęła temu projektowi. Do dzisiaj wspominam to z rozrzewnieniem, zwłaszcza, że oczywiście kamery nas wykryły. Napis jednak został. Nie było w nim żadnych przekleństw ani nic, i w końcu stał się swoistym mottem naszej szkoły. Byłam wtedy mała, ledwo podrosłam, żeby dosięgnąć do włącznika światła i musiałam podskakiwać. Właściwie to nie pamiętam dokładnie, ale zdarzyło się to gdzieś w tych czasach.

— Idziesz? — spytał dym, rozdrażniony i z widoczną niecierpliwością. Ponieważ nadal nie odpowiadałam, rozwiał się trochę i jakby... zduplikował? Nie wiem, jak powinnam to nazwać. Zwiększył swoją objętość. Przerażona cofnęłam się do tyłu, odkopując gwałtownie kołdrę i uderzając boleśnie głową w przyjemnie zimną ścianę za łóżkiem. Moje przykrycie spadło na podłodze, a ja kuliłam się na zmiętym prześcieradle w samej piżamie. A noc była chłodna, o tym już wspominałam.

— Idziesz? — powtórzyła mgła.

Zebrałam się w sobie i postanowiłam odpowiedzieć jej, wyrzucić tą odpowiedź, którą zdołałam wymyślić w ciągu ostatnich kilku sekund.

Wszystko to nie miało sensu.

Ale i tak, cokolwiek bym nie odpowiedziała ani zrobiła, to powinien być tylko sen.

No, albo zepsuł mi się mózg. Już o tym było.


. . . . . ╰──╮+*:ꔫ:*﹤

₊˚ପ⊹1151  [wattpad mówi, że 1144] słowa.

Z wielką przyjemnością przedstawiam pierwszy rozdział "Dzienników Julan"!

Pisałam go dzisiaj i wczoraj (8,9.06.2022), więc nawet szybko mi zeszło, biorąc pod uwagę, jak długo nie pisałam ogólnie.

W końcu zaczynam nową książkę, tym razem pisaną bardziej na poważnie (to znaczy, o ile umiem zrobić cokolwiek na poważnie, co zobaczycie po tytule rozdziału 3) a w każdym razie nie fanfiction (czyli możliwe, że mogłabym nawet ją wydać XDD)

Wszystko, czego potrzebujecie, wytłumaczone jest we wstępie.

Kontynuacja pojawi się, kiedy dowiem się, co mam w niej napisać - po zebraniu kilku głosów, co ma się w niej stać :>
A teraz pytanie i opcje:



₊˚ପ⊹Co bohaterka ma zrobić lub odpowiedzieć?

a : ̗̀➛ A niech wskakuje gdzieś tam (to znaczy do tej mgły), będzie śmiesznie

b : ̗̀➛ Niech zwiewa, zobaczymy, jakie będą tego konsekwencje

c : ̗̀➛ Niech nic nie robi >:D Intrygująca opcja

d : ̗̀➛ Może wda się w dialog? Sprawdźmy, czy #dziwnaczarnamgłabawiiuczy

e : ̗̀➛Udawajmy martwą, może się nie połapie


Lub własna odpowiedź: : ̗̀➛



No i tak, to tyle. Zaraz publikuję całą książkę xD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro