Czy my się znamy?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Wheeljack~
Jest już wieczór, a ona jest nieprzytomna. Z nerwów zacząłem chodzić tam i z powrotem  co denerwowało resztę, a najbardziej Doktorka. Myślałem o tym co się wydarzyło przed chwilą. Niby nic, ale to nie dawało mi spokoju. Te nie typowe zjawiska to nie jest coś normalnego, ale w głębi iskry czuje, że to coś normalnego i naturalnego.
"Bo jest ćwoku. Przestań tak łazić, bo wydreptałeś już dziurę. " Powiedział mój zdenerwowany smok.
Popatrzyłem na podłogę, gdzie była dziura. Wyszedłem z niej i popatrzyłem na Cee. Nie wybudziłam się. Leżała podpięta do aparatury, Rachet sprawdzał parametry życiowe. Usiadłem obok niej i wziąłem jej drobną dłoń. Patrzyłem na nią: miała łagodny wyraz twarzy i teraz wyglądała jak  anioł.
-Halo, Ziemia do Jacka.-usłyszałem nad receptorem Jazza- Nie patrzy tak bo ją zjesz.
-Jazz... Nie denerwuj mnie- powiedziałem przez zaciśnięte zęby
-Z tego co wiem i się dowiedziałem Boty  tak nie mają.-odparł poważnym tonem Rachet -Ale z jakiegoś powodu wy macie?
-Nie wiem. -powiedziałem z nutą zawodu
-Nie martw się. Dobrze będzie. -powiedział Ironhide i usiadł koło mnie- Ale zastanówmy się: ktoś mógł mieć takie zdolności w waszych rodzinach?
-Nie Hide nikt nie miał. - powiedziałem- Martwie się, że jestem jakimś wybrykiem...
Usłyszeliśmy sygnał nadajnika. Rachet włączył most, wszyscy poszli, a ja zostałem. Czekałem jak wrócą. Wrócili a wraz z nimi stara femme. Była przygarbiona, na jej plecach spoczywała są szara chusta.  Opierała się o laskę, która była niesamowita: długa, srebna i misternie wygrawerowaną. Na samym końcu była wyrzeźbiona głowa jakieś jaszczurki, a jej oczy były wysadzone niebieskimi kryształkami. Jazz pomógł jej usiąść. I teraz zobaczyłem, że widzi na jedno oko, bo drugie jest zamknięte i zapadnięte.
-Jak pani na imię? -zapytał się Prime
-Ja jestem jedną z trzech sióstr, co dawniej były postrachem w swojej okolicy, ale siostry wiedźmin zabił, a ja biedulka pałętam się po świecie w poszukiwaniu Słońca i Księżyca. - powiedziała
-Jakiego Słońca i jakiego Księżyca? -zapytał się Prime
-Widzisz w Strefie, gdzie osiadłam po stracie sióstr, mieszkała tam pewna uzdrowicielka z mężem. Ona pewnej nocy powiła na świat dziewczynkę z sierpem księżyca na karku, a nie daleko tej dziewczynki mieszkał starszy o trzy miesiące chłopiec z słońcem na łopatce. W tamtych stronach to nic nowego, bo każdy posiada jakieś magiczne zdolności, ale oni byli wyjątkowi: ona rozumiała wszystkie potwory i demony, była wstanie zmusić je do posłuszeństwa, a on potrafił stworzyć nową wyspę na środku jeziora i przede wszystkim nie bał się Otchłańców. - skończyła swój monolog i spojrzała na mnie.
Wstała i z niedowierzaniem otworzyła szerzej oko i ponownie odparła:
-To niemożliwe.
-Ale co? -zapytałem
-Przez tyle lat szukaliśmy, a oni są tutaj i jeszcze są już dorośli.
- Ale nie wiem co pani mówi. Czy my się znamy? - odparłem z nutą rozgoryczenia w głosie.
-Ah. To prawda znamy się, ale ty tego nie pamiętasz. Widać to musi być skutek odcięcia od magii.
-Nie rozumiem. Przecież...
-Ty nic nie rozumiesz. Czy nie zauważyłeś,że szybciej się uczysz, masz większą wytrzymałość i przede wszystkim bardzo lubisz słuchać opowieści o potworach i innych fantastycznych stworach?
Przez chwile analizowałem to co powiedziała ta kobieta.  To prawda szybko się uczyłem, byłem wytrzymalszy od kolegów i kochałem takie opowieści. W tym samym czasie femme podeszła do Cee, a ja warknąłem. Ona odwróciła się do mnie popatrzyła i stanęła nad głową Botki. Przejechała palcem po jej szczęce, potem po skroni i zatrzymała się na czole. Zdjęła palec i zaczęła śpiewać:
Wilk już zasnął pośród drzew,  wiatr nietoperze kołysze
I tylko ty jedna nie śpisz, bo
W śnie dręczą cie stwory siejące zło.
Ptaki milkną, gdy zmierzcha
Słychać spokojny  dech bydła
I tylko ty z lęku nie śpisz, bo
Przyjdzie wiedźmin i spęta cię
Za sakwę utnie
Rączki, nóżki, aż z Twej duszki nic nie zostanie, nic nie zostanie.
Odeszła od niej, a ta zaczęła się wyginać. Na jej twarzy pojawiły się liczne żyły pulsujące jasnoniebieskie światłem. Chciałem do niej dobiec, ale to co zobaczyłem spowodowało, że nie byłem wstanie się ruszyć.  Nad Arcee stała ta sama dżdżownica co wcześniej, ale tym razem położyła swój pysk na jej brzuchu i spała. Dziwne wstrząsy minęły, a ja przyklęknąłem przy łóżku medycznym. Cee otworzyła oczy i zaczęła się rozglądać. Gdy zobaczyła naszego osobliwego gościa, uśmiechnęła się i powiedziała cichutko:
-Cześć.
-Witaj.Mam nadzieje, że pamiętasz to co mi obiecalaś?
-Tak, mam na niego oko. - i ponownie zasnęła.
-Aaaa.... Nie przedstawiłam się jestem Nadia-powiedziała staruszka.
-To ty nastawiałaś mi kostkę, kiedy ja na bagnach skręciłem? -zapytałem się
-Tak! -krzyknęła uradowana kobieta.- Wierz mi to dopiero początek, bo mur zaczął się sypać.
******************************
Siema człowieki! Ostatnio zapytano mnie jak mam na imię, więc daje na nie odpowiedź: imię jest w tym rozdziale. Jak ktoś ciekaw to musi poszukać. Tutaj chcę zadedykować ten rozdział pewnej osobie a mianowicie jogusia210706 Dzięki za wszystko Joguś! To papatki! 😚😍😍😘🐚🐺🐨💝♋♥
Arceex

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro