"Gratuluje teleportacji na drugi koniec świata, deklu"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie było w nocy przypływu. Czekaliśmy na niego do wschodu słońca i wraz z nim ruszyliśmy. Poproszono  nas do kajuty kapitana w tylnej  części statku. Przeszliśmy cały pokład i weszliśmy do skromnie urządzonego pomieszczenia.  W wnętrzu siedziała za stołem młoda dziewczyna z długimi biało-niebieskimi warkoczykami prawdopodobnie były pofarbowane. Miała ciemną karnacje i siedziała do nas tyłem pochylona nad mapami. Ubrana była w fioletową bluzkę a na niej miała niebieską tunikę i tego samego koloru spodnie oraz dwa paski brązowy i czerwony niedbale założone na biodrze, a jej buty były brązowe botki na kliniku. Gdy nas usłyszała odwróciła się i ciepło się do nas uśmiechnęła:

-Witam na "Urszuli", jestem Uma kapitan statku-podeszła do małej komody i wciągnęła ciemnozieloną butelkę i trzy kieliszki- Chcecie trochę  wina z Tusą? Bardzo dobry rocznik .Aj zapomniałam ja tu gadam, a powinna zapytać się jak wam podoba się tutaj?

-Bardzo ładnie tu.-odparłam - Słuchaj co zrobiła ci Śnieżka, że jej nienawidzisz?-spytałam pamiętają o tym co mówiła Yen

-Zabiła mi matkę, zniszczyła mi życie i skazała na tułaczkę, ale jak chcesz poznać szczegóły to w Strefie szukaj Evie ona ci wszystko powie ja... ja nie dam rady.-powiedziała i wytarła ściekające łzę

-Przepraszam jeśli to cię uraziło..-odparłam- Ja..

-Nie wiedziałaś.Nic się nie stało, z resztą powinnaś dowiedzieć się jak okrutna jest ta zdzira.-powiedziała dziewczyna

Podeszłam do niej i przytuliłam ją. Wiedziałam, że to dla niej straszne wspomnienie jak dla mnie było utrata oddziału i opiekunów, ale pogodziłam się z tym. A ona ciężko to musiała przeżywać, ale bardzo musiało ją zmieniło. Sama bym się rozkleiłam gdyby nie fakt, że ktoś  wpadł.

-Pani kapitan! Pościg za nami!

Wszyscy wyskoczyliśmy z jej kajuty  na mostek , na sam tył statku i oparliśmy się o balustradę. Za nami płynęły osiem ogromnych żaglowców. Patrzyliśmy jak ich ogromne żagle z wyszytą krwistoczerwoną różą zbliżają się do nas.

-Rozwinąć wszystkie żagle! Trzeba im uciec szybko!
I jak tylko wydano rozkaz żagle już nabrały wiatru i rozpędzały "Urszule". Po chwili przypomniałam sobie o Ciri.

-Uma, gdzie Ciri?!

-Ciri?! W nocy, gdy znaleźliście się na pokładzie pożegnała się i pojechała na Północ do warowni wiedźminów. Kazała przekazać, że Geralt do was dołączy.- i skupiła się na kursie

Odwróciłam się i spojrzałam z niepokojem, że oni się zbliżają. Zaczęli  do nas strzelać z dział, a my mogliśmy tylko strzelać bezpośrednio do marynarzy na pokładzie. Dołączyłam się do obrony statku i pozbywałam się kolejnych marynarzy, którzy spadali do  morza. Jednak jak tylko zbliżyli się do nas przeszli do abordażu i atakowali wszystkich ludzi dziewczyny. Wyjęłam ostrza z bransolet  i pozbywałam się kolejnych ludzi, wszyscy podali jak muchy, jednak w końcu skapnęli się, że trzeba wziąć ze sobą lepszą broń niż małe noże i wzięli szable, i rzucali się na mnie co zmuszało mnie do walki w bardziej zróżnicowany sposób: robiłam uniki, parowałam ciosy, atakowałam i zabijałam. Po chwili pozbyłam się  co najmniej pięćdziesięciu  ludzi, a Jack tyle samo. Jednak to było za mało. Musiałam coś zrobić, bo po mimo  naszego wysiłku zbyt dużo było marynarzy. Było jeszcze jedno wyjście: otworzyć portal i zabrać  ich z stąd. Ale ja nie znałam zaklęcia.

"Pomyśl o jakimś miejscu."odparła moja psyche"Pomyśl i po kłopocie."

"Jesteś pewna?"spytałam nie pewnie

"Jestem, no rusz łbem, bo niedługo będziesz szorować podłogę w sali tronowej Śnieżki!"

Przypomniałam sobie mapę Otchłani i zatokę Akaba na jej południu. Nagle zaczął wiać wiatr o zmiennym kierunku tworząc wokół statku wir.  Wszystko zwało się tworząc łunę mlecznobiałego światła. Otoczenie zmieniło się: morska woda pociemniała, a z lądu straszyły nas puste i zniszczone drzewa. Jedyną roślinnością która tu żyła był bluszcz o ciemnofioletowych liściach dających słabe światło. Z wybrzeża widać było szerokie ujście rzeki płynącą spokojnie. Gdy wszystko się uspokoiło, oparłam się o balustradę.

"Brawo, brawo. No kuźwa wspaniale! Gratuluje teleportacji na drugi  koniec świata, deklu! W armii was odmóżdżają czy co?"spytała moja podświadomość " No gratulować tylko głupoty..." 

  " Morda!" wydarłam się " To było pierwsze miejsce, o którym pomyślałam i.."

" I nie pomyślałam, że nie ma tu wody, jedzenia, po prostu niczego co jest potrzebne do  życia, a do tego zapomniałam, że Strefa jest pięć dni żeglugi po otwartym morzu. A i zapomniałam,że ze mną podróżuje facet, który jest na mnie napalony i..." Dlaczego ona ze mną gada skoro jestem taka głupia?

" Bo może po drodze znajdziesz mózg?" odparła "Zapomniałam dokończyć..."                                 "Ty lepiej się przymknij, co? Tobie to jedno w głowie."

"Wiesz ja dbam o swój gatunek."odpowiedziała dumnie"A wzięłaś pod uwagę, że wszyscy zginiemy?"

Odcięłam się od tej zboczonej istoty i spojrzałam na wszystkich na statku. Byli w szoku, stali oparci o burty i wpatrywali się w krajobraz. Jack złapał mnie i oparł o swoje ramię. Patrzyliśmy w opustoszały ląd, gdy nagle otworzył  się kolejny portal z którego wyszła Nadia z Geraltem śmiejąc się z nie wiadomo czego.

-O wy tu?-zdziwiła się Nadia- No ja rozumiem, że chcecie wiedzieć jak wygląda Otchłań, ale bez przesady, tak od razu tu przybywać. Chociaż lepiej zdechnąć z głodu niż być niewolnikiem  Śnieżki. Z dwojga złego lepiej tą stroną. No dobra my gadu, gadu, a idzie burza i  trzeba przybić jak najbliżej brzegu tam będziecie mieli mniej szkód. A w tym czasie jakaś nie wielka grupa pójdzie ze mną na ląd i poszukamy czegokolwiek nadającego się do jedzenia. Wasza dwójka-pokazała na nas- Idzie obowiązkowo. Może chwilowy kontakt z wami da nadzieje na koniec prześladowań.

Wzięliśmy łódkę i popłynęliśmy w kierunku ziemi. Na plaży podzieliliśmy się na pary i wyruszyliśmy każdy w inną stronę.Ja z Nadią szukałyśmy wody. Przemierzałyśmy las w poszukiwaniu czystego zbiornika zamiast tego znalazłyśmy tylko zamulone kałuże lub bajora niezdatne do spożycia. Zmęczona ciągły chodzeniem wiedźma usiadła na kamieniu.        

-Poczekaj noga mnie boli, cholerna starość. Usiądź i podziwiaj widoki, zapnij lepiej koszule.-odparła

-Nie mam rozpiętej koszuli.-dobra miałam rozpiętą koszulę do połowy piersi i nie zauważyłam-Powinnam ją zapiąć?

- Tak z dwa guziki. Nie prowokuj smoka.-odparła czarownica-Spójrz woda.-i pokazała mi cieniutki ciek wody wypływający z kamienia- Źródełko, napełnijmy i wracajmy.-i schyliłyśmy się do wody.

Nagle usłyszałyśmy dziwne jęki i bulgotanie. Odwróciłam się i zobaczyłam dziwne stwory. Niebiesko-sine o wydętych brzuchach i wielkich oczach nadawały głupkowatego wyglądu. Płetwy przebiegały przez środek łba, plecy i kończył się na wysokości krzyża oraz były po bokach głowy, a między palcami dłoni i stóp były cienkie błonki. Było ich siedem i pojawiały się kolejne.

-Utopce.-odpowiedziała  Nadia-Wyczuły czystą wodę czy nas? Przepraszam mnie.-odparła

-Wyczuły wodę, bo na pewno nie ciebie.- powiedziałam rozbawiona jej strachem. Jeden z nich podszedł do mnie i podał parę okazałych ryb, a gdy tylko je wzięłam wycofał się w głębokim ukłonie. Potem padły na kolana przede mną.

  -Co one robią? Ja...-zdziwiłam się zachowaniem stworów-Ja....

 -Dziękują ci, no uśmiechnij się paskudo. Życia trochę, wracamy na statek.-podniosła się i ruszyła na statek objuczona bukłakami, a mi zostawiła wypatroszone ryby. Nagle olśniło mnie.

  -Pomożecie Nadii? Ona taka stara, schorowana powinna się oszczędzać.- i tylko było słychać jak utopce sapią niosąc wodę w kierunku "Urszuli", a ja przeszłam obok wiedźmy, wzięłam pod ramię i zaprowadziłam na pokład.

Wraz ze wschodem słońca obraliśmy kurs na Strefę. Ogromny ocean okazał się spokojny. W czasie rejsu nauczyłam się z Jackiem ustalać kurs za pomocą gwiazd, zaprzyjaźniliśmy się z krakenem, który wielokrotnie wlewał na pokład wodę lub  wyrzucał puste perłopławy. Im dłużej płynęliśmy zapominaliśmy o tym co może nas spotkać w nadchodzącym czasie. Piątego dnia na horyzoncie pojawiły się delikatne zarysy wybrzeża.

-Dom.-stwierdziłam, choć tak naprawdę chciałam zobaczyć  zarysy Archiwum Jakońskich

-Dom, prawdziwy dom, chyba...-odparł Jack łapiąc moją dłoń

************************

Elo mordeczki! Wiem, że bardzo czekaliście więc nowy rozdział dodaje na koniec wakacji na poprawę humoru.To papatki!

Arceex                                                                                                                                                                                                                           


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro