(Nie)zwykły czyn cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A reszta...

Gapiła się na mnie jak bym byłam nie wiem czym.  Ja byłam przerażona tym co zrobiłam: najpierw zapaliłam się na oczach drużyny, a teraz uleczyłam tego rudego, z kompleksem Adonisa lalusia!  Popatrzyłam na swoje dłonie, które zrobiły ten nie bywały czyn. Jedyne co się w ich wyglądzie zmieniło to to, że było widać fioletowe żyłki. Cofnęłam się. Drżały mi dłonie. Boje się...
"Ciiii... Uspokuj się, to nic takiego. Moc się w tobie ujawnia i  z powodu tej rany ukazała się w taki  sposób. " tłumaczyła mi moja dusza
"Ale dlaczego mam takie ręce i one się nie zmieniają? " Zapytałam się.
"Wiesz... Teraz powinnam rzucić ci ciętą ripostę, ale będę wspaniałomyślna i nie zrobię tego. Powiem tylko tyle:BO CZARÓW NIE UŻYWAŁAŚ!! Czego się spodziewałaś perfekcyjnych dłoni czarodziejki?  Twoje ciało musi przyzwyczaić się do magicznej energii, która przebudza się i do samego rzucania czarów i  tym podobnych pierdół. Twoje  dłonie tak wyglądają, bo użyłaś magii. Zaraz przejdzie, zobaczysz. " Powiedziała.
Popatrzyłam na nie.Znikły żyłki. Odetchnęłam z ulgą. Popatrzyłam na resztę Autobotów i uśmiechnęłam się. Zaczęłam iść w ich kierunku. Nagle ktoś krzyknął:

-Uwaga!

Nie zdążyłam się odwrócić, usłyszałam świst i ostry ból w boku. Zauważyłam strzałę wystającą z boku. Nic nie słyszałam, upadłam i jedyne co pamiętam to ryk.

~Wheeljack~
Upadła,  a ja miałem wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie. Otrząsnąłem się i popatrzyłem w strone snajpera,  który walczył z tymi robakami. Nic by nie było przykuło mojej uwagi, gdyby nie odwrócił głowy w naszą strone. Była to kobieta! Jak ona wogule śmiała zaatakować Arcee. Jak?! I nagle poczułem, że się transformuje.

Teraz popatrzyłem na siebie. Byłem pokryty białymi łuskami i gdzie nie gdzie były zielone i czerwone pasy. Wydałem z siebie przerażający ryk i spojrzałem się dookoła. Wszyscy patrzyli na mnie z przerażeniem w oczach, a najbardziej z nich bała się snajperka. Przednie łapy wyprostowałam, a potem tylnie. Popatrzyłem za siebie: mój długi ogon rozprostował się. Rozłorzyłem jeszcze skrzydła i poparzyłem w dół. Wszyscy byli mali. Położyłem swoje ciało i obniżyłem głowę do tajemniczej kobiety. Ona siedziała na ziemi i gapiła się we mnie ze strachem i respektem. Jej zbroja była czerwona z srebnymi krawędziami. Łuk leżał połamany, gdzieś za nią, a te robaki, które przyszły z Cee stały dalej i wszystko obserwowały. W końcu odezwałem się:
-Zabierzcie ją do bazy i poproście Racheta, by sprawdził co z nią. A ty, kim jesteś? - zwróciłem się do snajperki
-Ja jestem mordercą na zamówienie,  Wszech Mocny. - powiedziała i klękła przede mną. - Dlaczego zaatakowałaś tą dziewczynę? - zapytałem się
-Dostałam na nią zlecenie.
-Od kogo?
- Od Cesarskiej Mości.
- Mów imię, bo jak nie to przerobie cie na wycieraczkę. -zacząłem się irytować
-Od Śnieżki, o naj...
- Nie podlizuj się. Jak brzmiało dokładnie zlecenie?-przysunąłem łeb bliżej morderczyni
-Brzmiało tak: zabij osobę z sierpem księżyca na karku.-odpowiedziała
-Dlaczego dała takie zlecenie?
-Eh, nie odpuścisz? Widzisz według plotek taka osoba jest śmiertelnym zagrożeniem dla cesarstw na kontynencie. Cesarzowa dala mi bardzo dobrą ofertę, przyjęłam ją i wykonuje tylko polecenia.
Odwróciłem się w kierunku gdzie leżała Cee. Jazz skończył ją bandażować i zabrał do bazy. Kątem oka zobaczyłem, że snajperka próbowała cichaczem uciec. Złapałem ją pazurami za kark i powiedziałem:
-Nie lubię pozostawiać świadków. - otworzyłem paszczę i miałem ją już zerzeć, ale...
-Poczekaj! Mam informacje, która może cię zainteresować.
-No mów. -postawiłem ją na ziemi.
-W pałacu cesarzowej jest pewien kryształ, który może cię zainteresować. Można podlecieć do niego i go ukraść.
-Zastanowie się. Won mi stąd. - ponagliłem ją pazurem
Ona podniosła się i biegła w kierunku teleportu, który otworzyła.
-Wiesz co zmieniłem zdanie.- i zionąłem ogniem w nią
Zajęła się ogniem,a po chwili nie pozostało z niej nic. Zadowolony z siebie powróciłem do swoich poprzednich rozmiarów.
"To było super! Dobrze rozprostować  kości." powiedział mi mój wewnętrzny smok
" Czyli ty jesteś smokiem?"
"Nie wiesz, wiewiórką.  Oczywiście,że smokiem. W końcu w twoich i Arcee żyłach płynie smocza krew. Ostatnia para pierwotnych smoków, władcy Ładu i Chaosu."
"Chwila co powiedziałeś?!" zapytałem się zdezorientowany
"Ups, zapomnij co mówiłem przed chwilą, dobrze?" i zamilkł
-Co to było?!-zapytał się Megatron
-To to był smok czyli ja i gadałem z snajperką, a potem ją spaliłem.-powiedziałem jakby to była moja rutyna
-Ale jak? Skąd? Dlaczego?- Knockout który patrzył to raz na ostatnie  miejsce snajperki to na mnie.
- To przecież zwykły czyn.- powiedziałem i wszedłem do mostu ziemnego, o który Prime przed chwilą poprosił
-Wątpie, że te dwa wyczyny to zwykłe czynności.-powiedział Lord i uśmiechnął się przebiegle
Wiem,że on coś kombinuje,ale jak na razie to musze się dowiedzieć dlaczego ja i Cee tak mamy. Wróciłem do bazy.

******************************
Tadam!  Wróciłam!  To be continue... Arceex
😝😜😘🐱🐺🍁🎶

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro