Pomoc

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zbudziło mnie szarpanie. Otworzyłam oczy i ujrzałam młodą niebieskooką Decepticonkę. Szarobłękitna zbroja była ledwie widoczna na tle ciemnego pomieszczenia.

-Z dobrej woli nie zostałaś Conem. Nie miałaś wyboru czy cię zmuszono?-spytałam

-Nie miałam wyboru.-odpowiedziała melodyjnym głosem

-Rzadko syreny opuszczają morza i nadbrzeża. A jak widzę, nie jesteś byle jaką syreną..-powiedziałam poprawiając się przy ścianie

-Masz racje. Będąc jedną z trzech kapłanek morza, miałam wspaniałe życie. Ale po dekretach Śnieżki musiałyśmy uciekać i schroniłyśmy się tutaj.- odparła syrena

-Czego dotyczyły dekrety?- zapytałam - Nie poświęciłam polityce wystarczająco dużo uwagi.

-Dekret zakazywał wszystkim ludziom oraz istotą nie popierających jej polityki lub mających kontakt z magią z Otchłoni prowadzić jakiejkolwiek działalności lub niesienia pomocy w postaci: uczenia dzieci czy łagodzenia sztormów jak w naszym przypadku. Ten dokument dotyka praktycznie wszystkich, bowiem magia Otchłani to magia dzika występująca w różnych źródłach, a przede wszystkim jest to magia żywiołów na której opiera się magia Ładu, którą posługują się wszyscy czarodzieje.

-Ale większość ją popiera....- odparłam

-A ona potrzebuje pieniędzy. A w naszej wieży były ogromne ilości podarków od okolicznych mieszkańców: od żywności, przez suknie do klejnotów czy pereł.-rzekła- Teraz ona tym co skonfiskowała zasili budżet na wyprawę przeciw wszystkim wybrykom natury, czyli wszystkim, którzy są jej nie na rękę albo jej nie wychwalają. Ale mówmy sobie szczerze, kto normalny popiera tyrana, który podwyższa ceny wszystkiego jednocześnie opuszczając wynagrodzenia do śmiesznych sum? Bo jak bochen chleba kosztuje trzy złote dukaty, a murarz czy poławiacz małż w tygodniu dostają dziesięć miedziaków. Krawcowa natomiast dostaje dwadzieścia miedziaków. A jeden dukat to tysiąc miedziaków lub sto srebrnych monet. Wielu po prostu nie stać na cokolwiek, w każdej rodzinie wszyscy pracują od pięciolatków do starców. A ja z siostrami starałyśmy się ułatwić ludziom życie: łagodziłyśmy sztormy, sprowadzałyśmy ławice ryb, opiekowałyśmy się dziećmi, uczyłyśmy je, leczyłyśmy ich. A Śnieżka nas przegoniła z naszego domu. Uciekałyśmy przed jej łowcami i skryłyśmy się tutaj. A ty? Wychowałaś się tutaj? Słyszałam jak wszyscy mówili o tobie.

-Tak. Wychowałam się tutaj, byłam uczestniczką konfliktu. - odparłam- Część ludzi z którymi walczyłam, byli towarzyszami zabaw.

-Ale pewnie mówisz o tych Autobotach? Bo Decepticony są wredne, ale przynajmniej mamy z czego żyć.- Dziewczyna wzruszyła ramiona, wstała i stanęła w drzwiach- Chodź, muszę ciebie komuś przedstawić.

Podeszłam do niej i ostrożnie wyjrzałam z celi.

-Dlaczego tak się rozglądasz?-dziewczyna zdziwiła się

-Przezorny zawsze ubezpieczony.- odparłam

Ruszyliśmy korytarzami. Syrena najprawdopodobniej prowadziła do swojej kwatery. Nie myliłam się. Po chwili byłam w małym pokoiku z trzema pryczami. Na jednej z nich siedziały dwie szczupłe kobiety. Jedna była śliwkowo-czarna, druga zaś seledynowo-malinowa, ale oby dwie miały bladą cerę i błękitne oczy.

-Czy ja dobrze widzę? Przyprowadzasz nam uciekiniera?! Co my możemy zrobić?! Same się ukrywamy, a ty...- seledynowa syrena w jednym skoku pojawiła się obok swojej siostry

-Adi, spokojnie. Ona ma tu przyjaciół. Pomóżmy jej wydostać się z stąd.-mój przewodnik zaczął popłakiwać.

-Możemy co najwyżej utrzymać ją przy życiu. - śliwkowo-czarna kobieta odezwała się cicho- Nie mamy takiej mocy by ich trzymać pod butem. Jedynie możemy się nią opiekować tylko to możemy zrobić. Wybacz nam skarbie, ale muszę dbać o swoje siostry.

Kiwnęłam głową, nie dziwiłam się. One były same i musiały o siebie dbać.

-Sona, Adi i Vivian przyprowadźcie mi więźnia.-głos lorda Megatrona odezwał się w głośnikach

-Chodź mała.- syrena, która mnie przyprowadziła złapała mnie za nadgarstek- Sona, jestem Sona. Ta śliwkowa to Vivian, a seledynowa to Adi. Czas na nas.

Trzymając mnie za nadgarstek, wyprowadziła mnie z pokoju. Idąc korytarzami, zmierzałyśmy ku laboratorium. Gdy otworzyły się drzwi, w pomieszczeniu stali Megatron i Knockout. Weszłyśmy do pokoju i spokojnie weszłam na stół. Moje nadgarstki i nogi zostały unieruchomione. Czekałam.

-No proszę, kto nas odwiedził. Doktorze przygotuj łącze hipo - kampowe.-Megatron usiadł na stole obok

Knockout podszedł do szafki i wyjął przewody do łącza.

-Odpierdol się ode mnie, ty pojebie!- szarpnęłam się, gdy przypomniałam sobie pierwsze łącze

-Spokojnie, maleńka. Postaram się, by nie bolało.-Knockout uśmiechnął się złowieszczo

-Dość! Zostaw ją!- Vivian weszła do pomieszczenia, uzbrojona w złoty trójząb z niebieskim zdobieniami

-O co ci chodzi, Vi?- Megatron usiadł

-Ona zostaje pod moją opieką.-Vivian otworzyła kajdanki- Idziemy...

Zeskoczyłam ze stołu i poszłam za nią. Za drzwiami dziewczyna wciągnęła mnie w zaułek.

-Coś ty myślałaś?!- warknęła na mnie- Oszukujesz mnie, siostry. Powiedz prawdę: kim ty tak naprawdę jesteś?

-Weź siostry. Pokaże wam na górze. Na pasie startowym.- ruszyłam w kierunku na pas.

Vivian szła za mną, cicho śpiewając. Śpiew był cichy,pełen żalu i bólu, nie miała słów, a jedynie była modelowana głosem. Każdy, kto nie słyszał śpiewu syreny, przystawał i wsłuchiwał się w nią. Weszłyśmy we dwie na płytę, gdzie czekały na nas Adi i Sona.

-Miałaś nam coś pokazać. Więc czekam.- Vivian stała z założonymi rękami

-Proszę.- i stanęłam przed nimi jako smok

Wyszłam na płytę i rozprostowałam skrzydła.

-Wsiadajcie.- powiedziałam

Syreny wgramoliły się na mój grzbiet. Podeszłam na kraniec statku na samymi silnikami i zeskoczyłam. Dziewczyny wydarły się, a ja cicho się zaśmiałam. Rozłożyłam skrzydła i utrzymałam się na pewnej wysokości. Szybowałam i rozejrzałam się w poszukiwaniu jeziora. Gdy zobaczyłam je z góry, zanurkowałam i wylądowałam obok niego. Rozległe jezioro otoczone lasem daglezjowo- świerkowy . Samo lądowanie spłoszyło jelenie z nad tafli wody. Syreny z kocią gracją zanurkowały w toń wody. Usiadłam na brzegu i przyglądałam się jak dziewczyny wesoło bawiły się. Siedząc tak poczułam ukłucie żalu i smutku w serce. Tak bardzo teraz potrzebowałam miłości i czyjeś opieki. Usłyszałam otwieranie się mostu ziemnego, kilka kilometrów stąd. Czekałam jak nowe Transformery przybędą i doczekałam się. Z lasu wyjechał różowy, sportowy samochód i niebiesko-czerwony tir, które transformowały się w dwa Autoboty: pod postacią tira ukryty był sam Ultra Magnus, a jego towarzyszem była drobna Botka. Sięgnęłam w jej umysł: znała Optimusa, są parą i ma na imię Elita-One. Syreny widząc ich wyszły z wody i chwyciły za broń jednak nie stanęły w pozycji obronnej.

-Arcee, dawno cię nie widziałem. Czyżbyś zmieniła stronę?- jego zimny ton głosy przeszył powietrze

-Nie, nie przeszłam. Spotkałam się z kobietami o złotych sercach. Do zobaczenia panie, mam nadzieje, że wszystko się ułoży.- wstałam i spokojnie ruszyłam w kierunku Botów

-Od ponad pięciuset lat nie poczułam takiej ulgi i nadziei na lepsze jutro. I tak jak dawniej mamy możliwość bycia w towarzystwie tak znakomitej osoby. Zawsze pozostaniemy wierne Królestwu i jego władcą. Pozostaniemy wierne Chaosowi, bo on daje nam moc, pozostaniemy wierne Ładowi, bo on daje nam życie. I tak jak za dawnych wojen ofiarowujemy ci naszą broń, naszą wiedze, naszą moc i nasze życie. Wskaż nam drogę, a my pójdziemy, wskaż nam przeszkodę, a my ją zniszczymy, wskaż nam cel, a my go osiągniemy. Poprowadź nas do zwycięstwa ku wolności. Pozostaniemy ci wierne do ostatniego tchnienia. Takie są podwaliny naszego prawa. Takie zasady Otchłani.- Vivian odparła i po chwili włączyła komunikator- Soundwave przyślij nam ludzi. Mamy zbiega, trzeba go wytropić.

-Uciekajcie. -Sona rzuciła krótko

-Otworze portal. Nie wytropią go.-otworzyłam fioletowy portal- Wchodźcie, nie ma czasu. -i go przekroczyłam

Po drugiej stronie czekali na nas reszta Autoboty.

-Arcee!!!!- Jazz rzucił mi się na szyje- Nie zostawisz mnie? Ludzie Cee zostaje!

-Jazz ja jestem tylko tu na chwilę.- uwolniłam się z jego uścisku- Ja nie długo wracam.

-A to dlaczego?- Ultra Magnus stanął nade mną

-Ponieważ wdepnęłam w niezłe bagno i by z niego wyjść  muszę dociągnąć sprawę do końca. - warknęłam- I jeśli planujesz mnie gdzieś wysłać to nie trzeba nigdzie robić zwiadu.- minęłam go i stanęłam w drzwiach

-Już idziesz?- Optimus zapytał się - Tak szybko?

-Nie mogę zostawić moich ludzi, ty o tym najlepiej wiesz.- gwizdnęłam i po chwili pojawił się Koszmar

Wsiadłam na niego i spojrzałam na wszystkich. W ich spojrzeniach dostrzec można było strach.

-Zobaczymy się niebawem. Jeszcze nasze drogi się skrzyżują, jestem tego pewna.-powiedziałam szeptem i ruszyłam z powrotem do miejsca eksplozji.

Jeśli Dothrakowie zostali tam sprowadzeni, znaczy, że jest coś cennego, coś ukryte bardzo głęboko i bardzo dobrze przed resztą świata. Więc co to jest?

*****

2/2

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro