Relikt z zamierzchłych czasów

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~Arcee~

Miejsce eksplozji wyglądało tak jak przypuszczałam czyli źle. Weszłam do jaskini i zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu czegoś co, mogło być cenne. Ściany nadal ukazywały żyły Energonu, tworząc błękitną sieć. Korytarze wiły się, prowadząc coraz głębiej. Przechodząc przez pieczary, czułam narastający żar w piersi. Ilość przejść w ostatniej komorze była zatrważająca, ale to w niej czułam największy ból. Rozejrzałam się : z lewej strony skały, z prawej skały, wszędzie skały. Usiadłam na ziemi i zaczęłam poszukiwać źródła . Moja moc rozlała się po grocie, sprawdzając każdy zakamarek. Uwagę przyciągnęła jedna z wnęk w północnej ścianie. Powoli doszłam do tego miejsca i sięgnęłam ręce w nisze. Z stamtąd wyjęłam długi i dość dużą skrzynie. Zaczęłam ciągnąć ją za sobą, a ból w klatce ustąpił i spokojnie mogłam zająć się znaleziskiem. Na zewnątrz dokładniej przyjrzałam się swojej zdobyczy. Skrzynia wykonana z hebanu misternie zdobiona srebrem i masą perłową. Na frontowej części wyrzeźbione były lewkonie. Delikatnie uchyliłam wieko, by zajrzeć do środka. Przez mała szparkę zobaczyłam złoty blask monet.

-Nie ruszaj się!- pisk przeszył trzask otwieranego portalu

Odwróciłam się i ujrzałam młodziutką dziewczynę, trzymająca w drobniutkiej dłoni trzy duże perły. Za nią wyskoczyła reszta szajki: wojownicy, łuczniczki i drugi mag.

-Uważaj dziecko, to potężna istota, nie lekceważ jej.- mag nachylił się nad dziewczyną

-Jasne wujku.- i cisnęła we mnie kule ognia

Zatrzymałam ją i zniszczyłam.

-Odstaw to, bo się jeszcze  pokaleczysz.- wysyczałam- Magia nie służy do zabawy. A jeśli przyszliście po moje znalezisko to musicie się napocić. - delikatnie oparłam się o skrzynię

Delikatnie machnęłam dłonią i potężnymi korzeniami związałam całą zgraję. Wszyscy zaczęli się wić i szarpać.

-Dobrze jak nie chcecie ze mną walczyć trza było mówić wcześniej, a nie zawracać mi dupę.-prychnęłam i otworzyłam wieko

W środku oprócz sporej ilości złota ujrzałam oprawioną w czarną skórę księgę. Oprawka wysadzona była licznymi tanzanitami, opalami i malachitami. Sięgnęłam po nią i delikatnie dotknęłam jej. W tym samym czasie z mostu ziemnego wyszły Vivian, Sona i Ari. Syreny syknęły ostrzegawczo w kierunku młodej czarodziejki. Dziewczyna pisnęła przerażona i zaprzestała szarpania się z moimi korzeniami.

- Czy ja dobrze widzę? Znalazłaś zaginioną Księgę Demonów. Wszyscy myśleliśmy, że przepadła.- Vivian delikatnie musnęła oprawkę - Słyszałaś o niej?

-Nie wiele. Nadia opowiadała, że księga zawiera opisy wszystkich stworów jakie kiedykolwiek żyły.- odparłam

Otworzyłam książkę i zaczęłam wertować kartki. Misterne ilustracje, a obok nich opisy dowodziły, że książka była świadectwem wielkości jej autora. Zatrzymałam się na stronie o syrenach i kapłankach morza.

-Nie spotkałam jeszcze syren, a już się boję. Dobrze jest wiedzieć, że są one drapieżnikami. - mruknęłam

- Perły, które ma ta smarkula trzymają w ryzach nasz instynkt zabójcy. Zamiast tego pozwalają nam czerpać energię z lęków i nienawiści.- Ari spojrzała na perły - One należą do nas. Jak każde Kapłanki przekazujemy je nowemu pokoleniu, a ty nie jesteś jedną z nas. - jej smukłe palce wyciągały się w kierunku małoletniej czarodziejki- Oddawaj je.

Nastolatka zacisnęła dłoń na perłach. Cichy zgrzyt i skrzyp kul doprowadził do szału Vivian. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, kapłanki zagryzły zbrojną część bandy, zostawiając przy życiu magów.  Na całym ich ciele widoczne były łuski, a kaskady włosów ciemnego mahoniu przeplatały z pasami łuskowatej skóry.

-No proszę, wystarczyło porządnie się posilić i już wrócił dawny wygląd. Teraz tylko perełki i zaczynamy niszczyć flotę Śnieżki. Tak raz, a porządnie.- Ari uśmiechnęła się diabolicznie, wyrwała  młódce perły z dłoni i rozdała swoim siostrą

Nagle poczułam mdłości i zakręciło mi się w głowie. Oparłam się o skrzynię, by nie upaść. Ponownie powrócił ból w klatce piersiowej i uderzenie gorąca. Zaczęłam łapczywie łapać powietrze.

-Co ci?! Spokojnie maleńka.....- Vivian  klęknęła przy mnie -Musimy się z stąd zabrać. Dobijcie ich i wracamy na statek. Tam będzie bezpieczna.

-Oszalałaś?! On ją zabije!- Ari krzyknęła

-Nie jeśli się nie dowie. Otworzymy portal i zabierzemy ją w skrzyni. Otworzymy dopiero w pokoju.- Vi była zadowolona z siebie

-Dobra maleńka wskakuj.- i już miałam zostać zapakowana w skrzynie, jednak usłyszałyśmy most ziemny otwierany tuż obok

Z niego wyszły Autoboty. Decepticony nie przepuściły by okazji do zdobycia nowej kopalni Energonu, toteż i one się zjawiły. Syreny syknęły ostrzegawczo.

- Pierwszy raz widzę, żebyście tak się zachowywały. Co się stało?- Megatron zbliżył się do nas

-Odejdź.-syknęła Sona - Nie jesteś tu mile widziany.

-Uspokój się Sona, on nam się przyda.- Vivian sięgnęła po mały amulecik przypięty przy trójzębie. - Potrzebujemy krwi, by móc teleportować się ze smokiem w inne miejsce. Bezpieczniejsze.

Syrena podeszła do Megatrona i pazurami zachaczyła o jego zbroje. Zbliżyła się do jednego z klonów, błyskawicznym i zdecydowanym ruchem wbiła mu swoje szpony w bok. Krople błękitnej cieczy kapnęło na podstawiony pod ranę talizman. On błysną i delikatnie zaczął świecić. W tym samym czasie do mnie usiłowała zbliżyć się Elita, jednak Sona i Ari szybko ją wystraszyły.

-Ona potrzebuje medyka!- głos Elity przeciął powietrze niczym ostrze jedwabną chustę.

-Jej najbardziej potrzeba bliskości innego smoka. Ogień zaczyna wypełniać jej żyły i obok niej musi być inny smok. Medyk też ją odwiedzi, ale jak na razie to spływaj z stąd.- Ari przywołała fale, która zmiotła Elitę

-Siostry czas na nas. Miło było, ale teraz mamy inne zobowiązania.- Vivian otworzyła portal

-Zostań Vivian.- Megatron ruszył za nią

- Jestem na służbie. Nie mam czasu na romanse, a przynajmniej nie teraz. Mam szanse odzyskać dom i nie zawaham się jej wykorzystać.- Vi spuściła wzrok - Może później? Kto wie?

- Pić....- wyjęczałam, duszności przybierały na sile

- Teraz masz możliwość się młoda wykazać swoimi zdolnościami.- Sona wyciągnęła z kufra kielich i mały nóż, i podeszła do czarodziejki

Dziewczyna zaczęła się szamotać i piszczeć. Sona jednym sprawnym cięciem poderżnęła jej gardło, a szkarłatna krew wypełniła kielich.

-Jesteś potworem. Ona ci nic nie zrobiła!- czarodziej warknął, ocierając łzy

-Ja dbam o swoich. Smok potrzebuje krwi, a ona jej dostarczyła.- Sona powolutku przechylała kielich bym mogła pić

Krew była słodka, a magia, którą zawierała wlewała się we mnie i wypełniała moje żyły. Jednak po chwili zemdliło mnie i wyplułam ją na piasek.

- A nie powinna jej wypić ze smakiem?- Ari spojrzała na siostry zdezorientowana

-A co jestem wróżka?! Odpowiedzi nie wyczaruje! Ostatni smok zmarł dobre milenium temu, ale co ja się martwię mamy Księgę Demonów zaraz się dowiemy, co jej dolega.-Vivian przewertowała karty księgi - O mam. Smoczyca dostaje wysokiej gorączki, gdy spodziewa się potomstwa, bowiem dzięki wysokiej temperaturze utrzymują młode przy życiu. Jest to ostatnia mutacja smoków, wcześniej smoczyca składała jaja, ale po licznych chorobach młode rozwijają się w ciele matki.  Sona sprawdź czy jest cnotką. - Sona ucisnęła mi podbrzusze i przytaknęła - Czyli nie w ciąży. Co my tu jeszcze mamy.  Jeśli jednak smoczyca mam zbyt wysoką temperaturę ciała, a nie jest brzemienna, wtedy należy niezwłocznie ściągnąć samca, który przyjmie od niej ciepło, bowiem samice zbyt wysoka temperatura zabija. Czyli musimy dostać się do Vaers, tam jest smok.

-Nie przetransportujemy jej i jej zdobyczy. Musimy ściągnąć tu Dothraków. -Sona wstała i podeszła do siostry- Nakieruj portal na nich, sprowadzę pomoc.

Vivian wypowiedziała krótką formułkę i po chwili Sona zniknęła w portalu. Ari klękła przy mnie i pogłaskała po głowie.

-Lepiej co? Zaraz przybędzie pomoc. - syrena odparła - A wy możecie spadać.

-Nie mam mowy, chcemy pomóc.- Jazz wyrwał się przed szereg - Co możemy zrobić? Rachet raz już pomógł...

-Wiem, przy skurczu mięśni prostych brzucha. -Vivian powiedziała - Rozluźnił je i zapobiegł zgonowi. Bowiem to była najczęstsza przyczyna śmierci wśród smoczyc.

-Zwykły ból podbrzusza? - Elita nie dowierzała - Wiele kobiet go ma..

-Ale ich mięśnie są małe. Smoczyce mają bardziej unerwione i ukrwione mięśnie brzucha i krocza, więc jak występowały silne skurcze tych mięśni i nie zostały szybko rozkurczone, żyły pękały i powodowały krwotok wewnętrzny. A ze względu, że smoki to gatunek monogamiczny samce dostawały zawał z powodu jakim była strata jedynej partnerki. I tak bez polowań wyginął gatunek. Prawie... -Vivian zawahała się - Wszyscy myśleli, że nigdy nie pojawią się smoki, ale pojedyncze sztuki się ukazywały, ostatni nawet całkiem niedawno bo jakieś trzysta lat temu. Ale zorganizowano na niego polowanie, ubili go, a łeb powieszono nad kominkiem. Aż do teraz. Pojawiła się parka: wasi towarzysze. Gdy tylko się o tym dowiedziano wywieziono ich, zanim wieść się rozniosła. Ale nieodpowiednie uszy o tym się dowiedziały. I tak zaczęło się polowanie na ostatnie smoki na  świecie. - Wyznanie zakończył turkot kół

Z portalu wyjechał wóz zaprzężony w dwa myszate konie. Na koźle siedziała mała brązowowłosa dziewczynka uczesana w dwa kuce.  Na wozie siedziała Sona.

- Gwese.(Czekaj.)- odparła do małej - Pakować się, my opatulimy i zapakujemy Arcee, a wy załadujcie skrzynię.

Optimus i Megatron załadowali skrzynię, a syreny położyły mnie na przodzie wozu. Mała dziewczynka dodatkowo przykryła mnie delikatną narzutką i położyła na czole zimną szmatkę.

-Masz, pomoże.- dziewczynka przytuliła mnie

-Do zobaczenia. Mam nadzieje, że jeszcze się spotkamy.- Ari pomachała i mała woźnica przekroczyła teleport

Ciepłe promyki słońca oblały moją twarz, a zapach trawy i kwiatów przypomniał mi podróż po Strefie. Słyszałam rżenie koni dowodziło, że zbliżamy się do Vaers.

-Arcee! Co jest?!- głos Jacka był gdzieś niedaleko

- Khalu, ona potrzebuje ciebie. Musisz pomóc. Ma zbyt wysoką temperaturę ciała i potrzebuje twojej bliskości. - Vi odparła

Czułam jak mnie podnoszą, zanoszą do zacienionego miejsca, kładą na czymś miękkim i przytulają.

-Już Cee, jestem tutaj. Jak tylko będzie wszystko w porządku, opowiem ci parę rzeczy. Ale teraz odpoczywaj.- Wheeljack przytulił mnie mocno i pocałował mnie w czoło, a ja usnęłam



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro