Złe wieści i początek kłopotów

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się w izbie przyjęć. Boli... głowa...Podniosłam się, a raczej próbowałam. Jestem przywiązana. Co?! Zaczełam się szarpać.
-Halo? Czy ktoś tu jest?-zapytałam
-Ja jestem.- odpowiedziano mi- Jestem Cliffjumper. Miło mi.- i moim oczom pokazał się czerwony Bot z rogami.
Prychnełam. Nie miałam ochoty na pogaduszki z nim ani z innym Botem. Patrzyłam na ściane i zaczełam płakać. Płakałam jak bóbr... chyba gorzej, bo po chwili wszystko było mokre.
- Ciii, maleńka, ciii...- i ktoś pogłaskał mnie po policzku.
Odwróciłam się i zobaczyłam Rei. Położyła się obok mnie i zaczełam:
- Wiem jaki ból przeżyłaś, ale musisz być dzielna.
- Ale on zginą z MOJEJ winy!!!!!
- Nie. Zginą bo nie chciał by kto kolwiek dowiedział się o naszych działaniach.
- Mogłam go uratować...
- Wiem, że planowaliście wspólną przyszłość,  ale trzeba zostawić przeszłość za sobą i żyć teraźniejszością. Wiem jak się czujesz naprawde.
-A ty? Kogo straciłaś?- zapytałam
- Poroniłam pierwszą ciąże.- odpowiedziała - I podobnie jak ty załamałam się i unikałam męża jak ognia. Przez 19 miesięcy. Wkońcu wkurzuł się zaciągnął do łóżka i zpłodził kolejne. Urodziłam i ....
- I co?
-  Żyłam dalej. Miałam w iskrze miejsce i dla maleństwa, i dla faceta, i dla pierwszego.
- Dobrze, ale co to ma wspólnego ze mną?-zapytałam
- To że po każdym upadku trza się podnieść, Arcee.- i rozwiązała mnie.
Wtedy przyszedł Rachet.
- A wy to niby dokąd?
- Zabieram ją bo nabawi się depresji.
Wyszłyśmy. Kierowałyśmy się w kierunku placu bury na którym, o dziwo było duże zbiegowisko. Poszłyśmy tam i pożałowałam tego pomysłu. Na podłodze leżały zmasakrowane ciała Iana, Szasty, Lola i Tailgate. Nie wytrzrmałam i wybuchłam płaczem. Rei przytuliła mnie i zaczeła uciszać.  Podszedł do nas Ultra Magnus i powiedział:
-Bardzo mi przykro. Naprawde.
Ktoś krzyknął do mnie ''Trzymaj się.''
- Wracamy do Racheta czas na rehabilitacje. Gwiazdko
I tak zaczął się nowy etap życia...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro