IV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Rozdziały mogą zawierać przekleństwa* 

     Zasnęłam wczoraj naprawdę późno i miałam znów ten sam sen. Nie podoba mi się on. Jest 6:30 a ja leżę w łóżku, od godziny nie mogąc spać. 

- Uah - usłyszałam z łóżka po prawej - Dzień dobry? 

- Dzień dobry Hermiono. Jak ci się spało? - zapytałam

- Wiesz dobrze, idę do łazienki.

     Hermiona weszła i zniknęła na następne pół godziny. W tym czasie nasze współlokatorki się już obudziły. Wbiegłam do łazienki popychając Lavender, która też do niej szła. Wzięłam szybki ciepły prysznic, ubrałam szkolny mundurek i rozczesałam swoje krótkie blond włosy. 

     Otworzyłam drzwi a Parvati niemalże wypchnęła mnie żeby móc do niej wejść przed jej przyjaciółką. Hermiona siedziała przy swojej toaletce i nakładała podkład. Usiadłam przy swojej i zrobiłam to samo. Użyczyłam jej też swojej paletki z której sama wybrałam jeden z odcieni beżu by nałożyć na oczy. Makijaż był lekki ale ładny. Wyszłyśmy z dormitorium i usiadłyśmy na kanapie w pokoju wspólnym czekając na chłopaków.

 - No nareszcie - zaczęłam - dłużej się nie dało?

- Dało, ale jestem głodny więc chce już na śniadanie - odpowiedział Ron

- No to chodźmy - powiedziała Hermiona

     Wyszliśmy przez dziurę w portrecie i poszliśmy w kierunku wielkiej sali. Nie spieszyliśmy się specjalnie. Po drodze zaczepiła mnie profesor McGonagall. 

- Panno Jude, proszę na słówko! - zawołała

- Dogonię was, idźcie już. - podeszłam do nauczycielki - tak, pani profesor

- Widzę, że wpasowałaś się już w naszą szkołę. To, wspaniale. Dostałam dziś rano sowę od madam Maxime. Napisała, że zabierze ze sobą dwie uczennice z twojego roku. Mają chyba na imię Cloe i Eliza

- Nie Eliza tylko Erika, pani profesor. Tak wysłały mi też list. Napisały, że przyjadą.

- Dobrze, w każdym bądź razie postaram się ograniczyć wasz kontakt, jeśli chcesz.

- Tak, poproszę

- Możesz już iść. 

- Dziękuje

     Pobiegłam korytarzem i zbiegłam po schodach. W sali wejściowej zobaczyłam swoich znajomych. Oddalała się od nich ta ruda żmija ze swoją przyjaciółką. Postanowiłam udawać, że nic nie zauważyłam. 

     Weszliśmy do wielkiej sali i usiedliśmy na naszych miejscach. popatrzyłam w sufit niebo było dziś jasne i bez chmurne. Podeszła do nas po jakimś czasie opiekunka Gryffindoru i rozdała plany lekcji.

- Macie dziś tylko pierwsze cztery lekcje. Smacznego - powiedział i odeszła by rozdać pergaminy innym uczniom

- Ej, Ivet a co ona wcześniej od ciebie chciała? - zapytała Hermiona

- Ano, bo przyjadą dziś te z Beauxbaton i moja była dyrektorka chyba żeby mnie upokorzyć postanowiła zabrać Cloe i Erike.

- To chyba te dwie co cię lubią, nie? - spytał Harry

- Już nie. Wczoraj wysłały mi sowę, że zrywają kontakt.

- Uuu no to słabo. - powiedział Rudy

- Nie kurwa wiesz wspaniale, że straciłam jedyne osoby które mnie w tamtej szkole lubiły. Teraz nikt mnie nie obroni przed pozostałymi uczniami i tą głupią Fleur

- Przepraszam, a kto to Fleur? - zapytałam Hermiona

- Taka siódmoklasistka. Wszyscy ją lubią. To głównie ona mi dokuczała

- O - zakończył swoje wypowiedzi Rudy

- Dziewczyno masz nas. My cię obronimy przed tymi idiotami - powiedział Harry i napchał sobie jajecznicy do buzi

- Wielkie dzięki, ale wy nawet nie zrozumiecie co one do mnie będą mówić.

- Ja zrozumiem. - powiedziała Hermiona

- A poza tym skąd wiesz, że będą mówić po francusku? Może wasza dyrektorka kazała im mówić po angielsku? - dodał szybko Harry

- Fleur to jej ulubienica i nigdy nie wolno na nią powiedzieć nic złego. Inaczej masz szlaban.

     Rozmawialiśmy całe śniadanie po czym pobiegliśmy na transmutacje. Weszliśmy jako ostatni. Lekcja była przyjemna i wcale nie taka trudna. Przynajmniej nie dla mnie. Mieliśmy zamienić biedronkę w kawałek czerwonej plasteliny. Siedziałam z Hermioną i bardzo dobrze nam szło natomiast chłopakom ani trochę. Ron się wkurzył i zmiażdżył swoją łokciem.

     Po transmutacji mieliśmy mieć zaklęcia. Profesor Flitwick nie nauczył nas na tej lekcji nic. Tylko chodził i opowiadał o różnych zaklęciach i wypytywał mnie jak jest w Beauxbaton. Następnie mieliśmy 2 godziny eliksirów. Zeszliśmy do lochów i czekaliśmy przed salą. Po chwili przyszedł nauczyciel. Miał czarne, tłuste włosy do ramion i długą czarną szatę. Harry powiedział, że czasem wołają na niego ,,nietoperz"

- Witajcie uczniowie. - zaczął - mam przyjemność przedstawić wam dwie nowe uczennice - zaczęłam wstawać bardzo powoli wiedząc, że chodzi o mnie - są one z pod znaku węża - usiadłam i zaczęłam się rozglądać - O to Maja Potter i... - świat zwariował, nie słuchałam dalej nauczyciela. Przecież ta żmija jest z 3 klasy a nie z czwartej. Co ona tu robi!

- Hej Ivet zacznij robić eliksir - powiedziała Hermiona

- Co? Jaki eliksir?

- No co ty, nie słuchałaś mamy zrobić eliksir zmniejszający - dodał Ron

- Nie, nie słuchałam jak dowiedziałam się, że ta ruda żmija chodzi z nami to jakoś nic więcej nie usłyszałam

- Kto to ruda żmija? - zapytał Harry

- No pomyśl. Jest ruda i pochodzi z domu węża. To musi być Maja Potter.

- Nie obrażaj mojej siostry. - powiedział Harry i już do końca dwu godzinnej katorgi się nie odezwał.

     Po obiedzie poszłam do pokoju wspólnego odrabiać lekcje razem z Hermioną. Harry i Ron zniknęli nam z oczu zaraz po eliksirach. Profesor McGonagal kazała nam napisać wypracowanie o zastosowaniach biedronek. Dziwny temat ale szybko go zrealizowałyśmy. Snape kazał nam przeczytać cały dział o eliksirze który ważyliśmy i powiedział, że będzie z niego pytał. 

     Na kolacji było bardzo głośno. Filch wprowadził najpierw uczniów Durmstrangu a następnie mojej byłej szkoły. Eryka i Cloe cały układ taneczny mierzyły mnie wzrokiem.

      Zjadłam placki po węgiersku i wypiłam sok z dyni. Wyszliśmy z sali dopiero koło 21:00. Zmierzaliśmy w stronę naszej wieży kiedy podeszły do mnie dziewczyny

- Debri wieszur - powiedziały chórkiem w naszą stronę.

- Dobry wieczór - powiedziała Hermiona

- Hej - powiedziałam

- Comment as-tu pu, traître! Nous vous avons cru et vous avons fait confiance! Et vous ne nous avez même pas écrit un mot tout l'été! Nous sommes venus dans la salle à manger et Madame Maxime vient nous dire que vous êtes à Londres! Ce n'est pas fait! [tłum. Jak tak mogłaś ty zdrajczyni! Wierzyłyśmy ci i ufałyśmy! A ty nawet nie napisałaś nam choć słówka przez całe wakacje! Przyszłyśmy do jadalni po czym przychodzi do nas Madam Maxime i mówi, że jesteś w Londynie! Tak się nie robi!] - powiedziała Cloe

-  Ici, au moins, je suis à l'abri de la vague de haine. Bonne nuit et laissez-moi tranquille! [tłum. Tu przynajmniej jestem bezpieczna od fali nienawiści. Dobranoc i dajcie mi spokój!] - pokazałam wszystkim ręką, że idziemy stąd a oni wykonali moje polecenie

- Co one mówiły? - zapytał Ron a Harry poszedł na górę

- Nakrzyczały na nią, że jest zdrajczynią i, że tak się nie robi - odpowiedziała Hermiona

- Wow, dziewczyno nie wiedziałam, że tek dobrze znasz Francuski! - powiedziałam

- Uczyłam się go w podstawówce. Byłam też w Paryżu na wakacjach rok temu

- Idziemy spać? - zapytałam

- Tak - odpowiedziała mi Hermi i skierowałyśmy się do dormitorium

     Sen nie był nadzwyczajny więc znów obudziłam się o 6:00. Tym razem od razu poszłam do łazienki. Wyszłam a Parvati stała już pod drzwiami. Lekcje minęły dziś dość szybko więc pomyślałam, że pójdę na błonia coś namalować. Po drodze dobiegł do mnie Harry. 

- Cześć, sorki, że się wcale nie odzywałem od wczoraj. To było strasznie głupie. Po prostu Maja jest moją siostrą i nie chce by ktoś ją obrażał.

- Okej, to ja powinnam przeprosić. Wcale ci się nie dziwie. Mnie też bardzo obrażali z powodu braku ojca.

- O, co malujesz? - zapytał zaciekawiony

- Jezioro. 

     Godzinę później wracałam już sama do zamku. Harry wrócił dawno temu. Mój obraz był piękny. Postanowiłam domalować do niego naszą czwórkę siedzącą przy drzewie. Zaniosłam moje dzieło do profesor McGonagall. Bardzo jej się spodobał. Rzuciła na nie zaklęcie żebyśmy mogli się poruszać. Po chwili zawiesiła obraz na ścianie przed gabinetem.

     Byłam w niebo wzięta po czym przypomniałam sobie o kolacji. Pobiegłam na górę i zobaczyłam dziewczyny. Każda siedziała przy swojej toaletce i poprawiała makijaż oraz fryzurę. Zrobiłam to samo. Zeszłam razem z moją przyjaciółką na dół do sali wejściowej. Czekali tam na nas Harry i Ron. Usiedliśmy przy stole gryfonów i czekaliśmy aż dyrektor ogłosi reprezentantów

- Witajcie drodzy uczniowie. Za chwilę dowiemy się kto został reprezentantem każdej ze szkół po kolei. - z czary wyleciała nagle kartka i wpadła do ręki profesora - Beauxbaton reprezentować będzie... Fleur Delacour

- Ej Ivi to ta najgorsza nie? - zapytał rudzielec

- Tak

- Reprezentantem Durmstrangu zostaje... Wiktor Krum. A Hogwartu... Cedrik Digorry z Huffelpufu. - z czary wypadła jeszcze jedna kartka. - Harry Potter. - nikt nie zareagował - Harry Potter!

     Okularnik wstał od stołu i wyszedł z prawie wszystkimi profesorami. Wrócił do nas dopiero w pokoju wspólnym i pokłócił się z Ronem. Potem wszyscy poszliśmy spać.

________________________________________

Hej,

Przepraszam, że rozdział tak opóźniony ale po powrocie z Grecji zaczęłam pisać Maje Potter a potem dopiero to.

Niestety nie zdążyłam przed wyjazdem na obóz z SHOW team'em. Publikuje to dopiero teraz i dziękuję za cierpliwość. Liczę na komentarze, gwiazdki i follow. 

Słów też trochę mniej niż ostatnio ale to dlatego, że więcej będzie w kolejnym rozdziale. Co się tam stanie? Musicie poczekać. Jeśli czytasz to po publikacji rozdziału VI, zostaw gwiazdkę!

Words: 1541

Pozdrawiam Bella😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro