22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Myślę, że chciałabyś pozwiedzać zamek.- uśmiechnął się.

-Tak, obawiam się, że nie przestanie mnie zadziwiać.- odpowiedziałam.

-Masz rację. Mieszkam tu od małego, a na każdym kroku odkrywam jego mniejsze, czy większe szczegóły... Ale przed zwiedzaniem chciałbym pokazać ci twoją komnatę. 

-Oczywiście, wasza wysokość.

Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął. Otworzył przede mną drzwi i wyszedł z sali zaraz za moimi plecami. Mamci i Erica już tam nie było. Nigdzie nie widziałam strażników pałacowych. To znaczy, zProwadził mnie przez długie korytarze wyłożone pięknymi obrazami przedstawiającymi sylwetki starych władców. Jednak historia na coś się przydała.

Ale jeśli mój ojciec jest synem Teodora IV, a Teodor IV był synem Wilhelma Mądrego, a Wilhelm Mądry był synem Emila Luvera, a Emil Luver był synem Bathomelewa I, a Barthomelew był synem kogoś tam- już nie pamiętam- to znaczy, że Teodor IV jest moim dziadkiem, Wilhelm Mądry pradziadkiem, Emil Luver prapradziadkiem, Barthomelew I praprapradziadkiem, i ci inni są moimi prapraprapradziadkami.

Mam znaną na cały świat rodzinę.

Fakty docierają do mnie dopiero teraz. Cały kraj będzie mnie znał, a inne kraje będą o mnie słyszeć.

Moje rozmyślania zajęły mi całą podróż. Stanęliśmy przed drewnianymi drzwiami, mniejszymi od tamtych, które prowadziły na salę z trzema żyrandolami.

Zaprosił mnie do wejścia gestem ręki. Pociągnęłam za klamkę.

Za drzwiami krył się najpięknieszy pokój jaki w życiu widziałam. Dech mi w piersiach zaparł. Ściany były pokryte białą farbą i tapetą z niebieskimi, małymi różyczkami. Z boku tego ogromnego wnętrza stało wielkie łóżko ze stosem pięknych poduszek z kwiecistymi wzorami. W pomieszczeniu unosił się różany zapach.

W komnacie- bo tak nazwał to mój ojciec- leżały pufy w odcieniach błekitu, a jedną ścianę zajmowała ogromna toaletka z milionem kosmetyków.

Naprzeciwko niej, po drugiej stronie pokoju były szklane drzwi prowadzące do mojej własnej garderoby. MOJEJ WŁASNEJ GARDEROBY!

-Dam ci chwilę prywatności Clarisso. Do zobaczenia.- król zamknął drzwi.

Moje mięśnie mimowolnie się rozluźniły. Nie wiedziałam, że byłam AŻ TAK zestresowana. Popatrzyłam jeszcze raz na łóżko i stos tych mięciutkich poduszek. Uśmiechnęłam się sama do siebie i pobiegłam w stronę "narzędzia do snu" i wskoczyłam na niego.

Materac ugiął się czując mój ciężar. Ale miękko... Rozkoszowałam się chwilą dopóki mój telefon nie dał znaku życia.

Wyjęłam go z kieszeni spodni. Widząc powiadomienie od serwisu "plotkarskiego" wypuściła głośno powietrze, ale ciekawa włączyłam artykuł. Wytrzeszczyłam oczy widząc o czym on był:

"Samochód wraca do pałacu z tajemniczym gościem. Kto to może być?"

Przwinęłam treść, by przeczytać komentarze. Wszyscy internauci zgadzali się, że tajemniczym gościem króla jest dziedzic tronu.

Wtedy w mojej głowie ojawiło się kolejne pytanie.

Jak mój ojciec poinformuje ludzi o moim istnieniu.

Naszczęście pukanie do drzwi przeszkodziło mi w zamartwianiu się nad moim losem.

-Proszę!- krzyknęłam wpatrując się w sufit.

Za chwilę przed moimi oczami pojawiła się twarz mamci.

-Chodź.- powiedziała znikając z mojjego pola widzenia.

-Gdzie?- usiadłam.

-Tutaj.- podeszła do garderoby.- Musimy zobaczyć jakie cuda tutaj masz.

Podekscytowana entuzjazmem kobiety wbiegłam razem z nią do pomieszczenia, które nie było wcale małe. Wertowałam sukienki, płaszcze, spodnie, spódnice, kapelusze, koszule, buty z podziwem wymalowanym na twarzy. Wszystko było piękne, ale nigdzie nie znalazłam zwykłych koszulek.

Nie dobrze. 

-Musisz się przebrać.- powiedziała mamcia wyjmując jedną z krótkich sukienek. 

-Czemu?- wzięłam ją od niej. Zaczęłyśmy szukać odpowiednich butów.

-Bo... Jesteś księżniczką i musisz pięknie wyglądać. A w dodatku będziesz się przechadzać za chwilę po zamku z pewnym przewodnikiem.- popatrzyła na mnie wymownie na co się zaśmiałam.

Wyjęłam ciemne buty na małym obcasie i wyszłam z garderoby.

-Dobrze wiedzieć, że mam już zaplanowany hormonogram.- zaczęłam się przebierać.

-No, kochanie musisz się do tego przyzwyczaić. Tak wygląda życie rodziny królewskiej.- zapięła suwak od sukienki.

-Czyli będzie ciężko?- zapytałam wkładając buty.

-Czasami...tak.- chwyciła za gumkę trzymającą moje włosy w rozwalonym koku.

Podeszłam do lustra chcąc zobaczyć jak wyglądam. Zaniemówiłam. Błękitny kolor ubrania idealnie komponował z moimi niebieskimi oczami, a buciki były wprost... idealne.

-Czy mówiłam ci, że wyglądasz pięknie?- zapytała również wpatrując się w lustro.

-Jeszcze nie.- uśmiechnęłam się.

-To ci teraz mówię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro