#8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stanęłam w progu wejścia do kuchni i oniemiałam. Przy stole siedział niemal identyczny chłopak jak Yoongi. Przecież miałam jutro wyjechać. To się dzieje za szybko.

- Mamo? Co ten mężczyzna tu robi?

- On? Przyjechał po ciebie, ale nie rozmawiałam z nim długo, mój koreański jest łamańcem językowym.

Nie odpowiedziałam mamie ani słowa lecz stałęłam na środku kuchni a mój wzrok zatrzymał się na nim. W moich oczach pojawiły się łzy, nie wiem czy to ze smutku czy szczęścia. Nie wiedziałam nawet od czego zacząć. Powiedzieć mu cześć i się przedstawić, czy przytulić go i powiedzieć, że tęskniłam? Nie mogłam ruszyć się z miejsca, zrobić kroku w przód czy w tył ale on był szybszy. Podszedł do mnie i delikatnie mnie przytulił, jakby się bał, że coś mi zrobi. Gdy Yoongi odsunął się ode mnie położył swoje ręce na moje ramiona a z jego ust wydobyło się zaledwie jedno słowo:

- Tęskniłem.

- Ja też... Nawet nie wiesz jak bardzo.

W kilku słowach zająkałam się i całkowicie zapomniałam o akcencie ale chyba mnie zrozumiał bo się uśmiechnął.

(To taki mały bonus za tamten rozdział)

Nie długą chwilę później mama zaprosiła nas do stołu i podała nam śniadanie. Yoongi był skrępowany a bynajmniej tak mi się wydawało. Tylko... Ciekawi mnie teoria jak mnie znalazł i dlaczego nie mógł poczekać do jutra.

- Przepraszam, Yoongi ale... Jak to się stało, że tu jesteś?

- Po prostu, spakowałem się znalazłem samolot i przyleciałem.

- A, okej...

W czasie posiłku towarzyszyła nam krępująca cisza. Mama była dość zajęta gdyż nawet nie zjadła z nami śniadania, Yoongi jadł ze smakiem nasze jedzenie i był tym "strasznie zajęty" a natomiast ja wyobrażałam sobie w głowie różne teorie. W pewnym momencie moje oczy napotkały się z wzrokiem Yoongiego. Patrzyłam się w jego czarne tęczówki i zatapiałam się w nich, próbowałam wyciągnąć z nich jakieś informacje ale to na nic.

- Bardzo Pani dziękuję.

- Jaka pani?! Mów mi mamo. - odparła z uśmiechem.

- Mamo idę do siebie, porozmawiaj z Yoongim (W ojczystym języku).

No ja się chyba przesłyszałam. Oppa ma do niej mówić mamo? Zaraz czy ja powiedziałam oppa? Ostatnio się dziwnie zachowuję. Nie wymieniłam z nim żadnego konkretnego zdania a on ma mówić do mojej matki mamo? Ja go nie znam a co dopiero ona. Skoro ona tak uważa niech Yoongi mówi do niej jak chce. Nie zdałam sobie sprawy, że Suga szedł za mną.

- No, no ładne słowa.

- Czekaj... Powiedziałam to na głos a nawet jeśli to jak to zrozumiałeś

- Powiedziałaś to po Koreańsku ale jak chcesz to możemy razem porozmawiać.

- Nie wiem czy to dobry pomysł.

- Jak chcesz. - Odwrócił się w przeciwną stronę.

- Czekaj! Chodź ze mną zdaje się, że muszę Ci coś wyjaśnić.

Pov. Yoon
Powoli szedłem obok niej i dotrzymywałem jej kroku. Co chwila zerkajac na jej zestresowaną twarz. Gdy doszliśmy do jej pokoju ruchem ręki zaprosiła mnie do środka, stanąłem wręcz na środku jej urokliwego pokoju i pierwsze co zobaczyłem to nasze plakaty i ogromne łóżko. Czyli jest army mam nadzieję, że nie leci na sławę albo nie jest seaseng. Pozwoliłem sobie położyć się na jej łóżku i czekając co ma mi do powiedzenia. Przecież było takie ważne, że musiałem chodzić po schodach a chce mi się spać, nie spałem w samolocie.

- Yoongi, chcesz wiedzieć co się działo w ostatnim czasie...?

- Mam inne wyjście?

- Owszem.

- To chcę posłuchać.

- Jakiś czas temu wybudziłam się ze śpiączki, moja wyobraźnia wymyśliła sobie różne rzeczy (opowiada to co się działo w pierwszej części). I później się obudziłam.

- Nie wiem czy mam się cieszyć, płakać czy uciekać.

- Dlaczego?

- Z jednej strony wow akurat ja, z drugiej było to emocjonalne a z trzeciej zaś... - Zamyślił się. Gadaj jesteś seaseng?

- N-nie... Sama jestem zdziwiona a teraz nawet nie wiem czy mogę się zaliczać jako army. Przepraszam, że zaczynamy tak jakby od dupy strony. W ogóle się nie znamy a ja mówię ci takie rzeczy.

- Hej, nic nie szkodzi. Przecież to nie twoja wina, nie płacz. Pomogę Ci w Korei. Reszta zespołu wie i nie mają nic przeciwko gorzej z menadżerem ale się zgodził. - Rzekł ze spokojem w głosie.

- Czyli wszyscy wiedzą?

- Będzie dobrze.

Przytuliłem ją, jakaś dziwna siła zabroniła mi patrzeć na jej łzy. Widać, że coś ma na duszy, że coś ją męczy tylko nie chce powiedzieć. Przyjdzie na to czas, nie będę jej kazał mówić na siłę zwłaszcza przy pierwszym spotkaniu.

Kołysałem nami na boki aż Chi się w miarę uspokoiła. Popatrzyłem w jej oczy i uśmiechnąłem się chciałem chociaż trochę dodać jej otuchy.

--------------------------------
💜 💙 💚 💛 🧡 ❤️
Rozpisałam się 739 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro