33.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Przez resztę wakacji Cassandra, zmotywowana rozmową z profesorem Snape'em, przypominała sobie różne wiadomości z ubiegłych lat, korzystając przy tym z notatek, jakie zapisywała podczas lekcji na osobnych kartkach pergaminu, gdyż jak już zdążyła zauważyć, niektóre informacje przekazywane przez mistrza eliksirów, nie pokrywały się z tymi zawartymi w książce. Kiedy wreszcie nastał pierwszy września, a po kilkunastu godzinach Ślizgonka samotnie siedziała przy stole Slytherinu, zerkając co jakiś czas na zapełniony stół nauczycieli, była bardzo podekscytowana tym, że wreszcie zobaczy wszystkich swoich przyjaciół i dobrych kolegów. Jednocześnie przeczucie, że może to być jej ostatni rok nauki w tym wspaniałym miejscu czaiło się gdzieś w czeluściach jej umysłu, wprowadzając do jej nastroju nutkę melancholii. Nie wiedziała, czy zdoła podołać wyzwaniu, jakie rzucił jej Snape, ale była pewna, iż nie podda się bez walki, bo jest o co walczyć.

Około godziny siódmej wieczorem, jak co roku, Wielka Sala powoli zapełniała się uczniami. Spośród pozornie niekończącego się tłumu Cassandra zdołała wyłowić wzrokiem swoich przyjaciół, do których natychmiast pomachała, obserwując ze śmiechem, jak rzucają się biegiem w jej stronę. Zaraz po tym, gdy wszyscy zajęli swe miejsca, pierwszoroczni ustawili się w kolejce do Tiary Przydziału, starego, połatanego oraz powycieranego czarodziejskiego kapelusza.

– Tak się cieszę, że was widzę! – Cassandra przeszła pod stołem i wyściskała swoje przyjaciółki.

Po krótkim, lecz bardzo serdecznym przywitaniu, stało się coś nieoczekiwanego.

– Dziewczyny, Draco chce wam coś powiedzieć – poinformowała Scarlett z tajemniczym uśmiechem, odsłaniając stojącego za nią wysokiego blondyna.

– Cześć – zaczął, nie bardzo wiedząc jak ubrać wszystko w słowa. – Myślałem nad tym przez znaczną część drogi do zamku i nadal nie do końca wiem, jak mam was przeprosić.

– Najlepiej za pomocą słów – mruknęła ponuro Anwey, a Dracon spojrzał na nią bez dawnego władczego błysku w oku.

Nim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, przyjaciółki parsknęły radośnie patrząc na siebie, po czym zwróciły się do Ślizgona:

– Malfoy, wiemy jaka była u ciebie sytuacja i pomimo tego, że nie jesteśmy szczęśliwe ze sposobu, w jaki traktowałeś nas przez te wszystkie lata, to nie mamy ci tego za złe.

– Serio? – wydawał się zszokowany.

– Tak. – Cassandra skinęła głową.

– Nie mniej jednak bardzo was za wszystko przepraszam i jednocześnie dziękuję, że tak do tego podeszłyście.

– Przeprosiny przyjęte – odparła Anwey.

– Przytulas na zgodę – zaproponowała Cassandra, a Dracon uśmiechnął się szczerze, otaczając ramionami obie dziewczyny.

Po kilku chwilach czwórka Ślizgonów zajęła swoje miejsca, zwracając głowy w stronę Tiary Przydziału, która raz po raz lądowała na głowach innych pierwszorocznych. Gdy coroczna ceremonia została zakończona, do piedestału podeszła Minerwa McGonagall, sprawująca funkcję dyrektora Hogwartu, i wygłosiła przemowę. Nie była ona tak komiczna, jak za czasów Albusa Dumbledore'a, jednak było w niej coś wyjątkowego, co spodobało się wielu uczniom, o czym świadczyły donośne owacje, a także pomruk zadowolenia, kiedy na stołach pojawiły się przepyszne, świeżo przygotowane potrawy.

*

Następnego ranka przy śniadaniu opiekunowie domów rozdali plany lekcji swoim uczniom. Dracon, od poprzedniego dnia chętnie rozmawiający z pozostałymi dwoma dziewczynami, patrzył dziwnym spojrzeniem na Cassandrę, kiedy podszedł do nich profesor Snape.

– Slickner, Ceadley, Malfoy, Jonkins – mówił, po kolei wręczając niewielki, sztywny kawałek papieru.

– Rozszerzenie pełną parą, mam siedem godzin eliksirów – oznajmiła, po czym nadal siedząc na swoim miejscu, odtańczyła taniec zwycięstwa.

– Zobaczymy czy będziesz się tak cieszyła po pierwszej lekcji, panno Jonkins – mruknął Snape, rzucając jej spojrzenie zza ramienia.

– A coś pan knuje, panie profesorze? Tak na dzień dobry w pierwszy dzień nauki? – spytała nieco prowokująco Scarlett, a Severus uśmiechnął się półgębkiem i puścił oczko Cassandrze, a tuż po tym przywdział swoją typową maskę obojętności.

– Czy mam coś z oczami, czy Snape właśnie puścił nam oczko? – zapytała Scarlett, ostentacyjnie mrugając kilka razy.

– Nie nam. – Uśmiechnęła się Anwey, patrząc znacząco na Cassandrę.

– Oj cicho. – Spuściła nieco zawstydzone, choć radosne spojrzenie.

– Nie sądziłem, że Severus aż tak cię lubi – odezwał się Draco, pochyliwszy się w stronę Cassandry.

– Co masz na myśli?

– Proszę cię, znam go trochę za dobrze, żeby nie widzieć, że coś tu kwitnie – oznajmił, po czym złapał Scarlett za dłoń i razem z nią opuścił Wielką Salę.

– Siedem eliksirów, pięć transmutacji – powiedziała Anwey po chwili, chrupiąc tosta. – Postarali się w tym roku. Będzie sporo nauki.

– Nawet więcej niż sporo, mam takie przeczucie.

– Mhm. Trzeba będzie uruchomić ślizgoński spryt – rzekła, a Cassandra uśmiechnęła się do niej z ustami pełnymi owsianki.

– Co masz pierwsze? – spytała, kiedy przełknęła.

– Zielarstwo z Krukonami, a ty?

Cassandra prześledziła plan, po czym odpowiedziała z zadowoleniem:

– Ja też. I mam przeczucie, że i Scar i Draco mają to samo.

– Zapowiada się przyjemny dzień, zwłaszcza, że jeszcze dziś mamy dwugodzinne eliksiry.

*

Tak jak dziewczyny przeczuwały, na lekcji z profesorem Snape'em czekała na nich niespodzianka w postaci testu z ubiegłego roku. Po minach uczniów Severus już wiedział, że nie będzie miał czego sprawdzać wieczorem, gdyż zdecydowana większość jego podopiecznych oddała albo puste kartki albo z pojedynczymi zdaniami.

– Kończcie i tak niczego wartościowego nie napiszecie – powiedział ponurym tonem, patrząc po klasie.

– Dziesięć sekund, panie profesorze – poprosiła Cassandra, skrobiąc coś zawzięcie na kawałku pergaminu.

– No dobrze, jeszcze chwila. – Skinął głową i rozpoczął wędrówkę po klasie.

W tym samym momencie Cassandra poczuła, jak ktoś delikatnie kopie jej krzesło. Zerknęła szybko za siebie, patrząc na odwróconego plecami Severusa i usłyszała:

– Jakie składniki do Wywaru Czystej Śmierci?

– Żywej Śmierci – poprawiła odruchowo, szepcząc.

– No dobra, ale jakie?

– Mózg leniwca – powiedziała najciszej jak tylko potrafiła, z szalenie łomoczącym sercem.

Dziewczyna siedząca za nią kiwnęła głową, na znak, iż zapisała. Cassandra odwróciła się do swojej kartki, z zamiarem skończenia zdania, jednak ponownie poczuła kopnięcie. Nieco podirytowana odwróciła się i dodała:

– Nalewka z piołunu.

Niestety, nie zdążyła zauważyć stojącego obok Severusa, który z podłym uśmiechem zabrał jej kartkę, a także nic niewiedzącej dziewczynie siedzącej za nią.

– Panno Jonkins, chyba musimy porozmawiać po lekcji.

Słowa tego nauczyciela są świętością, zwłaszcza na jego lekcjach, dlatego też, gdy zabił dzwon ogłaszający przerwę, wszyscy uczniowie opuścili salę. Wszyscy, z wyjątkiem jednej osoby.

– Słucham. – Oparł podbródek na splecionych dłoniach i wpatrzył się w swoją ofiarę lekko kpiącym wzrokiem.

– Panie profesorze, bardzo pana przepraszam. Naprawdę już więcej czegoś takiego nie zrobię.

– Ściągałaś?

– Nie – odparła ze smutkiem w głosie. – Pomagałam.

– Panna Understone i tak dostałaby trolla, zdajesz sobie z tego sprawę?

– Może nie.

– Jednak tak. – Przysunął jej kartkę dziewczyny, o której była mowa i wskazał palcem na dwie zapisane informacje, które podpowiedziała jej Cassandra.

Ślizgonka westchnęła, ubolewając nad swoją głupotą.

– Wiesz, co cię czeka, Jonkins? – spytał Snape, rozkoszując się bezradnością w oczach uczennicy.

– Najgorsza z możliwych ocen? – zapytała, z nadzieją, iż usłyszy odpowiedź przeczącą.

Severus w odpowiedzi skreślił całą zapisaną stronę, należącą do Cassandry.

– Troll – mruknął, odkładając pióro na jego miejsce.

– Kiedy tu jest tyle informacji, a ja podałam jej tylko dwie. To jest niesprawiedliwe. Proszę, panie profesorze.

– O co?

– Niech mi pan nie stawia.

– Śmieszna jesteś. Skończyłem z tobą rozmawiać, idź i skorzystaj z reszty przerwy.

– Kiedy ja nie chcę przerwy, a dobrą ocenę.

– To nie jest koncert życzeń, Jonkins. – Snape wykonał dłonią gest, wyraźnie sygnalizując, że ma sobie iść.

Z ciężkim sercem i przytłaczającym zawodem Cassandra opuściła pomieszczenie, idąc wprost do swojej przyjaciółki, by zdać jej relacje z nieudanej próby dojścia do konsensusu. Podły nastrój Cassandry utrzymywał się aż do wieczora, podczas którego Severus spokojnie zasiadł przy biurku w swoim gabinecie, ze skreśloną pracą jego wychowanki. Mistrz eliksirów doskonale wiedział, iż uczennica przeżywa całe zajście, ale w tajemnicy pokładał w niej bardzo duże nadzieje i wiedział, że zdoła podołać jego wyzwaniom, by zyskać tytuł Mistrza Eliskirów.

Z cieniem uśmiechu satysfakcji, gdy to nauczyciel uczący przedmiotu widzi wybitne postępy swego ucznia, przeczytał całą pracę, znajdując w całej obszernej wypowiedzi jeden drobny, choć istotny błąd. Po kilku minutach odłożył pergamin, chowając go do szuflady, by móc później wykorzystać go w pewnej sytuacji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro