57.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Po upływie bliżej nieokreślonego czasu Cassandra otworzyła oczy, nadal czując obejmującą ją rękę Severusa. Niemal natychmiast poczuła ból ramienia, na którym się opierała. Przygryzając wargę, najostrożniej jak tylko potrafiła, przesunęła się nieco naprzód, chcąc zejść z łóżka.

 – Nie śpisz? – spytał nagle Snape, głosem nie zdradzających żadnych oznak snu.

 – Ale mnie pan wystraszył – oznajmiła kobieta, przetaczając się na bok.

 – Jonkins?

 – Tak? – Oparła się na łokciu i popatrzyła na mężczyznę, którego oczy błyszczały w mroku.

 Severus zsunął się z łóżka, złapał ją za kostki i pociągnął w swoją stronę, by następnie uwięzić ją między swoimi ramionami. Ślizgonka pisnęła z zaskoczenia, po czym oparła swoje dłonie na jego klatce piersiowej, czując rozszalałe bicie swego serca.

 – Musimy coś ustalić – oznajmił niskim, głębokim tonem.

 – Co takiego? – spytała, nie potrafiąc opanować drżenia swego głosu.

 – Niechętnie to przyznam, ale w takich okolicznościach, naprawdę dziwnie brzmi, gdy zwracasz się do mnie per pan.

– Wow, naprawdę? – spytała sarkastycznie. – Wcale o tym wcześniej nie mówiłam.

 – Cicho – uciął, opierając swoją nogę między jej kolanami.

 – Jak już mówiłem, nim mi ktoś przerwał, zacznij zwracać się do mnie inaczej.

 – To znaczy jak? – zaśmiała się, widząc, jak górujący nad nią mężczyzna nie znajduję w sobie odwagi do wypowiedzenia tak prostych słów.

 – Po... imieniu – wyjaśnił, krzywiąc się nieznacznie.

 – Pan – zaczęła z przyzwyczajenia, po czym poprawiła się: – To znaczy, nie uważasz, że też powinieneś zwracać się w stosunku do mnie nieco inaczej?

 – Nie – odpowiedział, uśmiechając się złośliwie. – Niby jak?

 – Istnieje coś takiego jak imię. Cassandra w moim przypadku.

 – Za dużo ode mnie wymagasz – oznajmił, odgarniając jedną ręką włosy, zsuwające się na jego twarz. – Dopiero co wprowadziłem zmiany w naszej relacji, a ty zamiast to docenić, żądasz więcej.

 – Wcale nie żądam, to była sugestia. – Severus wstał i podciągnął ją do pozycji stojącej, a następnie pchnął lekko w stronę wyjścia od sypialni. – Szkiele-wzro.

 – Oki doki – odpowiedziała i opuściła pokój, pozwalając sobie na szeroki uśmiech.

 Snape stanął przed kominkiem, przyglądając się przewróconej ramce na zdjęcie, która skrywała zdjęcie Lily. Przechylił głowę, wpatrując się w nierozpalone ognisko, a po chwili odnalazł wzrokiem swoją różdżkę, którą wziął do ręki. Po chwili zastanowienia wykonał szybki i płynny gest, rozpalając ogień, który buchnął wesoło na kupce drewna. Severus nie patrząc na zdjęcie wziął ramkę i wrzucił ją wprost do ognia.

 – Żegnaj, Lily – mruknął, obserwując, jak płomień trawi drewniane obramowanie. Po kilku minutach jedynym śladem po spalonej ramce ze zdjęciem była osmolona szybka, którą Snape strącił z dala od ognia. – Dlaczego nie zrobiłem tego wcześniej? – mruknął, kucnąwszy przy kominku.

Tymczasem Cassandra zabrała się za tworzenie eliksiru Szkiele-Wzro, zgarniając z półek kwiaty dyptamu, dwa jajka popiełka, sakiewkę składnika standardowego, trzy pięciocentymetrowe kawałki kory drzewa Wiggen oraz buteleczkę krwi salamandry. Podobnie, jak ostatnim razem ustawiła składniki w odpowiedniej kolejności, napełniła kociołek wodą, jednak nie uruchomiła palnika, chcąc najpierw przygotować ingrediencje. Cassandra odgarnęła wchodzące w oczy włosy, sięgnęła po siedem kwiatów dyptamu, z których oberwała płatki, kładąc je na oddzielną kupkę.

 – Włosy – upomniał zirytowany Severus, wszedłszy do pomieszczenia.

 – Nie pamiętam co się stało z moją spinką – odparła, rzucając mu spojrzenie przez ramię. – Musiała mi spaść podczas spania.

 – To zwiąż gumką.

 – Nie lubię, bo wyglądają jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Usłyszała zgrzyt przesuwanego krzesła i nim zdołała się obejrzeć, poczuła uścisk na ramionach, które pociągnęły ją w tył i usadziły na krześle. Severus podrzucił sztylet, od którego odbiło się światło.

 – Nie podobają się, to ścinamy – powiedział ze złośliwym wyrazem twarzy.

 – Nie, proszę. – Próbowała odepchnąć jego przedramię, niebezpiecznie zbliżające się do jej włosów.

 – Cicho, głupia – rozkazał, lecz jego głos zdradzał lekkie rozbawienie.

 Cassandra poczuła jego dłoń, wplatającą się w jej włosy. Mruknęła z przyjemności, a Snape uśmiechnął się triumfalnie za jej plecami. Mężczyzna wysunął dłoń z włosów młodej kobiety, sięgając po swoją różdżkę, którą zdjął zaklęcie maskujące ze sztyletu. Nagle w jego ręku zmaterializowała się średnich rozmiarów szczotka, którą przeczesał włosy Cassandry.

 – Ał – syknęła w pewnym momencie, a Snape uśmiechnął się złośliwie, jednak jego kolejne ruchy były o wiele delikatniejsze. Nie przerywając swojej czynności, przywołał z szafki eliksir odżywiający włosy, którego Cassandra nie zauważyła, ponieważ miała zamknięte oczy. Nauczyciel odłożył szczotkę, odkorkował fiolkę z eliksirem, a kilka kropel substancji rozlał na swoją dłoń, którą ponownie przeczesał włosy Ślizgonki. Kobieta po raz kolejny wydała z siebie dźwięk świadczący o rozkoszy, kiedy jego paznokcie przyjemnie podrapały skórę jej głowy. Kiedy wreszcie się odsunął, poczuła, jakby coś zostało jej odebrane. Momentalnie zatęskniła za jego delikatnym dotykiem i czułością, jednak zmusiła się do otworzenia oczu i podniesienia głowy, by spojrzeć mu w oczy.

 – Czemu pan to zrobił? – spytała.

 – Nie lubię, gdy marudzisz – odparł, odsyłając fiolkę na swoje miejsce.

 Cassandra zbliżyła dłonie do swoich włosów, po czym przeczesała je od skóry głowy, aż po same końce.

 – Salazarze, co to za eliksir?

 – Tajemnica, panno Jonkins. – Uśmiechnął się półgębkiem, widząc, jak gładzi włosy.

 – Ale cudowne! To tak na stałe, czy na chwilę?

 – Na stałe – odparł, wyraźnie z siebie zadowolony.

 – Mój Boże, dziękuję!

 – Już ci mówiłem. Nie dziękuj, odrobisz w polu. – Wzruszył lekko ramieniem, a ona uśmiechnęła się szczerze. Sięgnął do swojej kieszeni, wyciągając z niej spinkę, którą następnie jej podał.

 – A teraz wracaj do pracy.

 – Gdzie była? – zapytała z ciekawości.

 – Obok fotela.

 Cassandra powróciła do przygotowywania składników, obrywając ostatnie płatki dyptamu. Resztki kwiatostanów zebrała w kupkę i przeniosła na drugi kraniec stołu, by jej w niczym nie przeszkadzały. Miała właśnie odwracać się do Severusa, prosząc go o uruchomienie palnika, lecz ten uprzedził ją, podając jej własną różdżkę.

 – Z uwagi na ostatnie zajście lepiej, żebyś miała ją przy sobie – poinformował, a ona skinęła głową.

 Po upływie kilku minut Cassandra wrzuciła trzy miarki składnika standardowego oraz wszystkie przygotowane przez nią płatki dyptamu do gotującej się wody. Gdy roztwór zmienił barwę na delikatnie fioletową, dodała w odstępach piętnastu sekund trzy kawałki kory drzewa Wiggen, a następnie zamieszała wywar dziesięć razy w kierunku biegu wskazówek zegara. Spojrzała na zegar, notując godzinę w pamięci i przeszła do jaj popiełka, które wyjęła z kolejnego słoika. Sięgnęła po sztylet, przepołowiła dwa jajka, których żółtka wlała do małej miseczki. Spojrzała ponownie na zegar, śledząc uważnie ruchy wskazówek zegara.

 Gdy sekundnik zbliżył się do piątki, minęły dokładnie trzy minut od momentu zamieszania wywaru, a Cassandra perfekcyjnie odmierzywszy czas, wrzuciła skorupki jajek do eliksiru, który wściekle zasyczał, zmieniając swoją barwę na głębszy fiolet. Ślizgonka sięgnęła po buteleczkę, odmierzyła trzy krople krwi salamandry, dodała je do żółtek z jajka popiełka i zamieszała energicznie do momentu złączenia się składników. Zerknęła na powierzchnię wywaru, zastanawiając się, czy skorupki dostatecznie się rozpuściły, po czym z małą dozą niepewności dodała zawartość małej miseczki do gotującego się eliksiru. Zasyczało, roztwór zabarwił się na szaro, a z jego powierzchni zaczął unosić się szczypiący w nos dymek.

 – Gotowe – oznajmiła.

 Severus natychmiast znalazł się u jej boku, sprawdzając dokładnie konsystencję, zapach i wygląd eliksiru.

 – Poprawny – oznajmił.

 – Tylko poprawny? – zapytała, lekko zawiedziona.

 – Eliksir sam w sobie jest bardzo dobrej jakości, ale nie wykorzystujesz w pełni swojego potencjału. – Spojrzała na niego pytająco, dlatego kontynuował. – Widzę w twoich ruchach niepewność, a ona z kolei nie pozwala ci na użycie swojej intuicji. Nie jest wskazane słuchanie się jej w każdej sytuacji, jednak w wielu przypadkach, zwłaszcza gdy jest się Mistrzem Eliksirów, może okazać się bardzo pomocna, naprowadzając cię na stworzenie nowych wywarów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro