6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cassandrę obudziły wrzaski, dochodzące gdzieś z górnej części zamku.

– Słyszałaś? – Spojrzała pytająco na Scarlett.

Dziewczyna potwierdziła ruchem głowy. Cassandra zerwała się z łóżka, przez co na chwilę pociemniało jej przed oczami, szybko ubrała się i chwyciła za swoją różdżkę. Wraz z przyjaciółką pobiegła do pokoju wspólnego. Większość Ślizgonów już nie spała, ale nie starczyło im odwagi, by wyjść z bezpiecznego miejsca. Dziewczyny przepchały się przez grupę uczniów i z szybko bijącym sercem oraz narastającą z sekundy na sekundę adrenaliną puściły się biegiem w kierunku Wielkiej Sali. Ledwo zdążyły wybiec na parter, a kątem oka uchwyciły złowrogą postać.

– Avada Kedavra! – usłyszały głos kobiety i w ostatniej chwili uchroniły się przed jasnozieloną wiązką światła.

– Trzeba powiadomić Zakon! – krzyknęła Cassandra, chowając się za ścianą.

– Już tu są – Scarlett pokazała na Lupina, wyłaniającego się zza rogu.

– Drętwota! – ryknął Remus, powalając śmierciożercę.

Dziewczyny szybko pobiegły do byłego profesora, trzymając nisko swoje głowy.

– Co się tu dzieje?!

– Śmiercio... Drętwota! – zaczął, ale w porę spostrzegł następnego śmierciożercę. – Zaatakowali nas dosłownie przed chwilą. Chodźcie, musimy pomóc reszcie!

Puścili się biegiem w kierunku Wieży Astronomicznej.

– Petrificulus totalus! – rzuciła zaklęcie profesor McGonagall.

Cassandra spostrzegła mężczyznę w stroju śmierciożercy, który skierował swoją różdżkę w kierunku nauczycielki. Dziewczyna machnęła różdżką, a śmierciożerca padł sztywny, niczym woskowa figura. Nagle, wśród blasków i dźwięków rzucanych zaklęć, czas jakby zwolnił. Ujrzała Snape'a, sunącego niczym śmierć we własnej osobie. Przechodził obok walczących uczniów i nauczycieli.

„On... jest z nimi" pomyślała Cassandra.

Wszystko straciło sens. Przestała zwracać najmniejszej uwagi na otoczenie, które nagle stało się jakby odległe, odprowadziła profesora wzrokiem, aż na błonia. Za nim pędził Harry, który krzyczał coś o zaufaniu. Jeszcze nigdy nie widziała go tak wściekłego.

*

Hogwart doznał niemałych uszkodzeń. Śmierciożercy zniszczyli sporą część zamku, gdzie znajdowało się dormitorium Gryfonów. W wielu miejscach, a zwłaszcza w Wielkiej Sali, powybijano okna i uszkodzono niektóre ściany.

Wszyscy uczestnicy walki stali w ponurej ciszy przed Wieżą Astronomiczną. Na ziemi, tuż przed zebranymi, leżał dyrektor Hogwartu – profesor Dumbledore – martwy. Zabity przez człowieka, któremu bezgranicznie ufał, a któremu tak samo ufała Cassandra.

Minerwa McGonagall uniosła różdżkę, a na jej końcu zaczęło majaczyć światełko, by chwilę później zmienić się w blask podobny do tego, jakim lśniły gwiazdy. Po chwili w jej ślady poszedł każdy uczeń oraz nauczyciel, oddając hołd zmarłemu bohaterowi. Bohaterowi, który walczył z Voldemortem do samego końca.

*

Cassandra wraz z trójką Gryfonów zdołała wydostać się z głównego pola walki i ukrytym pod Bijącą Wierzbą przejściem zakradała się do Wrzeszczącej Chaty. W jednym z pokojów dostrzegli Snape'a, wokół którego wraz ze swoim nienaturalnie dużym wężem krążył Voldemort. W pewnym momencie zatrzymał się przed swoim sługą, a jego oczy płonęły rządzą krwi.

– Czarna Różdżka nie jest mi do końca posłuszna, Severusie, bo nie ja jestem jej prawdziwym panem. Czarna Różdżka należy do czarodzieja, który zabił jej poprzedniego właściciela. To ty zabiłeś Albusa Dumbledore'a. Dopóki żyjesz, Severusie, Czarna Rożdżka nie będzie mi służyć.

Cassandra chciała wpaść do pokoju, ale została przytrzymana przez Hermionę. To wszystko co zdarzyło się w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy wprowadziło niemały mętlik w jej głowie. Cassandra początkowo nie wiedziała, co ma myśleć na temat profesora Snape'a, rzekomego zabójcy Dumbledore'a, ale coś w jej wnętrzu podpowiadało, że jej opiekun nie może stać po stronie śmierciożerców.

– Panie! – krzyknął Snape, unosząc swoją różdżkę.

Po raz pierwszy w życiu Ślizgonka zobaczyła strach w oczach mistrza eliksirów.

– Nie można tego uniknąć. Muszę być panem tej różdżki, Severusie. Bo będąc jej panem, zapanuje wreszcie nad Potterem.

Czarna Różdżka świsnęła w powietrzu, a po chwili Nagini głęboko wbiła się w szyję Snape'a, powalając swoją ofiarę na ziemię. Gdyby nie to, że Cassandra miała zakryte usta dłonią Hermiony, wydałaby z siebie przeraźliwy krzyk. Łzy momentalnie napłynęły jej do oczu. Zaraz po tym, usłyszeli dźwięk deportacji. Voldemort opuścił chatę, a oni sami rzucili się w kierunku drzwi do pomieszczenia.

*

Scena rozmazała się, przekształcając obraz w smugi podobne do dymu, a Severus wynurzył się z myślodsiewni. W ukrytym pomieszczeniu, o którym wiedział mało który uczeń, stała Cassandra. Wpatrywała się w ogień tańczący wesoło w kominku, który bardzo różnił się od nastroju młodej kobiety. Ślizgonka usłyszała kiedy mężczyzna skończył oglądać jej wspomnienia, ale nie odwróciła się dopóki ten się nie poruszył.

Severus spojrzał na wychowankę, nie mogąc przez dłuższą chwilę zdobyć się na jakąkolwiek wypowiedź. Myślodsiewnia nie tylko pokazywała obrazy, ale także doskonale przekazywała emocje, jakie przeżywała wtedy właścicielka wspomnień. Cassandra wielokrotnie myślała o nim, a nawet bała się o to, co się z nim stanie. Mężczyzna nie wiedział co zrobić, ale w końcu podszedł do Ślizgonki, a ta wzrokiem rozpalonym od emocji spojrzała mu wprost w oczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro