67.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Mamy parzystą liczbę składników – oznajmił Severus, opierając swoją prawą stopę o lewe kolano. Wskazał palcem na listę, a Cassandra przechyliła się w jego stronę, podpierając swój ciężar na wyciągniętej ręce, którą oparła blisko biodra mężczyzny. – Dlatego proponuję dodać je w tak zwanych duetach. – To znaczy, że dodamy je w parach, które pozytywnie na siebie oddziałują? – spytała kobieta, zerkając na nauczyciela. Severus skinął głową, po raz kolejny będąc zadowolony z poprawnego toku jej rozumowania oraz tego, że nie zapamiętuje jego każdą naukę. – Jakbyś to zrobiła w takim razie? – zapytał, wręczając jej zamoczone w kałamarzu pióro wraz z listą. – Połączyłabym dyptam z wodą miodową, kamień księżycowy z korą drzewa Wiggen, a róg jednorożca z orzechem gałki muszkatołowej. Wszystko w takiej kolejności, w jakiej wymieniłam – poinformowała, kreśląc numerki przy składnikach na kartce papieru. – A w jakim kociołku powinien być taki eliksir uwarzony? – W mosiężnym? Pokręcił przecząco głową. – W przypadku eliksirów leczniczych wskazane jest używanie kociołka srebrnego, zapamiętaj. Teraz przepisz na czysto cały przepis i nie pozostaje nam nic, tylko go wypróbować. – Wstał i wyprostował kręgosłup, a Cassandra z ochotą sięgnęła po arkusz papieru. Święta bożonarodzeniowe minęły, jednak do końca przerwy świątecznej zostało jeszcze kilkanaście dni. Cassandra była podekscytowana, ale jednocześnie nie do końca dowierzała temu, że naprawdę udało im się opracować przepis na eliksir likwidujący skutki uboczne Cruciatusa. "Znowu się nastawiasz" – upomniała w myślach samą siebie, po czym skupiła się na przepisywaniu receptury, starając się podchodzić do tego jak najprofesjonalniej. 1. Do wrzącej wody w kociołku srebrnym dodać płatki z trzech kwiatów dyptamu 2. Zamieszać eliksir dwukrotnie zgodnie ze wskazówkami zegara, następnie odczekać dziesięć sekund i powtórzyć czynność. Wywar powinien przybrać barwę fiołkową. 3. Do kociołka dolać jedną miarkę wody miodowej i podgrzewać w stałej temperaturze 80 stopni do uzyskania białego koloru. 4. Zamieszać trzykrotnie w lewą stronę i pozostawić kociołek przez dwie minuty na ogniu (temperatura z poprzedniego punktu). 5. Po upływie wyznaczonego czasu kolor wywaru nie powinien ulec zmianie. Dodać jeden kamień księżycowy, uprzednio rozkruszony na drobniejsze części. Odczekać pięć sekund i zamieszać dwa razy w kociołku w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Po upływie kolejnych pięciu sekund eliksir powinien nabrać perłowego blasku. 6. Wrzucić trzy kawałki kory drzewa Wiggen o długości pięciu centymetrów, a następnie bez mieszania pozostawić kociołek na ogniu, stopniowo zwiększając jego temperaturę, aż do osiągnięcia stu stopni Celsjusza. Wtedy zamieszać trzykrotnie wywar w prawą stronę. Czy kolor wywaru ulegnie zmianie po dodaniu kory? – spytała Cassandra, odrywając się na chwilę od pisania. – Nie wiem, ciężko przewidzieć coś takiego. Wcześniejsze składniki występowały już w takich połączeniach dlatego, poprzednie przewidywania są bardziej zbliżone do faktów, niż przypuszczeń, lecz co do kroku szóstego nie jestem pewien. Zostaw trochę miejsca, później spiszemy wszystkie obserwację. – Dobrze. – Skinęła głową i powróciła do pisania. 7. Pozostawić eliksir na stustopniowym płomieniu przez czterdzieści minut. 8. Następnie dodać w całości róg jednorożca i mieszać w kociołku aż do rozpuszczenia tego składniku. (Eliksir prawdopodobnie stanie się klarowny). 9. Dodać cztery orzechy gałki muszkatołowej oraz zamieszać sześciokrotnie eliksir w prawą stronę oraz sześć razy w przeciwną. 10. Na zdrowie :) Cassandra uśmiechnęła się po dopisaniu ostatniego punktu, podniosła się, wręczając kartkę z przepisem Severusowi stojącemu nieopodal kobiety. Snape zatrzymał wzrok na dziesiątym kroku i spojrzał dziwnie na zadowoloną Ślizgonkę, jednak niczego nie skomentował. Zamiast tego zaprosił ją gestem do biblioteki, skąd natychmiast przeszli do laboratorium. Był wieczór, a księżyc już od jakiegoś czasu rozświetlał pokryte śniegiem błonia. Choć w zamku już prawie nikt nie spacerował po korytarzach, a atmosfera wydawała się być bardzo spokojna czy nawet melancholijna, to wnętrze komnat Severusa Snape'a zdawało się być tak gęste od emocji, że można by pokroić je nożem.

Mistrz oraz jego uczennica pracowali bardzo dokładnie, jednak Cassandra wychodziła z założenia, iż jeszcze przez bardzo długi czas nie będzie w stanie dorównać swemu nauczycielowi. Sposób, w jaki Severus przyrządzał każdy ze składników był wyjątkowo finezyjny; jego sylwetka była dumnie wyprostowana, z włosami spiętymi w luźnego kucyka, który zdawał się spływać na jego kark. Jego wzrok poświęcał tę samą ilość uwagi każdemu przyrządzanemu przez jego zręczne dłonie składnikowi. Perfekcjonizm, z jakim traktował wszystkie ingrediencje, był wyczuwalny już z daleka, jednak mimo jego skupienia, czynności, jakie wykonywał wyglądały na banalnie proste.

Po upływie dokładnie godziny, dwudziestu czterech minut i czternastu sekund od momentu przekroczenia laboratorium, Cassandra oraz Severus spoglądali z niepewnością na bezbarwną ciecz w srebrnym kociołku. – Teraz włosy – mruknęła kobieta, biorąc do ręki swój sztylet. Powoli podniosła głowę, by spojrzeć na mistrza eliksirów, okrążającego stanowisko. Kiedy stanął przed nią, posłała mu delikatny uśmiech. Severus pochylił się i uciął kawałek jej włosa, a ona jego. Snape położył włos na desce do krojenia, a następnie za pomocą różdżki nabrał do fiolki odpowiednią dawkę eliksiru dla osoby dorosłej. Postawił fiolkę na stoliku, a następnie spojrzał znacząco na Ślizgonkę, która równocześnie z nim wrzuciła do wywaru włos. Przez pierwsze kilka sekund nie wydarzyło się nic, jednak po chwili oboje na własne oczy doświadczyli czegoś niezwykłego. Ciecz w fiolce zaczęła samoistnie poruszać się powoli w prawą stronę, stopniowo zmieniając barwę. Początkowo oboje sądzili, że eliksir będzie czarny, lecz w następnej sekundzie pojawił się kolor biały. Obie barwy wirowały obok siebie, aż wreszcie uformowały się w Ying i Yang. – Przeciwieństwa! – zawołała Cassandra, wpatrując się z szokiem w buteleczkę, po którą sięgnął Severus. – Może ja powinnam. – Złapała go za rękę. Snape spojrzał na jej twarz, wyrażającą niepewność. – Nie ma mowy – odparł. – Twoje zdrowie, Cassandro. – Puścił do niej oczko i wychylił całą zawartość fiolki, uprzednio siadając na krześle. Młoda kobieta stanęła przed nim, przygryzając nerwowo wargi. – I jak? – spytała po jakimś czasie. Wzruszył ramionami. – Słodkawe, nawet przyjemnie pachnie – odpowiedział. – Jak na razie żadnego efektu. – Powoli wstał, jednak natychmiast stracił panowanie nad swoim ciałem. – Sev! – zawołała Cassandra, łapiąc go w ostatniej chwili. Nie była w stanie utrzymać jego ciężaru w pozycji stojącej dlatego położyła go ostrożnie na podłodze. – Mów do mnie, co się dzieje? Mężczyzna nie odpowiedział. Spojrzała na jego twarz i natychmiast domyśliła się dlaczego. Mięśnie jego szczęki wyraźnie odznaczały się na powierzchni jego skóry, a oczy były mocno zaciśnięte. Severus przyciągnął nogę do swojej klatki piersiowej, a następnie gwałtownie ją wyprostował, powalając na ziemię krzesło. Cassandra przytrzymała jego głowę, rozglądając się w poszukiwaniu bezoaru. Gdy dostrzegła go na jednej z półek, chciała wstać, jednak nauczyciel powstrzymał ją, chwytając z dużą siłą mimo agonii za jej nadgarstek. – Czekaj, powoli mija – oznajmił, a jego mięsie powoli i stopniowo rozluźniały się. Po okropnym bólu, podobnym, a może nawet gorszym od samej klątwy torturującej, spłynęło na niego przyjemne uczucie ulgi, którą można by porównać do odprężającej kąpieli. Snape podparł się łokciami, by po chwili usiąść na podłodze. – I jak? – spytała Cassandra, klęcząc tuż obok siedzącego mężczyzny. Severus zbliżył swoją dłoń do jej policzka, gładząc twarz jego ukochanej kobiety z wyraźną czcią. Kiedy nawiązał z nią kontakt wzrokowy, Ślizgonka poczuła, jak jej serce na chwilę zamiera. Snape uśmiechnął się lekko, czując o wiele wyraźniej niż kiedykolwiek gładkość i miękkość jej skóry, którą tak się rozkoszował. Wciągnął głośno powietrze, chcąc poznać woń jej pięknego ciała, a także zapach jej zadbanych włosów. Zerknął jej łagodnie w oczy, a następnie bez słowa wstał, kierując się wprost do szafki, w której trzymał niektóre eliksiry. Wyjął z niej veritaserum, odkorkował fiolkę, po czym zbliżył ją do nosa. – Cassandro – zaczął, odkładając eliksir na swoje miejsce. Odwrócił się na pięcie w stronę kobiety, którą zmierzył drapieżnym spojrzeniem. – Idziemy. – Niby gdzie? Miałeś mi powiedzieć, czy cokolwiek zadziałało – odparła, wstając oraz otrzepując swoje kolana. W kilku krokach znalazł się przy niej, złapał ją za biodra i podniósł do góry, przenosząc dłonie na jej pośladki. Cassandra instynktownie oplotła go nogami, czując lekkie pieczenie na policzkach. Severus zmrużył nieco oczy, pogłębiając rumieniec kobiety. – Zadziałał tak, jak miał zadziałać – odpowiedział. – Ale teraz idziemy. – Gdzie? – zaśmiała się z jego dziwnego zachowania. Opuścił ją nieco i szepnął do jej ucha najbardziej aksamitnym głosem, na jaki potrafił się zdobyć: – Do sypialni, moja droga.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro