9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z każdym minionym dniem uczniowie Hogwartu pałali coraz większą niechęcią i nienawiścią w stosunku do śmierciożerców, przez co reaktywowano Gwardię Dumbledore'a. Jej członkowie starali się wspierać siebie nawzajem w nawet najmniejszych przejawach walki przeciw zwolennikom Voldemorta, co oczywiście wywoływało u nich niesamowitą wściekłość. Rozdawano wiele szlabanów, z których wielu uczniów wracało w bardzo lichym stanie, a także coraz gorzej traktowano osoby o nieczystej krwi. Któregoś razu przez ich działania śmierciożercy zniszczyli znaczną część Wieży Gryffindoru, i to właśnie wtedy Cassandra wraz z Neville'em zdecydowali, by umieścić oficjalną siedzibę Gwardii w Pokoju Życzeń. Było to o tyle dobre, że pomieszczenie nieustannie powiększało się wraz ze wzrostem liczby członków oraz było obłożone wszystkimi niezbędnymi zaklęciami ochronnymi, uniemożliwiającymi wtargnięcie nieproszonych gości do środka.

Po około trzech miesiącach nauki, Neville wraz z Luną zmusili Cassandrę do siedzenia w schronie wraz z innymi osobami, pochodzącymi z rodzin mugolskich lub półkrwi. To właśnie wtedy dziewczyna poznała Anwey Ceadley, niezwykle utalentowaną i inteligentną Ślizgonkę, z którą od tamtej pory spędzała bardzo dużo czasu. Cassandra wbrew swojej woli ukrywała się w schronie, z okropną świadomością, że jej przyjaciele narażeni są na przesłuchania śmierciożerców w sprawie jej nagłego zniknięcia. Młoda kobieta opiekowała się rannymi uczniami, opatrywała im rany, warzyła również bardzo przydatne eliksiry, do których składniki znajdywała w różnych szafkach znajdujących się w Pokoju, a także pracowała nad własną kondycją fizyczną. Cieszyła się, że w jakiś sposób pomaga całej rebelii, lecz brakowało jej czynnego udziału w walce. Większość Gwardii, zwłaszcza pełnoletnia, która ukończyła szóstą klasę, planowała i wcielała w życie małe sabotaże, mające na celu uprzykrzanie życia śmierciożerców. Rodzeństwo Carrowów okazało się nieco bardziej sprytne, niż buntownicy przypuszczali. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że uczniowie urządzają sabotaże, dlatego też wzmocnili swoje nocne patrole, które bardzo utrudniały jakiekolwiek działania.

Pewnego dnia kilka przebywających w środku dziewczyn z rodzin mugolskich stworzyło herb Gwardii Dumbledore'a, a kiedy tylko w środku zjawił się Neville, poprosiły go o zawieszenie dzieła. Gryfon przez dłuższą chwilę rozglądał się po pomieszczeniu, aż w końcu podjął decyzję zdjęcia jedynego obrazu, jaki znajdował się w pomieszczeniu.

– Tu jest jakieś przejście! – zawołał Neville. – Kto idzie ze mną?

– My! – krzyknęły natychmiast Ślizgonki.

– Od dawna nie wychodziłyśmy poza ten pokój – stwierdziła Cassandra, przechodząc obok Neville'a.

Po kilku minutach wędrówki wzdłuż wąskiej, kamiennej ściany, dotarli do nieoświetlonej części korytarza.

– Ślepy zaułek? – zapytał Neville, stając za dziewczynami.

– A może po prostu... – Anwey podeszła do ściany i ją pchnęła. Ta, ku ich zdziwieniu ustąpiła i ukazała im pokój.

W pomieszczeniu znajdował się kamienny kominek, przy którym stał powycierany fotel. Ściany pokoju pokrywała szarawa boazeria, która przywodziła na myśl wiekowi, zaniedbany dom. Gdy zeskoczyli z kamiennego korytarzyka okazało się, że mocno zakurzoną podłogę, przesłaniającą właściwy kolor podłogi, pokrywa stary, zalatujący stęchlizną dywan. Cała trójka postanowiła zbadać ostrożnie to miejsce. Cassandra podeszła do drzwi, rozglądając się w poszukiwaniu jakiegoś obiektu, który mógłby wydawać się jej znajomy, jednak nic takiego nie znalazła.

Czując oddech swoich towarzyszy na karku, powoli i jak najciszej nacisnęła klamkę.

Za drzwiami były schody, prowadzące na górę. Odważnie, trzymając różdżki w pogotowiu, ruszyli przed siebie.

Po chwili znaleźli się w czymś co, gdyby nie tony kurzu, mogło uchodzić za jadalnię. Dopiero po chwili dostrzegli siedzącego przy stole mężczyznę, który od paru sekund mierzył ich spojrzeniem, przeżuwając przy tym spory kęs chleba.

– Kim Pan jest? – zapytał Gryfon, ściskając za plecami swoją różdżkę.

– Jestem Dumbledore – odpowiedział zupełnie niewzruszony najściem intruzów. – Jednego Dumbledore'a zapewne znaliście.

– To... Pan jest jego bratem? – Cassandra wytrzeszczyła oczy, wymijając Neville'a.

– Naturalnie. Bratem słynnego Albusa Dumbledore'a – odparł bardzo dziwnym tonem, a trójka spojrzała po sobie.

Gwardziści spędzili tam kilkanaście minut, podczas których Neville chciał wytłumaczyć Dumbledore'owi na czym polega ich walka, jednak ten w jakiś sposób o wszystkim wiedział.

W końcu, kiedy już mieli wracać, portret znowu się uchylił, a zza niego wyskoczyła Luna, z Cho i Seamusem.

– Tak, tak. Nic nam nie jest.

– Co to za miejsce? – spytała Cho, pomagając reszcie wspiąć się na kominek.

– Dom Dumbledore'a – odparła Anwey.

– Co takiego? – zdziwił się Seamus.

– Nie tego Dumbledore'a – wyjaśniła szybko Cassandra. – Dowiecie się jak tylko wejdziemy do Pokoju Życzeń.

Po upływie połowy godziny, członkowie Gwardii zostali zapoznani z małą zmianą planów dotyczącą dostaw jedzenia. Od tamtej pory kilka osób dwa razy w tygodniu miało przejść przez ukryty korytarz, by odebrać porcje żywności od ich nowego sojusznika – Aberfortha. Było to o tyle wspaniałą wiadomością, że już żaden z uczniów nie musiał narażać się na gniew śmierciożerców, podczas przemycania jedzenia do kryjówki.

Zbliżał się okres letni. Sam fakt, że przeżyli aż do środkowej części kwietnia był nieco pocieszający. Znaczna część uczniów przeniosła się do Pokoju Życzeń, przez co gwardziści zaczęli dzielić jedzenie na porcje i wydawali je o określonych godzinach, dzięki czemu zanadto nie uszczuplali zapasów Dumbledore'a. W ostatnim tygodniu kwietnia przez tunel przeszli członkowie Zakonu Feniksa, co tylko utwierdziło Cassandrę w przekonaniu, iż wojna jest bardzo blisko. Aurorzy zostali dogłębnie poinformowani o sytuacji, jaka ma miejsce w zamku i natychmiast przyłączyli się do planowania kolejnego sabotażu. Niestety tym razem akcja zakończyła się fiaskiem, a w ręce śmierciożerców wpadł Neville wraz z Seamusem. Ślizgonka bardzo przejęła się losem przyjaciela i przekonała wszystkich, że to właśnie ona powinna być osobą, która ich uratuje. Podjęto ostateczną decyzję, dokładnie rozrysowano plan skrzydła szpitalnego, a także korytarza przed nim i zaczęto działać.

Następnego dnia tuż przed godziną dziewiątą Cassandra wezwała do siebie skrzatkę:

– Uszatko!

– Droga panienko, w czym mogę pomóc?

– Musisz deportować mnie.. dokładnie w to miejsce. – Pokazała palcem na mapie. – Musimy uratować dwójkę chłopaków.

Skrzatka kiwnęła swoją małą głową z karykaturalnie wielkimi uszami i złapała Cassandrę za dłoń.

– Na mój sygnał... – rzekł Kingsley, wpatrując się w wiszący na ścianie zegar.

Cassandra wpatrywała się w aurora, mając wrażenie, że osoby stojące niedaleko niej mogą dosłyszeć jej własne łomotanie serca.

– Ruszaj!

Ślizgonka złapała pewniej skrzatkę, a chwilę później stała na szkolnym korytarzu pogrążonym w półmroku, tuż za filarem znajdującym się obok wejścia do skrzydła szpitalnego. Cassandra skinęła głową na Uszatkę, a ta posłusznie aportowała się z powrotem do Pokoju Życzeń. Dziewczyna zamarła, nasłuchując. Z oddali dochodził odgłos zbliżających się w tę stronę kroków. Cassandra wiedziała, że nie może czekać. Wyjrzała zza rogu, upewniając się, że cień jest teraz jej największym sprzymierzeńcem, po czym ruszyła cicho przed siebie i dotarła do drzwi, przy których przykucnęła.

Alohomora. – Stuknęła różdżką w zamek i ostrożnie nacisnęła klamkę, która wydała z siebie cichy szczęk.

Dziewczyna weszła do środka, stanęła w cieniu i z daleka wypatrywała celu misji ratunkowej. Po paru sekundach na samym końcu sali dostrzegła Neville'a, a po chwili zobaczyła także i Seamusa, który na całe szczęście znajdował się niedaleko. Ślizgonka puściła się biegiem w stronę kolegów. Longbottom ocknął się i uśmiechnął słabo na widok swojej wybawczyni. Cassandra wezwała skrzatkę i podźwignęła Neville'a, pomagając stanąć mu na nogi.

– Jest bardzo źle? – spytała, widząc jak chłopak krzywi się z każdym krokiem.

– Ze mną nie, ale co do Seamusa... – mruknął, a w jego oczach zauważyła smutek.

Nagle usłyszeli jakiś hałas. Ktoś biegł po korytarzu.

– Cholera! – zaklęła pod nosem i pewniej poprowadziła Neville'a do łóżka drugiego Gryfona.

W przeciągu paru sekund drzwi huknęły z łoskotem o kamienną ścianę, ukazując w przejściu wściekłego Carrowa. Ślizgonka, która już trzymała dwójkę chłopaków oraz drobną rączkę skrzatki, posłała śmierciożercy triumfalny uśmiech, w ostatniej chwili znikając przed śmiercionośnym zaklęciem.

Wylądowali na chłodnej posadzce w Pokoju Życzeń. Dopiero teraz, gdy rannych oświetlały znajdujące się w pomieszczeniu świece, można było dostrzec w jak strasznym są stanie. Seamus był bardzo blady, wyglądał jakby stracił dużo krwi, a jego ciało pokryte było niezliczoną ilością siniaków, rozcięć, obtarć, a nawet oparzeń. Podobnie było z Neville'm, jednak różnicą był odcień skóry, u niego wydawał się być nieco zdrowszy.

Cassandra czuła, jak ten okropny widok ściska ją za serce, ale zdołała opanować emocje i zachować zimną krew. Poprosiła kilku uczniów o pomoc w przeniesieniu rannych na najlepsze łóżka, a tuż po tym rozpoczęła swoją standardową procedurę badania stanu zdrowia rannych. Ich kości nie uległy uszkodzeniu, jednak organizm wymagał podania niewielkiej dawki eliksiru wspomagającego uzupełnienie krwi, a także wzmacniającego, w celu odbudowy zniszczonych komórek ciała. Po paru minutach Cassandra wraz z Anwey zaaplikowały swoim kolegom maść, która w bardzo szybki sposób leczyła wszelkiego rodzaju siniaki, a także płytkie rany cięte. Ich stan z minuty na minutę coraz bardziej się polepszał, dlatego też ostatecznie podano im coś do picia i pozwolono na zasłużony odpoczynek.

Ślizgonka wróciła do Kingsley'a, który razem z innymi członkami Zakonu Feniksa, pochwalił ją za powodzenie tejże misji. Cassandra podziękowała za miłe słowa, a następnie wsłuchała się w rozmowę aurorów, mówiących o Harrym Potterze, a także o prawdopodobieństwie wybuchu wojny. Później, znużona wszystkimi wydarzeniami rzuciła się na swoje posłanie i natychmiast zasnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro