5. Jak się czujesz?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To niemożliwe, żeby tak długo nie było z nim kontaktu.

A czego się spodziewałeś?

Czy ktoś w ogóle wie, ile to będzie jeszcze trwało?

Panowie, spokojnie.

Co będzie dalej?

Musimy czekać.

— Jak długo?

Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.

— Anna...

— Joanna...

— Paulina. — Otworzyłem gwałtownie oczy, słysząc donośny śmiech. Przetarłem twarz dłońmi, zastanawiając się, w którym momencie przysnąłem.

— Co tam, Marius? Przyszła żona się przyśniła? — zarechotał Halvor, na co przewróciłem oczami.
Usiadłem na łóżku, opierając się plecami o wezgłowie.

— Skąd ten pomysł? — zapytałem po chwili, drapiąc się po policzku.

— Bo wypowiedziałeś imię tej dziewczyny ze zdjęcia — odparł Johann, a ja zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czy coś mi się śniło, ale nic nie mogłem sobie przypomnieć.
Spojrzałem na Roberta, w nadziei, że powie mi, że pozostali żartują, ale on tylko przytaknął głową, co oznaczało, że naprawdę wypowiedziałem imię Pauliny. Tylko dlaczego? Czyżby mój mózg nawet w czasie snu rozmyślał o niej?

— To pewnie przez stres związany ze spotkaniem — odezwałem się niepewnie.

— To jak ty jutro skoczysz w zawodach? — zagadał Daniel, na co wzruszyłem ramionami.

— Mam nadzieję, że tak samo dobrze, jak w dzisiejszych kwalifikacjach.

— No, trzeba przyznać, że pozamiatałeś system — powiedział Forfang, na co uśmiechnąłem się pod nosem.
Liczyłem, że jutro powtórzę dzisiejszy sukces.

***

Gdy przebudziłem się następnego dnia, było we mnie mnóstwo pozytywnej energii i to nie ze względu na popołudniowy konkurs, który mogłem wygrać, ale przez to, że to był dzień, na który czekałem od tygodnia. Dzisiaj miałem poznać Paulinę na żywo. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że spotkam się z dziewczyną, którą przez przypadek zobaczyłem na zdjęciu, i która swoją osobą namąciła mi w głowie. Wiedziałem jedno, że przed tym spotkaniem czekało na mnie jeszcze inne ważne zadanie, czyli zdobycie pierwszego miejsca w konkursie. Chciałem wygrać dla Pauliny, żeby była dumna z mojego sukcesu i, przede wszystkim, żebym mógł pójść na spotkanie z nią bez cienia wstydu. 

Johansson oczywiście zauważył mój dobry nastrój, ale nie skomentował tego. Zapewne wiedział, że to przez dzisiejsze spotkanie. Nigdy bym nie pomyślał, że takie coś może się wydarzyć. Oglądać takie sceny w filmie? Okey. Ale w prawdziwym życiu? Musiałem w duchu przyznać, że historia była niczym scenariusz pospolitego romansu. Pewnie, gdyby ktoś mi opowiadał, że takie coś przeżył, to nigdy bym mu nie uwierzył, a tymczasem sam tego doświadczałem. 

Zdenerwowany kroczyłem do miejsca, w którym się umówiłem z dziewczyną ze zdjęcia. Konkurs oczywiście poszedł po mojej myśli i go wygrałem, a Paulina, gdy szykowałem się do dekoracji, przysłała mi SMS-a z gratulacjami. To było naprawdę miłe i od razu pomyślałem, że chciałbym od niej zawsze dostawać takie wiadomości. Marzyłem, żeby to spotkanie przerodziło się w coś więcej i miałem nadzieję, że nie okaże się porażką. Paulina była otwarta, radosną dziewczyną, więc wierzyłem, że na pewno nie zapadnie pomiędzy nami cisza, a jeśli już tak by się stało, to nie będzie to krępująca cisza. 

Idąc, nie zauważałem niczego ani nikogo, przez co niechcący potrąciłem barkiem dwie przypadkowe osoby. Po prostu w głowie układałem sobie plan na to spotkanie i kompletnie się wyłączyłem. Dla postronnej osoby wyglądałem pewnie jak robot.

Pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik.

Odetchnąłem głęboko, czując coraz szybsze bicie serca. Zatrzymałem się na chwilę i spojrzałem na swoje dłonie, które trzęsły mi się lekko i miałem wrażenie, że są strasznie spocone. Jak miałem się przywitać z Pauliną, wiedząc, że moje ręce były wilgotne? Przełknąłem mocno ślinę i zrobiłem kilka głębokich oddechów, żeby się jakoś wyciszyć oraz uspokoić organizm. Chwilę później ponownie ruszyłem przed siebie. Nie chciałem się spóźnić.
Zmrużyłem oczy, bo miałem wrażenie, że biel śniegu, który spadł godzinę temu, strasznie mnie oślepiała. Zastanawiałem się, czy przez stres mogłem mieć światłowstręt. Zmarszczyłem czoło, kładąc dłonie na skroniach, gdy poczułem w głowie dziwne szumy. Miałem wrażenie, jakby ktoś w niej siedział i coś do mnie szeptał. Po dłuższym namyśle stwierdziłem, że to nawet nie jedna osoba, ale kilka.

Potrząsnąłem energicznie głową, aby pozbyć się tego dziwnego uczucia. Na szczęście pomogło i mogłem dalej kroczyć na spotkanie z Pauliną. Po jakiejś chwili zacząłem się rozglądać po okolicy i zwolniłem kroku, bo byłem coraz bliżej miejsca, w którym się umówiliśmy.

Pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik.

Stres znowu brał nade mną górę, ale postanowiłem się nie dać. Przybrałem na twarz uśmiech i przystanąłem, a wtedy zamarłem, bo dostrzegłem ją. Moją Paulinę. Chociaż stała odwrócona plecami, to doskonale wiedziałem, że to ona. Na jej plecy opadały te długie, piękne blond włosy. Miała założone granatowe jeansy i szary płaszcz. Czekałem, aż odwróci się w moim kierunku. Chciałem, żeby dostrzegła mnie już teraz, nie chciałem jej wystraszyć moim nagłym pojawieniem się u jej boku.

Pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik.

Serce biło mi jak oszalałe. Ona naprawdę stała kilkanaście metrów przede mną. Mroźne powietrze uderzało w moją twarz, co mnie trochę otrzeźwiło, inaczej czułbym się jakbym był w jakimś letargu. Miałem wrażenie, że byłem tylko ja i ona, i moje szybkie bicie serca, które było słyszalne z kilometra. Stałem w miejscu, kiedy dziewczyna odwróciła się w moim kierunku. Wtedy nasz wzrok się spotkał. Staliśmy tak kilkanaście metrów od siebie i patrzeliśmy na siebie.

Była piękna. Wiatr lekko rozwiał jej włosy, które szybko ujarzmiła dłonią, po czym  uśmiechnęła się do mnie, a ja przysięgam, że to był najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałem w swoim życiu. Odwzajemniłem go, postanawiając ruszyć do przodu. Przecież nie mogliśmy tylko tak stać i patrzeć na siebie, nie po to się spotkaliśmy. Wziąłem głęboki wdech, stawiając nogę do przodu. Zmrużyłem oczy, widząc za nią dziwną barwę. Wtedy przypomniał mi się sen, którego niedawno doświadczyłem. Czyżbym znowu śnił? Nie, to niemożliwe. Uszczypnąłem się lekko i zasyczałem, czując niewielki ból. Wtedy znieruchomiałem i spojrzałem na swoją dłoń, gdy poczułem czyjś dotyk, a potem w głowie znowu pojawiły się te dziwne głosy, ale jakby wyraźniejsze niż poprzednio. Potrząsnąłem głową, spoglądając przed siebie. Paulina nadal tam stała, czyli to nie sen. Postanowiłem wziąć się w garść i w końcu podejść do niej.

Oddychałem nierówno, gdy z każdym moim krokiem z jej barków ulatywały te dziwne barwy. Nie mogłem pozwolić na to, żeby to wszystko skończyło się tak, jak mój dziwny sen, więc przyspieszyłem kroku. Znowu poczułem, jak ktoś chwyta moją dłoń i trzymał ją kurczowo. Patrzyłem na swoją rękę, szarpiąc ją i zdawałem sobie sprawę z tego, że z boku mogło to dziwnie wyglądać, bo nikogo obok mnie nie było. Spojrzałem na Paulinę i zdenerwowałem się, że nie mogę do niej podejść. Użyłem całej siły, przez co w końcu nie czułem już czyjegoś dotyku.

Pobiegłem w stronę Pauliny, krzycząc głośno, bo ona rozpływała się w powietrzu. I to dosłownie. Jak w moim śnie. Stanąłem jak wryty, gdy już jej nie było, a ku niebu uleciała chmura różnokolorowych barw.
Czy ja naprawdę oszalałem? Na dodatek te głosy w głowie mówiące moje imię. To wszystko było nie do zniesienia. Skryłem twarz w dłoniach, widząc jasne światło. Co się, do cholery, ze mną działo?

Pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik.

— Marius... Marius... Synu...

Powoli otworzyłem oczy, mrugając powiekami. Zdezorientowany rozglądałem się po pomieszczeniu, w którym leżałem na łóżku.

— Marius, nareszcie. — Spojrzałem w lewą stronę, słysząc głos mamy. Przy niej stał tata.

Patrzyłem na nich, nie mogąc wydobyć z siebie głosu. Dopiero co byłem w Titisee, a teraz byłem w... No właśnie, gdzie? Czy to był szpital? Chyba tak. Tylko jak się w nim znalazłem i dlaczego? Czy oszalałem? Trafiłem do psychiatryka? Gdzie Paulina? Czy ona w ogóle istniała? Po pomieszczeniu roznosił się jednostajny dźwięk aparatury medycznej, która była przypięta do mojego ciała.

Pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik, pik.

— Gdzie ja jestem? Co się stało? — zapytałem cicho.

Ojciec zaczął mówić, a ja robiłem coraz większe oczy. Leżałem w krakowskim szpitalu po upadku na skoczni w Zakopanem. Podobno mocno uderzyłem głową o zeskok i nieprzytomnego przetransportowano do lecznicy. przez kilka godzin byłem nieprzytomny. Zupełnie nic nie pamiętałem. Próbowałem zebrać myśli, ale zamiast tego poczułem tylko ból głowy. Skrzywiłem się z grymasem na twarzy. Skąd zatem te wspomnienia z Titisee ? Skąd w mojej głowie obraz tej dziewczyny? Skąd cała ta dziwna historia, która po odzyskaniu przytomności była dla mnie taka realna? Czy mój mózg w czasie tych kilku godzin, gdy leżałem nieprzytomny, zrobił sobie dowcip? Dlaczego? I dlaczego nadal miałem go w swojej pamięci?

Gdy próbowałem zrozumieć całą tę dziwną sytuację, do środka zajrzał Robert. Moi rodzice powiedzieli, żeby wszedł, a sami poszli do lekarza. Lustrowałem w milczeniu twarz Johanssona, próbując zebrać myśli.

— Niezłego stracha wszystkim napędziłeś. Jak się czujesz? — odezwał się reprezentacyjny kolega.

— Paulina... — powiedziałem cicho.

— Co? — Robert spojrzał na mnie z niezrozumieniem.
Zacisnąłem zęby, zastanawiając się, czy mówić dalej. Czyżby nie pamiętał tego, jak przez jego namowy odważyłem się napisać post o pięknej blondynce?

— No, ta dziewczyna ze zdjęcia — mówiłem, obserwując jego wyraz twarzy. Johansson zmrużył oczy, przyglądając mi się uważnie.
— Przecież razem jej szukaliśmy — dodałem po chwili.

— Marius, o czym ty mówisz?

— Nieważne — mruknąłem. Sądziłem, że to wszystko, co siedziało w mojej głowie, było prawdą, a tymczasem to chyba była naprawdę fikcja. Chciałem, żeby Robert powiedział mi, że Paulina istniała, ale tak się nie stało.
— Reszta gdzie? — zapytałem po chwili.

— Trener jest w bufecie, a pozostali w hotelu. — Przytaknąłem i zapadła cisza. Johansson pewnie zastanawiał się, nad tym, co usłyszał ode mnie kilka chwil wcześniej i brał mnie za wariata. Na szczęście zawsze wszystko mogłem zwalić na zaburzenia po upadku, którego swoją drogą kompletnie nie pamiętałem.
— Dobrze się czujesz? Zaraz przyjdzie lekarz i pewnie wezmą cię na badania. — Przytaknąłem, cicho wzdychając i próbowałem przypomnieć sobie cokolwiek z dzisiejszego dnia, ale w głowie miałem kompletną pustkę.

Faktycznie po chwili do sali wraz z moimi rodzicami i trenerem wszedł mężczyzna w średnim wieku w fartuchu lekarskim. Zadawał mi różne pytania po angielsku, przebadał oraz poświecił latarką w oczy, po czym stwierdził, że wszystko jest w porządku, ale zostawią mnie na obserwacji do jutra. Przytaknąłem i w tej samej chwili do pomieszczenia wpadła jakaś młoda dziewczyna w białym kitlu, która odezwała się po polsku do lekarza.

— Anno, prosiłem, żeby przy państwu mówić po angielsku, aby wszystko rozumieli — strofował ją, a ja nie mogłem oderwać wzroku od jej profilu twarzy.

— Joanna, panie ordynatorze. Joanna. — Poprawiła lekarza. — Ile razy mam powtarzać — mruknęła z niezadowoleniem, a medyk zbył to machnięciem ręki, po czym zaczął coś mówić, ale jego słowa już do mnie nie docierały.

Patrzyłem na Joannę jak zaczarowany, bo to nie mogła być prawda. To była ona. Dziewczyna ze zdjęcia. Mój blond Anioł ze wspomnień, gdy przez kilka godzin leżałem nieprzytomny. Roześmiałem się głośno, przez co wszyscy na mnie spojrzeli, ale nie mogłem się powstrzymać. Ja naprawdę oszalałem. Dziewczyna przeniosła na mnie swój wzrok i odpadłem, ponieważ miała zupełnie takie same oczy, jak Paulina. Nie potrafiłem sobie tego logicznie wytłumaczyć.

Jednak jedno było pewne.

Dziewczyna ze zdjęcia naprawdę istniała i musiałem zrobić wszystko, żeby ją poznać.

***************************

Bum 🤯 koniec 😅

Dziękuję za komentarze i gwiazdki 🥰

****************************

Moje plany wattpadowe na przyszłość?

Muszę w końcu skończyć pisać ostatni rozdział Pod osłoną nocy, a potem być może zrobię sobie krótką przerwę od pisania.

W wersjach roboczych mam zaczęte trzy opowiadania. Jedno ff ze skoczkiem, którego nie ma jeszcze na moim profilu i dwa zwykłe opowiadania. Na pewno je opublikuję, ale jak napiszę kilka rozdziałów na zapas.

Do następnego 😊🥰

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro