Dziewczyna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pędziliśmy na czterech łapach najszybciej jak mogliśmy. Obawialiśmy się najgorszego, a mianowicie pożaru bazy. Gdy dotarliśmy na miejsce było już za późno. To był niezwykle przerażający, ale też dziwny widok.
- Ej stary co się stało z portalem? - spytał Stiv.
- Załamała się czasoprzestrzeń - odpowiedziałem.
Jeśli chce się dostać do bazy, trzeba przejść przez portal, który teleportuje do niej. Skoro widzieliśmy ją w pełnej okazałości, a raczej jej palące się części to przejście musiało zostać zepsute razem z przestrzenią, w której nasza baza się znajdowała.
- No dobra Kevin nie możemy tak stać i się gapić trzeba coś wymyślić. - powiedział kumpel.
- Stiv już za późno. Jedyne co możemy zrobić to...
- Uciekać stąd do kolejnej bazy - przerwał mi głos zza pleców.
Odwróciliśmy się w ułamku sekundy. Spodziewaliśmy się jakiś kolejnych wrogów jednak zobaczyliśmy co innego. Za nami stał lis a raczej lisica, która zaczęła zamieniać się z powrotem w dziewczynę. Uznaliśmy ze Stivem, że lepiej będzie się nam rozmawiać jako ludzie. Więc my też się zmieniliśmy.
- Wybaczcie brak dobrych manier jednak czas goni - oznajmiła - musimy już ruszać.
Dziewczyna miała piękne brązowe włosy, piękne błękitne oczy, piękne lisie uszy, piękną rudą kitę, piękny... czyżbym się powtarzał?
- No co tak stoicie i się gapicie? - zdziwiła się - nie widzieliście nigdy nikogo z oddziału lisów?
Ja i kumpel popatrzyliśmy po sobie i od razu wiedzieliśmy, że w najbliższym czasie może dojść między  nami do sprzeczek z wiadomo jakiego powodu. W końcu odzyskałem głos i zaprotestowałem:
- No dobrze wiemy, że musimy uciekać, ale w bazie zostali nasi przyjaciele z oddziału, musimy im pomóc.
- Spokojnie Szef ewakuował najmłodsze oddziały. O ile zdążył - dodała po chwili.
I wtedy ogarnęła nas panika. Właśnie,  a co jeśli Jesper i Halt... nawet nie chciałem o tym myśleć. W końcu wziąłem się w garść i powiedziałem:
- No dobra chodźmy. Na łapach czy jak?
- Spokojnie niedaleko przy szosie jest samochód.

Kilka minut później

Dostaliśmy się do samochodu. Ja prowadziłem, a nieznajoma mówiła mi gdzie jechać.
- Słuchajcie musimy się dostać do miasta, tam jest nasz kolejny bunkier.
- No dobra, ale skąd ty to wszystko wiesz? - zdziwiłem się.
Skoro było wszystko tak jak mówiła czyli była z młodszego oddziału lisów, to jak o wszystkim wiedziała?
- Spokojnie wiem, że mi nie ufacie i rozumiem to. Jednak musimy uciekać i nie mogę wam wszystkiego wyjaśnić, bo nie ma czasu.
Ech miała taki pięk..  znaczy miała duży dar przekonywania. Musiałem jej ulec.
- No więc w drogę. Nawiguj mnie.
I jedyne co nam powiedziała podczas drogi to to, że nazywa się Triss. Gdy byliśmy blisko miasta i chcieliśmy wjechać na główną drogę, nagle usłyszeliśmy strzały i poczułem, że kierownica wymyka mi się spod kontroli.
- Uwaga! - krzyknąłem, ale było już za późno. Wjechałem w drzewo, na szczęście nie z takim impetem, by zginąć. Jednak i tak przy uderzeniu zrobiło mi się ciemno przed oczami i... zemdlałem. Po raz drugi w tym dniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro