Prawdziwi ludzie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy się dowiesz, jakie okropieństwa są możliwe, i ta wiedza ulokuje ci się w mózgu, to stajesz się innym człowiekiem niż pozostali.
Zostaje to w tobie.

Jak rana nie do zagojenia.
...

W małym, trudnym do znalezienia pokoiku w największych odmętach Parlamentu Europejskiego Słowacja ujrzał coś, czego nigdy nie spodziewał się zobaczyć, coś, czego bez wątpienia nigdy nie powinien zobaczyć.

Prawdziwą polsko-niemiecką melinę wraz z jej lokatorami.

Po lewej stronie pokoju Niemcy siedział w zabytkowym, skórzanym fotelu. Na oko Słowacji fotel wyglądał na tyle staro, że mógł pamiętać czasy świetności nazistowskich bunkrów. Z prawej, w pozycji półleżącej była usadowiona Polska. Jej legowiskiem była sofa, która bez wątpienia jakieś pięćdziesiąt lat wcześniej mogła być ikoną mody ówczesnego okresu komunizmu. Pomiędzy nimi był stół o nieokreślonym pochodzeniu, być może z IKEA, na nim leżało kilka rozrzuconych landrynek, wypełniony do połowy słoik na drobniaki z napisem „groźby karalne", trzy euro, dolar tajwański i ukraińska hrywna. Z boku był ładny stosik papierów, które wyglądały jak notatki, a na ich szczycie leżał otwieracz do piwa. Polska miała w dłoniach piwo czeskie. Butelka Niemców stała na stole, oczywiście niemiecka. W kącie pokoju i obok drzwi stało krzesło, a tak niemal całą podłogę przysłaniały kartonowe pudła. Każde pudło było opisane nazwą okresu historycznego, działania lub emocji. Zwykle negatywnej emocji. Po stronie widocznie niemieckiej wisiał wielki plakat Ruchu Autonomii Śląska, nawołujący do uwolnienia go z polskiego jarzma oraz jeszcze jakieś ulotki nawołujące do odzyskania Prus wschodnich aż po Königsberg. Polska po swojej stronie miała wielki napis - Wolność dla wszystkich Landów - a pod nim kilka mniejszych, typu „Koniec pruskiej kolonizacji" czy „Niepodległość - Przyszłość Bawarii" oraz „Alzacja i Lotaryngia - Francją wczoraj, dziś i jutro".

— Jeśli szukasz Czech, to spóźniłeś się, jest już w drodze do Pragi — Polska przerwała niezręczną ciszę. Spoglądała na Słowację z drobnym zaniepokojeniem, obawiając się o jego zdrowie przez bladość na jego twarzy.

Słowację przeszedł osobliwy dreszcz. Wyrwał się z letargu, przerywając oględziny odkrytej krainy. Zawiesił zagubiony wzrok na pozostałej dwójce, nie mając pojęcia, co zrobić dalej.

— Potrzebujesz czegoś czy nie? Zajęci jesteśmy — Niemcy wysyczał, opierając głowę na dłoni i nieprzychylnie unosząc brew.

Słowak skrzywił się. Skupił wzrok na Niemcu, po czym delikatnie zerknął na Polskę. Zacisnął wargi i zmrużył oczy, jakby ktoś oblał go wodą.

— Czym?

— Rozmową.

— O czym wy możecie ze sobą rozmawiać — pokazywał palcem raz na jedno, raz na drugie państwo, odchylając się nieufnie.

— Zdziwiłbyś się, o jak wielu różnych sprawach dorośli rozmawiają — Niemiec odparł tonem, jakiego użyłby względem małego dziecka, nie kryjąc przy tym irytacji.

— Więc...? — Słowianin, nie pozostając dłużnym Germaninowi, złożył razem ręce i pochylił się w jego stronę niczym zaciekawiony przedszkolak.

— O prawie — tym razem odezwała się Polska, rozbawiona nieco zachowaniem swoich sąsiadów — A dokładniej jego bezużyteczności.

— O polskim rządzie znowu gadacie? — najmłodsze państwo skrzywiło się ze zdziwienia, przechylając głowę.

Twarz Niemiec przepełniła się obrzydzeniem, a Polska wbiła w Słowaka spojrzenie przesiąknięte niedowierzaniem oraz bólem wywołanym zdradą. Słowianin aż cofnął się o krok, przytłoczony reakcją pozostałych.

— Naprawdę sądzisz, że poświęciłbym swój niezwykle cenny, wolny czas na jej rząd, kiedy nawet ona sama tego nie robi? — Germanin wysyczał, marszcząc brwi, a Polska nie spuszczała wzroku ze Słowacji, wywołując w nim lekki dyskomfort.

— Więc o jakim prawie? O prawie międzynarodowym? Cywilnym? Pracy? — wymruczał w stronę Niemiec, równocześnie chyląc się lekko, przepraszając Polskę bez słów.

— O przepisach cywilizacji, ludzkości jako społeczeństwa.

— I doszliście do wniosku, że to prawo jest bezużyteczne? — kraj odwrócił głowę ku Niemcom, trochę zdziwiony, trochę zaciekawiony.

— Tak właściwie bardziej zgodziliśmy się z tym bez większej dyskusji.

— Bez większej dyskusji? — Słowacja powtórzył za Niemcami, a starsze państwa w odpowiedzi tylko kiwnęły głowami w potwierdzeniu.

Słowianin kiwnął głową, zamyślony, trochę nieobecny. Po chwili podniósł głowę i zaczął rozglądać się dookoła, wyraźnie czegoś szukając.

— Co ty robisz? — Germanin ponownie zmrużył oczy, uważnie przyglądając się działaniom niechcianego gościa.

— Chcę posłuchać — wziął wolne krzesło stojące nieopodal drzwi, przeciągając je między pudłami ku stole.

— Czego?

— Was — Słowacja rozsiadł się, pochylając się i składając razem oparte na kolanach ręce.

— Nie bawię się w tłumaczenie smarkom tabliczki mnożenia — Germanin prychnął, krzywiąc się z niesmakiem.

— Chodzi mu o to, że jak będziesz starszy i przeżyjesz różne rzeczy, to sam zrozumiesz — Polska dodała od razu z lekkim uśmiechem, jednak miało to skutek przeciwny od zamierzonego. Słowacja nadąsał się jeszcze bardziej.

— Jesteście okropni — wyprostował się, rozkładając ręce i mrużąc oczy.

Polska i Niemcy spojrzeli po sobie, trwając przez moment w ciszy. Po tej rozmowie bez słów wrócili wzrokiem do ich gościa.

— Wiemy — oba państwa wzruszyły ramionami.

Twarz Słowacji skrzywiła się w butnym grymasie. Założył ręce na piersi i pochylił się do tyłu, opierając się na krześle. Najpierw skupił wzrok na Polsce, jednak jej matczyne spojrzenie, które było bliższe mieszance nikłego zrozumienia i rozczarowania niż podobnej jemu hardości, nie było przeciwnikiem, z jakim był gotowy się mierzyć. Zwrócił się w stronę Niemca, zniesmaczonego i wrogiego, i choć mroźne spojrzenie byłego reżimu wywoływało dreszcze, Słowak wolał walkę z grozą aniżeli poczuciem winy. Słowianin pożałował swojej decyzji, szybko czując suchość w gardle oraz dziwną drętwotę, lecz nim zdążył się poddać, zrezygnowany Germanin odchylił nieco głowę, przewracając oczyma, a na jego ustach wydał się pojawić nikły uśmiech, którego ślad szybko zniknął.

— Niech będzie... — Niemiec westchnął, kładąc dłoń na skroni.

Polska zaczęła kaszleć, krztusząc się łykiem piwa. Zaczęła podejrzliwie lustrować Germanina, niepewna czy bytem przed nią był Niemiec czy jednak doppelganger. Równocześnie Słowak poczuł ulgę, radość, niemal spełnienie. Zacząłby się szczerzyć z triumfem, ale był pewien, że kosztowałoby go to zbyt wiele.

— Pomyślmy... — Niemcy rzekł sam do siebie, skupiając swój wzrok na Słowacji. — Słyszałeś kiedykolwiek, cokolwiek o procesach norymberskich?

— Masz mnie za takiego idiotę?

— Na razie daję ci szansę udowodnić, że jednak nim nie jesteś — odparł nad wyraz życzliwie. — Powiedz mi, co wiesz o tych procesach.

— Coś ty wymyślił? — Polka nie spuszczała z Niemiec sceptycznego wzroku.

— Poczekaj, untermensch, zaraz zobaczysz — machnął ręką na Polskę, chcąc ją powstrzymać od wszelkich interwencji.

— Em, było to kilkanaście procesów prowadzonych przeciwko zbrodniarzom III Rzeszy przed Trybunałem Wojskowym w Norymberdze... oraz przed amerykańskimi trybunałami wojskowymi, co jeszcze... Sędziami i oskarżycielami w procesie byli przedstawiciele światowych mocarstw - USA, ZSRR, Wielkiej Brytanii i, ekhem, Francji — lekkie kaszlnięcie i niewyraźny głos Słowacji przy wspomnieniu czwartego państwa wywołały niewielkie zadowolenie u dwójki słuchaczy. — Główny proces dotyczył najważniejszych ludzi w Niemczech, odpowiedzialnych za zbrodnie nazistów oraz no, ciebie, kolejne procesy dotyczyły poszczególnych osób czy grup, na przykład prawników czy lekarzy.

— Ładnie, kiedy to na Wikipedii czytałeś? — Niemcy nie krył szyderstwa w swoim głosie, lecz równocześnie Polska parsknęła śmiechem.

— Czepiasz się go, jakbyś sam mi jej nie cytował w co drugie-

— Obrońca uciśnionych się znalazł — Germanin wycedził, a Polska na to uśmiechnęła się do niego promiennie. Mężczyzna odwrócił się od niej, kręcąc głową i nieco szorstko odezwał się do najmłodszego z nich.— Idąc dalej, coś wiesz, a więc... Hmm... wiesz też może, jaka była linia obrony... bo ja wiem... na przykład lekarzy? Były różne, choćby podkreślenie, że USA również przeprowadzało wiele podobnych badań, jak na przykład celowe zarażanie więźniów czy pacjentów psychiatryków malarią, ale mi chodzi o coś innego.

Słowacja zmarszczył brwi, myśląc intensywnie nad słowami Niemca. Pomysłów miał kilka, jednak co do żadnego nie miał dostatecznej pewności, aby przedstawić je rozmówcy.

— Argument związany z prawem? — Niemiec westchnął niemal bezsilnie, starając się naprowadzić Słowaka. — Nie tylko lekarze go używali, trzeba podkreślić, pomyśl tylko... i nie, nie chodzi mi o „tylko wykonywaliśmy rozkazy".

— „Nie złamaliśmy ani jednego przepisu prawa Rzeszy"? — odpowiedź pojawiła się, lecz nie od tego Słowianina, od którego powinna.

Wzrok obu mężczyzn mimowolnie powędrował ku Polsce. Kobieta wręcz odsunęła do tyłu z powodu nadmiernej uwagi, a jednocześnie spojrzała na Niemcy, oczekując potwierdzenia lub zniesmaczenia jej sugestią.

— A ty skąd wiesz? — Germanin przyglądał się jej nieco krytycznie.

— Wiedzieć nie mogę? — prychnęła urażona, odkładając chwilowo butelkę na stół.

— Tak czy inaczej, ma rację — zgodził się niechętnie, zwracając się z powrotem ku Słowacji — Badań nie można uznać za bezprawne, skoro - tak właściwie - były z prawem całkowicie zgodne, moje prawo nie zabraniało im rzeczy, których dokonali, nieważne jak odrażająca się wydawała nawet mnie samemu. Można też tu dodać - nie da się złamać przepisu prawa, którego po prostu nie ma - i tu pojawia się narracja oskarżenia, też wiesz? — zerknął na Polkę, nie trudząc się tym razem przepytywaniem słuchacza.

— Oczywiście, szkopie — odparła, po czym złapała się za podbródek, myśląc moment nad odpowiedzią. — Jak to powiedzieć... Niemoralne prawo nie jest prawem, czy też moralność jest wyznacznikiem prawa.

— Mniej więcej — znowu potwierdził bez przekonania, wracając do swojego monologu. — Lex iniustissima non est lex, czy jak niektórzy wolą, lex iniusta non est lex - prawo skrajnie niesłuszne czy też niesprawiedliwe nie jest prawem, najpowszechniej używano tej formuły przy odzyskiwaniu dóbr zawłaszczonych przez państwo za samo bycie Żydem, ale wracając- Prawo jest ludzkim wymysłem niewiele różniącym się od literackiej fikcji, lecz mającym swoje jasne źródło - moralności - jeśli prawo nie jest moralne, nie jest prawem, nie może zwać się funkcjonującym prawem i równocześnie, jeśli coś łamie moralność, łamie prawo, dlatego oskarżeni zostali skazani, choć nie złamali żadnego, obowiązującego ich przepisu prawa, przekroczyli granice moralności, złamali niepisane, podstawowe i odwieczne zasady, „boskie prawa", niezbywalne oraz należne każdemu, lecz tu pojawia się ważniejsze pytanie — Germanin podniósł rękę i zrobił krótką pauzę, ni to chcąc podkreślić znacznie kolejnego wątku, ni chcąc dać czas pozostałym na zastanowienie — Czym więc jest ta cała moralność? Co wyznacza jej granice? Co albo kto decyduje czy coś jest moralne czy też nie? — przechylił głowę w stronę Słowaka — Jakiś pomysł?

— Większość? Większość decyduje? — Słowacja tym razem był przekonany o słuszności swojej odpowiedzi, lecz brak choćby najmniejszego uznania na twarzy Niemiec odebrał mu całą pewność — Nie?

— Trochę tak, trochę nie... Dobrze, prześwietlmy sobie pojęcie moralności — Germanin dodał, po czym zaczął przyglądać się porozkładanym po pokoju kartonowym pudłom. — W dzisiejszych czasach „wahadło" jest mocno wychylone w stronę umoralniania, naprawy krzywd oraz odcięcia się od nieetycznej przeszłości, przez to według obecnej normy zachodniego kręgu kulturowego bardzo łatwo przekroczyć granicę moralności - urażenie kogoś może być niemoralne, nie mówiąc już o wszelkich formach przemocy, ale jeszcze kilkadziesiąt lat temu w granicach moralności, a nawet uznane za właściwe, było wychowanie czy raczej korygowanie pewnych „niestosownych" zachowań właśnie przemocą - jak mąż bił żonę i dzieci, społeczeństwo nie nakłaniało jej do zostawienia brutala, tylko przygotowywało na kolejne lanie, w końcu rozbicie rodziny było bardziej niemoralne niż znęcenie się nad nią... Dlaczego? — wrócił wzrokiem do Słowacji, lekko rozkładając ręce — Dlaczego odejście dla własnego szczęścia lub nawet bezpieczeństwa było, nawet wciąż jest, bardziej niemoralne niż przemoc stosowana dla „utrzymania porządku, dla dobra wspólnego"? Jakiś pomysł? — zapytał, jednak widząc na twarzy słuchacza to samo zagubienie, co wcześniej, nie krył rozczarowania — Nie?

— Nie możesz powiedzieć? — Słowak wymamlał, czując znużenie czy nawet frustrację pseudodydaktycznymi metodami Niemca.

— Nie, masz sam myśleć, jeśli dam ci pod nos odpowiedzi, nic z tego nie wyciągniesz, tylko wciąż będziesz tępy, bądź wdzięczny, że staram się uratować twoje szare komórki — Germanin wydał się wręcz obrzydzony propozycją Słowacji, który równocześnie był zdziwiony nagłą obrazą. — Acz rzeczywiście, ten przykład nie jest najlepszy — Niemiec zamyślił się i zaczął ponownie rozglądać się po pokoju. Błądził wzrokiem, aż zatrzymał go na Polsce. Zmrużył oczy w skupieniu, a po chwili nagle się ożywił — Mam!

— Co żeś wymyślił, kurwiu? — Polska warknęła, krzywiąc groźnie twarz, jednak Germanin nie zwrócił na nią i jej komentarz najmniejszej uwagi.

— Ten przykład będzie znacznie lepszy, tu już powinieneś załapać — ogłosił, patrząc na Słowację dość wymownie, po czym od razu zaczął tłumaczyć — W średniowiecznej tradycji gwałt był grzechem błahym, a przez niektórych kleryków nie był nawet widziany jako grzech, o ile jego celem było małżeństwo, a nie zaspokojenie żądzy, swego czasu w niektórych rejonach Europy praktyka „przez napaść do ślubu" była ciut za częsta, ponieważ społeczeństwo nie robiło z nią nic, nie była dla niego niemoralna, ba, w niektórych regionach zaślubiny przez porwanie, zgwałcenie i przetrzymywanie wybranki, aż zmęczy się płaczem i przestanie próbować ucieczki, stały się wręcz tradycją, odrażające, prawda? — głos i twarz Niemiec były wykręcone w tak silnej repulsji, że wyglądał, jakby zaczął odczuwać mdłości. — Dobrze, że chociaż my już mamy te czasy za sobą, bo choć jeszcze ze sto lat temu porwanie czy gwałt zakończony ślubem lub przynajmniej wspólnym życiem sprawcy i ofiary wciąż miał często, to przynajmniej w Europie, na szczęście dla niektórych ofiar losu, ta praktyka straciła na popularności.

Polska skrzywiła twarz, zaciskając usta w wąską kreskę, tworzącą pokraczny uśmiech. Złożyła razem ręce i przechyliła się w stronę Germanina, mówiąc sztucznie uprzejmym i miłym tonem.

— Jako ta domniemana ofiara losu mam ci przypominać te wszystkie Niemki, co się na ciebie rzucały, mimo twojej wyraźnej niechęci czy tą niesłynną historię jebniętego Jankesa, który uporczywie próbował sprawdzić, czy przypadkiem nie jesteś gejem?

Niemcy zamarł na moment, a wszystkie emocje z jego twarzy zniknęły. Zostało na niej tylko puste niedowierzanie, jednak szybko zaczęła marszczyć się równie nieżyczliwym wyrazie, co twarz Polski.

— Może zostawmy te jakże nieciekawe momenty naszych żyć na inny dzień, co ty na to, Polen? — wycedził przez zęby w nienaturalnie wymuszonym, skruszonym tonie.

— Sam zacząłeś — Polka syknęła, na co Niemiec przewrócił oczyma i zwrócił się z powrotem w stronę przygniecionego niezręcznością Słowacji.

— Chodźmy dalej, czy raczej, cofnijmy się, cóż więc nam ta dawna praktyka mówi? — zapytał najmłodszego, który wciąż czuł się ciut nieswojo przez ujawnione mu przypadkiem informacje.

— Emm... Moralność się zmienia? — Słowacja rzucił, mając nadzieję, że w końcu miał rację.

— Falsch! (Źle!) — Germanin uniósł rękę, jakby miał uderzyć Słowianina niewidzialną gazetą, lecz niemal natychmiast skrzywił się, wzruszając ramionami. — Znaczy, tak właściwie, również nasz rację, ale nie o to mi chodziło w tym przykładzie — westchnął, odchylając głowę do tyłu. — Dla ludzi moralność nie leży w samym czynie, a w jego motywacji - w końcu człowiek, który dla dreszczu emocji powiesi sąsiada, jest dla innych potworem, lecz człowiek, który powiesi na drzewie pedofila, jest bohaterem, choć popełnili identyczną zbrodnię, różniła ich tylko, a może aż, motywacja do jej popełnienia — spojrzał znowu na słuchacza. — A więc, czy lekarze nie mogli powiedzieć, że ich eksperymenty były całkowicie wybaczalne, ponieważ ich celem była nauka, rozwój, postęp, dobro przyszłych pokoleń? Ba, działania ich i im podobnych faktycznie wpłynęły medycynę, więc to prawdziwe, wyższe dobro, a nie złapanie i skazanie na nieszczęście napotkanej dziewczyny dla „szlachetnych" późniejszych zamiarów... Acz w tym napotykamy jeszcze inny, ważny aspekt prawa - trzeba przyznać, że wtedy kobieta nie była człowiekiem, choć tak właściwie, czy w dzisiejszych czasach jest czymś więcej niż rzeczą do zabawy czy rodzenia dzieci?

— To znowu uwaga do mnie? — Polska chrząknęła, nieco marszcząc brwi.

— Nie, nie tym razem — rzucił, po czym oparł głowę na dłoni, zastanawiając się nad dostatecznie wymownym zdarzeniem — Może... Może jako konkretny przykład podajmy Serbów i Bośniaczki te dwadzieścia parę lat temu.

— Serbów i Bośniaczki? — Słowacja powtórzył z niezrozumieniem.

— W szczególności muzułmańskie Bośniaczki... Lata dziewięćdziesiąte? Rozpad Jugosławii? Jeden wielki mord zakończony interwencją NATO? — Niemiec wymieniał z coraz większym zwątpieniem i rychło się poddał, widząc na twarzy Słowaka wyłącznie zagubienie — Ech, no dobrze, byłeś dzieckiem, więc chyba możesz nie wiedzieć o wszystkich zbrodniach waszej zwyrodniałej, słowiańskiej hordy.

— Powiedział zbrodniczy reżim — Polska wtrąciła nie za głośno i starsze państwa ponownie zaczęły mierzyć się wzrokiem.

— Mogę być odpowiedzialny za masowe, zautomatyzowane ludobójstwo, ale rysuję wyraźną granicę przy tego typu obrzydlistwach.

— A choćby Lebensborn?

— Co to Lebensborn? — Słowacja odezwał się nieśmiało, przerywając pozostałej dwójce.

— W pewnym sensie państwowy burdel i ośrodek wychowawczy, tam młode Niemki z radością sypiały z oficerami SS lub idealnie aryjskimi młodzieńcami, aby rodzić niemieckie, aryjskie dzieci i po porodzie oddać je na wychowanie państwu — Niemcy mówił z wyraźnym zniesmaczeniem, nie patrząc na Słowację, tylko wbijając spojrzenie w stół.

— I warto dodać, iż na okupowanych terenach czasem SS-mani brali aryjskie dziewczęta czy chłopców z ulicy, aby mimo ich woli zaszczycić ich udziałem w tym przedsięwzięciu, w końcu jaka Polka czy Czeszka nie chciałaby zostać inkubatorem dla niemieckiego bachora, a chłopak donorem, póki go nie zabiją — Polska dodała natychmiast, pokrywając się obłudnym, pokracznym entuzjazmem.

— Wiem, odrażający pomysł, mnie również do dziś obrzydza sama myśl o tym wszystkim — Germanin ponownie skrzywił się z repulsją, jakby napadły go mdłości, po czym zwrócił wzrok w stronę Polski — Ale nawet najgorszy z burdeli Hitlera nie mógł się równać z tymi obozami gwałtów.

— Obozami... czego...? — Słowak się odezwał, zwracając na siebie uwagę.

— Opowiadaj, w końcu zbrodniczy reżim nie ma co się wypowiadać — Niemcy ogłosił, nawet nie spoglądając w stronę Polki. Założył ręce na piersi i czekał, aż znowu nadeszłaby jego kolej.

Polska skrzywiła się, jakby w jej ustach pojawiła się żółć. Spojrzała na Słowację, speszonego, ale zaciekawionego. Wypuściła nosem powietrze z płuc i zaczęła mówić.

— Jak powszechnie wiadomo — zrobiła krótką pauzę, wskazując na Germanina — Ten oto eugeniczny popierdoleniec uważał, iż rasy podludzi należy szybko i skutecznie wymordować, a rasę aryjską trzeba powiększyć przez rozmnażanie się Niemców lub ich związki ze Skandynawami, ostatecznie dziewczętami innej rasy, o ile wykazywały odpowiednie cechy, aryjska żona, niemiecki mąż, piękne dzieci oraz martwy sąsiad Żyd czy Słowianin, czego chcieć więcej? Plan idealny, prawda? — rzuciła ze sztucznym sentymentem, po czym momentalnie jej twarz stała się poważna i sztywna — Prawie. Niektórzy spróbowali go ulepszyć, przeprowadzić eksterminację perfekcyjną, zrobić obie te rzeczy na raz — sposób, w jaki mówiła, sprawiał, że Słowacja czuł osobliwy niepokój. — Podczas wojny w Bośni i Hercegowinie, gdy Serbowie robili czystki, równocześnie porywali Bośniaczki, matki i córki, nawet małe dziewczynki, które miały może z dwanaście lat, zamykali w opuszczonych domach, ruderach, czym się dało, a później przez tygodnie, nawet miesiące żołnierze serbscy torturowali je, gwałcili, aż zaszły w ciążę, aby rodziły Serbów... I tak po prostu, bo mogli... — ostatnie słowa były niemal niewyraźne, lecz nim Słowacja mógł się nad nimi zastanowić, Niemcy zaczął swój kolejny wywód.

— Jeśli dziewczę, niemal dziecko, niewiele różniące się od twojej córki czy siostry, nie jest dla ciebie człowiekiem, to ma problemu, aby z kolegami gwałcić je tygodniami, aż urodzi kolejne dziecko, prawda? Nie jest człowiekiem, więc tylko się jej przysłużysz! Jak to mawiała szlachta gwałcąc chłopki... — zamilkł na chwilę, aby zaraz zawołać cynicznie — A tak! Polepszasz tylko ich rasę — Słowacja przełknął ślinę, a Germanin ciągnął dalej. — A mówiąc o szlachcie i chłopach, czy jest lepszy przykład niż stanowy podział społeczeństwa? Kiedy tylko twój status społeczny decyduje czy jakakolwiek wyrządzona ci krzywda jest moralna czy też nie - zabicie chłopa przez szlachcica za choćby krzywe spojrzenie było niczym wynoszenie śmieci - wręcz konieczne dla utrzymania porządku - ale za to zabicie arystokraty przez chłopa za spalenie żywcem połowy wioski było zbrodnią, która potrzebowała wielkiego zadośćuczynienia w postaci kolejnej spalonej wioski, a najlepiej represji, które będą znosić całe pokolenia, aby tak niemoralny czyn nigdy się nie powtórzył - i to wszystko zgodnie z prawem - ponieważ jedni są trochę bardziej ludźmi niż ci drudzy — niemal się zaśmiał.

— W założeniu prawo chroni ludzi, wszystkich ludzi, nasze sumienie ma za zadanie chronić innych ludzi przed nami samymi, ale co z niego, kiedy tak łatwo jest nam odczłowieczyć innych? — Polska wtrąciła się, oględnie podsumowując i wracając do tematu całego wywodu Niemiec, lecz on wciąż był daleki od jego zakończenia, czerpiąc z niego zbyt wielką przyjemność.

— A to czy ktoś się mieści w naszych kryteriach moralności, czy jest dla nas wystarczająco ludzki, aby nazwać go drugim człowiekiem, zależy tylko od naszego widzimisię i najczęściej ogranicza się ono do nas samych - pięknym przykładem tego jest nazwa ludu z okolic Sudanu - ludu Dinka — wspomniał jedną ze swoich ulubionych ciekawostek, po czym odwrócił głowę w stronę Polki — A co samo „dinka" oznacza w ich języku, pamiętasz może z naszej ostatniej rozmowy, Polen?

— Ludzie.

— Owszem, w języku ludu Dinka, słowo „dinka" oznacza ludzie, w skrócie ludźmi są tylko ci, którzy są dinka... Acz to nie koniec tej przypowiastki - największymi wrogami Dinka są Nuerowie, co więc słowo „nuer" oznacza w języku Nuerów, hm, Słowacjo, jakiś pomysł? — zwrócił się ku najmłodszemu, lecz nie czekał jego na odpowiedź — „Pierwsi ludzie" — Słowacja mógł przysiąc, że wraz z tym słowami na twarzy Germanina pojawiła się pewna osobliwa radość — Nie przejmuj się, spróbujmy jeszcze raz, na Alasce i w północno-wschodniej Syberii żyją Jupikowie, jak sądzisz, co w ich języku oznacza słowo „jupik"?

— Ludzie...? — Słowacja rzucił nieśmiało, a Niemiec tylko uśmiechnął się na jego odpowiedź.

— Lepiej - prawdziwi ludzie — ta nieokreślona uciecha Germanina sprawiała, że Słowak miał ochotę uciekać. — W prosty sposób pokazuje to, że dla człowieka człowiekiem jest tylko ten, kto mu odpowiada - a dokładniej - jest taki sam jak on i najlepiej jeszcze mu nie przeszkadza. Jesteśmy ksenofobami, rasistami, szowinistami i seksistami z urodzenia, dlatego tak łatwo przychodzi nam zostać mordercami, katami czy gwałcicielami, a wracając do głównego tematu - nie ma czegoś takiego jak prawo, nie ma czegoś takiego jak moralność, są tylko rzeczy, które dana społeczność, w danej chwili, uważa za akceptowalne, a w zależności od sytuacji akceptowalne może być wszystko i nic, ponownie, w zależności od tego, z której strony barykady stoisz, jednego dnia wypędzą twojego sąsiada, ponieważ mieszka po złej stronie rzeki, drugiego dnia będziesz mógł mordować dzieci za to, że tańczą wokół złego drzewa, a ostatniego dnia zamordują ciebie, ponieważ źle ci z oczu patrzy — Niemcy zbliżył się do Słowacji, wbijając palec w jego mostek, a osobliwa euforia zniknęła z jego twarzy.

— Aż trochę dziwne, że nas jeszcze nie pomordowali za bycie dziwolągami, nie? — niespodziewanie odezwała się Polska, a Germanin od razu odwrócił się do niej.

— Nie pozbywa się powodu, dla którego możesz pomiatać innymi, aby się nas pozbyć, musieliby odłożyć na bok wszelkie różnice.

— Uważasz, że nasz koniec nadejdzie dopiero po odrzuceniu narodowości? — kobieta przechyliła głowę na bok, nie do końca przekonana, a Niemiec aż wstał, aby podejść do niej bliżej.

— Oczywiście, w końcu dajemy ludziom powód, aby czuli się inni, aby czuli się wyjątkowi, czuli się lepsi od innych-

— Dajemy powód, więc może w nas ujrzą źródło swych problemów i to z nas zrobią kolejnego wroga, zanim wrócą do mor-

— Myślicie, że znowu dojdzie do takich rzeczy? — nim nowa dyskusja mogła się rozwinąć, głos Słowacji ponownie przykuł uwagę pozostałej dwójki.

Młody kraj wyglądał na lekko zagubiony, zakłopotany. Kręcił nogami, jakby chciał wykopać pod sobą dziurę, bawił się własnymi palcami, a wzrok miał strapiony.

— Jakich rzeczy? Wojny? Ludobójstwa? Ludzką ręką stworzonych koszmarów wykraczających poza wszelkie granice? — Niemiec zapytał, patrząc na niego z wyjątkowym politowaniem. — Pytanie to nie czy, tylko kiedy, a tak właściwie gdzie - w Chinach mamy obozy dla Ujgurów, gdzie Hanowie ich wykorzystują do niewolniczej pracy, torturują, mordują i gwałcą, a wszyscy udają, że tego nie widzą, w Afganistanie mamy Talibów, więc tam obecnie lepiej być bezpańskim psem niż kobietą czy niewiernym, Turcja cały czas zastanawia się, jak pozbyć się w ładny sposób Kurdów, Izrael bezczelnie nazywa mnie mordercą, a smarkula nie jest dużo lepsza względem Palestyńczyków, oczywiście Kurdowie i Palestyńczycy nie pozostają też dłużni, ludzie mordują się w Jemenie, Iranie, Iraku i Pakistanie, mamy wojnę o Kaszmir... Coś ominąłem w Azji i Bliskim Wschodzie? — spojrzał na Polskę, po raz kolejny oczekując od niej drobnego uzupełnienia.

— Armenia i Azerbejdżan... I wojna domowa w Syrii wciąż trwa.

— Rzeczywiście, pewnie coś jeszcze — Niemiec wzruszył ramionami i ponownie odwrócił się w stronę Słowacji. — W Afryce mamy religijnych ekstremistów z każdej strony, od muzułmanów mamy Państwo Islamskie oraz Boko Haram w Nigerii, krucjat już nie ma, ale chrześcijanie mają Armię Bożego Oporu w Ugandzie, oczywiście każde gwałci, terroryzuje i morduje na swój sposób, w Algierii działa Al-Kaida, jest wojna w Sudanie Południowym i w Somalii, jeśli mówimy o Amerykach, to oficjalny konflikt toczy się w Peru, acz bez tego oba kontynenty i tak brodzą w krwi wojen narkotykowych oraz nielegalnego wyzysku, do tego na całym świecie dochodzi jeszcze mnóstwo pomniejszych konfliktów, które są po prostu zbyt nieznaczące, abyśmy o nich pamiętali czy nawet wiedzieli — westchnął, ponowie siadając na swój fotel. Wbił wzrok w sufit, po czym jeszcze raz przejechał nim po pudłach zajmujących większość pokoju. — I ktoś bez wątpienia powie, że te wszystkie wojny to tylko wymysły władców, „wielkich" tego świata, i że oni są wszystkiemu winni, i może trochę są, to oni szukają dla ciebie wroga, to oni ubierają cię w mundur, to oni dają ci karabin w dłonie, ale- ale to zwykły człowiek ciągnie za spust... Ludziom nie potrzeba wiele, aby zabijać, wystarczy ich przekonać, że zabijając, czynią dobro, a wbrew pozorom, to bardzo proste, za proste wręcz...

W pokoju w końcu nastała krótka cisza. Germanin wyglądał na spełnionego i zaczął rozglądać się za swoim piwem. Polska uważnie przyglądała się Słowacji. Kraj siedział ze wzrokiem wbitym w podłogę, pogrążony we własnych myślach. Polka wbiła wzrok w Germanina, póki w końcu nie zareagował.

— Nic nie zrobiłem — Niemiec wzruszył ramionami, wyciągając rękę w stronę odnalezionej butelki z piwem.

Polska westchnęła, przewracając oczyma. Skupiła niezbyt pochlebny wzrok na Niemcu, lecz on udawał, iż go nie dostrzega. Kobieta odpuściła sobie dość szybko, kręcąc głową w dezaprobacie, po czym skupiła swoją uwagę na Słowaku.

— Słowacjo, hej, spójrz na mnie-

— Nein, untermensch, nie chcę słyszeć żadnego optymistycznego ścierwa — Germanin syknął, unosząc dłoń, jakby chciał kobietę powstrzymać, lecz ona tylko machnęła na niego ręką i wskazała na słoik na stole.

— Sza, w końcu reżimy nie mają prawa głosu — odpowiedziała, skupiając się całkowicie na najmłodszym z nich, na co Germanin tylko prychnął.

W międzyczasie Słowak nieznacznie zwrócił się ku Polce, wypełniając jej prośbę i czekając na jej dalszy ruch.

— Jakbyśmy tylko to potrafili, już dawno byśmy się wszyscy wymordowali, zgodzisz się?

Słowacja stał się na moment nieobecny, patrząc prosto przed siebie, jednak po chwili podniósł wzrok na Polskę. Niejako uśmiechnął się, lekko, niepewnie i pokracznie, i kiwnął głową na zgodę, na co Polka odpowiedziała mu życzliwym uśmiechem.

— Więc przynajmniej tego się trzymajmy, że mimo wszystko nie tylko to potrafimy.

...

To opowiadanie w 80% powstało w grudniu, czyli prawie rok temu, i jak prawie wszystkie moje opowiadania wkraczające na temat moralności i człowieczeństwa, itp. to również miało pozostać nieopublikowane, stąd jego chaotyczność i ogólne niedopracowanie, ale postanowiłam dać znak życia i pokazać przy okazji „przyjaźń" Polski oraz Niemiec, oraz trochę przybliżyć ich podobne, lecz kontrastowe spojrzenie na świat.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro