Bal

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kenny już wrócił. Dzisiaj w szkole jest bal. Szedłem powoli do domu. Zatrzymałem się i zobaczyłem bilbord. ,,Chętnie sprzedam Bety i Echa" taki był napis. Byłem cały zły. Szybko wbiegłem do domu. Poszedłem do swojego pokoju. Zaczełem się szykować. Po jakimś czasie była już 18.20. Miałem na sobie szarą bluzę z kaptórem, dzinsy, trampki, rękawiczki bez palcowe i czerwoną muszkę. Moja grzywka stała tak aby nie zasłaniała mojich oczu. Nagle ktoś zadzwonił dzwonek. Szybko zeszedłem po schodach i otworzyłem drzwi. Stał tam Craig, Tweek, Kenny i Butters. Craig miał na sobie jakieś dzinsy, buty, niebieską koszulę w białe gwiazdki i swoją czapkę. Tweek miał swoje typowe ciuchy i czerwony krawat. Butters miał typową koszulę hawajską, niebieską spódnicę, i czarne buty. Kenny miał pomarańczową koszulę, dzinsy i buty. Szliśmy powili do szkoły. Zatrzymałem się i spojrzałem znowu na ten sam bilbord.
Zabrali nam prawa. Traktują nas jak zabawki. Ale powiem ,,nie". My powiemy ,,nie".

-Marcin?- spytał Kenny

-Już ide- powiedziałem

Gdy weszliśmy do szkoły to udaliśmy się na salę gimnastyczą. Było dużo fajnych świateł, balonów. Leciała fajna muzyka. Craig tańczył z Tweek'iem. Kenny tańczył kaczuchy z Butters'em. Ja stałem koło stołu i piłem poncz. Zobaczyłem, że pod ścianą stała Emilia. Miała na sobie jakąś suknie.

-Co ty tutaj robisz?- spytałem

Emilia podeszła do mnie.

-Ciesz się, że zgubiłam splówę w tej sukni- powiedziała

Zaśmiałem się i wziełem łyka ponczu.

-Jestem na patrolu- powiedziała niebiesko włosa

-No weź złap luz. Dzisiaj możesz się wyluzować- powiedziałem

Emilia spojrzała na mnie.

-Okej. Zatańczmy- powiedziała

Zaczeliśmy tańczyć walca. Nawet nie wiem jak ale znaleźliśmy się na środku parkietu. Nagle uderzyłem plecami w jakiegoś typa. Muzyka ucichła i wszyscy na mnie spojrzeli. Stałem sam na przeciwko typa. Nagle ktoś włączył muzykę. Typ zaczął tańczyć. Po kilku minutach skączył. Zacząłem stepować. Po kilku minutach skoczyłem i zrobiłem salto w tył. Wylądowałem na rękach i zacząłem robić jakieś triki nogami. Po chwili stanołem na nogach.

-Nieźle tańczysz- powiedział typ

Po balu wracaliśmy do domu. Zobaczyłem ciężarówkę. Tak to ta. Szybko podbiegłem do niej gdy ona się zatrzymała. Szybko schowałem się pod ciężarówkę. Ciężarówka zaczeła jechać. W pewnym momencie gdzieś wjechała.
Operacja ,,Arsenał" rozpoczęta.

-Uruchomić pancerz- szepnąłem

Na mojich ciuchach pojawiła się jakaś metalowa tunika, spodnie, buty, rękawice i maska. Uruchomiłem kamuflaż. Wyszedłem spod ciężarówki. Zacząłem iść ciemnym korytarzem. Nagle stanąłem przed dużymi metalowymi drzwiami. Szybko weszedłem do szybu wentylacyjnego. Szedłem przez ten szyb. Po chwili dotarłem do jakiegoś pokoju. Nie wyszedłem z szybu. W pokoju było ciemno.

-Włącz tryb wizji- szepnąłem

W pomieszczeniu widziałem ludzi. Zaraz to Bety i Echa.

-Wypuścić obiekt 587- powiedział głos z głośnika

Nagle usłyszałem otwieranie jakiś drzwi. Usłyszałem cichy syk.

-Oby to nie było to- powiedziałem przerażony

Zmieniłem na wizję ,,zieleni". Zauważyłem pochyłą ,,postać". Włączyłem noktowizję. To było stworzenie o hitynowym pancerzu. Miało długie nogi i ręce z pazurami. Nie miał oczu i miał straszny ogon. Cały przyprawiał mnie o dreszcze. Był cały czarny.

-Pomocy!!!- ktoś krzyknął

Szybko wyszedłem z wentylacji i wyłączyłem kamuflaż. Bestia spojrzała na mnie. Z mojich rękawic wysuneły się dwa ostrza. Bestia chciała mnie zaatakować ogonem. Zrobiłem unik. Szybko podbiegłem do Besti i ją uderzyłem.

-Uciekajcie!!!- krzyknąłem

Bety i Echa uciekały przez szyb.

-Nie!!Nie!! Zatrzymajcie to coś!! Niech nie zrobi krzywdy ,,Wężowi"- krzyknął głos przez głośnik

Bestia mnie przewróciła na plecy i na mnie skoczyła. Chciała wbić ogon w moją głowę. Zrobiłem unik, a jego ogon utknął w podłodze. Szybko uciełem mu ogon ostrzami. Bestia zeskoczyła ze mnie, a z jej ogonu zaczął lecieć kwas. Moje ostrza się topiły. Wstałem. Nie widziałem Besti. Nagle ta rzuciła się na mnie. Szybko wbiłem ostrze w jej głowę. Zrzuciłem z siebie jej ciało. Szybko włączyłem tryb kamuflażu. Do pokoju weszli jacyś ludzie z karabinami. Szybko i cicho wybiegłem z pokoju i szukałem wyjścia. Wbiegłem do jakiegoś pomieszczenia. Zapaliłem światło i zobaczyłem dużo zbiorników, w których są młody tych ,,Węży". Podeszłem do biurka i zobaczyłem notatki.
,,To cud. Udało nam się stworzyć młode Łowców bez pomocy nosicieli. To przełom."

Gdy chciałem przyjrzeć się bliżej to każde z nich miało obrożę. Gdy cofnąłem się przez przypadek stłukłem jeden z tych zbiorników. Uruchomił się alarm. Szybko uciekłem z pokoju. Po kilku minutach szedłem do domu. Nie miałem na sobie pancerzu. Weszedłem do domu.

-Gdzie byłeś? Wiesz, która godzina?- spytała wkurzona mama

-Sory. Trochę się zasiedziałem- powiedziałem i udałem się do swojego pokoju

W swojim pokoju zrzuciłem z siebie ciuchy i poszedłem się umyć. Po wykąpaniu miałem na sobie koszulkę i bokserki. Gdy wróciłem do pokoju zauważyłem, że coś się rusza w mojich ciuchach. Zamknąłem drzwi i poszedłem to sprawdzić. Gdy byłem blisko serce mi waliło jak szalone. Nagle coś się na mnie rzuciło. Odrazu to rzuciłem na łóżko. To było młody Łowca. Szybko podszedłem do niego. Nie mógł wstać. Bez wachania usiadłem na łóżku i delikatnie wziełem go na kolana. Zdjełem mu tą dziwną obrożę. Łowca był szary i wyglądał jakby zasypiał na mojich kolanach. Na szczęście mam prawie pod sufitem chamak. Położyłem na chamaku Łowcę. Położyłem się na łóżku.

-Z każdym rozdziałem ta książka robi się coraz dziwniejsza- powiedziałem i zasnąłem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro