Biwak

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałem na swojim łóżku. Nagle ktoś dzwonił do mnie. Odebrałem.

-Halo?- spytałem

-Aloha Craig. Wiesz, bo my czekamy na ciebie przed lasem- powiedział Marcin

-Ale dlaczego na mnie czekacie?- spytałem

-Stary na biwak!!!- krzyknął Kenny

-To dziś?- spytałem spanikowany

-No tak- powiedział Kyle

Szybko wstałem i wziełem plecak. Miałem plecak naszykowany ale zapomniałem, że to dziś.

-Za kilka minut będę- powiedziałem

Rozłączyłem się. Schodziłem po schodach tak szybko, że prawie się wywaliłem. Wybiegłem z domu i biegłem jak najszybciej w stronnę lasu. Gdy byłem pod lasem zobaczyłem, że tam na mnie czekał Marcin, Kyle, Stan, Tweek, Kenny, Butters i Karen.

-Sory ale zapomniałem- powiedziałem

-Okej. Idziemy?- powiedział Marcin

Po kilku minutach znaleźliśmy fajne miejsce. Był mały strumyk. Była polana przykryta koronami drzew. Było pięknie.

-Tu będziemy mieli obóz- powiedział Marcin

Kenny i Butters zaczeli się rozglądać. Kogoś brakuje.

-Gdzie Karen?- spytał Butters

Kenny rzucił plecak na ziemie.

-Wy zostańcie. Ja jej poszukam- powiedział blondyn

-Ide z tobą- powiedziałem i rzuciłem plecak na ziemie

-Ja też- powiedział Stan

-To my zostaniemy jakby ona wróciła- powiedział Kyle

Marcin zaczął grzebać w plecaku.

-Kurwa Rex'a nie ma- powiedzia£ szarowłosy

~Perspektywa Karen~

Szłam przed siebie. Nigdzie nie widziałam reszty. Czy ja się zgubiłam. Szłam jeszcze 5 minut. Nagle na przeciwko wyszedł mi wilk. Byłam przerażona. Powoli zaczełam się cofać. Wilk skoczył aby mnie złapać. Balam się. Nagle jakieś mniejsze czarne stworzenie odepchneło wilka. Stworzenie nie miało oczu. Bałam się jeszcze bardziej. Byłam pod ścianą
Stworzenie mnie broniło przed atakami wilka. W pewnym momencie to stworzenie pluneło kwasem przed wilka. Kwas zrobił dziurę w podłożu, a wilk uciekł. Stworzenie podszedło do mnie. Całe mnie przerażało. Postanowiłam jednak dotknąć jego głowy. Była taka dziwna.

-Karen!!!- krzyknął mój brat

-Tutaj!!!- krzyczałam

Nagle do mnie podszedł Kenny, Craig i Stan. Kenny dużo mi mówił o Stanie ale nigdy go nie widziałam. Więc skąd go poznałam. Z opisu jego wyglądu.

-Nic ci się nie stało?- spytał brat i mnie przytulił

-Nic mi nie jest. On mnie obronił przed wilkiem- powiedziałam i wskazałam na stworzenie

Stan wyjął psie chrupki.

-Rex chcesz smakołyka?- spytał Stan i zaczął potrząsać pudełkiem

Stworzenie zaczeło machać ogonem. Chłopak dał Rex'owi chrupki. Rex usiadł na ramieniu Stana. Powoli zaczeliśmy iść do obozu. Szedłam na czele z Stanem. Craig i Kenny szli za nami.

~Perspektywa Craig'a~

Szedłem z Kenny'm. Przednami Stan i Karen o czymś gadali.

-Dobrze, że nic się nie stało siostrze- powiedział z ulgą Kenny

-Rex ją ocalił. To jest odkrycie- powiedziałem

-No. Jakby obudził się w nim instynkt opiekuńczy- powiedział Blondyn

-Taki insynkt Kenny'ego- powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem

Kenny lekko się zaśmiał. Po kilku minutach byliśmy w obozie. Było przyszykowane miejsce na ognisko. Rozstawione były namioty. Ustaliliśmy, że będziemy spać dwójkami w jednym namiocie. Ja z Tweek'iem, Kenny z Butters'em, Stan z Kyle'm, a Marcin z Karen i Rex'em. Wszyscy się ucieszyli gdy wróciliśmy cali i zdrowi. Rex pobiegł do Marcina i skoczył na jego ramie. Butters przytulił Kenny'ego i Karen. Stan podszedł do Kyle'a i o czymś gadali. Tweek siedział na jakiejś skale. Rozpaliliśmy ognisko. Rex trzymał się zdala od ogniska. Kyle nalał wody i zaczął ją szykować. Ja z Marcinem szykowaliśmy jedzenie.

-Serio ci mówię. On obronił Karen- powiedziałem

-Nie słychane. To może być odkrycie- zadowolony powiedział Marcin

Po kilku minutach każdy z nas smażył swoje jedzenie. Ja smażyłem kiełbasę, Butters jabłko, Kenny kabanosa nawet niewiem jak, Marcin chleb, Kyle jabłko, Tweek chleb, Stan kiełbase, a Karen piankę. Kyle nalał nam zielonej herbaty. Po zjedzeniu kolacji poszliśmy do swojich namiotów. Ja położyłem się w swojim śpiworze. Tweek szukał czegoś w swojim plecaku.

-Coś się stało?- spytałem

-Kurwa zapomniałem śpiworu. Gdzie będe spał?- spytał spanikowany blondyn

Mój śpiwór jest dość duży. Zrobiłem miejsce aby blondyn się zmiejścił.

-Ze mną- powiedziałem niepewnie

-Co?!- krzyknął ździwony Tweek

-No mój śpiwór jest duży. To tylko na jedną noc- powiedziałem spokojnie

Tweek chwilę się zastanawiał. Po chwili niechętnie weszedł do mojego śpiwora. Czułem jego nogę na mojej.

-Dobranoc- powiedziałem

-Dobranoc Craig- powiedział spokojniej Tweek

Zgasiłem lampę. Oboje zasneliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro