Coś się kończy. Coś się zaczyna

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Staliśmy przed starym bunkrem. Craig miał w rękach katanę. Kenny miał snajperkę i gwiazdki ninja. Stan miał strzelbę. Ja miałem rewolwer. Powoli weszliśmy do bunkra. Szedłem na przedzie. Czuliśmy jak coś na nas patrzy.

-To gdzie to gniazdo?- spytał Kenny

-Tutaj. Cały bunkier to gniazdo- powiedziałem

-To gdzie są naszi przyjaciele?- spytał Craig

-Pewnie w kotłowni- powiedziałem

-Prawie jak w Obcym 2- powiedział Stan

-Nie zdradzaj zakończenia- powiedział głośno Kenny

Po kilku minutach dotarliśmy do kotłowni. Wszystkie ściany były pokryte śluzem. Do kolan była jakaś mgła. Znaleźliśmy ich. Byli przyklejeni do ściany. Mieli na sobie dużo śluzu. Szybko do nich podbiegliśmy. Craig zaczął zrywać śluz z Tweek'a, Kenny z Butters'a, Stan z Kyle'a, a ja zrywałem śluz z Lizzy.

-Jesteście zarażeni?- spytałem

-Nie- powiedzieli wszyscy prawie jednocześnie

Nagle zostaliśmy otoczeni przez Łowców. Trzymali dużą odległość od nas. Nagle spojrzałem pod nogi. Byłem przerażony. Mgła skrywała bardzo dużo jaj. Jaja były wielkie i obślizgłe.

-Ch-chłopaki i dz-dziewczyny- powiedziałem z przerażonym głosem

Wszyscy spojrzeli na jaja.

-Zajekurwabiście- powiedział z ironią Craig

-Zaraz...jak są tu jaja- powiedział Stan

-To musi być tu Królowa- powiedziałem

Spojrzeliśmy do góry. Tam była przyczepiona śluzem Królowa. Był to Łowca tylko, że kurewsko wielki. Pod ogonem miała jakąś rurkę przez, które wychodziły jaja. Spojrzałem na nią, a potem na jaja. Wyjąłem jakiś sprej i zapalniczkę. Zapalniczkę przyłożyłem do spreju. Lekko odpaliłem sprej i zapalniczkę. Ogień popali trochę jedno z jajek. Królowa ryknęła z bólu. Królowa spojrzała na Łowców. Bestie się wycofały. się wycofali. Spojrzeliśmy na Królową.

-Wy uciekajcie- powiedziałem pewny siebie

-Zostaniemy z tobą- powiedział Craig

-Stan. Ty wyprowadzisz słabszych- powiedziałem

-Jasne- powiedział Stan

Stan, Kyle, Butters, Tweek i Lizzy biegli do wyjścia.

-Ma ktoś alkohol?- spytałem

Królowa spojrzała w mojim kierunku. Kenny szybko dał mi butelkę z alkoholem. Szybko wsadziłem do niej jakąś szmatkę i ją zapaliłem. Szybko rzuciłem koktajl mołotowa pod Królową. Ona i jaja płoneły. Szybko zaczeliśmy uciekać. Gdy byliśmy blisko wyjścia to część sufitu spadła. Moji przyjaciele uciekli,a ja zostałem w potrzasku. Nie mogłem się wydostać.

-Zaraz cię uwolnimy!- krzyknął Kenny

-Nie! Ja muszę to zakończyć!- krzyknąłem i szybko zacząłem biec w stronnę kotłowni

Gdy tam dobiegłem to Królowa mogła się poruszać. Ogień wygasł. Szybko stanąłem na przeciwko Królowej.

-Tu jestem ty cipo! Zapłacisz za to, że porwałaś mojich przyjaciół!- krzyknąłem i dotknąłem bransolety

Szybko na mojim ciele pancerz. Szybko z mojej rękawicy wyszło ostrze. Szybko skoczyłem i ostrzem zaatakowałem Królową.

-Zginiesz za atak na moje maleństwa!- słyszałem głos Królowej

-Co kurwa?- spytałem

Królowa uderzyła mnie ogonem. Poleciałem na ścianę. Szybko jednak wstałem i chciałem ją zaatakować. Ona mnie złapała i spojrzała na mnie.

-Mała Echo jest smaczna. Czemu jednak chroni innych?- powiedziała

-Ja nie jestem już Echem- powiedziałem

Mój pancerz schował się do blansolety. Szybko kliknąłem czerwony przycisk na bransolecie,a ona zaczeła pikać. Szybko ją zdjąłem i przymontowałem ją na szyji Królowej. Wyrwałem się z jej uścisku.

-Jestem kimś innym- powiedziałem

-Nie!- krzyknęła Królowa

-Trzymaj się ciepło- powiedziałem

~Perspektywa Kyle'a~

Stałem daleko od bunkra razem z innymi.

-Co miał na myśli, że musi to zakończyć?- spytał Kenny

-Ja nie...- Craig nie dokończył, bo wybuchł bunkier

Dym się unosił,a ja nie mogę uwierzyć. Czy to się stało? Nie niemoże być...

-Czy go straciliśmy?- spytałem z łzami w oczach

Stan, Craig i ja zdjeliśmy czapki i spojrzeliśmy w ziemię. Każdy był smutny. Tweek i Butters mieli łzy w oczach. Stan i Craig nie pokazywali tego ale i tak wiem, że im przykro. Kenny upadł na kolana.

-Straciłem właśnie mojego przyjaciela, który zawsze był zabawny i mi pomagał- powiedział z smutkiem blondyn

-Wszyscy go straciliśmy- powiedział Stan

-Straciłam moją pierwszą prawdziwą miłość- powiedziała Lizzy z łzami w oczach i przytuliła Craig'a

-On zawsze będzie w naszych sercach. W tym miasteczku. W tym liceum- powiedział smutno Craig

-On właśnie ocalił miasteczko i nikt o tym się nie dowie- powiedział Stan

-On umarł jak bohater- powiedziałem z łzami w oczach i przytuliłem Stana

Byłem przerażony tym faktem. Bardzo mocno się wtuliłem w Stana. On miał jeszcze całe życie przed sobą.

-Bohaterowie podobno nigdy nie umierają- powiedziała pewna osoba

Wszyscy skupiliśmy wzrok na dymie. Była tam znajoma postać. Moje oczy nie mogły uwierzyć.

-Pierwsza zasada to ,,Spodziewaj się niespodziewanego"- powiedziała postać

Nagle z dymu wyszedł...Marcin!!
To on żyje!!
Chłopak otrzepał się z brudu.

-No co wy? Była kogoś śmierć?- spytał z uśmiechem na twarzy

Kenny szybko wstał i go przytulił. Ja, Tweek, Butters, Lizzy i Craig zrobiliśmy to samo.

-Nie rób tak- powiedział Butters i Tweek jednocześnie z łzami w oczach

-Okej- powiedział Marcin

Wszyscy go puściliśmy. Do szarowłosego podszedł Stan.

-To było nie odpowiednie i przerażające- powiedział stanowczo Stan i patrzył na Marcina- Dobrze, że to się dobrze skączyło- dodał i poczochrał go po włosach

Lizzy podeszła do szarowłosego i go mocno przytuliła. Wszyscy byliśmy zadowoleni, że nas przyjaciel żyje.

Kilka godzin później

~Perspektywa Marcina~

Razem z całą rodziną pakowaliśmy ostatnie rzeczy do pick up'a. Nawet pojazd taty się zmieścił. Do nas podeszli moji przyjaciele. Mieli kilka rzeczy.

-Kabanie. To dziś wyjeżdzasz- powiedział Stan

-Ta. Będzie mi was brakować- powiedziałem

Kenny dał mi jakiś komiks.

-Stary to prezent. To jest pierwszy komiks jaki kupiłem. Może ci się spodoba- powiedział blondyn lekko się uśmiechając

-Dzięki- powiedziałem i się uśmiechnąłem

Tweek i Craig dali mi prezenty.

-T-to prezent o-od nas- powiedział nerwowo Tweek

-To kawa i model statku kosmicznego- powiedział Craig głaszcząc kawosza po włosach

-Naprawdę nie wiem jak wam się odwdzięczyć- powiedziałem

To miłe z ich stronny.
Butters i Kyle dali mi prezent. Butters dał mi książkę, a Kyle okulary.

-To moja pierwsza książka jaką napisałem mając 10 lat- powiedział niebiesko oki

-,,O kupce, która robi siusiu"- przeczytałem tytuł książki- Chyba będzie fajna- dodałem

-To są specjalne okulary, które pozwalają widzieć kolory- powiedział Kyle

-Dzięki- powiedziałem

Stan dał mi manierkę. Trochę mnie to ździwiło.

-Spokojnie jest pusta i umyta- powiedział z uśmiechem Stan

Uśmiechnąłem się. Podeszła do mnie Lizzy i pocałowała mnie w policzek. Zarumieniłem się i to mocno.

-Synku zaraz jedziemy- powiedziała moja mama

-Okej- powiedziałem i szybko wskoczyłem na tył auta

Mama, tata i siostra są z przodu. Koło mnie siedział przykryty kocem Rex.
Moji przyjaciele byli smutni.

-Ej kiedyś napewno się spotkamy. Dajcie trochę czasu. Napewno wrócę- powiedziałem

Przyjaciele spojrzeli na mnie.

-Chcę tylko jednego. Czekajcie na mój powrót,a wtedy zrobimy coś szalonego- powiedziałem

Przyjaciele na mnie spojrzeli i się uśmiechneli. Powoli zaczełem jechać. Było mi smutno, że muszę opuszczać to miasteczko. Było nawet fajnie tu.

Kilka godzin później

Leżałem i patrzyłem w gwiazdy. Kiedyś wrócę do nich i zrobię im niespodziankę. W South Parku było fajnie. Dużo fajnych miejsc i przyjaciół. Gdy patrze w te gwiazdy to przypominam sobie ich. Założyłem okulary od Kyle'a. Pierwszy raz widziałem kolory. Były barwne i fajne. Powiem tyle...złamałem zasady losu i zrobiłem zakończenie prawie jak w Wodogrzmotach Małych. Moja przygoda jeszcze się nie kończy. Ciągle myślę o mojich przyjacielach i mojej miłości. Kiedyś na bank wrócę do Południowego Miasteczka.

Koniec....
















?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro