Walentynki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałem na schodach w szkole. Miałem w rękach duże czerwone pudełko w kształcie serca. Do mnie podszedł Craig i Stan. Craig miał małe czerwone pudełko, a Stan miał różę.

-Więc jak tam?- spytałem

-Dobrze. Teraz trzeba czekać na długą przerwę- powiedział Craig

-Stan czemu masz tylko różę?- spytałem

-Nie będę wydawał niewiadomo ile hajsu aby uszczęśliwić Betę- powiedział lekko zdenerwowany

Zadzwonił dzwonek. Ledwo schowałem pudełko do plecaka. Tak aby było nienaruszone. Weszliśmy do klasy. Usiadłem pod oknem. Koło mnie usiadł Stan. Nauczyciel weszedł do klasy.

-Dzieci jak wiecie dziś jest dzień zakochanych. Na długiej przerwie możecie dać swojim sympatiom prezenty- powiedział nauczyciel

Lekcja mijała strasznie szybko. Gdy nastała długa przerwa udaliśmy się na plac. Na placu czekał Butters, Tweek i Kyle. Podeszliśmy do nich.

-Tweek mam coś dla ciebie- powiedział Craig z lekkim rumieńcem i dał blondynowi pudełko

-Leo to dla ciebie- powiedziałem z
rumieńcem i dałem mu pudełko

-Kyle masz. Pamiętaj o naszej umowie- powiedział Stan i dał rudzielcowi różę. Potem zaczął go czochrać po głowie

-Dziękujemy. My też mamy coś dla was- powiedział Butters

Tweek dał jakieś pudełko Craig'owi.

-Mam nadzieję, że ci się spodoba- powiedział blondyn i się zarumienił

-Stan to dla ciebie. Wiem może ci się nie spodobać- powiedział Kyle i dał mu jakieś pudełko

Craig dostał kawę i kubek z napisem
,,Moja kochana Alfa". Tweek dostał kilka sztuk majtek i list. Stan dostał piłkę do kosza z napisem
,,Dzięki za wszystko ty moja Alfo".
Podszedł do mnie Butters z dużym bukietem róż. Dał mi je. Nic nie powiedział. Był cały zarumieniony. Szybko mnie przytulił. Odwzajemniłem. Zobaczyłem Marcina. Siedział sam i był smutny. Wyjąłem z bukietu jedną różę. Podszedłem do niego i usiadłem koło niego.

-Hej kabanie to dla ciebie- powiedziałem i dałem mu różę

Chłopakowi poleciała łza po poliku. Uśmiechnął się i szybko otarł łzy.

-Dzięki- powiedział

Nagle do nas podszedł Butters.

-Mam coś dla ciebie od pewnej osoby- powiedział i dał szaro włosemu list

-Uwaga dzieci. Z okazji dnia zakochanych możecie już iść do domu- powiedział nauczyciel

Szybko nasza banda opuściła teren szkoły. Szliśmy w stronnę domów.
Nagle ktoś rzucił nam pod nogi granat dymny. Nic nie widzieliśmy. Gdy dym zniknął zauważyliśmy list przymocowany do słupa. Marcin wziął go i spojrzał na niego.

-To Walentynka do mnie?- powiedział niepewnie

-Widać, że masz dużo wielbicielek- powiedziałem

Po jakimś czasie wracałem z Butters'em do domu.

-Wiesz, że muszę im też dać kwiaty- powiedziałem

-Tak wiem. Proszę aby mi się to potem nie śniło- powiedział Butters

Weszliśmy do domu. Karen oglądała telewizję. Dałem jej różę. Moja siostra dała nam rysunek. Na rysunku byłem ja, Butters, Karen i napis
,,Dla mojego brata i jego chłopaka za to, że wspaniale się mną opiekują".
Ja i Butters nabraliśmy rumieńców. Nasza trójka przytuliła się. Po chwili przerwałem przytulanie. Wziełem 2 róże i poszedłem w stronnę drzwi.

-Kenny gdzie idziesz?- spytała moja siostra

-Idę poszukaj pracy- powiedziałem

Wyszedłem z domu. Wsumie mógbym poszukać pracy. Z tamtej mnie wylali. Poszedłem w ustronne miejsce. Wyciągnąłem pistolet i strzeliłem sobie w głowę. Kruki na sam dźwięk zaczeły odlatywać. Byłem w poczekalni. Byłem sam.

-Kolejny samotny dzień zakochanych. Znowu dzień spędzony z kawą- powiedziała Śmierć

Podszedłem do niej i dałem jej różę.

-To dla ciebie. Za to, że tak ciężko pracujesz- powiedziałem z uśmiechem

-Dla mnie? Dziękuje- powiedziała Śmierć i mnie pogłaskała po głowie

-Wyślij mnie do piekła- powiedziałem

Na moje życzenie tak się stało. Byłem w domu Szatana. Podszedłem do niego i dałem mu różę.

-Dziękuje, że ciągle mi podbijasz papiery- powiedziałem

-To ja dziękuję. Dziś sprawiłeś, że jestem szczęśliwy- powiedział Szatan

Po chwili obudziłem się na kanapie. Byłem w domu. Koło mnie siedział Butters ubrany w piżamę. Pewnie już jest wieczór.

-Długo ci to zajeło- powiedział blondyn i przytulił mnie

Odwzajemniłem. Pocałowałem go w czoło.

-W sklepie jest napad- powiedział Butters

-Za kilka minut wracam- powiedziałem

Szybko wybiegłem z domu. Schowałem się gdzieś.

-Na nieznany mi pakt daj mi moc abym bronił miasto i najbliższych -powiedziałem

Szybko otoczyła mnie mgła. Moje ciuchy znikneły. Gdy mgła znikła byłem ubrany w ciuchy Mysteriona. Szybko pobiegłem do tego sklepu. Weszedłem przez świetlik. Było tam dwóch rabusiów. Szybko ich znokałtowałem. Wyjąłem kajdanki i ich przykułem tak aby nie uciekli. Na blacie zostawiłem zielony liścik w kształcie litery ,,M" i różę. Szybko uruchomił się alarm. Wyszedłem przez świetlik. Po kilku minutach policja zabrała rabusiów do radiowozu.

-Ej wszyscy. Mysterion życzy nam wesołego dnia zakochanych- powiedział jeden policjant

Wszyscy byli zadowoleni. Szybko pobiegłem do domu. Nagle strój Mysteriona znikł. Miałem na sobie swoje ciuchy. Rozejrzałem się czy nikt tego nie widział. Weszedłem do domu po cichu. Butters podszedł do mnie. Pocałowałem go. Blondyn po chwili przerwał.

-Chyba już możesz spać ze mną w łóżku. Tylko bez skojarzeń- powiedział Leo i się lekko uśmiechnął

-Postaram się- powiedziałem i się uśmiechnąłem

Weszliśmy do dużej sypialni. Butters położył się na lewej stronie łóżka. Zdjąłem kurtkę, spodnie i buty. Miałem na sobie tylko bokserki. Położyłem się na prawej stronie łóżka. Nasze plecy się dotykały. Szybko zasneliśmy.

Życzę wesołych Walentynek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro