Wsparcie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłem się w łóżku. Kenny'ego nie było. Wstałem i przetarłem oczy. Poszedłem do łazienki i umyłem zęby. W mojim uchu miałem niebieski mały kolczyk. Wyszedłem z łazienki i poszedłem się ubrać. Założyłem dzinsy, trampki, koszulkę z pandą i damską jasną kurtkę z kaptórem. Spojrzałem na zegar. Jest 7:25. Poszedłem do kuchni i zacząłem robić tosty z serem. Gdy je zrobiłem to położyłem je na talerz. Poszedłem obudzić Karen. Siostra Kenny'ego wstała i poszła do łazienki. Po paru minutach była ubrana. Miała dzinsy, buty, koszulkę, brązową kurtkę i pomarańczowy szal. Do domu weszedł zmęczony Kenny. Miał na sobie swój zwyczajny kostium. Wzieliśmy tosty i poszliśmy na przystanek. Gdy tam doszliśmy akurat podjechał autobus. Ja usiadłem z Kenny'm, a Karen z Ike'm. Kenny spał podczas jazdy do szkoły. On od kilku dni radzi sobie sam z problemami miasta. Plus dochodzą do tego codzienne obowiązki. Jak spał wyglądał tak słodko. Gdy dojechaliśmy do szkoły blondyn się obudził. Weszliśmy do środka budynku. Ja poszedłem do swojej szafki, która była daleko od innych. Gdy wyjełem wszystko co potrzebne podszedłem do naszej bandy. Kenny spał opierając swoją głowę o szafkę.

-Co się dzieje z Kenny'm?- spytał Craig

-Jest zmęczony- powiedziałem i spojrzałem na niego

Zadzwonił dzwonek. Blondyn się obudził. Poszliśmy do klasy. Siedziałem z Moją Deltą. Kenny spał, a ja notowałem to co nauczycielka mówiła. O dziwo wszystkie lekcje mineły szybko i bez wykrycia. Karen jest u Kyle'a. Pomaga Ike'owi w fizyce. Szedłem z Kenny'm przez główną ulicę. Nagle zobaczyłem jakąś strzelaninę. Bandziory strzelały do policji. Szybko zaciągnąłem Kenny'ego do alejki.

-Kenny. Potrzebujemy pomocy z nie tego świata- powiedziałem

Kenny szybko odprawił swoje sztuczki i po chwili był w kostiumie Mysteriona. Szybko pojawił się przed radiowozem policji. Wszyscy przestali strzelać.

~Perspektywa Kenny'ego~

Byłem strasznie zmęczony ale muszę chronić miasto. Policjant dał mi megafon.

-Poddajcie się, a nikomu nie stanie się krzywda- powiedziałem przez megafon

-Nigdy- powiedział przywódca bandziorów

Rzuciłem za siebie megafon i szybko zmieniłem się w mgłę. Jako mgła podleciałem do bandziorów. Zmieniłem się znowu w siebie i uderzyłem jednego z zbirów. Ten szybko mnie uderzył w nos. Trochę mnie to odepchneło. Do mnie podbiegł bandzior i z całej siły uderzył mnie łomem w twarz. Poleciałem i uderzyłem w radiowóz policyjny. Czułem smak krwi w mojich ustach.


~Perspektywa Butters'a~

Szybko ubrałem swój kostium Professora Chaosa. Zobaczyłem jak Mysterion uderzyl w radiowóz policyjny. Szybko pobiegłem i stanąłem przed Kenny'm aby go chronić. Oby już byli. Bandzior strzelił w moją stronnę. Szybko pocisk zablokowała metalowa tarcza wyglądająca jak latawiec. Do nas podbiegł Kyle i Craig. Kyle miał na sobie ciemny kask lotnika z goglami, długi brązowy płaszcz, dzinsy, buty i rękawiczki. Na plecach płaszczu miał symbol latawca. Craig miał na sobie białą koszulkę z czerwonym symbolem ,,S", dzinsy, buty, swoją czapkę, niebieską bluzę z kaptórem, który był założony na czapkę, ciemną maskę i duże czarne rękawice. Kyle szybko wziął swoją tarczę. Kenny coś szepnął. Mnie, Kyle'a i Craig'a przeleciała fioletowa mgła. Poczułem moc. Kenny stanął koło nas.

-Czas ich wyjaśnić- powiedział Craig

Szybko biegliśmy na bandziorów. Oni zaczeli strzelać w naszą stronnę.

-Człowieku Latawcu!!!- krzyknął Craig

-Robi się Super Ziomku!!- krzyknął Kyle i rzucił Craig'owi swoją tarczę

Craig obronił się przed pociskiem.

-Tarcza szmato!!!- krzyknął i rzucił Kyle'owi tarczę

Na mnie leciał pocisk. Szybko wysunąłem przed siebie ręce.

-Za Chaos!!- krzyknąłem

Z moji rękawic zaczęła lecieć energia i odepchneła pocisk. Craig szybko uderzył w ziemie. Płaty skalne wysuneły się z ziemi tworząc schody. Kenny z tego skorzystał i wbiegł po nich. Szybko zeskoczył i kopnął z powietrza jednego bandziora.
Bandzior szybko go odepchnął i strzelił do niego. Kenny spojrzał na nas i upadł na plecy. Szybko podbiegłem do niego. Swojimi dłońmi przyciskałem jego ranę. Moje dłonie były w krwi mojej Delty.

-Proszę..- powiedziałen z łzami w oczach

Do nas leciały pociski. Craig szybko kopnął duży śmietnik, który podjechał do nas i nas bronił.

~Perspektywa Kenny'ego~

Byłem w ciemnym pokoju. Na przeciwko mnie stała Śmierć. W okolicach serca miałem ranę postrzałową, z której ciągle leciała krew. Śmierć mnie uderzyła kosą. Upadłem. Nie miałem siły wstać. Moje mięśnie odmawiały. Muszę walczyć. Co będzie z mojimi przyjaciółmi. Jak umrę to stracą swoje moce. Ledwo wstałem. Byłem zmęczony, zraniony ale będe walczyłem.

~Perspektywa Butters'a~

Po kilku minutach za śmietnikiem skryli się moji przyjaciele. Byli ranni.
Ciało Kenny'ego zaczeło świecić. Odsunąłem się od niego. Czy tak wygląda jak Kenny idzie do Nieba? Na mojich polikach spyneły łzy. Nagle jego ciało tak świeciło, że zakryliśmy oczy. Gdy odkryliśmy oczy widzieliśmy Mysteriona z skrzydłami Anioła? Jego znak zapytania zmienił się w pierścień. Nie miał ran. Nasze rany znikły.

-Bohaterowie nigdy nie umierają- powiedział Kenny z pewnością siebie

Bandyci zaczeli strzelać. Craig rzucił Kyle'a w powietrze.  Kyle szybkował na swojej tarczy i strzelał laserami z oczy. Lasery roztopiły broń palną bandziorów. Craig znokałtował pierwszego bandziora. W mojich rękach pojawił się młot zrobiony z ładunków elektrycznych. Szybko tym młotem uderzyłem w ziemie. Prąd poraził bandziorów. Kenny szybko znokałtował bandziorów. Blondynowi znikły skrzydła i pierścień zmienił się w znak zapytania. Szybko otoczyła nasz gęsta mgła. Gdy mgła znikła byliśmy na jakimś dachu. Na przeciwko nas stał Kenny.

-Mówiłem wam, że dam radę. Mogliście umrzeć. Po kilku minutach namysłu postanowiłem....przywrócić Kumpli Wolności- powiedział Ken

Ucieszyliśmy się, że wznowiliśmy Kumpli Wolności. Po kilku minutach byliśmy w normalnych ubraniach. Wracałem z Kenny'm do domu. Ciągle gadaliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro