4. Klaudia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Edyta co chwila dopytywała, czy Klaudię coś bolało i czy nie potrzebowała kolejnych leków, ale jedyne, co tak naprawdę nadal doskwierało dziewczynie, to zagubienie. Nie powiedziała jednak tego na głos, nie widziała żadnego sensu w martwieniu kobiety, choć tak naprawdę wszystko zdawało się obce.

Wszystko.

Brudnozielone oczy czy miękki głos Łukasza, przedstawionego jako jej brata. Liczne, krótkie wiadomości od gustującej w wysyłaniu pośpieszających odpowiedź emotikon Rose. Dłuższe, uzupełnione o kolorowe serca zapewnienia niejakiej Elizy. Zakończone kropką pozdrowienia od kobiety, która okazała się być wychowawczynią klasy Klaudii. Zaobserwowane językowe profile na Facebooku i Instagramie. Zupełnie ich nie pamiętała, nie przypominała sobie też, żeby kiedykolwiek pragnęła nauczyć się portugalskiego czy mandaryńskiego. Nie sądziła też, że w liceum mogłaby uczyć się francuskiego jako swojego drugiego języka, ani że wybrałaby profil matematyczno-fizyczny.

Nic z tych rzeczy nie sprawiło, że poczuła się jakoś pewniej we własnym życiu, mimo że wszystko było prawdą. Próbowała zrozumieć swoją tożsamości, pojąć, że to właśnie ona dokonała owych wyborów, ale nic nie działało. Życie Klaudii Leśniewskiej kompletnie nie wydawało się życiem, które faktycznie mogłoby być jej.

Może jednak życie jest symulacją?, pomyślała, wpatrując się w oparcie zajmującej siedzenie kierowcy Edyty. Skupiła wzrok niemal całkowicie na przyjemnym w dotyku, czarnym materiale. A co jeśli Edyta jest Marsjanką udającą moją matkę? Może żywi się zagubieniem ledwo pełnoletnich nastolatek?

Nie, to mało prawdopodobne, stwierdziła i nagle rozszerzyła oczy, spinając ciało. Gwałtownym ruchem strzepnęła z oparcia przyległy do niego okruch.

A co jeśli to jedna z wysłanniczek księżycowych nazistów? Przecież jakoś muszą próbować odzyskać władzę, a jak inaczej, jeśli nie po kryjomu, wychowując młode pokolenia?

Rozmyślania Klaudii przerwał dźwięk powiadomienia. Sięgnęła do kieszeni kurtki i wyjęła telefon, spoglądając na ekran. Rose dopytywała, za ile ona oraz Eliza będą mogły ją odwiedzić. Klaudia niechętnie umówiła się z dziewczynami na siedemnastą i z powrotem schowała smartfon, tym razem przenosząc wzrok na widok za oknem. Na widok, który ku zdziwieniu Klaudii coś jej przypominał, nie wiedziała jednak co. Zaczęła się więc rozglądać, uważnie obserwowała mijane, rzucające się w oczy punkty, w tym mały park, kościół oraz pomalowany na odcienie różu budynek sądu. W końcu Edyta zaparkowała na osiedlu, które okazało się dla Klaudii zupełnie obce.

— Aż dziwne, że było wolne miejsce. — Edyta uśmiechnęła się nieznacznie do córki, ale zaraz posmutniała, widząc, że ta nie odwzajemniła uśmiechu. — Przypominasz sobie coś? — zapytała, wysiadłszy z auta.

Klaudia rozejrzała się po parkingu, zlustrowała oba bloki, a potem spojrzała na matkę.

— Nie. — Zgarbiła się nieco, chowając ręce do kieszeni kurtki. — Chodźmy, jest zimno.

Edyta pokiwała głową, ale dopiero po chwili zorientowała się, że przecież musi zaprowadzić dziewczynę pod samo mieszkanie. Chociaż kobieta ponownie się uśmiechnęła i ruszyła przed siebie, Klaudia odniosła wrażenie, że powstrzymywała łzy.

W progu radośnie powitał ich Łukasz, wychodzący z pokoju po prawej stronie wejścia, skąd dochodziły dźwięki muzyki.

— Droga w porządku? — zapytał, uśmiechając się najpierw do siostry, a potem do matki. — Akurat nastawiłem wodę na herbatę.

Edyta skinęła, a Klaudia zwróciła uwagę na zwierzę, które poruszyło się pomiędzy nogami Łukasza. Wpatrywał się w nią szary kot w prążki.

***

Mieszkanie też okazało się całkowicie obce. Widok wąskiej, pomarańczowej kuchni, ciasnej, czarno-białej łazienki ze słupkiem przy sedesie, dość obszernego salonu z rozkładaną kanapą czy dzielonej z bratem sypialni nie przyniosły żadnych wspomnień. Z kotem też nie czuła więzi, odnosiła nawet wrażenie, że zwierzak jej unikał.

Miała już dość szukania echa swojej przeszłości. Stanęła więc przy regale i w oczekiwaniu na Rozalię oraz Elizę zaczęła oglądać książki. Jej wzrok wędrował po barwnych, pięknie wykonanych grzbietach okładek, co jakiś czas zatrzymując się przy znanych tytułach. Kiedy postanowiła sięgnąć po jeden z tomów ulubionej serii, ktoś zapukał do drzwi. Chwilę potem usłyszała dwa głosy – jeden głośny i pełen energii, a drugi o wiele cichszy oraz niepewny. Odwróciła się w stronę wchodzącej do pokoju nastolatki.

— Hej! — W szerokim uśmiechu błysnął aparat na zęby.

Wyższa od Klaudii o kilka centymetrów dziewczyna zatrzymała się skonsternowana. Zdawało się, że oczekiwała bardziej przyjacielskiego przywitania, ale Klaudię było stać zaledwie na niewyraźne odwzajemnienia uśmiechu. Rose odgarnęła swoje ciemnobrązowe włosy za uszy, rzuciła trzymany w lewej ręce plecak na podłogę i kontynuowała:

— Gdzie Łukasz?

— Pojechał gdzieś.

— Idealnie! — Ponownie się uśmiechnęła, robiąc trzy kroki, aby opaść na łóżko. — Cholera, gdzie ta Eliza? — Spojrzała w kierunku wejścia. — Eliza!

— Już, już! — Rozległ się głos Edyty. — Poprosiłam, żeby poczekała i wzięła dla was coś do picia i jedzenia.

— Dziękujemy! — Przeniosła wzrok z powrotem na Klaudię. — No dobra, to mów, co kojarzysz w tym miejscu. — Ręką zatoczyła krąg wokół sypialni.

— Książki. — Wzruszyła ramionami. — Ale nie wszystkie. Znam Wiedźmina, serię Bardugo i Igrzyska Śmierci. Nie mam pojęcia, co się dzieje na przykład w tych. — Wskazała kolejno na pozycje autorstwa Philipa Pullmana oraz Franka Herberta.

— A to były twoje ulubione serie. — Rose odchyliła się na łokciach i przechyliła głowę. — Pamiętam, jak przeklinałaś film z Nicole Kidman.

Klaudia znowu wzruszyła ramionami i zerknęła na prawo, gdzie niepewnie uśmiechała się niska blondynka, trzymając tacę z ciastkami i kubkami gorącej czekolady.

Chwilę zajęło, zanim cała trójka rozsiadła się przy łóżku, ale w końcu Rose przyciągnęła plecak i zaczęła po kolei wyciągać przedmioty.

— Kojarzysz? — Podała Klaudii niebiesko-pomarańczowy podręcznik do matematyki. — Jakieś koszmarne flashbacki?

— Nie, podejrzewam, że wyparłam wszystkie traumatyczne wspomnienia — odparła, wpatrując się w ukryty w rogu napis „zakres rozszerzony''.

— Też bym chciała. — Pokiwała głową, wyjmując następną rzecz. Przesunęła się głębiej na materacu i położyła kopertę pomiędzy nastolatkami. — Wybieraliśmy zdjęcia razem z Elizą, Dawidem, Kamilem i Łukaszem — powiedziała, rozrzucając fotografie.

— Może zacznijmy od pierwszego dnia w liceum? — Eliza wskazała zdjęcie, na którym była jedyną uśmiechniętą. Rose oraz mająca znacznie dłuższe i ciemniejsze włosy Klaudia przyjęły grobowe miny. — Pamiętasz, jak pierwszy raz zobaczyłyśmy Müllera?

Klaudia pokręciła głową.

— Nie pamiętam. Streścicie mi, kim jest? Chyba lepiej chociaż trochę kojarzyć ludzi ze szkoły.

Rose uniosła palec i ponownie sięgnęła do plecaka, wyjmując złożoną na mniejsze części kartkę, która po rozłożeniu zmusiła dziewczyny do odsunięcia się od siebie, aby zrobić więcej miejsca na łóżku.

Klaudia zmrużyła oczy i przyjrzała się licznym liniom i napisom.

— Co to jest?

— Hierarchia nauczycieli, prymusów i patusów wraz z ich atrybutami — wyjaśniła poważnym głosem Rose.

Eliza parsknęła, a Klaudia uśmiechnęła się szeroko.

— Gdzie jest Müller?

— Tutaj. — Eliza pochyliła się, by pokazać jedną z wyższych pozycji. — Adam Müller, nauczyciel francuskiego.

— Ma pod nosem cień „hitlerków''? — roześmiała się, analizując notatki na temat mężczyzny. — Ubiera się elegancko. Jest fit. Skoro nosi głównie marynarki, to skąd wiecie, że na ramieniu ma tatuaż „W zdrowym ciele zdrowy duch''? — Uniosła brwi, spoglądając kolejno na Elizę i Rose.

— No, powiedz jej, Eli. — Rozalia z trudem powstrzymywała śmiech. — Powiedz o waszej randce w lesie.

Klaudia spojrzała na dziewczynę, której twarz wykrzywiło zażenowanie.

— Byłam na grzybach z Kają i Piotrem, wiesz, moimi rodzicami adopcyjnymi. No i jak wsiadaliśmy do samochodu, to on tam był. Biegał sobie obok lasu w szortach i koszulce na ramiączkach. — Kąciki ust jej zadrgały, usilnie próbując wygiąć się w uśmiech. — Bałam się, że mnie zaczepi, tak jak kiedyś jedną dziewczynę z lingwistycznego, ale na szczęście tego nie zrobił.

— A jaki jest z charakteru?

— Przerażający.

— I śmieszny.

— Super, dzięki, już wszystko wiem — powiedziała na wpół ironicznie, a potem wycelowała palcem w pewną linię, łączącą dwa nazwiska. — Oni są parą?

— Jeszcze nie.

Klaudia zerknęła na Rose, ale ta wskazała na Elizę.

— Shipuje ich. Twierdzi, że wymieniają między sobą romantyczne spojrzenia.

— Nie tylko ja tak myślę...

— Yhm, jasne. No, a tutaj, dość wysoko, są skejterzy.

— Jeździsz na desce?

— Tak, zaraz ci pokażę — odparła, wygrzebując spod wielkiej kartki kilka zdjęć. — Ty je robiłaś.

Klaudia przyznała, że fotografie wyszły całkiem nieźle, a potem zapytała jeszcze o parę osób. Dowiedziała się między innymi, że w szkole polskiego uczyła ich siostra adopcyjnej matki Elizy, na angielskim najczęściej wypowiadała się niejaka Sandra, a na historii i społeczeństwie zazwyczaj oglądano filmy. Zapamiętała, że brat bliźniak Rose był na profilu biologiczno-chemicznym razem z Kamilem, który często ich odwiedzał. Dziewczyny pokazywały też liczne zdjęcia z wakacji, wspólnych weekendów czy imprez, na których Klaudia ani razu nie odnalazła Elizy. Obie opowiedziały też historię rodzeństwa kotów i to, że jeden zamieszkał u Rozalii, a drugi u Leśniewskich. Pod koniec cała trójka przeglądała konta osób ze szkoły oraz szkolne spotted na Instagramie. Nic nie przywoływało wspomnień.

Kiedy Klaudia została sama w pokoju, westchnęła, zwijając się na łóżku.

Niczego nie pamiętała. Nie czuła więzi ze swoimi przyjaciółkami. Całe spotkanie obserwowała je uważnie, zauważyła, że Eliza mówiła znacznie mniej od Rose, w przeciwieństwie do której wydawała się spięta. Nie wiedziała jednak, czy powodem był brak pamięci Klaudii, czy może coś innego.

Zrezygnowana, wzięła do ręki telefon. Przygryzła wargę, marszcząc brwi. Nie kojarzyła, aby niedawno wchodziła w wiadomości, a właśnie to wyświetliło się jako pierwsze, gdy odblokowała ekran.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro