Rozdział 010: „Na ratunek"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kroniki autorskie 011:

Witajcie półperły.

Ten rozdział jest szczególny memu sercu, gdyż wraz z jego zakończeniem rozpoczynam publikacje „Efektu motyla" a wy macie okazje do przeczytania moją kolejną historię.

Avery Queen jest dość niezwykłą osobą i dla mnie szczególną. Po za tym historia pisana jest w jakże trudnym okresie dla nas wszystkich. I z całego serca wierzę, że gdy publikuje ten rozdział żyjemy już własnym życiem i zapominamy o czasach koronawirusa.

Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział!


(Central City – laboratorium StarLabs)

-Więc przypomniałaś sobie kim jesteś?

Felicity z troską spojrzała na mnie. Pokiwałam głową. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że ta cudowna kobieta jest moją matką. Tak wiele mi odebrano. Westchnęłam cicho. Nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. Przybyliśmy tu chcąc zmienić przeszłość, chociaż wiedzieliśmy jak sporo ryzykujemy. Jednak każdy z nas miał jakąś sprawę do załatwienia. Nick stracił matkę. Przypomniałam sobie te ostatnie wydarzenia jakie do tego zaprowadziły. Nora chciała poznać ojca. Rozumiałam ją. Matka cały czas okłamywała dziewczynę, nie mówiąc prawdy o tym kim jest. Chciała poznać prawdę, dowiedzieć się więcej. Robin. Z Robinem zawsze miałam sporo problemów. Mało mówił o sobie, wciąż wpadał w konflikt z surowym ojcem. Znałam wuja Jonna i wiedziałam jak bardzo potrafi być despotyczny. Cokolwiek mu zrobili musieliśmy go odzyskać. Crystal nigdy nie poznała swojego ojca. Matka nie wspominała o nim. Za to chciała dorównać wielkiej Supergirl. I Peter. Jako jedyny tak naprawdę miał dwójkę idealnych rodziców. Od początku z nim miałam najlepsze relacje. Chciał powiedzieć mi prawdę, ale nie mógł tego zrobić. Rozumiałam to. Przynajmniej teraz, gdy wszystkie emocje opadły, a ja zobaczyłam kim byli moi rodzice. Chcieli zapewnić mi jak najlepsze dzieciństwo. I przez siedemnaście lat naprawdę zdołali to zrobić. Byłam im wdzięczna, ale teraz nadszedł czas na moją własną przyszłość. Nie byłam już tą zwykłą nastolatką przez kilka tygodni. Doświadczyłam czegoś o czym inni mogli tylko pomarzyć. I zamierzałam wykorzystać każdą możliwą chwilę.

- Tak, ale nie chcę jeszcze o tym mówić ... - powiedziałam cicho. – Muszę uratować moich przyjaciół. Nie jestem tu sama, i wiem iż oni będą się martwić. Są uwięzieni w laboratorium pod miastem.

- W takim razie chodźmy. Ja i mój zespół ci pomożemy – zdecydował Oliver bez cienia wahania. Byłam mu wdzięczna. Nie zadawał żadnych pytań. Przyjęli moją prośbę i zaoferowali pomoc. Nie mogłam uwierzyć, że okazali się być tak wspaniałymi ludźmi. Poczułam, że jestem bardzo poruszona.

- Nie możesz teraz wrócić do Starling City, Ollie ... - drgnęliśmy, gdy Caitlin przyszła do nich. Wyglądała na przejętą. Odłożyła telefon, kończąc rozmowę. – W mediach podano iż Oliver Queen, to Grenn Arrow.

Zamarliśmy oszołomieni. Nie mogliśmy uwierzyć we wszystkie słowa kobiety, jednak po włączeniu telewizora ponura prawda pokazała nam swoje oblicza. Widzieliśmy sylwetkę Green Arrowa jak ściągał kaptur i ukazała się twarz Olivera Queena. Zamarłam bez ruchu. To czyste szaleństwo. Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo ludzie odkryli prawdę. – Powinieneś zostać tutaj. Tak będzie bezpieczniej. Nie mogą cię aresztować po za granicami waszego miasta.

- Nie będę uciekał! – stwierdził cicho Oliver. Felicity stała u jego boku. Tak ich sobie wyobrażałam niemal całe życie. W zasadzie to tak ich nawet pamiętałam. Jako cudownych i kochających rodziców. Próbowałam powstrzymać łzy. Nie chciałam przy nich się rozklejać. Później będę musiała wszystko wyjaśnić. – Po za tym musimy pomóc Avery, uratować przyjaciół. Wyruszymy nocą. Zdobędziemy trochę czasu, ale ominiemy dom. Tam będą nas szukać. Mam mieszkanie o którym nie wie wiele osób. Niedaleko doków. Tam chwilowo będziemy bezpieczni. Zadzwonię po Quentina. On z pewnością nam pomoże. Czuje, że ze wszystkich osób on mnie właśnie aresztuje.

- Myślisz, że za wszystko odpowiada ta sama kobieta? – zapytała cicho Felicity. – Twoja rzekoma siostra? Już raz próbowała cię zabić.

Zadrżałam na tamte wspomnienia. Gdyby faktycznie zdołała to zrobić, wówczas ja nigdy nie przyszłabym na ten świat. Z moich obliczeń wynikało iż Felicity wkrótce powinna zajść w ciążę. Wkrótce lub za jakieś kilka tygodni. Ciężko było mi powiedzieć. Na świat przyszłam dokładnie dwudziestego czwartego grudnia. W dzień Bożego Narodzenia. Ciocia Thea mówiła mi, że dla rodziców byłam największym prezentem. Zawsze czułam się wzruszona słysząc te słowa. Wiedziałam iż mimo przeciwności losu naprawdę mnie kochali. Byłam im bardzo wdzięczna za tą wiedzę. A ta kobieta wszystko zmieniła. Czego chciała ode mnie? Dlaczego tak bardzo mnie nienawidziła. Nie rozumiałam, ale zamierzałam rozwiązać te zagadkę za wszelką cenę. W końcu nic mi nie pozostało. Musiałam poznać prawdę.

Cały plan Olivera miał wiele wad, ale i również zalet. Po szalonej imprezie u Cisco, wspólnie wyruszyliśmy do Starling City. Wykorzystaliśmy różne środki lokomocji. Nawet prywatny helikopter, którym poleciał Oliver na spotkanie z Quntinem. Mieli wszystko opracować. Wiedzieliśmy, że pod biurem burmistrza będzie mnóstwo ludzi. Musieliśmy zachować wszelką ostrożność. Z resztą zespołu spotkałam się w umówionym miejscu. Pamiętałam, gdzie są moi przyjaciele. Ta pamięć wracała do mnie z wielkim bólem. Czułam żal, że tak ich opuściłam. Zostałam uwolniona i obiecałam wrócić. Jednak tego nie zrobiłam. A teraz z jakiś powodów Robin stał się wrogiem. Zadrżałam na same wspomnienie. Cierpiałam. Miałam wrażenie iż moje dawne życie już nigdy nie wróci, a wszystko będzie teraz zupełnie inaczej. Musiałam odzyskać przynajmniej część kontroli nad nim.

- Słyszałem, że odzyskałaś pamięć ... - Jako pierwszy przemówił Jonn i uściskał mnie serdecznie. Byłam mu wdzięczna za pomoc i wszystko, co dla mnie zrobił. Jonn jako pierwszy musiał poznać prawdę. Być może wówczas byłoby nam o wiele łatwiej. Przynajmniej w to wierzyłam. Musiałam się komuś zwierzyć.

- Tak! – skinęłam głową. – Chciałam żebyś coś zrozumiał. To skomplikowana sprawa. Muszę komuś o tym powiedzieć przed misją. Musisz wiedzieć z czym możesz się spotkać. Obiecuje powiedzieć prawdę pozostałym, ale jeszcze nie teraz. Potrzebuje czasu.

I powiedziała. O swoim życiu. Tym jak mieszkała wychowywana przez wuja. O śmierci rodziców, synu, którego posiadał. Nie zapomniała też innych osób oraz tego wszystkiego co znieśli. Jak bardzo ich świat się zmienił dzięki Mścicielom. Odzyskali wolność. Swoje własne życia. Wyglądali na szczęśliwych. Jednak brakowało im najważniejszego. Pełnych rodzin. Każde z nich straciło kogoś bliskiego. Dostali szanse by to zmienić. I zamierzali zrobić.

- A konsekwencje? – zapytał wyraźnie zaskoczony moimi słowami Jonn. Wiedziałam, że go poruszyłam. Nie miałam jednak wyjścia. Musiałam coś zrobić. – Flash opowiadał, że się zdarzają. On musiał zapłacić nie raz za ingerowanie z czasem.

- Wiem... - przytaknęłam. – Jednak co byś zrobił na naszym miejscu? Robin bardzo chciał poznać matkę, Crystal dowiedzieć się prawdy o ojcu. Podobnie również Nora. Nie mieliśmy szansy dorastać w pełnej i szczęśliwej rodzinie. Chyba tylko Nick. Thera i Roy są wspaniali. Wychowali mnie jak własną córkę. Jednak Thea poświęciła za nich życie. Nie wiem dlaczego Arianna uparła się odebrać mi wszystko. Nie zamierzam jej na to pozwolić.

- Rozumiem ... - przytaknął poruszony. Wied ziałam, że mogę mu zaufać. Wkrótce czekała mnie najtrudniejsza misja. Wiedziałam jednak, że zrobię wszystko, by zaryzykować i uratować moich przyjaciół. Co przyniesie reszta? Nie byłam pewna. Los bywał bowiem jedną wielką zmienną.

*~*~*

(Starling City - ukryte laboratorium)

-Czy jest już gotowa?

Arianna z zadowoleniem rozglądała się po swoim laboratorium. Pozostałych nie zdołała złamać. Jednak zrobiła to z Robinem. Jako pierwszym. Szybko i łatwo. Upartą dziewczynę, która pozwoliła uciec pozostałym zostawiła sobie na koniec. Zakończyła jej życie w krótki oraz bezbolesny sposób. Okazała łaskę, jednak nie odebrała sobie przyjemności pokazania pozostałym gdzie ich miejsce.

- Tak! – skinął głową jeden ze strażników. Arianna odruchowo dotknęła medalionu. Długo czekała na ten moment. Oliver z pewnością został już aresztowany. Liczyła na sprawiedliwość policji, chociaż nie wiedziała czy może tak być. W końcu niektórzy stali po stronie Arrowa. Ich również musiała znaleźć. Zniszczy idealny świat Olivera Queena, a później sięgnie w kierunku córeczki. Nie dopuści, by ta smarkula kiedykolwiek stanęła jej na drodze. W tym momencie pewnie byłaby całkiem inną kobietą. Wiodłaby normalne, szczęśliwe życie. Bez Qeenów na swojej drodze. Niestety. Los postanowił za nią i musiała zadbać o każdy szczegół. Teraz nic nie stanie jej na przeszkodzie. Powoli i konsekwentnie parła do przodu, by za wszelką cenę postawić na swoim. Nic innego nie miało żadnego znaczenia. A ona sama w końcu będzie mogła odpocząć. – Mam przygotowane serum z czarnej materii. Warto było niegdyś odwiedzić laboratorium Star Labs. Bez Flasha nie jest już tak bezpieczne jak teraz. Wkrótce świat będzie należał do nas.

Kobieta z odrazą spojrzała na mężczyznę przed sobą. Wiedziała jednak, że na nikogo innego nie będzie mogła liczyć. Casey Devlin był niegdyś dobrym policjantem. Niestety na jego drodze stanął kapitan Lance oraz Oliver Queen. Usiłowali zatuszować alkoholizm mężczyzny. On przez swoje problemy oraz nadgorliwość stracił pracę. Szukał zemsty. I teraz znalazł idealną okazję. Sama weszła mu w ręce. – Jesteś pewna, że to bezpieczne? W każdej chwili możemy stracić kontrolę nad naszymi ofiarami.

- Wtedy narobią więcej szkód ... - pokręciła głową. – Chcę by Thea Queen cierpiała zabijając swojego brata. – Już nie mogła się doczekać. Kiedy weszła do celi dziewczyny, nie kryła swojego zadowolenia. Thea wisiała skuta w łańcuchy. Wyglądała jak obraz nieszczęścia. Z twarzy i nosa ciekła krew. Rzucała jej zawistne spojrzenia. Wciąż próbowała walczyć. Nie rozumiała w ogóle swojej sytuacji. Przez cały czas myślała o Royu. Tęskniła za nim. Liczyła iż jej szukał. Mogła mieć tylko nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Jednak ta kobieta tutaj udowadniała każdego dnia iż koszmar miał dopiero się zacząć.

- Możesz rozpocząć zabieg ... - powiedziała zdecydowanym głosem. Thea wydała z siebie krzyk, gdy Casey podszedł do niej ze strzykawką. Nie miała żadnych szans, by się bronić. Wręcz przeciwnie. Musiała całkowicie poddać się tym zabiegom. Wbił strzykawkę z całej siły. Czarny płyn rozlał się po jej ciele, wywołując kolejną serię bólu. Arianna wiedziała, że będzie działać od razu. Zauważyła błysk czarnych oczu jak w przypadku Robina.

- Wspaniale! – rzuciła zadowolona. – Uwolnijcie ją. Powiedz mi droga, Theo. Kto jest twoim największym wrogiem?

- Rodzina Queenów.... – odpowiedziała Thea bez wahania. Wszystkie inne wspomnienia usunęły się w cień. Najważniejsze znaczenie miała teraz zemsta. Może nie rozumiała powodów, ale jej pragnęła ponad wszystko.

- Kogo pragniesz zniszczyć nawet za cenę swojego życia?

- Olivera Queena ....

Ledwie powiedziała te słowa, a z oddali rozległ się krzyk i dźwięk odgłosów broni. Arianna zaklęła pod nosem. Nie sądziła iż znajdą ją tak szybko. Zadbała o każdy szczegół. Jednak gdzieś musiała popełnić błąd. I wiedziała jak ten błąd może kosztować ją życie. I wiedziała jak ma na imię. Avery Queen. Zaklęła pod nosem.

- Na ciebie jeszcze nie nadszedł czas ... - powiedziała ściszonym głosem. – Zostań w celi i nie reaguj. Cokolwiek by się nie stało masz słuchać rozkazów.

- Tak! – Thea skinęła głową. Aria zamknęła celę po czym ruszyła naprzód. Wiedziała, że ma wiele do stracenia. Musiała działać szybko. Bez względu na wszystko. Liczyła się każda sekunda. Skinęła głową Caseyowi. Wezwał pozostałych żołnierzy. Musiała dopiąć swojego.

- Atakują nas ze wszystkich stron! – rzucił jeden z żołnierzy, gdy wybiegli z podziemi laboratorium. – Uwolnili Crystal Danvers oraz pozostałych.

Aria zaklęła pod nosem. Nie takiego obrotu sprawy się spodziewała. Wręcz przeciwnie. Myślała iż ma jeszcze trochę czasu. Armia połączona z młodymi mścicielami wydawała się być niezniszczalna. A ona w tym wszystkim w ogóle nie miała żadnych szans. Nie mogła przegrać po tym wszystkim. Tak dużo zrobiła. Osiągnęła więcej niż mogłaby sobie wymarzyć kilka lat temu. I nie zamierzała tego stracić z powodu głupich błędów.

- Witaj! – drgnęła rozpoznając głos swojej rywalki. Avery Queen. Wyglądała inaczej niż, gdy widziały się po raz ostatni. Dojrzała. Miała na sobie czarny strój wojowniczki oraz opaskę na oczach. Rozpoznała ją bez trudu. – Mam nadzieję, że nie czekałaś zbyt długo na mnie.

Kobieta uśmiechnęła się szyderczo. Nie była gotowa na te spotkanie, ale w tym momencie nie dbała o to. Już od dawna czekała na okazje, by zniszczyć rywalkę. Doprowadzić do upadku. Miała plan, ale nie zaszkodzi jeśli da jej odpowiednią nauczkę. – Dlaczego to wszystko robisz? Nigdy mi nie wyjaśniłaś. Nie znamy się. Jestem tego pewna. Skąd ta cała nienawiść? Czemu chcesz zniszczyć całą moją rodzinę?

- Widzisz kochanie jestem siostrą twojego ojca ... - zaczęła nie owijając w bawełnę. Uznała, że nadszedł czas, by prawda wyszła na jaw. Później pokażę gdzie jej miejsce. – Widzisz więc, iż mamy wspólną historię. Podczas, gdy twój ojciec miał wszystko ja i moja mama klepaliśmy biedę. Byłyśmy wychowankami Queens. Biednej dzielnicy w której mieszkałam. Nie miałyśmy w ogóle pieniędzy. Matka pracowała jako kelnerka. Ledwo wiązała koniec z końcem, by nas utrzymać. Ostatecznie zaczęła sprzedawać swoje ciało. Dostawała więcej kasy i budziła się nienawiść do mnie. Byłam połączeniem jej oraz ojca. Człowieka, którego nienawidziła najbardziej na świecie. Próbowała mnie sprzedać swojemu klientowi. Miałam czternaście lat, gdy podała mi środki odurzające. Nie podziałały odpowiednio, więc zdołałam uciec. Thomas Queen zniszczył mi życie. A ty tylko dolałaś oliwy do ognia, kiedy w przyszłości jako Mścicielka próbowałaś mnie powstrzymać.

- Mścicielka? – Avery nic nie rozumiała. Pokręciła głową. Chciała wiedzieć więcej. gdzieś w tle rozgrywała się walka. Wiedziała iż jej przyjaciele będą bezpieczni. Przynajmniej część z nich.

- Pozwól, że opowiem ci pewną historię ... - zaczęła mówić kobieta swoistym tonem głosu. Avery miała wrażenie iż słyszy całkiem inną historię swojej rzeczywistości. Nie zdawała sobie sprawy iż to miał być dopiero początek.


(Starling City – inna rzeczywistość)

Miała wszystko o czym mogłaby pomarzyć i osiągnęła to sama.

Matka nigdy jej nie pomogła. Wręcz przeciwnie. Omal nie sprowadziła jej na dno. Sama musiała zadbać o siebie. Mając trzynaście lat uciekła z domu i zaczęła sobie dorabiać. Najpierw sprzedawała narkotyki. Szybko odkryła jak przeżyć w tym świecie i tak w wieku dwudziestu lat została szefową gangu. Osiągnęła szczyt możliwości. Rozprowadzała narkotyki nie tylko do Starling City, ale i również Gotham, Central City i wielu innych miasteczek. Śmiało mogła mówić o sobie wszechmocna. Zawierała sojusze z Bratvą. Jednego tylko nie wiedziała. Matka nigdy nie zdradziła kim był jej ojciec. Tę wiadomość pragnęła wiedzieć ponad wszystko. Chciała zrozumieć, czemu ten człowiek się wyrzekł własnej córki. Wówczas wiodłaby zupełnie inne życie. Dlatego pewnego dnia odwiedziła swoją matkę. Już nie poznawała jej wcale. Może dlatego łatwiej im było rozmawiać? Nie wiedziała. Jednak poznała prawdę. Thomas Queen. Założyciel, darczyńca, ojciec dwójki dzieci. Miała okazje obserwować go od jakiegoś czasu. Po za tym jego syn od jakiegoś czasu kupował u niej narkotyki. Z rozkoszą obserwowała jak młody Queen się stacza. Jednak wydarzyło się coś, co zmieniło jej zamiary. Musiała wyjechać. Opuścić Starling City. Jednak obiecała sobie wrócić i dokończyć co zaczęła. Wróciła po niemal dwudziestu latach, gdy odkryła powrót Oliver Queena. Obserwowała go. Obmyślała plan zemsty i gdy była już gotowa coś się wydarzyło. Przebywała wówczas w Central City. Poszukiwała wyjątkowych osób do swojego projektu. Wówczas nagły wybuch akcelerator sprawił iż zapadła w śpiączkę. Mijały lata. Różne kryzysy nawiedzały miasta. Bohaterowie rośli w siłę. Wiele osób kompletnie zapomniało o nieprzytomnej kobiecie. Leżała na oddziale. Funkcjonowała normalnie, ale nie mogła otworzyć oczu. Śniła. Pewnego dnia, ktoś przypomniał sobie o niej. Pewnego wieczoru, ktoś wszedł na zapomniany oddział. Odnalazł leżącą kobietę. Przez chwilę spoglądał na nią jak spała. Wyglądała tak niewinnie, jednak widział jej przeznaczenie. Wiedział, co w niej drzemało. Wielkie zło, które było idealne dla planu mężczyzny. Już od dawna o tym marzył. Podróżował po świecie szukając idealnych ludzi do swojego planu. Arianna Queen idealnie się do tego nadawała. Kiedy ją dotknął otworzyła oczy. Z pierwszej chwili była oszołomiona i niewiele pamiętała. Gdy powiedział jej jaki mają rok nie dowierzała. Tak wiele ją ominęło.

- Jesteś moją przyszłością Avery ... - powiedział do niej z zadowoleniem. – Kiedyś też byłem dobry. Chciałem pomagać ludziom. Los pokazał mi, że nie warto. Zmieniłem się. Zamierzam zniszczyć ten świat i zbudować swój własny. Czy chcesz stać po mojej stronie w tym planie?

Arianna się nie wahała. Chciała zniszczyć rodzinę Queenów za wszelką cenę. Powoli wdrążała się w nowy świat. Zdobywała sojuszników. Nie było to łatwe. Starling City w przyszłości miało silną drużynę Mścicieli. A jednak Arianna nie poddawała się. Wręcz przeciwnie. Walczyła o każdy szczegół swojego życia. Nowy nieznajomy napawał ją chęcią zemsty. Ofiarował dar o jakim mogłaby tylko pomarzyć.

- Nawet więcej niż zainteresowana .... – powiedziała z nieskrywanym zapałem. Mężczyzna zaśmiał się. Był od niej niewiele starszy, ale wygląd dla podróżnika w czasie bywa mylący. Jego oczy zostały zasłonięte maską. Usiłowała rozpoznać ledwo widoczne rysy twarzy. Niestety. Nie widziała zbyt wiele. – A ty? Jaki będziesz miał swój udział?

Mężczyzna zaśmiał się rozbawiony. Ktoś, kto opowiedział mu o Ariannie miał całkowitą rację co do charakteru dziewczyny. Miała temperament i umiała zwojować ludzi wokół siebie. Potrzebował kogoś takiego. Przez lata obserwował ludzi, wędrował poprzez czasy i światy. Widział różne ziemie. Szukał ukojenia, ale nigdy go nie znalazł. W końcu zrozumiał na czym polegał jego problem. Oliver Queen odpowiadał za wszystkie jego krzywdy. I najwyraźniej nie tylko jego. Cóż. Mściciel miał wielu wrogów, którzy szukali na nim zemsty. – Co mam zrobić?

Posłuchała go we wszystkim. Szybko zdobyła odpowiednią ilość sojuszników. Biedniejsza dzielnica Starling City, praktycznie należała do niej. Tak. O to właśnie chodziło. Liczyła na zdecydowanie więcej. Obserwowała też Olivera. Jak rósł w siłę jako burmistrz miasteczka. Także patrzyła na jego rodzinę. Miał córkę. Avery Queen. Dziewczyna podobnie jak ojciec miała swoje tajemnice. Wyrastała wśród Mścicieli i bohaterów. Nic dziwnego, że stała się jednym z nich. Szybko zdobywała popularność walcząc w ukryciu i masce. Nikt nie znał tożsamości Green Juniora, ale ona podejrzewała już od bardzo dawna. Zwłaszcza iż na siebie polowały. W zasadzie, to ona postanowiła uderzyć w Avery. Tak poradził jej tajemniczy nieznajomy. On kierował całą akcją. Wszystko miała dokładnie zaplanowane. Skok stulecia. Obrabowanie najpopularniejszego banku w Starling City. Nie przewidziała jednego. Grupa młodych Mścicieli, okazała się być znacznie bystrzejsza niż myślała. Bardzo szybko poległa w czasie pierwszego oblężenia. Wtedy stanęły naprzeciw siebie po raz pierwszy. Arianna doskonale pamiętała tę chwilę. Wyraźnie obserwowała satysfakcje na twarzy zuchwałej dziewczyny. Górowała nad nią pełna zwycięstwa.

- Naprawdę myślisz, że wygrałaś? – prychnęła Arianna, nie ukrywając swojej pogardy. – Twoja rodzina od początku była zbyt pewna siebie, jednak ja mam wam zamiar pokazać jak wygląda dno. Będę stała z boku i obserwowała jak wszyscy upadacie. Cała rodzina Queenów z tobą od samego początku.

- Dlaczego nas tak bardzo nienawidzisz? – zapytała wówczas, wyraźnie zszokowana dziewczyna. Widziała różnych wrogów, ale nigdy kogoś takiego jak ona. Nie czuła tak wielkiej nienawiści. Nawet rozmawiała o tym z Robinem, ale chłopak uważał iż przesadza. Miał ją za kolejnego wroga do pokonania. No cóż. Ona miała nieco inne podejście. Myślała bardziej racjonalnie. – Nigdy nic ci nie zrobiliśmy.

- Gdyby nie wy miałabym normalne dzieciństwo! – rzuciła z gniewem. – Właściwie stop. Nie ty, ale twój ojciec i jego siostra. Thomas mógł romansować z moją matką, ale nie chciał porzucać rodziny. Była dla niego wszystkim. My właściwie mogłybyśmy nie istnieć. Dał matce pieniądze, by usunęła ciążę, ale nigdy tego nie zrobiła. Postanowiła mnie urodzić, chyba na złość Queenowi, gdyż nigdy tak naprawdę mnie kochała.

- Nie możesz być siostrą mojego ojca ... - pokręciła głową. Dobrze znała historie swojej rodziny. Tata nigdy przed nią niczego nie ukrywał. Zawsze był szczery. Znała również większość faktów z jego przeszłości jako Olivera Queena. Może nie wszystko jej powiedział, ale mu ufała. Wiedziała dlaczego to zrobił. Czasem pewne rzeczy powinny pozostać tajemnicą. Ona mimo iż była młoda, miała również swoje mroczne grzechy na sumieniu. – Thomas zginął na Gambicie kilkanaście lat temu. Nie było mnie wówczas na świecie.

- Masz szesnaście lat, prawda? – prychnęła wyraźnie rozbawiona Arianna. – Tyle mniej więcej leżałam w śpiączce tuż po niespodziewanym wybuchu reaktora. Właściwie chyba drugim, przy pierwszym narodził się Flash. Tak. Znam całą historie Mścicieli. I zapewniam cię, że to będzie dopiero początek!

- Nie! – wykrzyknęła Avery. Nie chciała dopuścić do tego, by ta kobieta przed nią osiągnęła swój cel. Strzał padł znienacka. Poczuła ostry ból, który dosłownie powalił ją na kolana. Upadła, a wszystko dookoła rozbłysło krwią....

*~*~*

(Starling City – obecnie)

-Zabiłaś mnie?

Wykrztusiłam z niedowierzaniem. Odruchowo dotknęłam swojego serca. Czy to możliwe, iż podróżowała tyle razy w czasie? Zmieniała rzeczywistość jak chciała i nikt nigdy jej nie powstrzymał? Pokręciłam głową. Nie mogłam uwierzyć w aż taką nienawiść. Dla mnie to nie było normalne. Wręcz przeciwnie.

- Niestety nie ... - mruknęła z wyraźnym rozczarowaniem. – Tylko drasnęłam i doprowadziłam do furii. Chciałaś odnaleźć mnie za wszelką cenę. Byłaś inna niż teraz. Muszę przyznać iż wychowanie bez rodziców i wiedzy wyszło ci na dobre. Tu jesteś bardziej, że tak powiem ludzka...

Zakręciło mi się w głowie od jej słów. Nie chciałam wiedzieć więcej. ta kobieta zniszczyła dość istnień. I nie zamierzała pozwolić, by zniszczyła ich jeszcze więcej. musieliśmy ją powstrzymać. Kolejny huk odwrócił naszą rozmowę. Arianna straciła chęć do zwierzeń. Zaklęła pod nosem i chciała ruszyć do ucieczki, ale powstrzymałam ją. Rzuciłam wyzwanie. Czułam iż nie po raz pierwszy stanęłyśmy naprzeciw siebie. Arianna była bardzo wprawiona. Wiedziała jak posługiwać się rękami oraz nogami, by jak najdotkliwiej zaatakować przeciwnika. Sprawiała iż każdy kolejny cios był dość celny i bolesny. Z każdą chwilą traciłam coraz więcej energii. Chciałam jednak ją powstrzymać. Tylko ona mogła uratować mojego ojca przed więzieniem. Może i był Mścicielem, miał sporo na sumieniu, ale z pewnością nie zabiłby niewinnej kobiety. Ja po prostu to czułam. Nie miałam czasu za wiele myśleć, gdyż upadłam po kolejnym gwałtownym uderzeniu. Nie miałam szans z nią walczyć. Przynajmniej nie na tym etapie. Jęknęłam, czując bezsilność po porażce. Nikogo nie było w pobliżu. Zauważyłam sztylet w jej ręku. Gotowy by użyć.

- Nie tak szybko ... - mruknęła chowając go do kieszeni. – Poczekamy na lepsze czasy. Wówczas możesz być pewna iż skończysz bardzo szybko. A ja będę ostatnią osobą, którą zobaczysz.

Nim zdążyłam coś powiedzieć, kopnęła mnie mocno. Niemal straciłam przy tym przytomność. Ktoś pomógł mi wstać. Z ulgą rozpoznałam twarz Crystal. Dzięki mocy dziewczyny opuściliśmy laboratorium. Na zewnątrz już czekali pozostali. Mogłam wyściskać moich przyjaciół. Wyglądali na oszołomionych, ale żyli. Brakowało tylko Robina. Jednak wierzyłam iż znajdziemy sposób, by go odzyskać. Wierzyłam w to. Był jednym z nas. Miał mnóstwo dobra, które zostało gdzieś schowane.

- Później nam wszystko wyjaśnicie ... - mruknęła Dinach z ciekawością obserwując moją dość nietypową grupkę. – Lepiej uciekajmy jeśli nie chcemy zostać złapani.

- W porządku! – skinęliśmy głową. Rozbiliśmy się na drobne grupki, by ponownie spotkać się w kryjówce. Widziałam pytające spojrzenia moich przyjaciół. Ich zaintrygowane miny. Wiedziałam o czym myślą. O swojej przeszłości, rodzinach. Ja również. Po raz pierwszy miałam okazje całkiem świadomie mieć ich u swego boku. Dziwne uczucie. Zupełnie jakbym na nowo odzyskała nadzieję. Niezwykle uczucie, którego już od dawna nie doświadczyłam.

- Mamy niewiele czasu nim po mnie przyjdą.... – mruknął cicho, patrząc na mnie poważnym głosem. Wiedziałam, że oczekuje odpowiedzi. Jednak nie byliśmy w komplecie. Wkrótce dołączyli do nas Kara Danvers i Barry z Iris. Osobiście o nich poprosiłam. Widziałam wzruszenie na twarzy Nory. Tak bardzo pragnęła poznać ojca.

- Pochodzimy z odległej przyszłości w której dorastaliśmy w większości bez rodziców .... – zaczęłam mówić drżącym głosem. – Ten ciemnowłosy chłopak po lewej ode mnie ... - wskazałam palcem na Nicka. – To Nick Harper. Jedyny syn Thei i Roya Harperów. Tuż obok niego Peter Curtis Black. Ten, który na ostatnio zaatakował ma na imię Robin. Tamta kobieta musiała mu coś namieszać w życiu. Robin Diggle.

- Mój syn? – wykrztusił z niedowierzaniem Jonn. No cóż. Uprzedzałam go o wszystkim. Jednak mimo wszystko był zszokowany. Rozumiałam to. Sama bym była zaskoczona na ich miejscu. Nie co dzień spotyka się swoje prawie dorosłe dzieci.

- A ty? – Te pytanie zadała Felicity. Spojrzałam na mnie z przekąsem. Poczułam jak serce mocniej mi zabiło. To moja matka. Nie umiałam ukryć łez. W końcu spełniało się moje największe marzenie. Czekałam na nie całe życie, chociaż nie zdawałam sobie z tego sprawy.

- Jestem waszą córką ... - wykrztusiłam w końcu. – Nazywam się Avery Queen ... mam siedemnaście lat. Zginęliście, gdy byłam dzieckiem. Nie znałam swojego pochodzenia. W sensie chodzi o to iż nie wiedziałam kim byliście. Ciotka i wuj postanowili dać mi namiastkę normalnego życia. Wychowali mnie najlepiej jak umieli, ale rzeczywistość pisze różne scenariusze. Ktoś postanowił odebrać mi sielankowe życie i niemal jej się udało. Odebrała mi wszystko... nie mogłam na to patrzeć bezczynnie. Zebrałam grupę, która jak się okazuje od bardzo dawna kontynuowała walkę mścicieli. Nie mogliśmy inaczej. Po za tym Nora miała inne zadanie. Chciała poznać swojego ojca. Tylko o tym marzyła od bardzo dawna. Ojciec zginął, gdy była roczną dziewczynką. Właściwie chyba tylko Curtis i Nick są dziećmi obojga rodziców. Właściwie to Nick od jakiegoś czasu nie. Kilka dni przed wyprawą zginęła ciocia.

Widziałam poruszenie na twarzy Olivera. Nie spodziewał się aż takich wieści. Felicity również. Miała łzy w oczach. Mnie również ściskało w żołądku. Nie sądziłam iż chwila w której odzyskam swoich rodziców będzie taka piękna. I jak bardzo mi ich brakowało przez całe moje życie. Ciotka i wuj byli wspaniali. Wykazywali się mądrością oraz troskliwością. Mimo wszystko brakowało mi ich bardzo. Kiedy mnie przytulili pękła tama. Łzy same pociekły z oczu. Nie mogłam opanować wzruszenia.

- Będę miała piękną oraz mądrą córkę ... - powiedziała wzruszona Felicity. – Jestem pod wrażeniem. Masz wiele z ojca, ale i też ze mnie. W końcu to ja będę cię nosić pod sercem kilka miesięcy.

- Czy mogę... - Nora West Allen wtrąciła się niespodziewanie. Wszyscy spojrzeliśmy na nią. Wyglądała na mocno speszoną. Trochę ją rozumiałam. Była wychowywana przez matkę z którą niezbyt miała wiele wspólnego. W dodatku przed nią matka zataiła prawdę o pochodzeniu ojca. – Powinnam wybrać się do Central City. Chcę poznać ojca. Dowiedzieć się dlaczego musiał zginąć. Wiem, rozmawialiśmy już o ingerowaniu w czasie, ale ty sama po to tu jesteś. Chcesz uratować swojego ojca.

Pokiwałam głową. Doskonale ją rozumiałam. Nora uściskała mnie i pożegnawszy się z pozostałymi zniknęła. Pytająco spojrzałam na Crystal, ale ta pokręciła głową.

- Nie chcę zmieniać swojej rzeczywistości pokazując się matce ... - powiedziała ściszonym głosem. – Zostanę tutaj i pomogę wam doprowadzić sprawę z Arianną do końca. Wiem, że możecie mnie potrzebować.

- Dziękuje ... - mruknęła ze ściśniętym sercem. Mocno przytuliłam ją do siebie. Cieszyłam się iż miałam grupę przyjaciół na których mogłam liczyć oraz odzyskaną rodzinę. Pragnęłam wierzyć, że to będzie dopiero początek czegoś dobrego w moim życiu i naprawdę mogę odmienić swój los.

Na zakończenie:

Muszę przyznać, że jestem zadowolona z rozdziału, chociaż dość długo się go pisało. Jednak Avery dopiero rozpoczyna swoją przygodę. Nie wiem jak dużo będzie miała rozdziałów. Postaram się pokazać jej historie z godnej tego serialu strony i liczę iż pozostaniecie ze mną.

Do następnego rozdziału.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro