Rozdział 015 „Porozrzucana przyszłość"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nieprawda, że czas leczy rany i zaciera ślady.

Może tylko łagodzi przykrywając wszystko osadem kolejnych przeżyć i zdarzeń.

- Lucjan Nowakowski

Kroniki autorskie 016:

Drogi czytelniku!

Jeśli doceniasz i lubisz czytać moją historię, bardzo chciałabym cię prosić o komentowanie.

Napisanie kilku słów nie zajmie dużo czasu, a mnie da sygnał, co zmienić lub ewentualnie poprawić w mojej historii.

Tymczasem w obecnie zimowej zawierusze (Jak pisze jest luty) zapraszam do kolejnej przygody naszej młodej bohaterki.


(Starling City, 10 lat później)

Powoli i ostrożnie stanęłam na nogach.

Czułam jak ból ściska moje serce. Wiedziałam, że Arianna po raz kolejny wygrała. Przeklinałam w duchu tę szaloną kobietę. Po raz kolejny zniszczyła mi życie oddzielając z dala od bliskich. Wiedziałam, że cokolwiek nie zajdzie być może nigdy już ich nie ujrzę. Próbowałam zmienić przeszłość. Niestety poniosłam klęskę. Nie lubiłam przyznawać do swoich błędów. Wręcz przeciwnie. chciałam walczyć o swoje. Tym razem jednak musiałam pogodzić się z porażką. W pewnym momencie poczułam jak coś trzymałam w ręku. Był to medalion. Rozpoznałam jego kształt. Ten sam, który nosiła zawsze Arianna. W jakiś sposób musiałam go zerwać z szyi tej kobiety. Główny kryształ był pęknięty. Zaklęłam pod nosem. Wiedziałam, że bez tego nie dam rady opuścić tych czasów. Musiałam również przekonać się co zaszło podczas mojej nieobecności. Z pewnością minęło sporo lat. Kobieta wyglądała na bardzo pewną swojego zwycięstwa.

Ostrożnie podniosłam swoje ciało i westchnęłam cicho. Rozejrzałam się dookoła. Miasto, a właściwie uliczka wyglądała dość ponura. W powietrzu czuć było dziwny zapach spalenizny. Zauważyłam zniszczone domy oraz ulice. Musiała zajść tu jakaś bitwa. Odruchowo spojrzałam na ziemię. Leżała tam gazeta. Data wskazywała na dziesięć lat później zaklęłam pod nosem. Musiałam odnaleźć bliskich. Ktokolwiek, kto przeżył apokalipsę. Nie wiedząc zbytnio dokąd pójść zaczęłam przeglądać gazetę. Znalazłam sporo ciekawych artykułów. O dziwo poświęconych ludziom, których znałam. Mścicielom. Sporo z nich odeszło w zapomnienie. Poczułam skurcz w żołądku, gdy dotarła do mnie informacja o śmierci Olivera Quenna. Co gorsza nie zginął jako bohater. Arianna całkowicie zmieniła moją przyszłość. Ojciec został skazany za ewentualne zbrodnie po czym skazano go na śmierć. Głównym burmistrzem miasta została niejaka Arianna Queen. Suka przyjęła nazwisko ojca i udawała, że nic się nie stało. Kompletnie tego nie rozumiałam. Musiała mieć jakiś plan. Zamierzałam dowiedzieć się jaki. W tym celu ruszyłam w stronę uliczki prowadzącej do głównego miasta. Nie wiedziałam, że ona również postanowiła czuwać i wysłała mi komitet powitalny. Najwyraźniej wszystko dobrze sobie zaplanowała. Trójka napastników miała na sobie zupełnie inne stroje niż znałam wcześniej. Zaklęłam pod nosem i naszykowałam pozycje do walki. Odruchowo schowałam medalion. Czułam, że może go szukać przez te ostatnie lata? Tak. Zdecydowanie lata. Czy moi przyjaciele żyli? Jak potoczyły się losy Williama. Wciąż istniałam, więc Felicity musiała mnie urodzić. Więc dostałam szansę. Coś poszło nie tak dla samej Arianny. To nieco podniosło mnie na duchu. Liczyłam na więcej takich cudów. Jednak teraz musiałam stoczyć walkę i przeżyć. Nie wiedziałam ile jeszcze niespodzianek przygotowała dla niej ta szalona kobieta. Zamierzała z tym skończyć raz na zawsze. Wzięła głęboki oddech i zaatakowała. Chociaż mężczyźni wydawali się być silniejsi od niej, ona nie odstawała od nich. Wręcz przeciwnie. Jednak pozostawała osłabiona. Podróż w czasie nie należała do zbyt przyjemnych. Wciąż odczuwałam skutki tych sytuacji. W pewnym momencie poczułam, że jestem na straconej pozycji. W pewnym momencie jeden z nich chwycił mnie brutalnie za włosy. Krzyknęłam próbując uwolnić się z uściska, ale druga ręka wylądowała na mojej szyi. Czułam jak odpływam. Z każdą minutą tracąc coraz mniej siły i chęci. Pomoc przyszła nieoczekiwanie. Najwyraźniej dobry los wciąż postanowił nade mną czuwał. Tajemniczy wybawiciel z całej siły wystrzelił strzałę, trafiając napastnika. Prosto w plecy. Kolejne dwa również. Mogłam przez chwilę odetchnąć z ulgą.

- Kim jesteś? – zapytał surowym głosem. Miałam wrażenie, że skądś go znam. Nie wiedziałam tylko skąd. Zmarszczyłam brwi próbując coś wyczytać z jego oczu, ukrytych pod maską.

- Nazywam się Avery Queen .... – słysząc te nazwisko zaklął pod nosem, spoglądając na mnie. Nim zdołałam coś powiedzieć chwycił za ramię. Nie chciał tu rozmawiać. Biegnąc przez opuszczone miasteczko zauważyłam jak bardzo się zmieniło. Wszystko zostało zniszczone. Dawny urok Starling City przestał istnieć.

- Co tu się stało? – zapytałam z zaskoczeniem. Wciąż byłam w głębokim szoku. Co Arianna chciała mi pokazać przenosząc mnie tutaj? Swoje spaczone zwycięstwo? Chciała coś osiągnąć? Pragnęłam ją, chociaż trochę zrozumieć. Niestety, nie miałam pojęcia w jaki sposób to wszystko chciała zorganizować. Arianna była szalona. Po za planem zemsty nic nie miało znaczenia. Pragnęła swojego nazwiska i przywrócenia własnej tożsamości. Trochę ją rozumiem. Po wieloma względami chciała w końcu zaznać spokoju. Jednak zabrała się do tego w nieodpowiedni sposób. Niszczyła wszystko dookoła i ludzi, którzy na to nie zasłużyli. Ja sama nie rozumiałam bezsensownego planu jej zemsty. Jednak miałam coś, co mogło powstrzymać ją przed kolejnymi planami. Miałam amulet za pomocą którego mogła przenosić się w czasie. Zamierzałam go wykorzystać, by wrócić do czasów jakie opuściłam. Pragnęłam jak na zawsze zakończyć te szaleństwo. I spokojnie móc żyć własnym, odzyskanym życiem. Mimo tylu porażek głęboko wierzyłam, że jest to możliwe. Musiało być. Inaczej nie przeżyłabym tego wszystkiego. Kręcąc głową podążałam za tajemniczym wybawicielem. Mogłam mieć nadzieję, że nie prowadzi mnie w jakąś pułapkę. Mimo tych wszystkich obaw postanowiłam mu zaufać. Czułam się zmęczona oraz totalnie wykończona psychicznie. Pragnęłam wypocząć gdzieś i przemyśleć całą sytuacje. Nie miałam też pojęcia jaki panował obecnie rok. Arianna nie sprecyzowała dokąd dokładnie mnie wysyła. Zdawałam sobie jednak sprawę iż działała według jakiegoś schematu. Trzeba było go tylko odpowiednio rozszyfrować. Kiedy minęliśmy znajome miejsce zatrzymałam się na chwilę. To była dawna restauracja Thei Queen. Budynek został kompletnie zdewastowany. Jakby ktoś czegoś tu szukał. Domyślałam się czego. Tu była dawna kryjówka drużyny Arrowa. Ukryta głęboko w podziemiach. Nikt nie miał pojęcia, gdzie się znajduje prawdziwa twierdza Olivera. Parę razy coś tam podejrzewano, lecz prawdę odkryto dopiero po paru latach. Minęliśmy budynek i ruszyliśmy do starego magazynu. Zniszczony budynek nie zachęcał, ale weszłam za nim, ostrożnie rozglądając się dookoła. Zapalono gwałtownie światło, które na moment mnie zaślepiło. Zamrugałam kilka razy. Z trudem rozpoznałam zebrane wokół mnie osoby. Nie wiem ile lat minęło, ale dość mocno się zmienili. Chyba jedynie Rilley wciąż pozostała ta sama. Odróżnił ją tylko kolor włosów.

- Nie mogę uwierzyć, że to ty! – wykrzyczała na mój widok i jako pierwsza wtuliła się we mnie. – Powiedziano nam, że zginęłaś podczas odbijania swoich przyjaciół. Oliver i Felicity bardzo to przeżyli. Oliver długo szukał zemsty. Niestety Arianna zdołała podbić całe miasto. Nie wiem kiedy i jak wszystko zorganizowała. Uciekliśmy do podziemia, chowając się przed jej zemstą. Niszczyła całe dziedzictwo Queenów, ogłaszając się Imperatorem Starling City.

Pokręciłam głową, głęboko poruszona tymi słowami. Nie spodziewałam się, że mój świat może aż tak ulec zmianom. Powiedziano mi, iż minęło dziesięć długich lat. Egzekucja Olivera miała miejsce cztery lata temu. Felicity zdołała urodzić córkę i ukryć ją bezpiecznie. Głęboko ukryte wspomnienia podpowiadały mi gdzie jestem. I co najważniejsze byłam teraz bezpieczna. Czułam podświadomie, że Arianna nie chciała dopuścić do moich narodzin. Na całe szczęście nie udało jej się to. Wtedy usłyszałam hałas za sobą i się odwróciłam. Zamarłam widząc jak młody chłopak ściągnął z siebie maskę. Przede mną stała ostatnia osoba o jakiej myślałam.

*~*~*

(Starling City – dziesięć lat wcześniej)

-Co to znaczy straciliście ją?

Oliver niepewnie spoglądał na stojąca przed nim Laurel i tłumaczącą wszystko, co zaszło. O tym jak poszli uratować jej przyjaciół. Nie mógł uwierzyć w to, co mówiła. Może i misja była bardzo prosta, i udało im się. Przyjaciele jego córki byli wolni. Miał okazje ich poznać. Trochę dziwne uczucie obserwować córkę Kary Danvers, syna Thei i Rory'ego oraz co najdziwniejsze samego Curtisa. Nie umiał przejść z tym na porządku dziennym. Wciąż ledwo się godził z ciążą Felicity i własną dorosłą córką u której boku nie miał szans dorastać. A teraz ją stracił bezpowrotnie. Chciał po nią wracać, lecz nie pozwolono mu. Potem wybuchła rewolucja. Jego siostra szturmem zdobyła miasto. Miała dużo ludzi po swojej stronie. Nie dbała o nikogo ani o nic. Wyraźnie pokazywała mu swoją siłę. I zdobyła wszystko za jednym razem. Nie mieli szans z nią walczyć. Spełniała się mroczna przepowiednia Avery. Chcąc chronić żonę i dzieci Oliver poprosił Flasha o pomoc. Jedyną osobę na którą mógł w tym zwariowanym świecie liczyć. Niestety coraz gorzej szła mu obrona miasta. Próbował ratować przyjaciół. Walczyć w tym zwariowanym świecie o swoich bliskich. Pewnego dnia odnalazł ciało Thei. Nie mógł uwierzyć, że siostra nie żyła. Czyste szaleństwo. Długo opłakiwał jej śmierć. Cierpiał zdecydowanie bardziej niż inni. Musiał porozmawiać z siostrą. Przekonać ją ostatecznie o bezpieczeństwo bliskich. Tylko w ten sposób mógł cokolwiek zrobić. Jednak miał coraz mniej pola do popisu. Zdobywała z każdą chwilą więcej ziem i zabijała ludzi, którzy stawali przeciwko niej. Olivera ogarniała czarna rozpacz. Jedyny plus, że żona i córka są bezpieczni. Arianna nie zrobi nic, by przeszkodzić córce narodzić się. Co prawda do porodu jeszcze daleko, to jednak wolał dmuchać na zimne. Przy Felicity była przyjaciółka Avery Crystal oraz Nick. Teraz musiał walczyć, by uratować, to co zostało z jego miasta. Wiedział, iż nie ma wyjścia. John również bezpiecznie ukrył swojego syna i żonę. Teraz stali ramię w ramię. Tworząc dobry zespół. Nie zabrakło również Rory'ego, który nie umiał pogodzić się ze śmiercią Thei. Dopiero, co zdążył poznać swojego syna z przyszłości. Teraz wiedział, iż ta przeszłość mogła zostać zniszczona przez pewną szaloną kobietę. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Zdecydowanie wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż myślał. Przyszłość o którą walczył miała przestać istnieć. Nie sądził, że to w ogóle jest możliwe. Zamiast być bohaterami dla miasta, musieli zejść do podziemia. Ukrywać swoje istnienie.

- Miałam okazje rozmawiać z matką .... – usłyszał w tle podekscytowany głos należący do Crystal. Crystal Danvers – oficjalnie córka Kiry Danvers znanej mu jako Supergirl. – Jest fantastyczna. Nigdy nie miałam z nią najlepszych stosunków, ale teraz tego żałuje. Nawet jeżeli nie powiedziała mi kim był mój ojciec zaczynam to rozumieć. Chciała mnie chronić. Pragnęła bym wiodła normalne życie, chociaż w czasach po wielkim kryzysie jest to trudne. Świat nie był już podzielony. Wszyscy znaleźliśmy swoje miejsce na jednej ziemi. Musieliśmy nauczyć się współistnieć.

- Zaraz, zaraz! – Oliver, który do tej pory unikał spotkania z młodymi postanowił wtrącić się do rozmowy. Słowa Crystal dość mocno go zaintrygowały. – Mówisz o Kryzysie? Tym wielkim i przepowiadanym?

- Tak! – skinęła głową dziewczyna. – Właśnie wtedy zginął Flash, ojciec Nory. Poświęcił się dla nas wszystkich. Został bohaterem, lecz Iris się wystraszyła. Odebrała córce moce i stworzyła inną historię. Nora dopiero po latach poznała prawdę. Miała wielki żal do matki. Zupełnie inna historia miała miejsce z twoją córką. Thea i Rory od początku chcieli trzymać ją z dala od tego całego bagna. Wiedzieli, że pewnego dnia przeszłość się o nią upomni, ale wierzyli iż postępują słusznie. Chcieli dobrze, ale okłamywanie swoich dzieci nigdy nie wychodzi na dobre. Wystarczy spojrzeć na Robina. Czy Jonn wie o swoim synu?

Oliver pokręcił głową. Nie miał serca powiedzieć przyjacielowi, co stało się z jego synem. Powinien przeprowadzić tę rozmowę, ale ostatnio więcej ich różniło niż łączyło. Ta sytuacja go naprawdę martwiła, gdyż chciał sporo wyjaśnić. Niestety wciąż nie było im po drodze. A śmierć Thei doprowadziła do jeszcze większego rozłamu niż myślał. Wszystko szło nie tak.

- Co zamierzasz zrobić w sprawie siostry? – zapytała Felicity, gdy po kilku godzinach, zmęczony wrócił do domu. Znalazł chronienie w małej chatce na obrzeżach. Laurel pomogła mu pod ukryciem zakupić owy kawałek ziemi. Tutaj z pewnością nikt ich nie znajdzie. Felicity wraz z Williamem i ich nienarodzonym dzieckiem mogli być bezpieczni. Przynajmniej przez chwilę. Wiedział, że dopóki nie wyjaśni sytuacji te bezpieczeństwo będzie zwykłym złudzeniem. Szczególnie iż Arianna chciała za wszelką cenę zabić jego nienarodzoną córkę. – Nie możemy tak dłużej żyć. Mam swoją firmę, marzenia do spełnienia. Pragnę, by moja córka rosła otoczona miłością. W wolnym świecie.

Oliver rozumiał słuszność słów Felicity. Kochała go i poświęciła wiele dla tej miłości. Czasami żałował, gdyż nie miał w sobie dość siły, by pozwolić jej odejść. Wówczas wszystko byłoby łatwiejsze. Wrogowie nie mieliby broni, którą mogliby wykorzystać przeciw niemu. Niestety. Nie cofnie czasu tak łatwo jak jego siostra. Musiał działać z tym wszystkim, co miał. I zamierzał wykorzystać swoją siłę do walki z nią. Skoro Arianna nie chciała pokoju on stanie naprzeciw niej. Prędzej, czy później musiałoby dojść do tego. Te starcie między nimi. Dlatego napisał krótki list do swojej ukochanej. Nie chciał jej mówić o swoim postanowieniu. Kolejny list zostawił dla Jonna i swoich przyjaciół. Mianował go następcą w razie gdyby nie przetrwał. Ostatecznie rozważał różne warianty tego, co się może wydarzyć. Miał wiele napisanych scenariuszy. Nie przewidział jednego. Siostra postanowiła zaplanować coś znacznie okrutniejszego. Nie spodziewał się, że jest aż taka szalona oraz nieprzewidywalna. Gotowa do wszystkiego byle tylko osiągnąć swój cel. Za wszelką cenę. Nie zamierzał się wycofać. Wręcz przeciwnie. pragnął walki, która miała rozgrzać jego serce. Kiedy stanęli naprzeciw siebie czuł jak wypełnia go dziwne uczucie. Nigdy nie chciał tego momentu. Wręcz przeciwnie. Usiłował z nią porozmawiać. Wyjaśnić wszystko. Tymczasem ona zamierzała z nim walczyć za wszelką cenę. Musiał się dostosować. Kiedy stanęła przed nim wyglądała na niezwykle pewną siebie i twardą laskę. Poczuł lekki niepokój, gdyż nie spodziewał się takiej pewności siebie. Ubrana w czerń, wyglądała całkiem seksownie jak na kobietę w swoim wieku. W ręku trzymała miecz. Zaskakująca broń. Nie zdziwił się widząc na głowie kobiety delikatny diadem.

- Co zrobiłaś z moją córką? – zapytał od razu. Chciał wiedzieć gdzie Avery i czy jest bezpieczna. Nawet jeśli pochodziła z przyszłości. Musiał mieć po prostu pewność.

Arianna zaśmiała się słysząc determinacje w głosie Olivera. Wciąż nie pogodziła się z własną porażką, gdy ta przeklęta dziewczyna ukradła jej amulet. Nie da rady go odtworzyć ponownie. Straciła swoją szansę na kolejne podróże w czasie. Wiec będzie musiała zostać tutaj i zbudować sobie życie. Całe szczęście iż pozbyła się swojej rywalki. Musiała jeszcze znaleźć sposób, by odzyskać możliwość podróży w czasie. Wiedziała, że te zadanie nie należy do łatwych. Nie zamierzała jednak się poddawać. Za żadne skarby świata. Chciała postawić na swoim. Lepszej okazji na zemstę nie będzie miała. Pragnęła jej tak bardzo jak nic innego. I teraz miała idealną okazje. Lepszej nie znajdzie.

- Już więcej nie będziecie mieli okazji się zobaczyć ... - powiedziała zdecydowanym tonem. Nim do Olivera dotarł sens jej słów, było już za późno. Arianna zadziałała bardzo szybko. Nie chciała zbytnio rozkoszować się chwilą, gdyż mogła nie mieć już takiej okazji. Skoczyła na niego jednym ruchem odcinając mu głowę, a drugi wbijając w serce. W ten sposób zakończyła życie swojego brata. Mogła oficjalnie przejąć władzę w Starling City.


(kilka lat później – przyszłość)

-Robin?

Wyszeptałam z niedowierzaniem. Wpatrując się z oszołomieniem w mężczyznę przede mną. Ostatnim razem, gdy się widzieliśmy stał po stronie Arianny. Mojego wroga, gdyż wyprała mu mózg. Robin przybrał cierpiętniczą minę. Widziałam, że musiał mieć sporo na sumieniu. Oczy mężczyzny mówiły wszystko. A potem zaczął opowieść. Głównie o tym jak Arianna zmusiła go do zabicia ciotki Thei. Nick długo nie mógł mu wybaczyć. Później śmierć poniósł Mark. Mój przyjaciel. Poczułam łzy pod powiekami, gdy o tym mówił. Arianna mocno namieszała mu w głowie. Zmuszała do naprawdę okrutnych rzeczy. Nie rozumiałam jak mogła być aż taką podłą suką. Musiałam, to zakończyć. Wrócić do swoich czasów. Być może dzięki temu zdołam uratować swoją przyszłość. Przynajmniej miałam taką cichą nadzieję. Jeśli w ogóle, to będzie możliwe. Chwilami coraz bardziej wątpiłam.

- Pamiętaj, że nie ty odpowiadasz za wszystkie czyny ... - powiedziałam lekko, by zrozumiał moje słowa. Wiedziałam jak bardzo cierpiał. Nie był mi obojętny. Dopiero kiedy go straciłam zrozumiałam jak bardzo był dla mnie ważny. Pokręciłam głową. Czyste szaleństwo. Nie mogłam zakochać się w tym facecie w żaden sposób. I wtedy nadeszła ona. Rilley Parks. Wyglądała zupełnie inaczej niż ją zapamiętałam. Pozbyła się gdzieś krótkich włosów. Zapuściła je i zmieniła kolor na ciemny blond. Wyglądała naprawdę całkiem nieźle. Po za tym zauważyłam dość sporej wielkości brzuch. Moja przyjaciółka była w ciąży. Nie mogłam w to uwierzyć. Była strasznie młodziutka. Spostrzegłam również, że podeszła blisko Robina. Zbyt blisko. Poczułam mdlące uczucie w brzuchu. Robin zawsze był mi obojętny. Traktowałam go bardziej jak brata. Wroga? Nigdy nie myślałam o nim jak o kimś w kim mogłabym się zakochać. A jednak, gdy coś zaświtało mi w głowie patrząc na tę dwójkę, poczułam coś dziwnego.

- Zostawię was samych .... – powiedział po czym odszedł. Zapanowało niezręczne milczenie, aż w końcu Rilley zaczęła mówić. Opowiedziała o tym jak zginął Mark. Został bohaterem. Nauczył się walczyć tuż po moim zniknięciu i szło mu całkiem nieźle. Pod osłoną nocy ratował ludzi i powstrzymywał armię Arianny. Nawet utworzył specjalne ugrupowanie, które się zwało „Nocne Orły". Niestety został zdradzony. Tak przynajmniej utrzymywał Robin. Mieli cynk. On zadał cios Markowi. Chłopak nie miał szans na przeżycie. Uprowadził również Rilley. Chciał z niej wydusić jakieś informacje, ale wówczas coś się z nim stało. Nie umiał jej skrzywdzić. Obudziła w nim uczucia, które zostały zabrane. Przywróciła go do życia. Wraz z powrotem wspomnień, przyszły wyrzuty sumienia. Z wielkim trudem radził sobie z tym wszystkim. Próbował popełnić samobójstwo. Na szczęście Nick i Rilley przy nim byli. Dzięki nim jakoś przetrwał. Nick nie zniknął po śmierci Thei, więc to był dla mnie jakiś znak. Nasza przeszłość wciąż mogła zaistnieć na nowo. Musiałam znaleźć sposób, by wrócić do domu i uratować wszystko. Musiałam przynajmniej próbować. Zacisnęłam dłonie w pięści. Nie mogłam się tak po prostu poddać. Za wiele osób cierpiało, tylko dlatego iż nosiłam nazwisko Queen. Nie mogło tak dłużej być. Nauczono mnie walczyć do samego końca. W końcu pochodziłam z rodu wojowników. Nie na darmo.

- Masz jakiś pomysł? – zapytała cicho Rilley. Skinęłam głową. Nie mogłam jej okłamywać. Jeżeli uratuje przyszłość, zniszczę tę którą ma. Powiedziałam to jej. Bez względu jak skomplikowanie brzmiało. Nie chciałam okłamywać przyjaciółki. Wręcz przeciwnie. Po tych wszystkich kłamstwach, szczerość, to podstawa mojego życia. Opowiedziałam, więc co mogłam zrobić. Pokazałam amulet. Ta historia musiała mieć swoje szczęśliwe zakończenie.

- Myślisz, że to zadziała? – zapytała z powątpiewaniem. Wiedziała, że musi cierpieć. W końcu przyszłość jaką znała miała zostać zmieniona. Chyba niepotrzebnie wracałam. To przynosiło tylko ból oraz niepewność moim bliskim. Niestety nie miałam wyjścia. Kiedy wszystko wróci do normy będzie inaczej. Przynajmniej głęboko w to wierzyłam.

Jakiś czas później dostałam szansę rozejrzeć się po nowym centrum dowodzenia. Ukryte zostało w starych dokach. Firma wykupiona przez niejakiego Aarona Blacka. Doskonale wiedziałam, kto to. Ojciec mojego przyjaciela Petera. Jednak Curtis nie przeżył całego zamachu stanu. Zginął ratując życie ukochanego mężczyzny. Ta wiadomość zabolała. Curtis miał zupełnie inną przyszłość. Arianna tak wiele zmieniła. Nie wiedziała nawet ja z każdą chwilą zmieniała czyjąś przyszłość. Przeznaczenie. Działała bez namysłu. Licząc tylko na swój zysk. Nigdy nie rozumiałam takich ludzi. Aż tak bardzo bezwzględnych. Po prostu nie mieściło się, to w mojej głowie. Westchnęłam cicho, usiłując powstrzymać tępy ból głowy. Czekało mnie jeszcze trudniejsze zadanie. Tęskniłam za ojcem. Zdążyłam poznać oraz pokochać go oraz Felicity. I zamierzałam odzyskać ich na nowo.

- Wyglądasz na zmartwioną – drgnęłam, gdy ktoś przerwał moją chwilę samotności. Zdziwiłam się widząc przed sobą Laurel Lance. Wyglądała bardzo podobnie jak postać z mojej przeszłości. Ubrana w elegancki beżowy kostium. Dobrze pamiętałam jak ważną funkcję pełniła. To prawdziwa kobieta sukcesu i w dodatku moja matka chrzestna. A ja osobiście uwielbiałam ją. I ta rzecz wcale nie uległa zmianom. – Chyba wiele się pozmieniało, prawda?

Przytaknęłam i westchnęłam cicho. Rozejrzałam się po prowizorycznej kuchni i znalazłam butelkę wody gazowanej. Wypiłam pół niemal jednym haustem, oddychając z wielką ulgą. Wciąż nie mogłam dojść do siebie po informacji o Rilley i Robinie. Wiedziałam, że ze zmianą czasu będą konsekwencje. Nie sądziłam jednak, że aż takie.

- Wiem, że Flash zaginął, a co z jego córką? - zapytałam, gdyż nigdzie nie widziałam śladu Nory.

Laura posmutniała na twarzy, a ja poczułam skurcz w żołądku. Kolejny przyjaciel stracony, przemknęło mi przez myśl. Nie chciałam nawet przyjmować tego w ogóle do wiadomości. W końcu zamierzałam otwarcie przemyśleć całą sytuacje. Nie wiedziałam, czy zdołam to rozwiązać polubownie. Zaczynałam rozumieć jak trudne decyzje musiał podejmować Flash w podobnych przypadkach, gdy w grę wchodzili bliskie osoby.

- Nora poszła w ślad za ojcem i skoczyła w Otchłań czasu. Tawne naszykował dla nich specjalną pułapkę. Dzięki temu udało mu się zdobyć władzę w Central City. Mamy podejrzenia, że mógł on również pracować dla Arianny. Ta kobieta miała mnóstwo nieciekawych przyjaciół. Mogła zjednać sobie wszystkich przeciwników i zdobyć ich zaufanie. Wszyscy wiemy jakie ma predyspozycje.

- Coś w tym w sumie jest – przyznałam niechętnie, chociaż nie kryłam swego smutku. Jak się później okazało Felicity zdążyła zapisać wszystko na dysku. Przez noc odtwarzałam wszystkie wydarzenia sprzed pięciu lat. Obejrzałam mnóstwo poruszających filmów. Nie mogłam uwierzyć jak świat bardzo się zmienił. I to wszystko przez moją rodzinę. Tak. Musiałam powiedzieć, to głośno. Quennowie byli odpowiedzialni za cierpienie tego miasta i my również powinniśmy uratować je od złego. Czułam się za to odpowiedzialna. Miałam nadzieję, że podołam temu wyzwaniu, gdyż wiedziałam jak wiele przeszkód może mnie czekać. Jednak nie zamierzałam się poddawać. Nie po tym wszystkim, co przeszłam. Za wszelką cenę chciałam walczyć. Musiałam. W końcu byłam wojowniczką. Ten cel żył we mnie od bardzo dawna. Chociaż czasami nie kryłam zmęczenia. Pragnęłam pokoju. Chciałam mieć normalne życie nim poznałam prawdę o wszystkim. I być może zdołam ten cel osiągnąć jeśli odpowiednio się postaram. Po raz pierwszy od bardzo dawna, czułam iż miałam los w swoich rękach.

*~*~*

Arianna z radością w oczach patrzyła na kolejną egzekucje.

Zdołała znaleźć odpowiedni ślad, który poszukiwała. W końcu pragnęła odzyskać swój medalion do podróży w czasie. Wiedziała, że tu nie będzie nikogo, kto mógłby jej pomóc. Musiała zatem działać sama. Prześledzić wszystkie ślady. Niestety próbowała cokolwiek znaleźć, ale bezskutecznie. Utknęła tu czekając aż ta mała suka wpadnie sama w jej ręce. Jednak, gdy wyszykowała odpowiednią pułapkę, ona zdołała zbiec. Pewnie miała przy sobie medalion. Jeśli go odzyska wówczas będzie mogła dokończyć swoją misję. Tym razem nie popełni błędu. Po raz ostatni przeniesie się w przeszłość. Odnajdzie Felicity Queen i zabije ją nim ta zdąży urodzić dziecko. Tylko w ten sposób zdoła jakoś powstrzymać ją i uratować swoją przeszłość. Teraz znalazła sobie cel. Znajdywała i zabijała superbohaterów. Zlikwidowała już kilkoro z nich. W celi wciąż posiadała ocalałego cudem Clarka Kenta, który stracił swoje magiczne moce oraz Cisco Ramona. Ostatniego jakiego znalazła po zniknięciu grupy z Central City. Flash i jego córka rozpłynęli się. Killer Frost również gdzieś zniknęła. Pozostałych nie namierzyła. Znalazła tylko siedzącego na wózku Cisco i Kenta. Pokręciła głową nie mogąc uwierzyć w całą sytuacje. Wszystko dość mocno się pokomplikowało. Nie lubiła siedzieć z założonymi rękoma. Pragnęła działać. Bardzo szybko oraz skutecznie. W końcu zamierzała osiągnąć jakiś cel w życiu. Nazywała się Queen, a to oznaczało, że nigdy nie ulegnie. Jak większość członków tej rodziny. Ona również nie zamierzała. Moment w którym zabiła Olivera był jednym z najpiękniejszych w życiu. Nie zamierzała poprzestać na tym.

- Pani ... - drgnęła, gdy usłyszała wołanie. Odwróciła głowę i zauważyła ubranego na czarno, jednego ze strażników. W przyszłości miał być bohaterem. W tej z której pochodziła Avery. Pochodził z biednej rodziny. Zamordowano mu matkę oraz brata. On jedyny przeżył. Został wychowany przez ulicę. Nim odpowiedni człowiek do niego dotarł, ona była pierwsza. Robiła tak z większością. Znała ich historię i wykorzystywała wszystko do własnych celów. Postanowiła działać tak jak pragnęła. Teraz Zan należał całkowicie do niej. Wyszkoliła go i zrobiła fantastycznego superzłoczyńcę. Nikt nie mógł jej w tym przeszkodzić. – Masz gościa.

Skinęła głową. Nie spodziewała się nikogo po za samą Avery Queen. Jednak tym razem, to nie była ona. Wręcz przeciwnie. ktoś kogo najmniej się spodziewała. Ostatnia osoba. Zdradziła ją dawno temu. Myślała, że ma w nim idealnego sprzymierzeńca. Zmuszała go do różnych rzeczy. Wykonywał wszystkie polecenia, prócz jednego. Tymczasem przybył tutaj. Wyglądał nieco inaczej, ale wciąż miał ten niebezpieczny błysk w oczach.

- Co tu robisz? – zapytała groźnie. Wyciągnęła broń, lecz mężczyzna nawet nie drgnął. Wręcz przeciwnie. Niewzruszony spojrzał na nią i pokręcił głową.

- Dawno temu podjąłem jedną z najlepszych decyzji w życiu ... - wyznał zduszonym głosem. – Nieco mi to zajęło, lecz uznałem iż tak będzie najlepiej. Ta decyzja dosłownie kosztowała mnie życie. W końcu zrozumiałem, że popełniłem błąd. Dzisiaj jestem tutaj, by pokłonić się przed tobą. Mam idealną przyszłość. Moja kobieta jest w ciąży. Nigdy nie staniemy przeciwko tobie, lecz w zamian za to chcę oddać ci przysługę.

- Zamierzasz stanąć przeciw przyjaciółce? – zapytała zaskoczona. Nie do końca mu ufała. Wyraźnie wietrzyła podstęp. Chciała znać motywy mężczyzny. W końcu dobrze wiedziała, że już raz ją zdradził. Po za tym miał teraz inny cel. Chciał zachować rodzinę, którą stworzył. Obecność Avery może mu w tym przeszkodzić. Zaskoczyło ją iż dziewczyna w ogóle istniała. Prawdopodobnie była abernacją, której nie mogła do końca zrozumieć. W końcu dość zmieniła jej przyszłość. Powinna przestać istnieć. Lecz niestety zamiast tego wciąż istniała i zagrażała bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. W dodatku posiadała medalion, który kobieta pragnęła.

- Nie mam wyjścia ... - przyznał ze smutkiem Robin. – Rilley jest jedyną kobietą jakiej pragnę. Dla niej i dziecka jestem w stanie zrobić wszystko.

Arianna przytaknęła. Doskonale zrozumiała jego słowa. W końcu sama też była w podobnej sytuacji. Wiedziała, że stworzyła partnera idealnego. Nigdy nie żałowała iż ze wszystkich osób wybrała właśnie jego. Ta decyzja należała do jednych z najlepszych jakie podjęła w tamtym czasie. I wciąż nie miała dość.

- W porządku! Musisz zrobić dokładnie, to co ci powiem ...

Robin skinął głową. Z uwagą słuchał tego, co wymyśliła kobieta. Czuł wyrzuty sumienia. Kiedyś, dawno temu Avery była dla niego bardzo ważna. Być może nawet ją kochał. Niestety czas pokazał iż ta miłość umarła wraz z biegiem wydarzeń. Teraz musiał podejmować inne, znacznie odważniejsze decyzje. Kiedy wrócił do prowizorycznego mieszkanka jakie stworzyli z Rilley ona już spała. Zupełnie nieświadoma tego, co zamierzał zrobić. Nigdy nie sądził iż może być aż tak bardzo szczęśliwy. Mimo tego, co zrobił los postanowił dać mu drugą szansę. Podobnym przykładem była również Laurel Lance. Jednak nie mógł ich do siebie porównywać. Ostatecznie ona była bohaterką. On tylko zwykłym człowiekiem. Chociaż raz zamierzał postąpić wbrew sobie dla swojego dobra. Może nie do końca logiczne, ale on w to wierzył. Przynajmniej częściowo. Westchnął cicho po czym delikatnie pocałował Rilley. Nie chciał jej budzić. Musiałby wówczas wytłumaczyć, co zamierzał zrobić, a ona z pewnością, by mu nie wybaczyła. Bądź pozwoliła. Wyszedł z domu bez słowa. Zostawił tylko krótki list. Avery znalazł tuż przed zniszczonym pomnikiem bohaterów. Stała rozmyślając o swojej przeszłości. Miała spokojną i opanowaną twarz.

- Łyknęła to? – zapytała cichym głosem, gdy bezszelestnie podszedł. Skinął głową. Oczywiście mógł przypuszczać, że wysłała kogoś za nim. Na szczęście najwyraźniej mu uwierzyła. Avery odetchnęła z ulgą. Mieli więc plan w którym liczyło się tylko jedno. Ostateczna konfrontacja i zwycięstwo, by powrócić do tych, którzy ją kochali.

*~*~*

Na zakończenie:

Nie mogę uwierzyć, że powoli zbliżamy się do finału tej historii.

Mam nadzieję, że zbytnio nie namieszałam i dobrze pokazałam wam postać córki Olivera i Felicity.

A także zbrodniczej siostry Olivera. W planach mam historie Flash i pewnie was nie zaskoczę, ale również obczaimy podróż w czasie i dziewczynę, która chcę wszystko zmienić. Oczywiście tu historia będzie zupełnie inna. Nie chcę żadnych podobieństw. Także zapraszam wkrótce na nowy rozdział.

Pozdrawiam serdecznie 😉 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro