Rozdział 016 „Z powrotem na miejscu"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem.

Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko.

-Albert Einstein

Kroniki autorskie 017:

Hej półperły!

Kiedy piszę dla was ten rozdział za oknem panuje wiosenna zawierucha.

Nasz świat powoli przygotowuje się do wyjścia z pandemii, więc nie mamy, co narzekać.

Myślę, że wkrótce czeka nas jako taka normalność i aż jestem ciekawa w jakim momencie dodam ten rozdział.

Ostatnio jestem w trakcie oglądania od nowa całe osiem sezonów Arrowa. Już drugi raz i jestem ciekawa, czy wy też po czasie wracacie do czegoś, co kochaliście. A może wręcz przeciwnie?

Pozostaje mi zaprosić was na rozdział.

Miłej lektury!


(Starling City – nowa przyszłość)

Mieliśmy prosty, ale dość ryzykowny plan.

W sumie nie wiedziałam, czemu akurat teraz chciałam konfrontacji z Arianną. Niewiele mi to da, jeśli nie wrócę do miejsca z którego mnie odesłała. Nie znałam jednak działania medalionu. A ona doskonale wiedziała jak go uruchomić. Oczywiście nie wierzyłam, że pomoże mi ot tak po prostu. Musieliśmy sami wywalczyć wszystko, jeśli planowaliśmy odzyskać swoją rzeczywistość.

- Wiesz, co ryzykujesz? – zapytałam Robina dla pewności przed ostateczną misją. Westchnęłam cicho. Miałam jeszcze tak wiele pytań. Chciałam wiedzieć, co zaszło z pozostała drużyną. Nigdzie nie było widać Crystal ani też Petera. Miałam złe przeczucie, ale musiałam spytać. Nick właśnie siedział przy komputerze i przeglądał jakieś strony, gdy do niego podeszłam. Postawiłam przed nim kubek gorącej kawy. Wziął go z wdzięcznością po czym spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. Zauważyłam szramę przecinającą jego policzek.

- To się stało kilka tygodni po twoim zniknięciu ... - wyjaśnił zmęczonym głosem. – Robin jeszcze nie był po naszej stronie. Wpadliśmy w pułapkę, chociaż dzielnie walczyliśmy. Nie mieliśmy żadnych szans. Peter właściwie mnie uratował. Zginął z rąk strażnika Arianny. Nie wiem, kto to był. Później zrobiło się już tylko gorzej.

- A Crystal? – odważyłam się zadać te trudne pytanie.

- Wyszło na jaw, że podróżując w czasie sporo zmieniliśmy. Crystal ruszyła na spotkanie z matką, która miała niesprzyjające kłopoty. Groziła jej śmierć. Crystal poświęciła się, by uratować tamtą ziemię. Dostaliśmy takie informacje od Kary Danvers zwanej jako SuperGirl. Matki Crystal.

Skinęłam głową, czując skurcz w żołądku. Tak wiele ofiar. Mogłam czuć się winna, gdyż to ja zabrałam ich w te podróż. Odpowiadałam za ich życie oraz śmierć. Wiedziałam również, że mogę wszystko zmienić. Uratować moich przyjaciół. I nagle przyszła mi do głowy jedna osoba. Ta która prócz Arianny mogła umieć użyć amuletu. Wielokrotnie podróżowała w czasie. Znała schematy. Nazywano ich legendami. Wiele słyszała o ich dokonaniach w dzieciństwie.

- Nick, czy ten komputer może znaleźć każdego? – zapytała w przypływie olśnienia. Chłopak skinął głową dość zaskoczony. Zaczął wpisywać wymieniane nazwiska. Dopiero przy ostatnim obiekt został zidentyfikowany.

- Mieszka w Central City na ziemi numer pięć ... - wyjaśnił Nick wertując dane. – Mamy ukryty portal, który pomoże się tam dostać. Sara Lance zaczęła całkiem nowe życie. A tamta ziemia zupełnie różni się od tego, co znamy. Musisz być przygotowany. Dzięki Karze Danvers mamy pewien portal, który pomaga podróżować między Ziemiami. To coś innego niż podróżowanie w czasie. Czy jesteś na to gotowa?

Skinęłam głową. Potrzebowałam pomocy. Mój ambitny plan walki z Arianną musiał poczekać. Nadszedł czas uratować tych których kochałam. W tym momencie nic innego mi nie zostało.

- Pokaż mi portal! – zdecydowałam. Nick skinął głową. W między czasie naskrobałam krótką notatkę dla Robina. Wiedziałam, że zrozumie zmiany planów. Musiałam przynajmniej spróbować innego wyjścia.

Nick wyjaśnił mi na czym polega podróżowanie między światami. To SuperGirl zdołała wszystko dokładnie poukładać. Niezwykła dziewczyna odnalazła klucz do podróży między ziemiami i ułatwiła im kontaktowanie. Wykorzystała również moc wszystkich Flashów. Z portalu mogli korzystać głównie superbohaterzy, ale i nie tylko. W przyszłości chciano otworzyć portal dla wszystkich. Jednak do tego daleka droga. Na razie sama planowałam wyruszyć na spotkanie z nieznanym. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Dokąd wyruszyły Legendy. W końcu po zakończeniu misji każde poszło w swoją stronę. Przynajmniej takową informacje dostałam. Dlatego musiałam mocno się naszukać, by zlokalizować, chociaż jednego z nich. I w końcu dałam radę. Nie spodziewałam się jednak odnaleźć ją w tej roli. Pracowała jako kelnerka w podejrzanym motelu. Ubrana kuso, wciąż wyglądała seksownie i wzbudzała męski podziw.

- Sara Lance .... – rzuciłam bez zbędnych gierek podchodząc do dziewczyny, a właściwie dorosłej kobiety. Sara rzuciła mi zaskoczone spojrzenie. Nie wiedziała kim jestem, więc rozumiałam podejrzliwość dziewczyny. Zaczęłam swobodnie opowiadać wszystkie wydarzenia z mego życia. Nie pominęłam niczego. Im większa stawała się moja opowieść tym większe oczy robiła dziewczyna. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że ją zaskoczyłam. Nie spodziewała się w ogóle nie. Tymczasem musiałam ją zaskoczyć. No cóż. Nie miałam wyjścia. Mimo wszystko całą historię przyjęła ze spoojem oraz zrozumieniem. Wyglądała przy tym również na dziwnie opanowaną. Ja sama nie wiem jakbym zachowała się na jej miejscu, ale z pewnością nie tak. Ostatecznie byłam dla niej całkiem obcą i nieznaną nastolatką. Poczekałam do jej zmiany, gdyż stwierdziła, że może mi pomóc. Mogłam odetchnąć z ulgą. Ostatecznie potrzebowałam jej. Nie spodziewałam się, iż ona będzie miała zupełnie inny plan. Zaatakowała mnie ledwie wyszliśmy na zewnątrz. Chociaż byłam dobrą wojowniczką, ona była o wiele lepszą. Zadawała zręczne ciosy, które tłumiły moje odruchy obronne. W pewnym momencie poczułam ukłucie. Zakręciło mi się w głowie. Pozwoliłam odpłynąć sobie w niebycie. Gdy ponownie otworzyłam oczy, miałam wielką chęć zakląć pod nosem. Byłam skrępowana wobec w dziwnym urządzeniu. Klęłam pod nosem zła na siebie, ale mogłam się tego spodziewać. Sara Lance nie należała do naiwnych osób. Nie zdziwiłam się również widząc u jej boku Raya Palmera. Niezwykłego człowieka, ale o tym nie mogłam powiedzieć na głos. Jeśli chciałam by przyszłość pozostała niezmieniona. Nie wiedziałam w jaki sposób mogłam to jeszcze zrobić. Czułam, że mam coraz mniej szans. Rzeczywistość nie stawiała mnie w najlepszym świetle.

- Powiedz jeszcze raz .... – zaczęła ostrym tonem Sara, a jej wzrok nie wróżył nic dobrego. Podobnie jak towarzysza obok. Wuj Palmer wyglądał inaczej niż go zapamiętałam i nie jeździł na wózku. Więc opowiedziałam. Wszystko z wielką dokładnością. Niczego nie pominęłam, chociaż moja historia mogła wydawać się dość powalona. Chciałam tylko żeby mi uwierzyli. Amulet do podróży w czasie miała Sara. Sceptycznie spoglądała na mnie. Nie wiedziałam, co chciała mi przekazać. Jednak kontynuowałam swoją opowieść. W tym momencie była jedyną osobą, która mogła mi pomóc. A czas nie należał do moich sprzymierzeńców.


-I co o tym myślisz?

Sara Lance, a właściwie obecnie Sara Emmerson spojrzała na swojego przyjaciela. Minęło kilka lat od śmierci Olivera. Felicity do tej pory ukrywała się z córką. Oni skończyli swoją misję. Nowe Legendy przejęły kontrolę nad światem. Sara poznała kobietę swojego życia i ją poślubiła. Wspólnie wychowywały córkę Nerdę. Ray postanowił pozostać razem z nią. Otworzył własną firmę. Wciąż nie odnalazł kobiety swojego życia. Oczywiście wiedzieli, że Felicity miała córkę, jednak ta była zaledwie szkrabem. Przybycie tej tajemniczej młodej kobiety, tak podobnej do Fel i Olliego wywołało szereg wspomnień od których Sara nie umiała się uwolnić. Pragnęła jej pomóc. Jednak najpierw musiała mieć absolutną pewność. Zbyt wiele wrogów mieli dookoła siebie. Przeszłość wciąż potrafiła zaskakiwać.

- Ona mówi prawdę .... – wyznał z przekonaniem Ray. – Być może ma szansę uwolnić całą przeszłość. Nas wszystkich. Jeśli zdoła tego dokonać.

- To byłoby niezwykłe ... - Sara wiedziała o czym Ray myślał. Dawno temu popełnił błąd. Zaufał właściwej osobie, ale kłamstwa sprawiły, że odsunął się od niej. A ta niestety zginęła. Dlatego jako pierwszy odszedł od Legend. Nie umiał się z tym pogodzić. Wciąż przeżywał żałobę, chociaż minęło tyle lat. Sara bardzo go podziwiała. I doskonale rozumiała cierpienie. Sama również swoje przeszła. Wiedziała dobrze jak podejmowane decyzje mogą wpłynąć na rzeczywistość. Tym razem nie chciała popełnić błędu.

- Czy ma racje? Możesz odtworzyć wechiłkuł? Tak, by cofnąć ją do upragnionej przeszłości? – zapytała z nadzieją Sara. W swoim życiu dokonała wielu różnych zmian. Podjęła wybory jakich dzisiaj się wstydziła, ale nie cofnęłaby ich. Jednak uratowanie bliskich, którzy polegli, to inna sprawa. Uważnie obserwowała Raya, który z zagadkową miną oglądał przedmiot. Zauważyła jak jego oczy zabłysły. Widziała po minie mężczyzny, iż miał plan.

- Mogę spróbować, ale nie sam .... – stwierdził po chwili. – Muszę skontaktować się z Cisco Ramonem. Tylko on jeden zdoła mi pomóc. Nie wiem tylko, czy się zgodzi po tym wszystkim.

Oboje wiedzieli o czym mówił. Dawno temu Cisco podjął niewłaściwą decyzję. Tak naprawdę nie był temu winny, lecz wszystko jakby zwróciło się przeciw niemu. Stracił rodzinę oraz najlepszego przyjaciela. Został odludkiem na wózku. Sara mu współczuła, ale nie podejmowała tematu. Sam wystarczająco siebie obwiniał. Jednak mieli szansę. W postaci tej niezwykłej dziewczyny. Kiedy miała okazje poznać córkę Olivera czuła, że będzie kimś. Najwyraźniej los pokazał, iż nie myliła się. Wyrosła na wspaniałą kobietę. Mogła śmiało dawać przykład jak zostać bohaterem nie zatracając przy tym swojej osobowości.

- W porządku! – przytaknęła Sara. – Ty działaj, a ja porozmawiam z Avery. Musi nam wiele wyjaśnić nie naruszając zasad panujących we Wszechświecie. Nie możemy ryzykować kolejnych błędów.

Ray skinął głową. Doskonale rozumiał podejście kobiety. On również wolał zachować ostrożność. Nie miał też pojęcia, czy Cisco zgodzi się pomóc. W końcu sam ponosił odpowiedzialność za kilka innych rzeczy. Wszyscy umówili się o zmierzchu. Mieli bardzo mało czasu, gdyż tak zwani Strażnicy wciąż robili wszystko, by ją odnaleźć i złamać. Poszukiwali bohaterów. Świat w którym przyszło im żyć nie należał do kolorowych. Wszyscy w jakiś sposób zawiedli, a nowa rzeczywistość nie widniała z jaśniejszej strony. Teraz dzięki tej dziewczynie mieli możliwość zyskać drugą szansę. Nie każdy ją dostawał. Zamierzali z tego skorzystać. Avery sporo im wyjaśniła. Nie kryli zaskoczenia słuchając historii młodej dziewczyny. Była wierną kopią Felicity oraz córką Olivera. Odziedziczyła wiele wspaniałych cech po obojgu rodzicach. Mogli w przyszłości być z niej bardzo dumni. Zasługiwała na uznanie.

Późnym wieczorem Cisco wyjaśnił im mechanizm działania medalionu. Był pod wrażeniem jego roboty. Sama Avery również, gdy usłyszała w jaki sposób miał działać. Arianna nieźle to sobie wykombinowała. Dzięki niemu podróżowała w czasie na wiele różnych możliwości. Pragnęła zemsty i dokonywała jej. A za każdym razem, gdy coś szło nie tak na nowo układała swój plan. Działała pod wpływem chwili.

- Ona jest szalona i niebezpieczna ... - powiedziała cicho Avery. – Nie mogę uwierzyć, że ta kobieta jest zdolna do tak wielu podłości. To po prostu straszne.

- To prawda! – przytaknęła Sara, obserwując jednocześnie pracę Cisco i Palmera. Po raz pierwszy działali wspólnie i szło im świetnie. Cisco oznajmił, że do wieczora zdołają naprawić mechanizm i Avery będzie mogła wrócić do przeszłości. Oby tylko zdołała odmienić los swoich rodziców. Miała przed sobą trudne zadanie, ale nie widziała wahania. Nie mogła tego zrobić. Gdyby stchórzyła wówczas wszystko, by przepadło. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę.

- Mam dla ciebie niespodziankę.... – powiedziała w pewnym momencie Sara. Avery spojrzała na nią z lekkim uśmiechem. W oczach młodej dziewczyny pojawiła się niepewność, ale skinęła głową. Na moment zostawiły chłopaków samych, by mogli spokojnie pracować. Wspólnie wyszli na zewnątrz do specjalnego pomieszczenia. Ku jej zaskoczeniu była tam Felicity. Wyglądała nieco inaczej niż ją zapamiętała. W pięknych oczach czaił się smutek. Blond włosy zostały zastąpione na ognistą czerwień. Jednak to wciąż była ona. Ta sama i cudowna Felicity. Avery poczuła łzy pod powiekami. Przytuliła mocno kobietę, która wyglądała na lekko zdezorientowaną. Kiedy emocje opadły obie usiadły naprzeciw siebie.

- Nie mogę uwierzyć, że wyrosłaś na tak wspaniała i dzielną kobietę ... - powiedziała szczerze wzruszona kobieta. Gdy Sara ją odnalazła i powiedziała o wszystkim Felicity nie mogła w to uwierzyć. Owszem wiedziała o podróżach w czasie, a tymczasem mocno ją zaskoczono. Stała przed nią córka, którą dopiero co przewijała. Dzisiaj piękna i dorosła, a właściwie prawie dorosła kobieta. Wiele słyszała o podróżach w czasie, ale nigdy w żadnych nie brała udziału. Teraz mogła doświadczyć na własnej skórze jak wszystko miało wyglądać. Ich wspólna przyszłość. Jednak najwyraźniej nie będzie taka. Rzeczywistość pokazuje zupełnie inną drogę. Avery opowiedziała im o wszystkim, co przeżyła. To dość trudna historia. Nie spodziewała się tak wiele cierpienia jakiego doznała. Ostatnie miesiące bardzo zmieniły życie dziewczyny. Teraz tylko ona sama mogła zadbać o własną przyszłość. Jeśli zdoła wrócić tam skąd przybyła. Wszyscy zamierzali pomóc. Ta rozmowa była również oczyszczająca dla nich obu. Potrzebowały tego, by wrócić do własnej rzeczywistości.

- Dziękuje Ci Avery Moiro Queen .... – powiedziała ściszonym głosem Felicity na koniec. Cisco oznajmił iż medalion jest gotowy. Avery będzie mogła wrócić do swoich czasów. – Dałaś mi nadzieję, że dobrze wychowuje swoją córkę. Mogę być z ciebie dumna.

- Dziękuje ci mamo – wyszeptała wzruszonym głosem dziewczyna. Po raz ostatni pożegnała nowych przyjaciół. Cisco w skrócie objaśnił działanie medalionu. Miała tylko jedną szansę. Jeśli się pomyli wówczas nie zdoła wrócić. Musiała jakoś sama wszystko sobie poukładać.

- Musisz być dzielna – powiedział Cisco na pożegnanie. – Jeden błąd może kosztować cię życie.

Skinęła głową. Podali jej medalion. Avery po raz ostatni spojrzała w stronę otaczających ją ludzi. Wszyscy patrzyli na nią z nadzieją. Doskonale zdawała sobie sprawę czego się od niej oczekuje. Skinęła głową i odważnie ścisnęła medalion. Zaczął błyszczeć w jej rękach. Poczuła jak wciąga ją tajemnicza otchłań, a wszystko powoli się rozpłynęło.

*~*~*

Nie umiem powiedzieć ile czasu minęło nim podróż dobiegła końca.

Poczułam jak coś ściskało mnie w żołądku. Z trudem panowałam nad własnymi emocjami. Podróże w czasie nigdy nie należały do przyjemnych. Miałam cichą nadzieję iż ta właśnie będzie ostatnia. Chciałam zakończyć pewien etap w moim życiu i ruszyć do przodu. Potrzebowałam tego. Jednak z tym był dużo większy problem. Nie wiedziałam jak będzie wyglądać moja przyszłość i obawiałam się konsekwencji o których mówiła Crystal. Jednak nie cofnęłam się przed podróżą. Wiedziałam, że mam cel, który zamierzałam wykonać. Za wszelką cenę. Kiedy moje stopy zderzają się z ziemią poczułam ulgę. Przez chwilę kręciło mi się w głowie. Szybko odzyskałam równowagę i odkryłam, gdzie byłam. Laboratorium Arianny. Musiałam opuścić je jak najszybciej. Zdołałam wyminąć kilku strażników mimo osłabienia jakie czułam. Organizm wciąż odczuwał skutki podróży w czasie. Tym razem o wiele bardziej. Z ulgą odetchnęłam, gdy zdołałam uciec z laboratorium. Dziwne, ale wydawało mi się być puste. Być może po tym jak moi przyjaciele uciekli nie miała potrzeby chronić laboratorium. Musiałam też wiedzieć ile czasu minęło od kiedy mnie porwała. Co do tej pory zdążyło się zmienić. Kiedy niespodziewanie zderzyłam się z Laurel szybko dostałam odpowiedzi na swoje pytania.

- Nigdy więcej mi tego nie rób! – powiedziała groźnym tonem, tuż po tym jak mnie wyściskała. – Myślałam, że cię złapała.

- Przez chwilę tak było! – przytaknęłam. – Gdzie są pozostali? Moi przyjaciele?

- Czekają na zewnątrz .... – wyjaśniła Laurel. – Nie chcieli odejść bez ciebie. Są bardzo lojalni.

Skinęłam głową. Wspólnie opuściliśmy laboratorium oddalając się pospiesznym krokiem. Dopiero wówczas mogłam odetchnąć. Ze łzami w oczach spojrzałam na ocalałych przyjaciół. Wyglądali koszmarnie, ale tu byli. Oczywiście wszyscy z wyjątkiem Robina. On wciąż pozostawał w rękach Arianny. Jednak jego również zamierzałam odzyskać. Czułam, że przed nami tylko lepsze dni. Wszystko zależało od nas. Musieliśmy zadbać o każdy szczegół naszej historii. Jeśli chcieliśmy by wszystko wyglądało naprawdę dobrze. Wiedziałam, że wspólnie damy radę. Miałam łzy w oczach obserwując moich bliskich. W końcu stanowiliśmy drużynę. Jedność, która została stworzona przeze mnie.

- Wysłałam wiadomość do Nory! – usłyszałam delikatny głos Crystal tuż za mną. – Napisała, że przybędzie pod wieczór. Mamy gdzieś miejsce, by się ukryć? Nie powinniśmy zostać na widoku.

Miała racje. Po raz ostatni zerknęłam na moich przyjaciół. Ruszyliśmy w stronę kryjówki Arrowa. Tam mogliśmy czuć się bezpieczni. Oczywiście gdy dotarliśmy na miejsce byli już tam pozostali. Nieco zaskoczył mnie widok Olivera , Felicity oraz reszty. Najwyraźniej Laurel musiała ich wszystkich powiadomić. Oczywiście nie brakowało również Flasha oraz Nory. Ucieszyłam się na ich widok oraz wzruszyłam. Mogłam poznać prawdziwą legendę. Byłam szczerze poruszona całą sytuacją. Wszystko wydawało mi się wręcz nierealne. A jednak było jak najbardziej prawdziwe. Musiałam w to uwierzyć. Nie mogłam zaprzeczyć swoim oczom ani temu, co widzę. Flash okazał się rezolutnym i sympatycznym człowiekiem. Wciąż nie docierało do niego, iż stoi przed nim jego córka. Dorosła córka. Większość obecnych zareagowała podobnie. Współczułam trochę Jonnowi. Był mocno zawiedziony, gdy usłyszał prawdę o Robinie. Nie chciał uwierzyć jak bardzo złą drogą poszedł jego syn. Ja również cierpiałam. Wciąż o nim myślałam. Straciłam przyjaciela i nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić. Czułam się winna. W ogóle cała sytuacja była przeze mnie. Arianna od początku pragnęła zniszczyć rodzinę Queenów. Przez to wszystko cierpieli nasi bliscy.

- Musimy ją powstrzymać! – drgnęłam słysząc cichy głos ojca. Stał tuż za mną i wyglądał na zdecydowanego. Wiedziałam, co oznacza te spojrzenie. Mogliśmy zakończyć sprawę razem. Tylko w ten sposób miałam szansę odzyskać swoich rodziców oraz utraconą przyszłość. Skinęłam głową. Byłam gotowa. Tym razem nie zamierzałam niczego odpuszczać. Ten los zależał od nas samych.

*~*~*

Na zakończenie:

Kurczę nie sądziłam, że powoli zmierzymy się ku końcowi.

Teraz na nowo oglądam serial Arrow i wciąż budzi we mnie bardzo wiele emocji.

I wciąż mam wiele pomysłów, które pragnę wykorzystać. Oczywiście też bym chciała wrócić do świata Pottera, ale wszystko po kolei.

Kto wie w którym momencie pojawi się coś nowego.

Tymczasem zapraszam do ostatniego już rozdziału i pozdrawiam serdecznie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro