Komponuj serenady

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

7 lipca, 18:04

Czytałem książkę. Tak, naprawdę to robiłem. Mój telefon łapał tylko ochłapy internetu na tym zadupiu, więc była to jedna z niewielu dostępnych rozrywek. Pominę tylko fakt, że książka należała do Uli i opowiadała o jakichś laskach w zamku. Nawet nie spojrzałem na tytuł, po prostu wziąłem ją ze stolika i otworzyłem na pierwszej stronie. Z początku nudna, nie powiem, ale potem się wciągnąłem. Aż wstyd się przyznać.

- Tu jesteś. - Głos babci sprawił, że uniosłem głowę.

- Nie chowam się - burknąłem, odkładając lekturę na stół. Kobieta popatrzyła z uśmiechem na okładkę przedstawiającą jakąś dziewczynę w balowej sukni.

- Nie wiedziałam, że lubisz takie książki - oznajmiła, opierając kościste dłonie na oparciu krzesła. Nie odpowiedziałem patrząc na nią ze znużeniem. Westchnęła, gładząc mnie po głowie. - Kuba cię szukał.

- Jakby chciał, to by znalazł - oznajmiłem z przekonaniem, wzruszając ramionami. W pokoju było duszno.

- Natan, wyjdź z tej ciemnicy - poprosiła, rozsuwając zasłony. A ja zaciągnąłem je specjalnie, bo mam chyba alergię na lato. - Kuba z Ulą dorwali się do pianina, a przedtem pomogli mi z ciastem... a raczej z jego jedzeniem - roześmiała się życzliwie, ale kiedy nie zareagowałem przestała. Wyglądała na zmatwioną. - Dobrze się czujesz? Siedzisz tu sam od kilku godzin... - Kiwnąłem głową, wpatrując się w nią z umiarkowanym zainteresowaniem. Otworzyła okno, wpuszczając do środka trochę popołudniowego powietrza. - Och chodź, zrobiłam ciasto, babeczki i kompot specjalnie dla was. Wiem, że Ula to uwielbia. - Przeciągnąłem się. Lekki, nieco wymuszony uśmiech zagościł na mojej twarzy. Bo to była moja babcia. I bardzo się starała i bardzo nas kochała. Dobrze wiedziałem, że woli moją siostrę, ale nie mogłem mieć jej tego za złe.

- Kusisz mnie - powiedziałem w końcu, trochę odpuszczając. - Co to za ciasto?

- Gruszkowe - rozpromieniła się, odganiając jakąś muchę. Poczułem ukłucie zawodu. Przełknąłem ślinę. - Spróbujesz?

- Babciu, jestem uczulony na gruszki - powiedziałem lekko zrezygnowany. Kobieta zakryła usta.

- Naprawdę? O nie! Natan, od kiedy?

- Chyba od zawsze...

- Och...

- To nic - zapewniłem ją, wymuszając uśmiech. Humor mi się trochę popsuł. Ale jej było o wiele bardziej przykro. - A... a babeczki? I kompot. Przecież mogę się nimi poczęstować - zapewniłem ją, wymyślając to na poczekanie.

- Też są gruszkowe - mruknęła cicho. Trochę się jakby w sobie zapadła

- To nic - powtórzyłem, wstając. Zakołysałem się na piętach. - Naprawdę - dodałem z przekonaniem,  po czym wyszedłem z pomieszczenia. Podreptałem w głąb mieszkania w celu odnalezienia Kuby i Uli. Pianino, pianino.... jeśli ktoś naprawdę nazywa tak to wręcz rozkładające się pudło, stojące w sypialni dziadków, to jestem pod wielkim wrażeniem. Kiedy wszedłem do kuchni dało się słyszeć cichą melodię, dosyć żwawą. Skądś ją kojarzyłem, może to jakiś Bach? Albo inny Beethoven? Popchnąłem odpowiednie drzwi i wszedłem do środka. Ula opierała się o jasno brązowy instrument, Kuba natomiast z niesamowitą zwinnością i skupieniem skakał palcami po pożółkłych klawiszach, z czego niektóre z nich trochę piszczały. Obserwowałem go, stojąc w progu. Niezauważony, tak jakby mnie tam nie było; żadne z nich nie zwróciło na mnie uwagi. Chłopak wygrywał coraz szybszą melodię, dźwięki w różnej tonacji nadawały wszystkiemu jeszcze większego dynamizmu. Byłem pod wrażeniem. Z resztą jak zawsze. Bo Kuba był po prostu niesamowity. Po chwili zabrał ręce z klawiatury i odetchnął głęboko. Ula zaczęła bić brawo, a kiedy skończyła odezwałem się cicho:

- Bardzo ładnie. - Chłopak aż się wzdrygnął i obrócił na taborecie w moją stronę.

- Nat? Od kiedy ty tu... - Wzruszyłem ramionami, podchodząc bliżej. W całym pomieszczeniu rozchodził się słodki zapach gruszek. Dwa talerzyki pełne okruszków stały na parapecie. Dotknąłem instrumentu, patrząc na niego spod wpół przymkniętych powiek. Uśmiechnąłem się.

- Czy to była serenada na moją cześć? - spytałem. Kuba zaczął się śmiać, po czym pokręcił głową.

- Przykro mi, to był Mozart. - Westchnąłem wyciągając telefon i włączyłem aparat.

- No trudno. Uśmiechnijcie się - mruknąłem rozbawiony, robiąc im zdjęcie. Bosko.

- Czy to nadal do kolekcji "udowodnij Kubie, że jest cholernie seksowny"? - spytał z rozbawieniem. Ula trochę się zmieszała. Przytaknąłem.

- Ja ci robię zdjęcia, a ty komponuj dla mnie serenady.

- Wiesz, że serenada to pieśń? - zachichotała Ula. Uważam, że ta uwaga była zbędna.

- Co za różnica. Kubuś, jak dla mnie to możesz nawet śpiewać pod moim oknem.

- Idiota - roześmiał się. - Moje umiejętności wokalne są, mówiąc delikatnie, ograniczone.

- Jak to? Taki muzyczny talent i nic? - spytałem z rozczarowaniem. - Na pewno nie jest tak źle.

- Daj mi spokój, Natenielu. - Uroczy uśmiech nie schodził z jego twarzy. Patrzył na mnie tak, jakby w życiu nie widział niczego cudowniejszego.  Ula odepchnęła się od pianina i podeszła do drzwi.

- Może ja was zostawię - mruknęła cicho. Kuba obrócił się na taborecie w jej stronę.

- Nie ma takiej potrzeby - zapewnił ją szybko. Przeciągnął się, rozmasowując przy tym dłonie.  - Nie chciałaś się przypadkiem czegoś nauczyć? - spytał, muskając palcami klawisze. Wydały serię jęków. Ula zarumieniła się delikatnie, po czym zakołysała się na piętach. Sukienka lekko zafalowała.

- Ja... no nie wiem... jeśli wolicie być sami czy coś, to ja mogę sobie...

- Tak, wolimy - powiedziełem natychmiastowo, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka.

- Nat! - Stręcił moją rękę. - Nie, nie prawda. Ja wcale nie wolę tu z tobą siedzieć - prychnął, uśmiechając się przy tym zadziornie. Wyminąłem go, kładąc się na łóżku. Zdrajca beznadziejny. Przymknąłem oczy w momencie, w którym znowu się odezwał. - Ula, chodź. - Ciche kroki uprzedziło jakieś dziwne i niezrozumiałe mruknięcie z jej strony. Chyba się zgodziła. - Okej, siadaj koło mnie - zachęcił ją. - Znasz chociaż podstawy?

- Podstawy? - wymamrotała.

- Jak czytać nuty? Ich rozkład na klawiaturze? Nie? Nic? - westchnął. - No trudno, pokażę ci co i jak. - Okej, muszę przyznać, całe to wydarzenie było przekomiczne. Ula, czyli dziecko tak niemuzykalne, jakich mało i Kuba myślący, że cokolwiek z tego co mówi do niej trafia. Piękne. - Ula, skup się - poprosił. Dziewczyna fuknęła.

- Nie mogę, kiedy on się patrzy! - wyrzuciła ręce w powietrze. Uchyliłem leniwie powieki.

- Ja nawet nie mam otwartych oczu - oświadczyłem, wstając. - Wiecie co? Nudzicie mnie. Obydwoje - dodałem, patrząc na Kubę. - Zamiast uczyć to beztalencie, mógłbyś coś dla mnie skomponować - stwierdziłem, kierując się do drzwi. - Na przykład serenadę...

- Natan! - roześmiał się, na co posłałem mu całusa w powietrzu, ledwo powstrzymując drgające wargi. Rozbawiony pokręcił głową i pokazał mi środkowy palec. - Spadaj już.

***

9 lipca, 14:24

Niszczyłem swój umysł doszczętnie, oglądając z babcią jakieś paradokumenty. Stary, pudłowaty telewizor potwornie się zacinał, ale kobieta sprawiała wrażenie kompletnie tego nie zauważać. Rozwiązywała krzyżówki, mrucząc coś pod nosem i popijała jednocześnie kawę, która nie pachniała zbyt zachęcająco. Taka tania mieszanka, w której lubowała się od zawsze. Mniej więcej w tym momencie do pokoju, niczym mała wyścigówka, wparowała Ulka ubrana w górę od kostiumu i spódnicę do kolan. Uniosłem brwi rozbawiony, no bo nie oszukujmy się, tam stanik to za bardzo nie miał nawet czego podtrzymywać. Ale, oczywiście, nie mógłbym być niemiły dla mojej cudownej siostry.

- Babciu, idę nad jeziorko popływać - oznajmiła, wyraźnie dumna ze swojego pomysłu. Kobieta odłożyła zbiór krzyżówek i popatrzyła na nią z niepokojem.

- Sama?

- No...

- Ula, a jak coś ci się stanie? - jęknęła.

- Jezu, to będzie spokój - wtrąciłem się. - Nawet nie wiesz jaka ona jest wkurzająca.

- Natan, czemu jesteś taki niemiły wobec siostry? Pójdź z nią popływać.

- Chyba żartujesz - prychnąłem. Babcia wyglądała na zaskoczoną. - Nie wejdę do wody. I nigdzie z nią nie idę.

- Natan, nie puszczę Uli samej nad wodę, a zaraz biorę się za zmywanie.

- Przecież mogę...

- Nie, Ula, a jak coś ci się stanie w wodzie?

- Ja... - zająknęła się. Była ewidentnie zła. - Zapytam Kubę czy ze mną pójdzie...

- Kubę? - Uniosłem brwi, ale mnie zignorowała i wyszła. Po kilku chwilach siedzenia w zasięgu karcącego wzroku babci, do salonu wszedł chłopak z okularami przeciwsłonecznymi i ręcznikiem w lewej ręce.

- Natan, chodź, idziemy na dwór! - oznajmił radośnie, podając mi rękę, ale nie skorzystałem. Rozbawiony oparł się o oparcie mojego krzesła. Skrzywiłem się na jego widok. - Mogłaby go pani jakoś namówić? - zaśmiał się, patrząc na kobietę. Miałem ochotę przypiąć go do siebie, żeby nigdzie się stąd nie ruszał.

- Myślałam, że to ty masz takie zdolności - uśmiechnęła się do niego. Pokręcił głową.

- Nat, idziesz, czy nie?

- Co za to dostanę?

- Nic - stwierdził rozbawiony, po czym odsunął się i wyszedł.

- Idiota - prychnąłem, wstając. Podążyłem za nim, ale zatrzymałem się w połowie drogi do drzwi, żeby wymierzyć w babcię palcem. - Nie śmiej się - nakazałem, wychodząc na zewnątrz. Od razu uderzył mnie panujący tu upał. Zrobiłem trzy kroki, a słońce już spaliło mi skórę.

- Widzisz? - zaświergotał chłopak, patrząc na Ulę. - Mówiłem, że przyjdzie.

- Zamknij się - prychnąłem, idąc w stronę pola. Kuba objął mnie mocno, przechylając się przy tym do tyłu tak, że uniósł mnie nieco nad ziemię. Zacząłem wierzgać nogami, kiedy cmoknął mnie ze śmiechem w głowę. - Nienawidzę was - wysyczałem, wyplątując się z uścisku i wreszcie dotykając stopami ziemi.

- Popływasz z nami? - zagadnął.

- On? Co ty - zaśmiała się Ula. - Natan wejdzie do wody! Chciałaby to zobaczyć.

- Nie lubię pływać - burknąłem, odganiając jakąś muchę. Minęliśmy jakieś dwie krowy sąsiadów dziadków. Obleśne stworzenia.

- Chyba się boisz - prychnęła. Nie odpowiedziałem. Przecież nie przyznam jej racji. Po chwili doszliśmy do lekko rozpadającego się pomostu. Niezbyt ufnie wszedłem na to próchno i usiadłem, nie za blisko, nie za daleko. Ula zdjęła spódnicę i wsunęła się do wody, cicho przy tym krzycząc, bo pewnie była zimna. Kuba cały się rozpromienił. Zdjął koszulkę, podając mi ją i biorąc lekki rozbieg wskoczył do wody w swoich czerwonych, szmacianych shortach. Zacząłem chichotać, kiedy wynurzył się, ruszając głową na boki, by strącić z włosów kropelki. Wyglądał jak pies. Ula polewała ramiona cieczą, chcąc prawdopodobnie przyzwyczaić się do jej temperatury, ale nie trwało to długo, bo chłopak z zaskoczenia chlusnął ją wodą. Zaczęła piszczeć i machać rękami. Roześmiałem się głośno, patrząc na jej długie, oklapnięte włosy.

- Kuba! - wrzasnęła, uciekając przed nim. Rudzielec dał jej spokój, odwracając się do mnie.

- Chodź do nas! - Przesunął się do pomostu i oparł dłonie na gorącym drewnie. Pokręciłem głową, biorąc telefon do ręki.

- Chyba wolę popatrzeć - wyznałem robiąc mu zdjęcie.

- Ale nie wejdziesz bo co? - uniósł brwi, rozbawiony. - Okres?

- Przezabawne - burknąłem. - Boję się - dodałem wzruszając ramionami. Zdjąłem koszulkę, bo robiło się naprawdę gorąco. Ale nie, nie między nami.

- Mogłeś wymyślić coś lepszego - stwierdził, intensywnie wpatrując się w mój nagi tors. Trochę mi zrzedła mina.

- Poważnie. Boję się wody - powtórzyłem, zakrywając się lekko ramionami. Kuba otworzył szeroko oczy.

- Nat, ja nie...

- W porządku - mruknąłem, kładąc się na pomoście. Słońce mocno grzało mój blady brzuch. Kiedy położyłem na nim ręce zauważyłem różnicę w odcieniach mojej skóry. Czyli jednak się opalam! Szkoda tylko, że moja chujowa opalenizna jest jaśniejsza, niż skóra Kuby normalnie. Przekręciłem głowę na bok tak, by móc na nich patrzeć. Aktualnie chłopak wynurzył się z wody, przegrywając przy tym jakieś durne zawody we wstrzymywaniu oddechu. Po chwili na powierzchni pojawiła się Ula, starając się w majestatyczny sposób odrzucić włosy do tyłu. Ale coś jej nie poszło. Mokre, czarne pasma przykleiły się do jej twarzy, sprawiając wrażenie macek ośmiornicy. Zacząłem się śmiać, robiąc kolejne zdjęcia. Przekręciłem się na brzuch. - Ale ty jesteś zjebana.

- Zamknij się - jęknęła zawstydzona, odklejając włosy z buzi. Góra od kostiumu przesunęła się jej lekko w prawo, odsłaniając nieco za dużo. Kuba właśnie to chyba zauważył, bo uśmiechnął się pobłażliwie.

- Ulcia, popraw kostium - powiedział łagodnie. Dziewczyna spanikowała, cała się zasłaniając, na co po prostu nie umiałem się nie zaśmiać. Aktualnie kolorem przypominała buraka.

- Nie patrzcie! - pisnęła, odwracając się do nas plecami.

- Nic nie widziałem - zapewnił ją, posyłając mi znaczące spojrzenie. Zamknąłem się.

- To kompromitujące - jęknęła, wciąż na nas nie patrząc. Woda wokół nich falowała.

- Ula, spokojnie, nic się nie stało - zapewnił ją życzliwie. - Ty widziałaś moją pierś, daj spokój...

- Ale ja jestem dziewczyną i czuję się upokorzona! - krzyknęła cała czerwona, patrząc na niego wściekle.

- A ja chodzę z twoim bratem i nie widzę powodu do wstydu - odparował. - Jedyne co może zwracać tutaj moją uwagę to półnagi Natan.

- Oblech - prychnąłem. Kuba popatrzył na mnie z szerokim uśmiechem. Siostra zaczęła mamrotać coś pod nosem, po czym stwierdziła, że popływa. W pozycji żabki oddaliła się od pomostu. Chłopak podszedł do mnie. Woda sięgała mu do sutków.

- Przezwyciężymy strach? - zaproponował podając mi dłoń. Pokręciłem głową. - Chodź, tu jest płytko.

- Kuba...

- No chodź - zachęcał mnie. Krople spływały mu po twarzy, aż do warg. Do warg. Do warg... - Nie musisz pływać, po prostu wejdź do wody.

- I tak nie umiem - mruknąłem rozmarzony. Boże, gdyby nie było tu Uli... Zdjąłem klapki i przysunąłem się na brzeg pomostu. W sumie to co mi się może stać? Przecież Kuba będzie obok...

- Nie umiesz? - zagadnął. Pokręciłem przecząco głową, opuszczając nogi nad wodę. Ledwo muskałem stopami jej powierzchnię. - Nie chodziłeś nigdy na zajęcia? Nie miałeś takich w podstawówce?

- Miałem - przyznałem, uważnie go obserwując. - Ale nie pływałem.

- Pozwolili ci? - uśmiechnął się, biorąc wodę w dłonie i polewając nią moje nogi. Wciągnąłem głośno powietrze. Zimna. Przejechał dłońmi po mojej skórze.

- Krzyczałem, że nie wejdę - zaśmiałem się cicho. Zanurzyłem się mniej więcej do kolan, ciągle utrzymując resztę ciała na pomoście. Kuba złapał mnie lekko w pasie, wręcz zmuszając, żebym wszedł do wody. Okej, już mi się to nie podoba. Nabrałem gwałtownie powietrza, przekonany, że zacznę tonąć, ale moje stopy zapadły się w miękkim mule. Spanikowałem. Zacząłem się mu wyrywać, na oślep starając się odnaleźć drewnianą platformę. Moje serce waliło, woda była wszędzie, pod stopą poczułem coś twardego. Mętna ciesz sprawiała, że nie widziałem niczego za linią mojej piersi. Próbowałem wydostać się na powierzchnię, ale moje ręce były za słabe, bym mógł się podciągnąć. Nagle poczułem ramiona zamykające mnie w silnym uścisku. Szamotałem się, chcąc jak najszybciej wyjść z wody, ale Kuba mnie nie puszczał. Zacisnąłem zimne dłonie na jego przedramionach.

- Nat, nic się nie dzieje - szepnął kojąco. Moje serce waliło. Byliśmy bardzo blisko, jego brzuch przywarł do moich pleców i nie chciał puścić. Miałem ochotę się rozpłakać. Ale ze mnie baba! Kurwa, Natan, to tylko pieprzone jezioro! Oddychałem głęboko. - Jest płytko, tak?

- Mhm - wymamrotałem, mocniej ściskając jego ręce. - Zachowuję się jak...

- Nat...

- Pierdolona ciota - wychrypiałem, czując łzy pod powiekami. Ochlapałem szybko twarz jeziorną wodą, by je ukryć. Ale Kuba mocno ograniczał moje ruchy. Po chwili wahania stanąłem pewnie w tym obleśnym mule. - Nie będę panikować - obiecałem bez przekonania.

- Wchodzimy dalej? - spytał obracając mnie w swoją stronę. Mocno ścisnąłem jego ręce. Uśmiechnął się, zaczynając powoli się cofać. Kropelki kapiące z jego włosów sprawiały wrażenie złotych przez popołudniowe słońce.

- A jeśli na coś nadepnę? - wychrypiałem niepewnie. - Na... na przykład na zwłoki?

- Nie znajdziemy tu zwłok - roześmiał się, patrząc mi w oczy. Skupiłem się na nim całkowicie.

- A chcesz poszukać? - spytałem, mocniej ściskając jego dłonie, bo zrobiło się głębiej. Kątem oka wychwyciłem Ulę.

- Masz na to ochotę? - wyszczerzył się. - Może zaraz na coś nadep...

- Przestań - warknąłem, nieumyślnie wbijając paznokcie w jego skórę. Syknął cicho, na co rozluźniłem uścisk. Zatrzymaliśmy się. Właśnie zorientowałem się, że zaciągnął mnie na sam środek jeziorka. Moje serce szalało. - Wracajmy...

- Natuś, a szło tak dobrze - uśmiechnął się. Objąłem go kurczowo.

- Kurwa mać, wracajmy - wymamrotałem. Cichy chichot Uli sprawił, że spojrzałem w prawo. - Zamknij się! Kuba, ja nie chcę...

- No już - szepnął, mocno mnie przytulając. Trzymał mnie i nie pozwalał mi się rozsypać. Uniosłem głowę, patrząc na jego delikatny uśmiech. - Przekręć się na plecy.

- Popierdoliło cię? - spytałem ze strachem. - Utonę!

- Nat, nie pozwolę żebyś utonął - zapewnił mnie. Zagryzłem policzki, ignorując głos w głowie karzący mi klnąć, piszczeć i uciekać na pomost. Poczułem, jak kładzie mi rękę na plecach i lekko pomaga położyć się na wodzie. Spanikowałem. Znowu. Zacząłem się mu wyrywać i krzyczeć, że nie chcę, przez co zanurzyłem się cały w wodzie i nie mogłem się wydostać. Szamotałem się sam ze sobą; nie było głęboko. Po chwili wynurzyłem głowę na powierzchnię, kaszląc i wypluwając ciecz. Kuba objął mnie po raz kolejny. - Uspokój się - westchnął, znowu przekręcając mnie na plecy, wbrew mojej woli. Podtrzymywał mnie delikatnie za ramiona i pośladki. Chyba sprawiało mu to przyjemność. Też chciałbym dotknąć jego pośladków.

- Nie utonę - powiedziałem do siebie, starając się rozluźnić. Odetchnąłem, choć moje serce nadal waliło jak oszalałe.

- Brawo, Kuba! - roześmiała się Ula. Próbowałem ją ignorować. Zacząłem śpiewać w swojej głowie, ale ona i tak przebijała się przez tę dyskotekę. - Chyba nigdy nie widziałam Natana w jeziorze z własnej woli.

- Tutaj trzeba cierpliwości i miłości - oznajmił z powagą. Poruszyłem się niespokojnie, a on mnie przytrzymał.

- Nie widzę miłości w tym, jak każesz mi dryfować - prychnąłem. Kuba zachichotał.

- A w tym, jak nie pozwalam ci tonąć? - spytał rozbawiony.

- Prędzej - mruknąłem, czując, że mnie puszcza. Spanikowałem, starając się stanąć na dnie. Udało się przy małej pomocy chłopaka. Przymknąłem oczy. - Ja nie chcę już pływać - mruknąłem, kurczowo łapiąc się jego nagrzanych ramion. - Wyjdźmy z wody...

Siemano kolano czy coś tam, także no rozdział z małym opóźnieniem, bo na wsi nie ma zasięgu, ale za to inspiracja na zdarzenia powyżej została zaczerpnięta z otoczenia :') Co do rozdziałów- nie wiem jak będę je teraz publikować, bo czasu nie mam za dużo, a z zasięgiem bywa różnie. Postaram się, żeby wychodziły średnio raz w tygodniu, no ale zobaczymy co z tego wyjdzie. A no i wydaje mi się, że kilka rozdziałów temu przebrnęliśmy przez połowę i całość baaardzo powolutkuuu zmierza do końca. Ale spokojnie, trochę to jeszcze potrwa :') To do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro